środa, 15 października 2014

Od Blaise'a C.D. Siobhan

Sio dogoniła mnie i rzuciła we mnie śniegiem.
-Ej!- krzyknąłem i zacząłem ją nacierać śniegiem. Po chwili zaczęła cicho płakać.
-Sio? W porządku?-spytałem odgarniając jej śnieg z pyska. W tym momęcie Sio zaczęła się śmiać i rzucać we mnie białym puchem. Przewróciłem się na ziemię i leżałem tak przez chwilę czując jak moje rozgrzane ciało powoli zatapia się w zimny śnieg.
Siobhan naturalnie nie dała o sobie zapomnieć. Gdy trochę ochłonąłem powaliłem ją na górkę śniegu i przygniotłem lekko do ziemi. Nie jesteśmy już szczeniakami. Pomyślałem. Tak, nie jesteśmy.Może to i dobrze. Przyszedł na nas czas.
-Sio-powiedziałem.
-Blai?-dopytywała się.
-Myślałaś już o szczeniakach?- spytałem.-A-albo o przygarnięciu Vapour?
-A ty? -spytała.
-Ja myślę o tym teraz...-szepnąłem i trąciłem nosem jej ucho.

《Sio?》

Od Animy

Ostatnio dosżły mnie słuchy,że Rahim nie jest zbyt miły dla swoich podwładnych.
Nigdy nie wierze w plotki,więc postanowiłam sama to sprawdzić.
Podałam się za nowego wojownika do nauki.
-Jak można być tak głupim i nie znać potomka bet... śmiać mi się chce.
Pies leżał pod drzewem w cieniu i co chwilę krzyczał:
-Szybciej!  Nie ociągaj się!
Scooby latał koło niego jak jakiś posłaniec.
Celowo wykonywałam wszystko źle,jego mina sprawiała mi radość.
W końcu nie wytrzymał,podszedł do mnie i trzepnął mnie łapą w twarz,aż poleciała mi krew.
-Kim ty niby jesteś?! Nic nie umiesz zorbić! Bezużyteczny śmieciu!
W tej właśnie chwili wypełnił się mój plan.
Krew leciała po caym moim pysku.
Biało-kremowa niekiedyś sierść stała się czerwona.
Zaczęłam się się śmiać. Ale to nie był zwykły śmiech,to był szyderczy śmiech,jaki przestraszy nawet największego twardziela.
-Czemu się śmiejesz?!  Warknął,ale mimowolnie się odsunął.
-Jesteś głupcem,jeżeli myślisz że jestem aż tak słaba.
-Ale...
-Jesteś rządny  władzy,rozumiem. Ale nie wiesz z kim właśnie zadarłeś.
-K-kim ty do diabła jesteś?!
-Anima,a dla Ciebie Pani.
-Anima...
-Nie boję się krwi,nie boję się dwoich krzyków,nie boję się Ciebie!!
-Ja ciebie też nie. Powiedział lekko się trzęsąc.
-Już się trzęsiesz,a ja jeszcze nic Ci nie zrobiłam. Tak krew,która spłynęła po sierści twojego syna,powinna być teraz na twoim pysku,powinieneś odpokutować okrucieństwo i ból,jaki mu zadałeś!
Pies zrobił wielkie oczy.
Wytarłam krew ze swojego pyska i trzepnęłam go tąże łapą w twarz,zostawiając na nim moją krew.
Pies zaczął się trząść.
-Boisz się? A ty jeszcze nie poczułeś bulu,wreszcie ktoś pownieni pokazać Ci gdzie twoje miejsce!
-Z-zostaw mnie!  Pies zrzucił mnie z siebie. Jestem silniejszy!
-A czy ja powiedziałam,że coś Ci zrobię?! Ja?! Szkoda brudzić łapy!  Pokażę Ci co tak na prawdę umie nasza rodzina! Mój brat dał Ci tylko marną próbkę,ja pojadę po bandzie!
Skoczyłam na tor treningowy i przebiegłam go w nie całą minutę.
Muzyka w tle klik! :3
Wyhamowałam z piskiem obsypując go piachem.
-Jak?!!
-Nie starałam się nawet.
Rzuciłam na niego spojrzenie jabym zaraz miała go rozszarpać.
Odeszłam,ale dalej byłam w polbiżu.
Po jakiejś godzinie usłyszałam jak ktoś krzyczy.
Pobiegłam w to miesce.
Zobaczyłam jak Rahim bije własnego syna,w tej chwili trzymał go za szyję,wokół było masę krwi.
Wyszczeżyłam kły i warknęłam.
-Własnego syna tak okładać?!!
W tej chwili pies póścił syna na ziemię.
-Nie boję się Ciebie!
-A ty znów to samo... Zmierzyłam go wzrokiem.
Pies ruszył w moją stronę z zębami.
Zrobiłam szybki unik i uderzył w drzewo.
Podeszłam do niego,udeżyłam w pysk by go otworzył,po czym wlałam przygotowaną przez siebie miksturę (w końcu jestem alchemikiem co nie?).
Pies powoli zamykał oczy.
-Siła to nie wszystko. Zadrwiłam.-Zabierzcie go! Zwróciłam się do mojej "bandy do zadań specjalnych".
-Zanieście go do Wróbelki,nie długo się obudzi i niewiele będzie pamiętał.
Wtedy podeszłam do rannego psa.
-Wszystko ok?  Zapytałam pomagając mu wstać.
-Przyzwyczaiłem się...
-Bił cię wcześniej?!  Oburzyłam się.
-Od dzieciństwa,nienawidzi mnie,nie docenia...
-Już nigdy nie będzie Cię bił.
-Nie masz gwarancji...
-Myślę,że to przemówi mu trochę do rozumu,jeśli nie,będę musiała użyć bardziej radykalnych środków...
(Rahim?  Imperius Schadow?  Terapia szokowa Buhahahah!! XD)

Od Maxwell'a: Moja Rola cz. 1

Wstałem dzisiaj lewą łapą,martwiłen się jednym - stanowiskiem...Muszę się nim zająć.Bo wymiatą mnie ze sfory.Ale jest jeden plus,strażnik a jednocześnie obrońca nie musi nikogo wzywać.Najpierw potrenowałem biegi,walczenie i gieganie przez około.7 godzin,a potem wyruszyłem...Dzisiejsza piersza warta okropną nocą...chodziłem na granicach terenów,i czekałem aż coś wreszcie się stanie...Nuda,dobrze postąpiłem wybierając te debilne stanowisko? Ale...ja,jedyny strażnik dzięki tej nędznej samotności mam większe szanse na bycie dowódcą...Czy to się kiedyś stanie?
Nagle..wyczułem jakiś ruch za sobą...Odwróciłem się,zobaczyłem białą,mocną wilczą sylwetke za sobą...

                                                                        ~CDN...~

Od Maxwell'a C.D Imper'a

~Yhm~odparłem chętnie.
Ruszyliśmy do gór,chodziliśmy wdłuż i przeż i...
~Imper!Tu nie ma żadnego węgla!~warknąłem
Pies tylko spojrzał na mnie,po czym coś wyczuł i zaczął kopać.Zrobiłem to samo.Po chwili...Wykopałem kawałek złota...Pies był zaskoczony,a ja cieszyłem się z mojego znaleziska.



                                                                     (Imper?)

Od Mastera C.D Rahim'a

-Kiedyś jeszcze dam Ci popalić. Syknąłęm zdenerwowany. -I zapewniam Cię,to będzie już nie długo.
-Czekam z niecierpliwością. Uśmiechnął się podstępnie Rahim.
-Ale i tak jesteś Generałem tylko na próbę.
-Hę?
-Jednen fałszywy ruch i tracisz posadę,wiele psów ubiega się o twoje stanowisko.
-Nikt mnie nie pokona.
-Twoja pewność siebie kiedyś Cię zgubi.
 Pies spokojnie chłeptał wodę,nie słuchał mnie.
-Musi się przekonać na własnej skórze...
Odszedłem,ale nie poddam się tak. O nie,nie ze mną takie numery!
Jeszcze mu pokażę,co potrafi beta SPS! Jeszcze go pokonam!
Było już ok północy.
Porzegnałem się z Pepper i ruszyłem do swojej nory,muszę mieć siłę na trening.
Z samego rana zerwałem się i popędziłem na tor treningowy.
Trenowałem kilka godzin,potem zrobiłem sobie przerwę na obmyślenie misternego planu.
-On jest... Myślę sobie. -Silniejszy ode mnie. W walce nie mam z nim większych szans na wygraną.
Ale jestem mniejszy,szybszy i zwrotniejszy. Bez problemu pokonam go na biegu z przeszkodami.
Małe zakamarki to dla mnie pestka,a wielki pies utknie w pierwszej,lepszej szczelinie.
Ruszyłem w las by trochę poćwiczyć.
Przeskakiwałem przeszkody,biegałem czołgałem się.
Nagle na mojej drodze stanął Rahim.
Gwałtownie zahamowałem.

                                                                 <Rahim?>

Od Rahima C.D. Scooby

Otrzepałem się ze śliny Scooby;ego.
- To obrzydliwe! - burknąłem pod nosem
Spojrzałem na żelazo. Hmm... Mówiłem Imper'owi, żeby je porządnie przetopił! Z tego, z pewnością nikt nie zrobi mi porządnej zbroi!
- Oddaj mu to, i mi go tu przyprowadź! Ten durny szczyl chce zyskać w mych oczach!?
Dog zdziwił się. No cóż, jak widać Shadow nie zasługuje na miano mojego potomka! Pies niechętnie wziął z powrotem pakunek i obrócił się szybko.
- Chcę, żebyś był tu razem z tym gówniarzem za 15 minut! - warknąłem
W tym czasie położyłem się pod drzewem. Zamierzałem się zdrzemnąć. Należy mi się!

~~~~~~~~~~~~~~ Po godzinie ~~~~~~~~~~~~~~~~~

Poczułem jak ktoś mnie szturcha.
- Rahim? Wstawaj!
Otworzyłem niechętnie oczy. To mój posłaniec stał przede mną. Z tym durniem, Imper'em! Poderwałem się gwałtownie na łapy. Rąbnąłem owczarka w pysk, a potem popchnąłem go na ziemię. Sierść mojego syna częściowo pokryta była krwią.
- Zostaw mnie! - zaskomlał
Tak, teraz będzie mnie błagał o litość!? Nigdy go nie kochałem, nigdy nic dla mnie nie znaczył! Był wpadką, błędem!
- Spieprzaj stąd, inaczej Cię zabiję!
Pies ledwo się podniósł. Biegł ile sił w łapach, ale byłem szybszy. Ponownie go dopadłem. W ataku szału rozerwałem mu łapę. Biało - szara kość wystawała spod warstwy rozszarpanego na strzępy mięsa. Trawa wokół nas cała zalana była krwią, mój pysk miał barwę szkarłatną, biała sierść Shadow'a była niemal niewidoczna... Nagle ktoś zaczął mnie odciągać. Nic nie widziałem, czerwona ciesz zakrywała mi oczy. Upadłem na ziemię. W mgnieniu oka zostałem unieruchomiony przez jakieś dziesięć psów. Imperious został szybko przeniesiony do medyka. Czułem, że zaraz stracę przytomność....
<C.D.N.>

Od Imper'a C.D. Maxwell'a

Wyszedłem zza drzew. Pies był bardzo podobny do mnie. Nie miał jedynie metalowej zbroi na łapy. Cóż, jakby nie było, uwielbiałem bawić się w hutnika.
- Szukałeś mnie? - zapytał Max
Skinąłem głową na "tak".
- Musisz mi pomóc. Podobno nie masz nic do roboty, a ja muszę zdobyć trochę węgla.
Popatrzył się na mnie zdziwiony. Westchnąłem tylko. Nie miałem ochoty tłumaczyć mu, że piec nie grzeje, gdy nie mam żadnej, dobrej podpałki.
- No ok... - odparł
Wróciliśmy do mojej groty.

~~~~~~~~~~~U mnie~~~~~~~~~~~~

Wziąłem worek i przewiesiłem go sobie na ramieniu. Chciałem wyruszyć wraz z Max'em w góry.
- Jesteśmy gotowi! - obwieściłem zadowolony z siebie
Wyszliśmy więc na zewnątrz. Na wschodzie majaczyły ogromne wzniesienia - Góry Folskie. Postawiłem krok w ich kierunku.
- Idziesz? - zapytałem mojego towarzysza ochoczo
<Maxweel?>

Od Rahima C.D. Mastera

 Musiałem mu pokazać, musi mieć do mnie respekt! Nie zrobiłem tego samego błędu co on - nie wskoczyłem z impetem do wody, ponieważ fala by mnie oślepiła i straciłbym kilka cennych sekund. Po prostu lekko odbiłem się od ziemi. Po chwili byłem już na drugim brzegu i wytrzepywałem sierść z cieczy. Master spojrzał na mnie zaszokowany. Może i byłem starszy od niego - całkiem mocno starszy - ale nadal miałem mięśnie ze stali! Pokonałem slalom, było to dziecinnie proste. Potem płonące obręcze - to robię na co dzień! Jeszcze tylko skoki przez belki, jedna z moich ulubionych części. Ostatnia prosta, i stanąłem z wyszczerzonymi kłami przez psem. Rozszerzyłem nozdrza i nabrałem całkiem dużo powietrza w płuca.
- 2.34... - wycedził zdenerwowany Master - To niemożliwe!
Wypiąłem dumnie pierś i uśmiechnąłem się z dumą.
- A jednak! - warknąłem
Odebrałem mu mój stoper, i wypchnąłem go z poligonu. Jak widać, Mas nie wie, że Generał musi być świetny! Rozłożyłem się wygodnie na trawie i przysunąłem do siebie miskę wody. Napiłem się i spojrzałem na mego przeciwnika. Ten rzucił mi gniewne spojrzenie.
<Master? Tylko proszę, nie pisz, że Mas się wkurzył i pokonał tor który ma 1500 m. w 5 sekund XD>

Od Scooby'ego C.D. Rahima

-Nie musisz krzyczeć!A po za tym jak bym miał rozróżnić go z pośród 46 psów?!-wrzasnąłem
Pies zatkał uszy i rzekł:
-Musisz mnie tego nauczyć.-tak jakby burknął
Pobiegłem do tego jego syna.Na początku go nie widziałem.Ale w końcu coś białego przykuło moją uwagę.Podeszłem do niego i powiedziałem:
-Witaj jestem Scooby-Doo ale mów mi Scoob.
Pies drżał na mój widok.
-Nie jestem groźny!-zapewniłem
Pies dał mi żelazo i powiedział:
-Daj to mojemu ojcu...
Pokiwałem łbem na znak że rozumiem.Wziąłem żelazo w pysk.

Przy Rahimie
---------------------------------------------
-Proszę!-powiedziałem obśliniając go
(Rahim? Ślinka atakuje! xD)

Od Scooby'ego C.D. Erissy

Suczka wyprosiła mnie.Ja zawołałem:
-Jeżeli będzie ci potrzebna pomoc przy szczeniakach mów!
Suczka nadstawiła uszy.Po czym powiedziała:
-Świetnie!Ja idę coś zrobić a ty...Zaopiekuj się nimi!
Po czym wręczyła mi szczeniaki.A sama pobiegła.Uśmiechnełem się do szczeniaków.Zaniosłem,je na łąkę.Wszystkie łapały motylki.Lub jadły trawę.Loser położył sie obok mnie i zapytał:
-Kim jesteś?
-Wujkiem!
-Gdzie mama?
Milczałem.Nagle przybiegły wszystkie inne szczeniaki.I krzykneły jednocześnie:
-GŁODNE!
Przybiegła Erissa a szczeniaki rzuciły się jej do sutków.
(Erissa?)

Od Rahima C.D. Scooby'ego

- Witam. - powiedziałem
Jared skłonił się lekko i podszedł do nas. Może i dobry czas, ale ja taki osiągam, gdy nie jestem rozgrzany! Red stanął na przeciw mnie.
- Dobrze sobie radzisz? - zapytał, jakby od niechcenia
- Owszem. Właśnie trenowałem obrońców szczeniąt.
Ach, szczeniaki... Kto je lubi? Mieliśmy chyba tylko szóstkę w sforze, chociaż dla mnie to była z n a c z n i e za dużo.
- Na start! - warknąłem do moich podwładnych
- Jeszcze musimy ćwiczyć? - zapytała suczka
- Oczywiście!
Znowu włączyłem stoper. Tym razem psom poszło znacznie gorzej - Scooby pogorszył swój czas o 36 sekund, a Leah o 41. Po treningu przyciągnąłem do siebie doga niemieckiego. Dałem mu znak łbem, że chcę z nim porozmawiać.
- Mam dla Ciebie pewne zadanie...
Scoob pomachał uradowany ogonem.
- Pójdź do Imperious Shadow'a. Miał przygotować dla mnie trochę żelaza...
Pies lekko się zdziwił. Po co mi to było? No cóż, Generał musi mieć porządną zbroję!
- Kto to? - zapytał - Nie słyszałem o nim.
Kiwnąłem łbem zrezygnowany.
- To mój s y n! - krzyknąłem, mimowolnie akcentując ostatnie słowo
<Scooby?>

Od Rahima C.D. Jareda

Wskoczyłem na podwyższenie - które zresztą było wykonane dla mnie (jak ustaliliśmy to z Jared'em), na dole widniało moje imię - i popatrzyłem się na moich wojowników. Widziałem, jak rozbiegli się na wszystkie strony, bez wyraźnego ładu i składu.
- Stop! - wrzasnąłem tak głośno, że Red, który znajdował się najbliżej mnie, zatkał uszy
Psy natychmiast zwróciły na mnie swój wzrok.
- Wcześniej nie mieliście Generała. - zacząłem - I treningi przebiegały fatalnie. Ale teraz tak nie będzie. Ustawić się na linii, i to już! - wypełnili bez gadania moje polecenia - Dobrze. A teraz - baczność!
Byłem zadowolony z siebie. Generał - nie dość, że to ważne stanowisko, to jeszcze zyskałem w oczach kilku suczek!

~~~~~~~~~~~~Trochę później~~~~~~~~~~~~~~

Wszystkie zdyszane psy przybiegły do mnie. Dałem im niezły wycisk. Najpierw pięć okrążeń (po 500 m.) w jak najszybszym tempie, potem tor z przeszkodami i na końcu - pływanie. Ja też trenowałem, ale nie robiłem tego samego. Ku mojej satysfakcji, spostrzegłem, że moje mięśnie były jeszcze większe niż kilka dni temu. Jared podszedł do mnie.
- Całkiem dobrze Ci poszło! - pochwalił moje wysiłki
"Ah, też tak uważam" - myślałem, choć nie chciałem tego powiedzieć.
- Co teraz? - z szeregu wychylił się husky
- Rozejść się! - nakazałem
Zwróciłem się do przywódcy.
<Jared?>

Od Mastera C.D Pepper

-Niestety,twoje imię kojarzy mi się tylko z pieprzem. Popatrzyłem na nią.
Najwyraźniej nie była zbyt zadowolona.
-Ale ty sama kojarzysz mi się ze spontanicznością,chęcią do życia i dziwnym poczuciem chumoru.
Wtedy suczka się uśmiechnęła.
-Idziemy gdzieś? Zapytała.
-Nie chce mi się. Powiedziałem kładąc łeb na trawie.
-No doba,niech Ci będzie,leniu.
-Nie jestem leniem,po prostu chcę naciesyzć się tą chwilą spokoju.
-Dobra,dobra.
Suczka bołożyła się obok.
Gwiazdy świeciły na niebie,świerszcze cykały.
Już dawno nie czułem się taki spokojny i wyluzowany.
Miałem nadzieję,że ta chwila nigdy się nie skończy.
Jednak nie mogło być tak fajnie,po chwili usłyszałem krzyk.
-Maasteer!! Krzyk był coraz głośniejszy,ten ktoś najwyraźniej się zbliżał.
-Czego?!! Warknałem podrywając się z miejsca.
Nagle zza krzaków wyskoczył Rahim.
-Czego?! Powtórzyłem.
-Na trening!
-Jaki trening?! Od kiedy tu tu rządzisz?! Wiesz która jest godzina?!
-Trening ogólny,rządzę od teraz,21.00,jedziesz!
-A to nie ja jestem tu trenerem walk?!
-Ty też musisz ćwiczyć,jak wszyscy.
-Dobra,jeśli rzebiegnę odpowiednio szybko,siądę sobie wygodnie i będę mierzył ci czas,jestem trenerem i to się nie zmieniło,jasne?!
-Dobra. To było wyzwanie?
-A co? Boisz się?
Pies uśmiechnął się pod nosem.
-Zaraz wracam.
-Idę z tobą,będę kibicować.
-Ok.
Poszliśmy za Rahim'em.
-Masz przebiedz ten tor w mniej niż 7 min.
-Pestka.
-Jeśli taka pestka,to mniej niż 5.
-Ph...
-Jedziesz!  Krzyknął.
Wystartowałem jak z kopyta.
Przeskoczyłem wodę i zrobiłem slalom między belkami,potem przeskoczyłem kilka powalonych drzew. Przeskoczyłem przez 2 płonące obręcze,po czym wskoczyłem na kamień,i przeleciałem nad krzakami.
-3,54!  Krzyknął Rahim.
-Jeszcze tylko trochę! Pomyślałem.
-Master! Dajesz! Uda Ci się! Krzyczała Pepper,co zachęciło mnie do walki.
Przepełznąłem przez tunel,przeskoczyłem kilka kamieni i gwałtownie zahamowałem przed Rahim'em robiąd dużo kurzu.
-4.27... Powiedział patrząc na zegarek.
Byli tam też Scooby i Leah.
-Ja ty to...?! Powiedział Scooby.
-Jednak to rodzinne. Uśmiechnęła się Leah.
-Teraz twoja kolej.
-Nie lekceważ mnie,szczeniaku.
-To że żyjesz dłużej,nie znaczy że jesteś leszy,wręcz przeciwnie twoje kości i miślnie są już bardziej wykorzystane niż moje.
Złapałem w łapę zegarek.
-Niemusisz być szybszy ode mnie,a że jesteś "Dowódcą". Przewróciłem oczami.
Masz 3 min. i ani sekundy dłużej,na pokonanie tego samego toru.
-Jesteś upier***wy jak końska mucha.
-Uznam to za komplement i za rekompensatę wyrwania mnie ze spokojnego wieczoru.
-START!  Krzyknąłem.
Pies wystartował.
(Pepper? Rahi? Pokaż na co Cię stać.I czy jesteś godzien swojej posady ;p)


Od Scooby'ego C.D. Lei

-Jasne!A tak właściwe możesz mi mówić Scoob.To ksywka z dzieciństwa.
-Ok..Mogę tak ci mówić!
Biegliśmy do polany walk.Podbiegłem do Rahima i powiedziałem:
-Ty jesteś nowym generałem?
-Yhm...Mam mało czasu co chcesz?
-Chyba jesteśmy obrońcami szczeniąt.
-My?
Pokazałem na chowającą się za mnie Lee.I powiedziałem:
-Tak my.Chyba mamy trenować?
-Ok...Zmierzę ci czas...psie.
Ustawiłem się na linii startu.Pies włączył czas i krzyknął:
-JUŻ!
Pobiegłem.Skoczyłem przez płonącą obręcz.Wskoczyłem do wody.Robiąc ogromną falę,i wypłynąłem.Później przeskoczyłem przez przewalone drzewo.I pobiegłem na linię mety.Pies powiedział mi mój czas:7.00 i rzekł:
-Może być!
Leah miała 7.00 tak jak ja.Rahim tylko warknął:
-Leah..Musisz więcej trenować!
-A dla mnie była dobra wraz z Scoobem.
Zza skały wyszedł Jared...
(Jared?Leah?Rahim?Inni?)