Nigdy nie wierze w plotki,więc postanowiłam sama to sprawdzić.
Podałam się za nowego wojownika do nauki.
-Jak można być tak głupim i nie znać potomka bet... śmiać mi się chce.
Pies leżał pod drzewem w cieniu i co chwilę krzyczał:
-Szybciej! Nie ociągaj się!
Scooby latał koło niego jak jakiś posłaniec.
Celowo wykonywałam wszystko źle,jego mina sprawiała mi radość.
W końcu nie wytrzymał,podszedł do mnie i trzepnął mnie łapą w twarz,aż poleciała mi krew.
-Kim ty niby jesteś?! Nic nie umiesz zorbić! Bezużyteczny śmieciu!
W tej właśnie chwili wypełnił się mój plan.
Krew leciała po caym moim pysku.
Biało-kremowa niekiedyś sierść stała się czerwona.
Zaczęłam się się śmiać. Ale to nie był zwykły śmiech,to był szyderczy śmiech,jaki przestraszy nawet największego twardziela.
-Czemu się śmiejesz?! Warknął,ale mimowolnie się odsunął.
-Jesteś głupcem,jeżeli myślisz że jestem aż tak słaba.
-Ale...
-Jesteś rządny władzy,rozumiem. Ale nie wiesz z kim właśnie zadarłeś.
-K-kim ty do diabła jesteś?!
-Anima,a dla Ciebie Pani.
-Anima...
-Nie boję się krwi,nie boję się dwoich krzyków,nie boję się Ciebie!!
-Ja ciebie też nie. Powiedział lekko się trzęsąc.
-Już się trzęsiesz,a ja jeszcze nic Ci nie zrobiłam. Tak krew,która spłynęła po sierści twojego syna,powinna być teraz na twoim pysku,powinieneś odpokutować okrucieństwo i ból,jaki mu zadałeś!
Pies zrobił wielkie oczy.
Wytarłam krew ze swojego pyska i trzepnęłam go tąże łapą w twarz,zostawiając na nim moją krew.
Pies zaczął się trząść.
-Boisz się? A ty jeszcze nie poczułeś bulu,wreszcie ktoś pownieni pokazać Ci gdzie twoje miejsce!
-Z-zostaw mnie! Pies zrzucił mnie z siebie. Jestem silniejszy!
-A czy ja powiedziałam,że coś Ci zrobię?! Ja?! Szkoda brudzić łapy! Pokażę Ci co tak na prawdę umie nasza rodzina! Mój brat dał Ci tylko marną próbkę,ja pojadę po bandzie!
Skoczyłam na tor treningowy i przebiegłam go w nie całą minutę.
Muzyka w tle klik! :3
Wyhamowałam z piskiem obsypując go piachem.
-Jak?!!
-Nie starałam się nawet.
Rzuciłam na niego spojrzenie jabym zaraz miała go rozszarpać.
Odeszłam,ale dalej byłam w polbiżu.
Po jakiejś godzinie usłyszałam jak ktoś krzyczy.
Pobiegłam w to miesce.
Zobaczyłam jak Rahim bije własnego syna,w tej chwili trzymał go za szyję,wokół było masę krwi.
Wyszczeżyłam kły i warknęłam.
-Własnego syna tak okładać?!!
W tej chwili pies póścił syna na ziemię.
-Nie boję się Ciebie!
-A ty znów to samo... Zmierzyłam go wzrokiem.
Pies ruszył w moją stronę z zębami.
Zrobiłam szybki unik i uderzył w drzewo.
Podeszłam do niego,udeżyłam w pysk by go otworzył,po czym wlałam przygotowaną przez siebie miksturę (w końcu jestem alchemikiem co nie?).
Pies powoli zamykał oczy.
-Siła to nie wszystko. Zadrwiłam.-Zabierzcie go! Zwróciłam się do mojej "bandy do zadań specjalnych".
-Zanieście go do Wróbelki,nie długo się obudzi i niewiele będzie pamiętał.
Wtedy podeszłam do rannego psa.
-Wszystko ok? Zapytałam pomagając mu wstać.
-Przyzwyczaiłem się...
-Bił cię wcześniej?! Oburzyłam się.
-Od dzieciństwa,nienawidzi mnie,nie docenia...
-Już nigdy nie będzie Cię bił.
-Nie masz gwarancji...
-Myślę,że to przemówi mu trochę do rozumu,jeśli nie,będę musiała użyć bardziej radykalnych środków...
(Rahim? Imperius Schadow? Terapia szokowa Buhahahah!! XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.