wtorek, 26 sierpnia 2014

Od Blaise'a C.D. Siobhan

-Roger? Nie pamietasz? -spytałem.
Sio spojrzała na mnie zdezorientowana. Usiadła na piasku.
-No tak... - usiadłem obok niej.-Wtedy kiedy zemdlałaś odciągnął od ciebie wilka a potem go o ogłuszył...
-I..?-dopytywała się Sio.
-No i powiedział, że teraz jestem mu winny przysługę. Wilk zajął się nami, a on jakoś uciekł.
-U-ciekł?-zdziwiła się.
-Tak wyszło...
-Myślisz że go jeszcze spotkamy? -spytała.
-Na pewno-objąłem ją jedną łapą.

Sio? Nie chce mi się go szukać  :/ xD

Od Siobhan C.D. Blaise'a

Zaśmiałam się.
- Okej. - powiedziałam.
- Chcesz popływać? - zapytał Blai. - Tak pez próbowania zatopienia drugiej osoby? - dodał.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Pływaliśmy w jeziorze. Nagle coś mi się przypomniało.
Zatrzymałam się, przestałam się ruszać, co sprawiło, że zanurkowałam. Zdezorientowana zaczęłam "wdychać" wodę...
Blai złapał mnie za szyję i wyniósł z wody.
- Sio, mogłabyś nie próbować się utopić? - spytał.
- Blaise... gdzie jest Roger? - zapytałam.

Blai? Roger przepadł. xd

Siobhan dorasta!

Siobhan ma już 2 lata i oprócz tego, że jest potomkinią Bet zostaje łowczynią!

Od Blaise'a C.D. Siobhan

Wyszczerzyłem zęby w usmiechu.
-Nabierz duzo powietrza-powiedzialem.
-Po co? -Zdziwila sie Siobhan.
- Nabierz i wstrzymaj oddech.
Sio zrobila to o co prosilem. Wtedy popchnalem ja do wody. Zaczalem sie smiac i biegac wzdloz brzegu.
-Oszalales?!-krzyknela Sio gdy sie wynuzyla.
-No co to zabawa...-powiedzialem
-To jest zabawa? - dogonila mnie i wrzucila do wody. Wynurzylem sie i zakaslalem. Po czym smiejac sie ochlapalem suczke.
Chlapalismy sie jeszcze przez jakis czas. Sio w koncu tez zaczela sie smiac. Gdy bylem w wodzie wskoczyla na mnie i udawala ze mnie topi.
-Dobra poddaje sie!-krzyknalem.

<Siobhan? ;P >

Od Siobhan C.D. Blaise'a

- Hmm... Trochę o tym myślałam. - przyznałam.
- To jak? - uśmiechnął się do mnie.
- Nie wiem, czy może w dalekiej przyszłości zostanę następcą Bet, ale to się jeszcze okaże. Poza tym nie wiem, czy bym dała radę. - stwierdziłam.
- Czemu nie? - zdziwił się Blaise.
- Nie wiem, czy dałabym radę być zastępcą Jareda, ale może... gdybym trochę poćwiczyła... to kto wie? - zdałam się na lekki uśmiech, który pies odwzajemnił.
- Wojownik byłby ze mnie marny... - ciągnęłam. - Łowca... może jeszcze, ale musiałabym poćwiczyć polowania...
- Walk mógłbym cię nauczyć, w końcu jestem nauczycielem walk. - przekręcił głowę.
- Myślisz, że nadawałabym się? - zapytałam i podeszłam do jeziora. Schyliłam się, żeby napić się wody. Nagle zobaczyłam w wodzie jakiegoś innego psa. Wyplułam wodę i wrzasnęłam:
- Aaaaaaaaaa!
- Sio! - wykrzyknął Blai. - Co jest?!
- Tam w wodzie jest mój sobowtór! - jęknęłam.
- Chodź zobaczymy.
Podeszliśmy do wody, a tam znów pojawił się mój klon.
- Sio, to przecież ty. - Blaise wywrócił oczami.
- Ja?! - zdziwiłam się.
- Nie zauważyłaś, że jesteś starsza? - spojrzał na mnie dziwnie.
- Jakoś nie... wydawało mi się, że wciąż jestem szczeniakiem. - przyznałam.
- To dziwne, że nie zobaczyłaś swojego odbicia. - stwierdził pies.
- Wiem. - potwierdziłam.

Blai? xD

Blaise dorasta!

Informuję, że Blaise skończył 2 lata i jest już dorosły i zostaje nauczycielem walk! Gratulujemy!

Od Blaise'a C.D. Siobhan

Stanelismy na brzegu jeziora.
-W porzadku?- Spytalem.
Sio niepewnie pokiwala glowa.
-A ty?-Spytala.
-Przezyje-usmiechnalem sie blado.- choc... Trzeba to z siebie zmyc.-Powiedzialem i wszedlem do chlodnej wody. Slonce powoli chcialo sie chowac. byla godzina 18, moze 19...
Siobhan weszla za mna do wody.
-Mam tego dosc...-powiedziala, gdy wyszlismy.
-Czego?
-No wszystkiego! Pozatym jakim cudem wilk trafil na nasze tereny?
-Moze bylismy juz poza terenami?
Sio westchnela. Usiedlismy w jaskini tam gdzie wczesniej.
-Niedlugo bede musial wybrac stanowisko - rzucilem.
-Masz cos na oku?-spytala.
-Nie wiem... Moze nauczyciel walk to cos dla mnie. Wojownikow mamy duzo...
-Hmm...
-A ty sie zastanawialas?-spytalem ja.

Sio? Znow bez polskich liter ;P

Od Siobhan C.D. Blaise'a

Spojrzałam na Blaise'a wzrokiem mówiącym "Uciekamy? Mamy większe szanse".
Blaise pokiwał głową. Zwróciłam głowę w kierunku miejsca, w którym były nasze nory. Za daleko, żeby Thresh nas dogonił.
- Na raz-dwa-trzy. - szepnęłam cicho, żeby wilk nas nie usłyszał. Był skupiony, może coś planował?
- Okej.
Udawaliśmy, że bardzo cierpimy (leżeliśmy na ziemi), więc Thresh się nie domyślił. Mruczałam pod nosem:
- Raz... dwa...
Wilk chyba zaczął coś podejrzewać. Patrzył się na nas głupio, ale nie było mi do śmiechu.
- Trzy! - dokończył Blai.
Poderwaliśmy się z miejsca i pobiegliśmy przed siebie. Zdezorientowany Thresh zaczął nas gonić, ale kiepsko mu szło, bo utykał. W końcu zniknął gdzieś za drzewami. Zatrzymaliśmy się przy jeziorze.

Blai?

Od Blaise'a C.D. Siobhan

Siobhan próbowała walczyć z wilkiem. Szło jej to całkiem dobrze. W pewnym momęcie zawiesiła się na uchu wilka, a ten otrząsnął się tak aby ją zrzucić. Po chwili wilk mocno krwawił a Sio leżała na ziemi z kawałkiem jego ucha.
Tresh zawył i złapał się za ucho. Potem łapą mokrą od krwi przygniótł Siobhan do ziemi.
-Teraz przegiełaś!-warknął.
-Zostaw ją!-Wydarłem się i nie zwalniając biegu wpadłem na wilka przewalając go na ziemię. Spojrzałem przez ramię czy Sio się pozbierała. Wstała i chwiciła się za głowę. Upadła, a potem znowu wstała. Ugryzłem wilka w łapę i usłyszałem trzask. Czyżbym złamał jakąś kość. Tresh zamachnął głową i spróbował mnie ugryść. Zachaczył zębami lekko pod kręgosłupem i szarpnął zrywając kawałek skóry.
odbiegłem kawałek.
-Sio wracaj do sfory!-krzyknąłem i popchnąłem ją głową.
-Sam sobie nie poradzisz! -odparła.
Wilk wstał i podszedł do nas. Kulał na przednią prawą łapę. Teraz będzie łatwiej mu uciec.

Siobhan?

Od Jareda C.D. Ariany

- Mhm. - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się do suczki.
Ariana odwzajemniła uśmiech.
Po chwili znów zabrakło zajęć albo tematów do rozmowy i zrobiło się niezręcznie.
- O czym porozmawiamy? - spytała w końcu Ari, żeby przerwać ciszę.
- Yyy... nie wiem. - przyznałem. Ale nagle wpadłem na pomysł. - Kiedy nie ma się o czym rozmawiać, podobno często rozmawia się o pogodzie.
Suczka spojrzała na mnie dziwnie, ale chyba potem się do tego przekonała.
- Ale ładne słońce. - zauważyła, patrząc na zachodzące słońce.
- No, żadnej chmury, więc nie powinno padać. - powiedziałem.
- Hmm... może jutro... Dobra, to bez sensu. - stwierdziła.
- Masz rację.

Ariana? xD

Od Siobhan C.D. Blaise'a

Nie mija godzina, a to już drugi raz, kiedy ktoś zwraca się do mnie w taki dziwny spósób. W dodatku żaden z nich nie był i nie jest psem. Roger to jeleń, a ten nieznajomy to wilk.
- To jak? - Wilk spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem.
Ruszył w moim kierunku.
Jakoś nie mogłam sobie przypomnieć, czy Cheerilee mówiła, jak walczyć z wilkami. No tak - nie mówiła. A czemu? Bo ona uczy szczeniaki, nie jest żadną trenerką wojowników. Czyli właśnie stanęłam przed wilkiem, którego zamiarów nie znam (czy ja umiem czytać w myślach?!) i kompletnie nie umiem walczyć. No chyba, że liczyć bójki z rodzeństwem... Zaraz... Sama się nauczę.
Zamachnęłam się, żeby uderzyć wilka łapą, ale nie trafiłam. Jego głowa była za wysoko.
- Conajmniej żałosne. - prychnął nieznajomy. - Och, wybacz, jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Thresh.
Potem popchnął mie i uderzyłam głową o skałę. Straciłam przytomność.
***
Obudziłam się w tym samym miejscu.
Blaise'a i Thresha nigdzie nie było.
- Blaise! - krzyknęłam. Zero reakcji.
Wstałam i wolno poszłam wgłąb lasu. Kręciło mi się w głowie. W oddali zobaczyłam, że ktoś się do mnie zbliża.
- Blai? - wyszeptałam.
Potknęłam się o byle kamień, ale w miarę szybko wstałam. Ktoś zaczął się oddalać.
- Blai! - wydarłam się.
Zawrócił. Z daleka nawet nie widziałam, czy to on.
- Sio! - usłyszałam. - Sio! Sio! - Rozpoznałam ten głos. To Blaise.
Z każdym wykrzyczanym przez Blaise'a słowem, wszystko było coraz ciszej. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, że Blai tak krzyczy. Jednak po kilku sekundach się dowiedziałam.
Wilk nie postanowił odpuścić. Właśnie biegł w moim kierunku, warcząc wściekle.
- Sio, uciekaj! - wrzeszczał Blai. - SIOBHAN!!
Po chwili pies stał obok mnie. Jakoś nie docierało do mnie to, co się działo.
Ale nie mogłam dać się zabić wilkowi.
Odwróciłam się i zaczęłam biec za Blaise'm. Coś mnie spowalniało. Nie miałam pojęcia, czemu. Może przez to, że Thresh mnie popchnął i rąbnęłam głową o tą głupią skałę. Po co ta skała w ogóle tam stała?!
Zostałam przygnieciona przez czarnego wilka o złotych oczach. To był Thresh... albo jego brat bliźniak? Gdy nie był na to przygotowany, wstałam i wyrwałam do przodu.
Skręciłam w jakąś ścieżkę. Chyba nie tam, gdzie trzeba... a raczej na pewno. Zatrzymałam się gwałotwnie.
Byłam w pułapce. Czyli marnie ze mną. Zamknęłam oczy czekając, aż wilk zaatakuje. Jednak ten nic nie robił. Zamiast tego warknął:
- Boisz się walki? A może nie potrafisz walczyć, co kotek?!
Ma rację. Nie potrafię. Ale mam szansę się nauczyć, a raczej spróbować - inaczej za parę minut będę martwa.
Bez zastanowienia skoczyłam na wilka i ugryzłam go w szyję. Zobaczyłam, że Blaise biegnie w moim kierunku.

Blai?

Mia!

Witamy w SPS nową członkinię - Mię! Nowy obrońca Bet... Teraz, kiedy jest ich łącznie sześć, to się przyda. Nie spodziewałam się, że tak licznie będziecie dołączać. Cieszę się. :)
PS: Pole "rasa" zostało ominięte, ale je wypełniłam, bo rozpoznałam. xD

Mia
Obrońca Bet

Od Ariany C.D Jareda

-Tam leży,chcesz się pobawić?
-Dobra.
Pies podszedł do gumowej  zabawki i ostrożnie ją ugryzł,po chwili się do niej przekonał i zaczął z nią biegać.
-Już wiem jak wyglądałam.  Zaśmiałam się.
Jared dalej bawił się Wiesiem.
Położyłam się na trawie i patrzyłam.
Po chwili pies przyszedł do mnie z zabawką.
-Bawisz się ze mną?
-Ok.  Powiedziałam i wstałam.

Pies rzucił zabawką i ścigaliśmy się do niej,złapałam i rzuciłam. Tym razem to on złapał. I tak dalej i tak dalej.

Po godzinie intensywnej zabawy usiedliśmy na trawie.
-Fajnie było,co nie?  Powiedziałam.

(Jared? )

Od Wróbelki - Quest 1 "Rodzina"

Gdy zbierałam pokrzywę na ''brzegu'' sfory, zaciekawił mnie wystający uchwyt spod krzaków.
- Co to jest? - zapytałam sama siebie. Złapałam za drewniany porzedmiot i położyłam go przed sobą.
- Wielkie nieba. - szepnęłam. Drewnianym uchwytem okazał się być koszyk piknikowy, a spod koszyka wystawał, a raczej wystawały trzy małe łebki kociąt. Wyglądały na bezpańskie, odwodnione i głodne.
- Jestem zbyt daleko mojego gabinetu by je przenieść. - powiedziałam łapiąc za koszyk. - Zaniosę je do weterynarza. Przekroczyłam granicę i pobiegłam do miasta. Początek zgromadzenia ludności (tak nazywała to Raviza) zaczynał się od różnobarwnych domków jednorodzinnych z dużym ogrodem. Następnie roztaczał się dosyć okazały park z fontannąi ławeczkami. Co chwila słychać było wycie karetek i odgłosy silników. Idąc chodnikiem wiele ludzi potykało się o mnie. Wszędzie tłok, bloki, brud i spaliny. Na samą myśl o tym kichnęłam.
- Rosalie? - młoda kobieta podeszła do mnie. Popatrzyła mi w oczy i pogłaskała czule. - Myślałam, że... Że ty nigdy się nie znajdziesz. - w tym momencie złapała mnie za szyję i przytuliła. - A tu co masz? - złapała za koszyk i odgarnęła kocyk w kratkę. Jej twarz uległa wielkiemu zdziwiwniu. - Koty... - szepnęła.
***
- Adam! - kobieta rzuciła na schody swój kremowy płaszczyk. Podeszła do blondyna w okularach i potarmosiła go po ramieniu. - Wstawaj śpiochu! - roześmiana ruda kobieta usiadła zapewnie koło męża.
- Co..? - zapytał zaspany. Czuła, że jest chory. Podeszłam do niego i położyłam mu głowę na kolanach. - Rosalie! - od reazu się ożywił. Zaczął mnie głaskać, mętosić mi uszy i całować w nos. - Jadziu, gdzie ją znalazłaś?!
- Szła z tym koszykiem przez ul. Jana Pawła II. - odpowiedziała 
- To tam gdzie ją pororwali... - mężczyźnie znikł uśmiech. - A w tym koszyku. Co jest?
- Kocięta. Oddałam je Pani Dorocie. No wiesz, weterynarce z osiedla. - Adam kiwnął głową.
Gdy nastała noc położyłam się w ''moim'' legowisku.
- Co ja teraz zrobię? - zapytałam kładąc pyszczek na łapy. - Zaraz zaraz... Przecież Rosaliezostała ukradziona... Na ul. Jana Pawła II... Gdybym... - poderwałam się na nogi. Podeszłam do drzwi i zaskrobałam w nie. Wyszłam przez drzwiczki dla psów i wybiegłam na ulice. Pognałam do sfory i zebrałam ekipę- Jared'a, Arianę, Claire, Attakai'ego, Assasino i Czikę.
- Co się stało Wróbelko? - Ariana usiadła przede mną.
- Otuż. Spodkałam rodzinę której porwano psa. Chciałabym znaleźć tego psa, bo rodzina pomyliła mnie z nim. - odpowiedziałam rozglądając się.
- A więc dlaczego wybrałaś nas? - zapytała Claire.
- Ponieważ... Was lubię. - uśmiechnęłam się. Pobiegliśmy na ul. Jana Pawła II i zaczęliśmy węszyć.
- Mam trop! - Attakai zamerdał ogonem. Wszyscy podeszliśmy do niego. Idąc tropem trafiliśmy na zabudowaną drewnianą chatę z klatkami przykrytymi czarnymi płachtami.
- To tu. - Czika szepnęła. - Słyszę skomlenie.
Zaczęła robić nie jasne dla nich znaki migowe.
- Wróbelka? Wszysrtko okay? - Jared podszedł do mnie i dotknął mojego czoła. - Temperatura w normie. Westchnęłam zrezygnowana.
- Claire, Attakai i Czika wejdą tyłem, przez okno. Assasino zajmie się wybiegającymi ludźmi. Jared i Ariana wypuszczą psy, a ja... Znajdę Rosalie. - psy kiwnęły głową i pobiegły w wyznaczone miejsca.
Słychać było krzyki przestraczonych porywaczy. Wybiegli drzwiami gdzie dopadł ich owczarek niemiecki. Trzeci mężczyzna szukał schronienia na drzewie, lecz Claire wskoczyła tam i wypłoszyła go. Ariana i Jared szybko uporali się z klatkami i zaprowadzili psy do bezpiecznego miejsca. Nagle moim oczom ukazała się Charcica bardzo podobna do mnie.
- Rosalie? - zapytałam otwierając jej klatką.
- Ta. - odpowiedziała wychodząc. - A ty?
- Wróbelka. - uśmiechnęłam się ciepło.
Odprowadzając Rosalie przypomniały mi się kocięta które zabrałam po drodze. Były już silne i zdrowe, gotowe do adopcji.
- Paaa! - ''pomachaliśmy'' jej.
- Wróbelka, dobra robota. - Jared przytulił mnie.

<<Quest ukończony :p>>