niedziela, 12 października 2014

Zakup!

Master kupuje Heldigvis!
Z jego konta zostaje ściągnięta 55 pll.


Od Pepper - Quest ,,Nieznajomy''

 Szłam spokojnie zwiedzając okolicę sfory. Jednak po chwili zawróciłam do swojej jaskini. Nagle, zauważyłam sylwetkę dorosłego psa.
 ~ Pewnie pomylił jaskinie. ~ pomyślałam. ~ A jeżeli wejdzie do środka?
 - Kim jesteś? - zawołałam grubym głosem. Chciałam aby pies jak najszybciej stąd poszedł.
Przybysz rozglądnął się jakby zaszła jakaś pomyłka.
 - Do ciebie mówię. - warknęłam.
 - Gāru..? - zapytał pies podchodząc do mnie.
 Moja mama?! Nie wiedziałam, że jestem tak do niej podobna! Pies, wyglądem przypominający Husky'ego miał budowę psa myśliwego. Dosyć chuda sylwetka była porośnięta krótko obciętą czarno-białą sierścią.       Oczy, koloru oliwkowego patrzyły na mnie pełne sprawiedliwości. Kufa, z mokrym nosem na końcu dodawała psu dumy.
 - Dlaczego nie zostałaś ze mną? - poważny dotąd pies posmutniał. - Nie pamiętasz mnie.
Pokiwałam sztywno głową informując, że nie pamiętam.
 - To ja, Kazuo. - uśmiechnął się pod nosem.
Zrobiło mi się żal tego psa.
 - Kazuo. - powtórzyłam.
Psu stanęły uszy.
 - Pamiętasz! - uśmiechnął się szerzej. - Niemożliwe!
Wpatrywałam się w jego szeroko rozstawione łapy. Wyższy ode mnie o parę centymetrów Kazuo zachowywał się jak szczeniak. Skakał, uśmiechał się, aż wreszcie pocałował mnie w policzek.
 - Gāru, moja kochana Gāru. - powiedział biegnąc w stronę lasu.
Moja pierwsza myśl to: ,,Co moja matka ma wspólnego z tym psem?''.
 Pobiegłam jak najszybciej do jaskini rodziców.
 - Mamo! - krzyknęłam.
 - Tak córko? - zapytała wychodząc mi naprzeciw.
 - Kto to Kazuo?! - zmarszczyłam brwi. Gāru pobladła.
 - Co chciał? - zapytała po chwili.
 - Zadałam pytanie! - domagałam się odpowiedzi. - Mamo!
 - To mój... - przełknęła ślinę. - Co chciał?!
 - Z tobą nie da się rozmawiać, jesteś jak wszyscy inni. - warknęłam ostro.
Poszłam za śladem Kazuo. Niestety po godzinach poszukiwań nie znalazłam go.
,,Muszę się dowiedzieć kto to jest!''.
  Kolejnego dnia, dokładnie o godzinie 11 i 27 minut, wyszłam ze swojej jaskini. Idąc w kierunku ostatniego spotkania z tajemniczym gościem zauważyłam rozszarpane szczątki dwóch saren.
  Myślałam nad słowami mojej matki. Zapewnie coś ukrywa. Tylko co?
  Delikatny śnieg pokrył trawę znajdującą się obok mnie. Na moim grzbiecie i mojej kufie znajdowały się malutkie ''zbiorowiska'' śniegu.
 - Głupi śnieg. - mruknęłam otrzepując się z zamarzniętej cieczy.
 - Gāru... - odwróciłam się instynktownie. Mieszaniec husky'ego stał teraz po mojej prawej stronie. - Szukałem cię wczoraj. Gdzie byłaś?
 Zapadła krępująca cisza.
 - Nie jestem Gāru. - powiedziałam poważnie.
 - Wczoraj? Ty? - zmarszczył ''brwi''.
 - Jestem jej córką. - psa zamurowało.
 - Gāru! - krzyknął desperacko. Oczekiwał zapewnie wychodzącej z krzaków suki.
 - Nie ma jej tu! - warknęłam. - Zostaw nas w spokoju!
 - Gdzie ona jest?! - zapytał gotowy przebiec całą kulę Ziemską.
 - Kim ty jesteś? - odpowiedziałam mu pytaniem.
 - Jestem... - przełknął ślinę. - Jestem twoim...
 - Szybciej! - syknęłam podchodząc do niego.
 - Jestem twoim wujkiem. - zbladłam.
 - W-Wujkiem?! - próbowałam powstrzymać śmiech.
 - Jestem bratem twojej matki. - powiedział po czym dodał: - Ona myśli, że jestem jej wujkiem.
 Dyszałam ciężko.
 - Muszę zostać sama... - powiedziałam uciekając od nowo poznanego członka rodziny.

Od Shining Armora - Quest "Nieznajomy"

Pewnego ciepłego, jesiennego dnia postanowiłem wybrać się na spacer w góry. Poszedłem rozglądając się dookoła bez przerwy do masywu gór. Zacząłem się wspinać.Było mi coraz goręcej, pociłem się jakbym przebiegł maraton tyłem...4 razy..Tak czy siak kiedy dotarłem do mroźnych szczytów gór, dreptając powoli w śniegu zobaczyłem jakieś drzewo. Podszedłem bliżej. Był to zwykły dąb. Schowałem się pod nim, żeby uniknąć zamrożenia sobie nosa. Pociągnąłem nosem, po czym kichnąłem. W tym momencie w wyniku niechcianego podskoku na zadku zobaczyłem, że w korzeniach drzewa znajduje się jakaś nora. Wsadziłem do niej głowę. Była pusta. Ziemia lekko ściskała moją szyję. Na wejście do nory nie miałem szans. Nagle usłyszałem piszczenie myszy. Przyjrzałem się norze jeszcze raz. Wtedy dostrzegłem dopiero, że ta nora to domek myszy! Były tam 2 gryzonie dorosłe, oraz 3 młode. Piszczały z przerażenia. Mama mysz przytulała 2 młode, a ojciec 1 dziecko. Nie chciałem ich zabić, to by było barbarzyństwo. Próbowałem cofnąć głowę, ale to nie było łatwe. Zaklinowałem się. Pociągnąłem głowę do tyłu z całej siły ostatni raz, wtedy na szczęście udało mi się uniknąć wiecznego utknięcia. Schowałem się ponownie pod drzewem i próbowałem zasnąć. Strasznie się zmęczyłem wchodząc na szczyt góry. 100 metrów ode mnie stało innego drzewo, ale to była sosna. Nie chciałem oberwać igłą w oko, więc się nigdzie nie poruszyłem. Moje powieki były bardzo ciężkie, więc próbowałem jednak tego i owego, żeby się nie zamknęły. Jednak w końcu byłem zbyt zmęczony, żeby próbować powstrzymać siły natury..I spania. W końcu zasnąłem. Miałem sen, że Master próbował mnie zabić. Musiałem wynieść się ze Sfory, żeby uniknąć jego kłów w mojej szyi. W końcu, zlany zimnym potem obudziłem się z koszmaru. Dyszałem bardzo głośno. Postanowiłem jednak poćwiczyć. Zacząłem biegać po szczycie góry. W końcu tak szybko biegłem, że zaczęły mi łzawić oczy. Jednak nie przestawałem biec. Trudno mi się patrzyło z litrami łez w oczch. Mimo to biegłem nadal.
(W tle muzyczka : You're Gonna Go Far, Kid ) Po mniej więcej 30 okrążeniach wokół góry byłem tak zmęczony, tak głodny i tak spocony, że postanowiłem pójść na polowanie. Powolnym chodem poszedłem dalej. W końcu, po godzinie wyczerpania i głodu ujrzałem królika. Niezbyt tłusty, czarno-brązowy królik. Skoczyłem na niego z zaskoczenia i zacząłem go dziabać po szyi. W końcu, w wyniku mocnego ugryzienia w szyję, królik padł. Szybko 3 chapnięciami zjadłem go w całości. Od razu poczułem się lepiej. Postanowiłem już wracać. Zszedłem szybko ze szczytu do masywu na dole. Na dole było nadal bardzo ciepło. Otarłem pot z czoła lewą łapą, po czym pobiegłem na tereny sfory. Kiedy byłem niedaleko mojej nory, natychmiast spowolniłem bieg do zwykłego chodu. Wchodząc do mojej nory zobaczyłem nieznajomego psa. Była to czarno-biała, brązowooka, starsza suczka. Jej futro na pysku, oraz na łapach było lekko szarawe. Była tą samą rasą psa, co ja.
-Shi, Shining Armor?-Zapytała ochrypłym głosem.
-My się znamy, proszę pani?-Zapytałem grzecznie.
-Oczywiście, że tak.-Powiedziała spokojnie.
-Jakoś pani niestety nie kojarzę...-Dodałem nadal grzecznym głosem.
-Cóż, twoje oczy kryją tajemnicę...Jesteś jednym z 8 psów na świecie, które posiadają tak bardzo mocne kolory oczu, oraz tak nieregularnie kolory...-Powiedziała staruszka.
-Cóż, właściwie, jak ma pani na imię? Może panią po imieniu poznam...-Dodałem z uśmoechem.
-Nie obiecuję, że mnie pamiętasz...Bardzo Cię kochałam, przed tym, jak Cię porwano przez ludzi...Jestem White String.
Otworzyłem ze zdziwienia pysk. Moje dzieciństwo przeleciało mi nagle przed oczami. White String to moja matka. Podbiegłem do niej i krzyknąłem :
-Mamo! Tak strasznie, strasznie tęskniłem! Red Tatoo miewa się dobrze? A Black Star?
-Red Tatoo już ma partnera, ma na imię Magic Feather. Mają już 5 szczeniaków, czyli już jestem babcią-Zaśmiała się.-Black Star mieszka ze mną nieopodal. Jeśli będziesz chciał nas odwiedzić, to idź od środka Sfory i kieruj się na wschód. Kilometr dalej mieszkamy w dużej norze. Red Tatoo mieszka 100 metrów dalej, też na wschód. A ty, masz już partnerkę?-Zapytała na koniec White String.
-No tak, ona jest..Betą-Powiedziałem drapiąc się po szyi.
-Gratuluję!-Powiedziała moja matka.-Teraz muszę się zbierać, obiecałam Black Starowi, że wrócę jak tylko Cię spotkam. Tak czy siak, ja już wychodzę, pa pa, skarbie !
-To pa mamo, kiedyś na pewno do was przyjdę!-Powiedziałem z uśmiechem na pysku.
-Żegnaj, synku!-Powiedziała White String biegnąc na Wschód. Bardzo się ucieszyłem nowiną, że ona mieszka tak blisko! Jednak byłem zmęczony całym dniem biegania po górach, więc położyłem się w kącie jaskini. Po niecałej minucie spałem jak zabity.

Od Blaise'a C.D. Siobhan, Lei

Sio usiadła przede mną. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
-Może się przejdziemy?-zaproponowała po chwil.
-Tak, chodźmy-odparłem. Gdy wychodziliśmy do jaskini wparowała suczka rasy Husky. Przedstawiała się jako Leah, a dawniej Shadow.
Okazało się że jest to moja babcia ze strony teściów... Chyba... Jak się nazywa taka osoba? Nieważne. Leah zaciekawiła się małą Vapour.
-To któreś z waszych? - spytała patrząc na Anime i Armora to z nów na mnie i Siobhan.
-Nie.-powiedziałem.-Znaleźliśmy ją.
-Dacie sobie radę?-spytała Sio-Chcemy się chwilę przejść. -spojrzała na Tamikę.
-Jasne-odparła.
Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy na wschodnią polanę. Teraz była lekko przypruszona śniegiem.
-No to co?-spytałem.
-Nie wiem-odparła sio wpatrując się w chmury. Położyliśmy się na śniegu. Przez chwilę chciałem zaproponować, że może byśmy się zaopiekowali Vapour, ale szybko przegoniłem tę myśl.
-Chciałaś coś konkretnego? Czy tylko zapomnieć o problemach?-spytałem.

<Sio?>

Od Animy i Mastera C.D Lei

*Anima*

-Tak,przez te kilka lat twojej nieobecności rodzinka się rozrosła...
Nagle jak burza wpada Master,nie zwracając na nas uwagi czmycha do swojego "pokoju".
-Co mu jest? Pyta Leah (chyba będę mówić "babcia" bo imiona mi się plączą)
-Stał się taki odkąd jestem z Armorem. A może po prostu ma jakiś problem? Sama już nie wiem...
-Pójdę do niego. Mówi po czym wchodzi do pokoju brata.

*Master*
Wpadam do domu strasznie zezłoszczony.  Czemu?  Słyszałem rozmowę Animy i jej "chłopaka".
Jeśli będą mieli szczeniaki to ja wpadnę w paranoję,jeszcze większego tłoku tu brakowało...
Nagle do mojego pokoju wchodzi Husky.
Na początku myślę że to ten Armor,ale okazje się że to suczka.
Mówi,że jest moją babcią,co mnie uspakaja. Przynajmniej nie jest nikim obcym.
-Coś się stało?
-Nie...
-Możesz mi powiedzieć,nikomu nie wygadam. Uśmiecha się.
-Anima i Armor chcą mieć szczeniaki.
-No i?  Co w tym złego?
-Nie chcę tu dziamdziających i włażących wszędzie maluchów i tak jest tu tłoczno.
-Rozumiem. A ty,masz kogoś?  Pyta.
-Nie...
-I to jest twój problem,gdybyś kogoś miał,na pewno zrozumiałbyś w jakiej są sytuacji.
-Może i masz rację.
-Morze jest głębokie i szerokie. Na pewno mam rację.
(Babciu?  Ktoś inny? XD)

Od Lei C.D. Animy

Nawet nie wiedziałam, że moja rodzinka jest tak liczna.
Rozglądam się po jaskini. Jeśli Winner dalej jest Betą, to znaczy, że to jego jaskinia. Wtedy Win do mnie podchodzi.
- Kim jesteś? - mruży oczy. - Ja cię chyba znam.
- Oczywiście, że mnie znasz. - mówię.  - Jestem twoją mamą.
Win wstrzymuje oddech.
- Nie. To nie jest prawa. Ona... nie żyje. - szepcze.
- Gdybym nie żyła, to by mnie tu nie było. - na moim pysku pojawia się uśmiech.
- To jak masz na imię? - pyta z nadzieją.
- Leah... - zaczynam.
- To nie ty. - Jest wyraźnie rozczarowany.
- Daj mi skończyć. Leah, dawniej znana jako Shadow.
- Nie żartujesz? - pyta podejrzliwie suczka, która jest podobna do owczarka australijskiego. Staje przy Winnerze.
Opowiadam im moją historię*. A dokładniej to, co się wydarzyło po ''mojej śmierci''.
- A jak Ty masz na imię? - pytam suczkę stojącą przy Winie.
- Tamika. - odpowiada. - W skrócie Tam.
Kątem oka widzę Animę idącą w naszym kierunku. Animę udało mi się poznać jako pierwszą z mojej rodzinki.
- Anima to nasza córka. - wyjaśnia Tam. - Najstarsza jest Siobhan, też córka.  Mamy również dwóch synów, Mastera i Catona. Sio ma partnera, Blaise'a, a Anima Shining Armora.
- Czyli duża rodzina. - ponownie się uśmiecham.

Ktoś z powyżej wymienionych? :)

*Nie napisałam tego dokładniej, bo opowiadanie było pisane na tablecie, na którym ciężko się pisze.

Od Animy C.D Shining Armora

-Oj już,uspokój się głuptaksu.
-No ale wstyd mi...
-Nie ma co,zawsze warto zapytać,nie?  Przynajmniej wiem czego ode mnie oczekujesz.
A czy spełnię twoje oczekiwania to już inny temat...
Wstałam i wyszłam z nory.
Nagle zauważyłam samicę husky.
-Dzień dobry,pani nowa w sworze?
Suka podeszła do mnie i z uśmiechem powiedziała:
-Ja jestem 2 alfą tej sfory,kiedyś znaną pod imieniem Shadow. A ty? Kim jesteś?
-Córka bet SPS,Winnera i Tamiki. Ukłoniłam się.
-Winner...
-Coś nie tak?
-Ja jestem matką winnera,a więc twoją babcią.
-Babcia! Uśmiechnęłam się.
-Dobrze ale nie krzycz tak. Powiedziała łagodnym tonem.
Po chwili wyszedł Armor,również się przedstawił.
-Zaprowadzisz mnie do swoich rodziców? Zapytała.
-Jasne. Uśmiechnęłam się.
Zaprowadziliśmy ją do jaskini bet,gdzie spotkała moich rodziców i rodzeństwo.
Nagle ktoś złapał mnie za łapę,to był Armor.
(Armor? Shadow? Rodzinka coraz większa XD)