niedziela, 14 grudnia 2014

Od Aomine C.D Morphine

-Marchewki to w Zimie nie znajdziemy.
-Czemu?
-Yy bo w ziemie marchewki nie rosną? Odparłem sarkastycznie.
-Ha ha,u Ciebie sarkazm jest tak wyczuwalny.
-Bla bla bla Morphine wygłasza przemówienie. Zaśmiałem się.
-Nie przerywaj! Warknęła.
Wstałem i poszedłęm w las.
-A ty gdzie?! Czeekaaj!
Uczepiłem się niewielkiej gałęzi krzewu i szarpnąłem urywając ją.
-Po kiego rwiesz tą biedną gałąź?!
-Sza!
Zadowolony zaniosłem gałąź do bałwana i wbiłem ją mu w twarz.
-Masz swój nos. Zaśmiałem się.
(Morphine? Aomine przebił bałwana XD)

Od Morphine C.D Aomine

- AAA! - zaczęłam piszczeć i ztrzepałam z pyska śnieg. - Idiota!
- No sorry - zrobił minę zbitego psa.
- Lepimy bałwana? - natychmiastowo zmieniłam temat.
On tylko wzruszył ramionami.
- Uznam to za tak. - westchnęłam głośno.
Oboje wzięliśmy się do pracy i w dosyć krótkim czasie ulepiliśmy trzy duże kule, które postawiliśmy jedną na drugą.
- A oczy? I nos? - zapytałam patrząc na nasze dzieło.

<Aomine? Szukaj marchewki XD>

Od Morphine C.D Rachel

- To prawda - westchnęłam. - Chodźmy stąd lepiej
Rachel przytaknęła i podążyła za mną. Oprowadziłam suczkę po terenach i akurat wpadliśmy na jednego z członków. Niestety nie znałam go. Samiec przedstawił się jako Maxwell.
- Ja jestem Morphine, a to Rachel . - wskazałam skinieniem pyska na suczkę.
Uśmiechnęła się do niego nieśmialo.

<Maxwell? Nie mam weny : \>

Od Siobhan&Jareda C.D. Blaise'a

*Jared*
  Słucham opowieści z zainteresowaniem. Gdy Blaise kończy swoje "przemówienie", zastanawiam się przez chwilę.
  - Może to dobre miejsce, by w razie ataku ukryć szczeniaki? - odzywam się po paru minutach.

*Siobhan*
  - Zgadzam się. - kiwam głową. - Ale kto je przetransportuje? Sześć szczeniąt to dosyć sporo.
  Jared i Blaise nie zwracali uwagi na moje wątpliwości. Wymieniają się spojrzeniami, co jakiś czas zerkając na mnie. O co im chodzi? To bez sensu, wszystko jest bez sensu.
  - Sio, wszystko okej? - pyta Blai patrząc na mnie niepewnie. Chyba muszę mieć dziwną minę, bo teraz i Red zerka na mnie w ten sam sposób.
  - Ja mam taki pomysł. - zaczynam, nie odpowiadając na jego pytanie. Chyba sama nie jestem pewna, czy aby ne pewno jest ze mną wszystko w porządku. - Szczeniaki będą w jednym, ustalonym miejscu na jakiś czas, może nawet tu. Obrońcy szczeniąt, czyli Leah i Scooby zostaną w pobliżu, podobnie jak nauczyciele i opiekunowie. Musimy być przygotowani na atak.

Blai? Wena sobie poszła.

Od Reyall "Trudne początki owocują na koniec"

Myślę, że to kwestia przyzwyczajenie, że nie przeszkadza Ci leśne życie. Wycie wilków, plusk wody o skały, przechodzące sarny z dziećmi, latające ptaki i mrówki, które chcą wejść Ci do nosa, uszu i pyska. Bo ja się przyzwyczaiłam. I to okey, że nie robi to na mnie wrażenia. Więc, kiedy alfa Sfory Psiego Spojrzenia, dała mi miejsce zamieszkania, znów musiałam się przyzwyczaić. Pierwsza noc była okropna; w oddali słyszałam wycie psów, właściwie zawodzenie, które dotkliwie raniło mój dobry słuch. Żaden ptak nie usypiał mnie do snu, dlatego zasnęłam dość późno. I chociaż to ja wybrałam, że chcę tak trochę pierwsze dni być w odosobnieniu, i że mam swoje miejsce niedaleko lasu, to i tak coś nie dawało mi spokoju. Psy. Wszędzie. Za dużo psów. Jak dla mnie. Lecz, żeby przełamać lody, muszę stąd wyjść i pokazać światu, że jestem gotowa na dziś. Nie na wczoraj, czy jutro. Na dziś.
Wyszłam z mało przytulnej nory, chodź nie powinnam narzekać, bo sama taką wybrałam, i udałam się do Lasu, skąd dochodziły chichoty psów, uderzenia łapami o trawę i wieczne szczekanie. Na pewno kogoś tam poznam. Jestem odważna, ale z nowymi znajomościami jest ciężko. Udałam się do lasu, gdzie przy samym wejściu już siedziało kilka psów. Jedna z nich to była suczka, miała czarno-białe umaszczenie i wyglądała dobrze. Obok niej siedział jakiś pies, nie przyglądałam mu się. Lekko uśmiechnęłam się do suczki, która odwzajemniła gest. Już ją lubię. Dalej siedział jakiś pies. I to właśnie ten pies, sprawił, że się zatrzymałam. Podeszłam bliżej. Wiedziałam, że on wie, że ja stoję za nim, ale najpierw chcę się mu przyjrzeć. Miał śnieżne futro, lekko zakurzone. Był chudy, albo mi się tylko tak wydawało. W końcu ja też jestem chuda.
-Cześć. Jestem Reyall, a Ty ? - spytałam i śmiało usiadłam obok psa. Ma śliczne oczy.
-Hej, miło mi. Jestem Maxwell. Nowa, prawda ? - lekko pokazał swoje śnieżne zęby, kiedy szczerzył się do mnie. Już go lubię. Nop, to nie tak, że ja zaraz polubię każdego, kto się do mnie uśmiechnie...
-Nie lubię 'nowa'. Lepiej 'mało rozeznana' lub 'sunia', ale nie 'nowa'. - wytłumaczyłam Maxowi. Zawsze taka jestem...
-Okey. Więc, sunio - lekko zachichotał - Jak podoba Ci się w Sforze ?
-Jest bajecznie. - odpowiedziałam - Spotkałam kilka psów i każdy wydaje się miły.
-To dobrze. Większość nas taka jest. - uśmiechnął się pies.
Może się go o to spytam ? Wydaje się miły, pewnie się zgodzi.
-Maxwell, możesz mnie oprowadzić po terenie Sfory ? Wiesz, gdybym miała się zgubić. - nerwowo zachichotałam.

Maxwell ? Mam nadzieję, że nie odmówisz jej urokowi osobistemu ?

Reyall!

Oto kolejna sunia w SPS - Reyall! Witamy, mam nadzieję, że będziesz aktywna.
(Brak pomysłu na powitanie.)

Reyall
Tropiciel