Ari zasypia. Przez chwilę też mam ochotę tak zrobić, jednak po kilku nieudanych próbach zaśnięcia daję sobie spokój i czekam, aż moja partnerka się obudzi. Ziewam i wstaję, by wyjść na zewnątrz.
Szczeniaki. Nigdy na ten temat nie myślałem zbyt poważnie... do wczorajszego popołudnia. Dopiero wtedy wpadłem na ten pomysł. Teraz jestem w stu procentach przekonany, że damy sobie radę - nieważne, ile szczeniaków się urodzi.
- Jared? - odzywa się Ari.
- Co? - mruczę pod nosem, lecz z uśmiechem.
- Lepiej się upewnijmy... No wiesz, czy się udało. - proponuje.
- Dobrze. - przytakuję skinieniem głowy.
* * *
- I jak? - pytam, gdy widzę, że Ari wychodzi z groty medyków.
Ari? Kolejne oryginalne opo. xD