poniedziałek, 29 września 2014

Od Jareda C.D. Ariany

- Wiem. - przyznaję.
Nie mówię nic w stylu "Ale cieszmy się, że przynajmniej teraz nam nie przeszkadza" lub "Ach, chociaż teraz go nie ma". Nie. Nie mówię tego i tyle. Czemu? Tego nie wiem.
- Wracajmy. - odzywa się Wróbelka.
Kiwam głową. Idziemy z powrotem do naszych nór.
Moja oczywiście jest na samym końcu, bo tak niedaleko granicy... Górski Strumyk.
Kładę się przy "ścianie". Gdy tylko zamykam oczy, już zasypiam.
***
Coś wisi w powietrzu.
Czuję to całym sobą. Coś się wydarzy. Ale kiedy? Gdzie?
Idąc wzdłuż Górskiego Strumyka myślę. Zastanawiam się nad wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. A dużo tego było.
Siadam na kamieniu, co robię często, bo lubię. Patrzę na szybko płynącą wodę. Słyszę czyjeś kroki.
- Jared? - odzywa się jakiś głos.

Ari? Wróbelka? Chyba, że kto inny woli?

Od Siobhan C.D. Blaise'a

- Już sama nie wiem... - wzdycham. - Ta wroga sfora mnie przeraża. Nie wiem, co robić.
- Sio... - zaczyna Blaise.
- Nie. - przerywam mu. - Ja... ja...
- Co? - zerka na mnie.
- Ten szczeniak... Jak jej tam... Vapour? - pytam.
- Mhm. - kiwa głową.
- No to Vapour... ona... ja i tak mam wrażenie, że coś jest nie tak... z nią... - patrzę na Blaise'a uważnie. Nie wiem, czy się zdziwi moimi słowami, może i nie...


Blaise? Wybacz, że takie krótkie :/

Od Luny

Od pewnego czasu jestem już w sforze.
Nie jestem jednag zbyt odważna by nawet odezwać się do kogoś to mnie poprostu przeraża. Jak wiadomo jestem dosyć nieśmiała.
Kiedyś próbowałam porozmawiać z kimś ale kończyło się to katastrofą.
Od niedawna dowiedziałam się o Mrocznym Lesie no wreszcie miejsce dla mnie. Wpasuję się tam napewno. Przycupnę sobie gdzieś by nie wadzić nikomu. Nie będzie mnie nawet widać. W tym wypadku najlepiej się tam schować i wogóle się z tamtąd nie ruszać. Wybrałam sę więc w tą niecodzienną wędrówkę idąc samotnie jak to zwykle bywa.
Kiedy dotarłam do Lasu Smutku zapadał zmrok. Podreptałam w kierunku durzego szarego dębu.
- Cisza i spokuj coś o czym mrzyłam!
Niczego się nie spodziewając usiadłam sobie pod małą górką na której znajdowało się owo drzewo. Zapanowała błoga cisza nawet jednego ptaszka nie było słychać tylko wiatr przemykający wśród koron drzew.
Moje rozmyślanie przerwał odgłos uderzających łap o piaszczystą drogę.
Stanęłam jak wryta ktos się zbliża a jeśli ma złe zamiary.
Po chwili zatrzymał się ten pies i zaczął mi się przyglądać.
Sierśc na mojim grzbiecie zjerzyła się zaczęłam warczeć. Dawno nie walczyłam ale czułam, że jestem w formie a ten kto przerywa mi rozmyślanie w tak odległym miejscu powinien dostać łomot.
Jednak pies nie chciał walczyć powiedział tylko:

Ktoś dokończy?

Od Ariany C.D Jareda

Dopada mnie stres,naszą jedyną szansą jest odpowiedni plan i szybka ucieczka.
Nagle zauważam wielki kryształ wiszący nas winter Dead'em.
-Musimy go zrzucić w dół.  Szepczę.
-Ale jak?!   Denerwuje się Jared.
-Zaufajcie mi.

Biegnę w kierunku wilka,gdy ten chce mnie ugryźć wskakuję mu na pysk,a ten wyrzuca mnie wysoko w górę.
Łapię się kryształu,który po chwili się obluzowuję.
Zaczynam nim bujać,kryształ z hukiem spada na ziemię,kalecząc wilka.
Ten wydaje z siebie przeraźliwy,donośny pisk.
-Uciekamy!  Krzyczę.

Jak najszybciej wybiegami z jaskini,gdy jesteśmy kilka km  dalej,czujemy się już bezpieczniej.
-Załatwiliśmy go?  Pyta z niedowieżaniem Wróbelka.
-Przeżył,jeszcze nie raz sprawi na kłopoty...  Wzdycham.
(Jared?  Wróbelka?)

Od Jareda C.D. Ariany

Winter coraz mocniej zaciska zęby na szyi Ariany. Tracę nad sobą panowanie.
Skaczę w jego kierunku i wyszarpuję Arianę. Nie jest to mądre, ale przecież i Alfa ma prawo czasem zrobić coś głupiego.
Zdezorientowany wilk patrzy na nas. Warczy i rzuca się na mnie. Czuję, jak wtapia kły w moją szyję. Zaczyna szarpać. Sytuacja ogólnie jest beznadziejna.
- Przestań! - wrzeszczy Wróbelka.
- A nyby dżemu? - odpowiada. Jego słowa brzmią tak głupio (no bo przecież trzyma mnie, więc ma zajęty pysk), że parskam śmiechem. - Czycho! - warczy. Ledwo co udaje mi się powstrzymać kolejny wybuch śmiechu.
Jared. Pomyśl trochę. Ten wilk chce cię zabić, a ty się śmiejesz.
No i co z tego?
Jednak po chwili odzyskuję swój rozum. Orientuję się, że on chce mnie udusić. Tak, jak przed chwilą próbował Arianę...
Zaczynam się wyrywać. Na próżno.
Wtedy na wilka coś spada. Zaczyna krzyczeć, więc mnie wypuszcza. Szybko robię kilka kroków do przodu i staję obok suczek.
Winter Dead staje dumnie przed nami. Gdybym miał jakiekolwiek szanse, zabiłbym go. Ale co może taki ja przy doświadczonym wilku, o wiele większym ode mnie?
Ari odzywa się pierwsza.

Ariana? Wróbelka?