sobota, 6 września 2014

Od Blaise'a C.D. Siobhan

Przytuliłem Ją. Ona podziękowała, nie wiem za co. Za to co słuszne? Łza mimo wszystko spłyneła mi po policzku.
Czekałem.
Nie chciałem jej puścić. Przez ten czas spędzony w jaskini zdałem sobie sprawę jak bardzo jest dla mnie ważna. Nie obchodziło mnie to co sobie o mnie pomyśli. Ważne jest tylko to co ja do niej czułem.
Nadal obejmowałem Sio. Otarłem łzę.
-Sio...-szepnąłem jej do ucha.-Lubisz myśleć? Prawda?
-Tak...-odparła. Głośno nabrała powietrza.-Co to teraz ma do rzeczy?
-Chciałbym wiedzieć co myślisz.
Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Co byś pomyślała, jakbym ci powiedział... Że cię kocham?
Oparła o mnie głowę i myślała chwilę.
Nie chciałem jej puścić.
Nie teraz kiedy byliśmy o krok od śmierci.

<Sio? ;3 Wzruszające, czyż nie? :P >

Od Siobhan C.D Blaise'a

- O nie... - szepcze Blaise.
Skały spadają, zamurowują nam wyjście. Próbuję nie panikować, ale to nie jest proste. Utknęliśmy w jakiejś jaskini, bez wody, bez jedzenia. Jeśli się stąd nie wydostaniemy, zginiemy.
Nagle jakiś kamyk spada mi na głowę.
- Ał!
- Co jest? - Blaise podchodzi do mnie.
- Kamyk mi na głowę spadł. - wyjaśniam.
Blai unosi "brwi". Sekundę później większy kamień spada obok niego. Oboje patrzymy w tym kierunku. To było dziwne. Patrzę w górę i wtedy...
- Uważaj! - krzyczę i popycham Blaise'a w inne miejsce. W miejscu, w którym stał przed chwilą leży duży głaz.
Wytrzeszczam szeroko oczy. To nie może być prawda...
Jaskinia zaraz się zawali.
- Nie... - szepczę.
Coraz więcej kamieni spada obok nas. Próbuję przepchnąć głaz blokujący wyjście, ale na próżno.
Wszystko przeze mnie.
- Przepraszam! - jęczę.
- Za co?! - wykrzykuje Blai.
- Bo to przeze mnie. To był mój pomysł. - szlocham.
- Sio, nie czas teraz na zwalanie winy. - mówi pies.
- Masz rację. - mrugam, aby powstrzymać łzy.
Przez cały czas myślę o jednym - jak się wydostać. Nagle Blaise wypycha mnie do przodu. Przez chwilę nie rozumiem, co się dzieje, ale potem do mnie dociera - wypchnął mnie poza jaskinię. Ale gdzie on jest?
Leżę i rozglądam się. Widzę tylko to, co jest przede mną.
- Blaise, gdzie jesteś? - pytam.
Ostatni kamień spada, a potem słyszę, jak pies pod nim biegnie. Wstaję; idę w jego kierunku. Na łapę spadł mi wcześniej dosyć duży kamień, więc teraz kuleję. Idę do Blaise'a i przytulam się do niego.
- Dziękuję. - mówię.

Blaise?

Od Cheerilee

Chodziłam po terenach sfory. Postanowiłam jednak wyjść POZA tereny stada. Co może się stać?
No więc minęłam wszystkie terany i w mgnieniu oka.
Biegłam gdzie popadnie, nie wiem czemu. Po kilku minutach kiedy zaczynało mi brakować sił na dalszy bieg, lekko zwolniłam. Ale to niestety nie zapobiegło faktowi, że wpadłam do jakiejś dziury przy głazie. Spadałam ładne 10 sekund, po czym uderzyłam mocno o ziemię. Poczułam, jak moje żebra się łamią, uczuciu strasznego bólu towarzyszyły dźwięki łamanych kości. Zawyłam z bólu i pacnęłam głową o ziemię, po czym natychmiast zemdlałam.

Obudziłam się w tym samym miejscu, ból nie był już tak bardzo intensywny, lecz i tak wszystko czułam. Z trudem wstałam i rozejrzałam się po miejscu, do którego nieoczekiwanie wpadłam :
http://www.imperiumtapet.com/media/wallpaper/46108/image/147aad2926065f2b9d7b_1920x1200_cropromiar-niestandardowy.jpg
Choć jaskinia była piękna, nie czułam się tam bezpiecznie. Brak poczucia bezpieczeństwa przewyższał strach podczas ataku Wild Killer'a. Spodziewałam się czegoś w stylu, że zaraz skoczy na mnie jakiś smok, czy coś. Ale nic. Cisza. Nic się nie działo. Jedyne co słyszałam, to dźwięki kropelek uderzających cichutko o drobne kałuże wody. Po chwili ciszę przerwało jakieś wycie. Bałam się, że to jakiś wilk, który stoi 10 metrów ode mnie. Położyłam się na ziemi i zaczęłam płakać. Czekałam na śmierć. Leżałam tak jakiś czas, w końcu zobaczyłam wielki, ale na serio wielki liść, który popychany przez wiatr wydawał wyjące dźwięki. Zaśmiałam się, że to nie jakieś żywe coś. Wstałam, po czym podeszłam do tego liścia. Dotknęłam go, po czym on zmienił kolor z niebieskiego na czerwony. Owinął się wokół mnie , po czym znowu był normalny, wygrzebałam się z niego, po czym spojrzałam na swoją łapę, bolała mnie, więc po prostu chciałam zerknąć, czy nie mam ran. Ale moja łapa była cała szara. Ból miałam gdzieś, co się ze mną stało? Pobiegłam do kałuży obok, wyglądałam jak wilk :
http://www.comaronnie.cba.pl/zdj/rasy/w1.jpg


Dotknęłam rafli wody. Usłyszałam wtedy krzyki :
-Hej!!! Jak ty tam wlazłaś!? Wychodź!-To był głos kogoś z SPS.
Pobiegłam do "Okna" w jaskini z którego słyszałam wołanie. Wdrapałam się na nie i wybiegłam do dwór. A a dworze stał...

<Ktoś dokończy?>

Od Mastera C.D Siobhan

-On był przy tym...

-Tak.  Powiedziała suczka.

-Nie zdążył jej powstrzymać,chciałbym cofnąć czas...

-Nie cofniesz go...

-Chciałbym być magikiem,i ją wskrzeisć...

-To nie możliwe.

-Niestety...

Patrzyłem jak Jared się od nas oddala,było mi go żal,ale nic nie mogłem zrobić...

-Mi też jest smutno.  Powiedziała Sio.

-Nie wiesz jak bardzo ją podziwiałem... Była dla mnie jak druga matka.

-Ale czemu to zrobiła?!

-Myślę,że czuła się samotna,ale postąpiła bradzo pochopnie,dosłownie.  Zrobiła chop ze skały...

(Sio? Łkajmy razem...)

Od Siobhan C.D. Mastera

Wchodzę do jaskini. Zastaję tam dwa smutne psy - Blaise' i Mastera.
- Co się stało? - pytam.
- Ariana... ona... -  Master niechętnie wyjaśnia.
- Ona co? - dziwię się.
- Popełniła samobójstwo... skoczyła z klifu... - brat unika mojego wzroku.
- CO?! - krzyczę. - Czemu?!
- Nie wiemy... Jared przy tym był. - odpowiada Blaise ze zwieszoną głową.
Wybiegam z jaskini i zderzam się z Jaredem.
- Czmu ona nie żyje?! - wrzeszcę.
- Nie wiem... Wyznała mi miłość i skoczyła zklifu. A teraz wybacz, chcę pobyć sam. - mówi ponurym tonem i odchodzi w inne miejsce.
Przchod do mnie Master.

Master? ; (

Od Blaise'a C.D. Siobhan

Złapałem ją.
-Co się stało?-spytała sunia słysząc huk.
-Ci...-skarciłem ją.
Staliśmy chwilę nasłuchując. Małe kamienie spadały ze szczytu trącając coraz większe i spadając w dół góry.
-Lawina-szepnąłem.
Rozejrzałem się dookoła.
-Blai...?
-Musimy stąd iść-powiedziałem.-Trzymaj się za mną.
Schodziliśmy powoli w dół. Nagle Siobhan poślizgnęła się na kamieniu. Kamień poleciał w dół a Sio za nim. Sio krzyknęła. Chwyciłem ją za łapę i trzymałem jak nigdy. Najmocniej jak tylko mogłem. Serce zaczęło mi mocniej bić. Gdyby teraz spadła, co powiedziałbym jej rodzicom? Alfie?
Rozhuśtałem ją i puściłem. Prosto na skalną półkę. Skały z góry rozpędzały się.
Skoczyłem do Sio. Na nasze szczęście była tam niewielka jaskinia. Wbiegliśmy do środka. Czuliśmy wilgotne powietrze.
-Schowajmy się najgłębiej jak się da-powiedziałem. Skały spadające z góry osadziły się na półce skalnej i zamurowały wejście.
-O nie...-szepnąłem.

<Siobhan? Tragedia... ;< )

Od Mastera

Dowiedziałem się że moja idolka,jedyna osoba którą podziwiałem i naśladowałem...  Zabiła się.
Pierwszy raz w życiu nie ukrywałem łez.
Leżałem w norze,myślałem:

-Mogłem się przecież domyślić!  Powstrzymać ją!

Sio próbowała mnie pocieszyć,bez skutku.
Anima też próbowała,skutek też był marny.

Gdybym tylko tam był...
Nigdy się nie pozbieram.

Niedługo potem przyszedł Blasie,bardzo zadowolony,uśmiechnięty.

-Co się stało?

-Co się stało?!  Warknąłem.-Ariana nie żyje!!

-Co?!  Jaja sobie robisz!

-Chciałbym...

(Sio?  Blasie?)

Ariana odchodzi...

Ariana umarła...  Tak było najlepiej dla wszystkich.
Oznajmiam to z ciążkom sercem i łzą w oku ale tak musiało się stać... Miała 2,5 lat.  Zostanie na zawsze w naszych sercach...  Zawyjmy dla niej.  [']


Ariana
Obrońca Alf



Od Ariany:Trudna Decyzja

Pewnego dnia wybrałam się zupełnie sama na spacer,myślałam o swoim życiu,które zupełnie nie miało sensu.
Nie miałam rodziny,przyjaciele o mnie zpomnieli... Zastanawiałam się czy nie popełnić samobójstwa.
Myślałam tak dość długo,zaczynał zapadać zmrok.
Podjęłam decyzję,chcę odeść.
Tylko jaką śmierć sobie wybrać?  Musi być spektakularna,by nikt jej nigdy nie zapomniał i sprawiała wyrzuty sumienia wszystkim których tak bardzo kochałam.

-Chmm...

Szłam dalej przez mrok.
Widziałam zakochane pary,widziałam moich przyjaciół którym poszczęściło się bardziej niż mi,no cóż ktoś musi być ofiarą...

Po chwili podbiegł do mnie Master i zapytał:

-Ciociu Ariano,co się stało?

-Nic się nie stało...  Nic...

-Ale czemu płaczesz?  Dopytywał się dalej.

-Nie będę przeciążała twojego młodzieńczego umysłu...

Odwróciłam się i uciekłam.

Wpadłam do lasu i płakałam,żal mi było ich zostawić ale... ja na tym świecie już nic nie mam,nic mnie tu nie trzyma.

Nagle podszedł do mnie Jared.

-Ari?  Coś się stało?

-Stanie się...

-O co ci chodzi?!

-Kocham Cię Jared!

Wstałam i zaczęłam biedz,pies biegł za mną.

Ja skoczyłam z klifu i ...

Moje oczy się zamknęły,wreszcie poczułam szczęście i ulgę.  Nie zapomnę was... Nigdy.


(To koniec Ariany...)




Od Siobhan C.D. Blaise'a

- Chodźmy w góry! - krzyczę.
- Jakie? - pyta Blai.
- Skaliste!  - wołam.
-Oszalałaś?! - wykrzykuje pies.  - Są bardzo wysokie i strome, a przy tym niebezpieczne!
- Oj tam. - macham łapą.
- Ech... - wzdycha.  - No dobra.
***
Wspinamy się na szczyt. Mam trochę poranione łapy, ale trudno. Liczy się to, co zastanę na górze...
- Już niedeko! - cieszę się.
Idę dej do przdu, gdy nagle Blai podbiega do mnie i odciąga na bok. W tym samym czasie słyszę głośny huk. Nie mam pojęcia,  co to jest.
- Co się stało? - szepczę.

Blai? No właśnie, co się stało?

Od Zeusa C.D. Fiony

Rudy miał zamiar rzucić się na suczkę za to ja wskoczyłam przed nią i zawarczałem.
-O proszę!Znalazłeś sobie dziewczynę!-szydił Rudy
-A ty nie?-parsknąłem śmiechem-choć Fiona,nie ma sensu gadać z dwoma czubami.
-Tak się składa,że Saba to moja kuzynka-zrobiła ponurą minę.
-CO?!-Wrzasnołem z Rudym
-Tak!I nie mów na nią czubek!
-A powiedziałaś "CZARNUCHO"!-Wtrącił się Rudy.
-Uspokójcie się-warknnąłem
-To ona zaczęła.
-Idziesz Ruda?-powiedziałem do Fiony.
(Saba?Fiona?Rudy? xD)

Wild Killer'a C.D. Jareda

- Jared! - wydarł się z odległości kilku metrów Armor King - Chcesz ratować zdrajcę !? - oburzył się
Otworzyłem z trudem oczy.
- Ale jest też członkiem sfory!
Wróbelka podeszła do mnie i zaczęła oględziny.
- Nie kłóćcie się! Zostało mu niewiele czasu.
Armor King odbiegł niezbyt zadowolony decyzją Alfy. Wszystkie inne psy zaczęły ciągnąć mnie na górę. Było to niemałe wyzwanie, w końcu nie ważyłem tyle co piórko.
*****
Byliśmy już w jakiejś grocie. Medycy zaczęli dokładniej się mi przyglądać.
- Jest źle. - odrzekł jeden z nich - Ma złamane żebra, potłuczone łapy i krwotok wewnętrzny. A to może być tylko namiastka jego obrażeń.
<Jared? Wróbelka?>

Od Assasino C.D Gāru

- Chodźmy! - powiedziałem idąc za nią.
Gdy Saba i Rudy byli już daleko zapytałem.
- A gdzie pójdziemy?
- Może nad Kamienistą Plaże? - zaproponowała
- Dobrze. - pokiwałem głową.
~*~
- Ładnie tu, prawda? - Gāru usiadła na jednym z kamieni.
- Ślicznie... - przysiadłem obok niej. - No czasami napotkałem kilka ostrych kamieni, ale było warto.
- Cieszę się. - husky oparła głowę o łapy.
- Gāru... Bo.... - jąkałem.
- Tak? - popatrzyła w moją stronę.
- Czy zostałabyś moją partnerką? - przełknąłem ślinę.
< Gāru? >