poniedziałek, 13 października 2014

600 postów!

Szybcy jesteście... Tak niedawno było 500 postów. No, dobijmy do 700!
~Violet15

Labo i Torry odchodzą...

Pff... Kolejni członkowie odchodzą. Nie napiszę nic więcej oprócz tego, że mi się to nie podoba.

Labo
Nauczyciel Polowań
Powód: Śmierć (dokładniej: samobójstwo)
Kontakt: Labo

Torry
Łowca
Powód: Jak wyżej...
Kontakt: Labo

Od Laba

Łaziłem po terenach sfory,Ostatnio w sforze dużo się działo ale...Z resztą to nie ma sensu,jeśli w tym nie uczestniczę...
***
Obudziłem się rano w swej norze,szybko wybiegłem by się napić i..Coś mnie oślepło...ZZa drzewa wyszła białośnieżna,suczka.
-K-Kim jesteś?-jęknąłem
-Podejdź,nie bój się...
Podszedłem
-Kim jesteś?
Milczała.
-KIM JESTEŚ?!-Warknąłem
-Twoją duszą.
-Nie opowiadaj mi bzdór,KIM JESTEŚ?!-Syknąłem przez zęby.
-Twoją matką,wracaj.Nie mam ochoty wracać do wojny.
-JAKIEJ WOJNY?!Gdy moje życie nie ma sensu?!Nie jesteś mą matką!
Suka po chwili zniknęła,ja tylko westchnąłem i pobiegłem, nad wodospad..Skoczyłem,a jak to nie kiedy nic w mym życiu nie ma sensu?

Od Torry

Moje życie..Nie miało sensu,bez partnera,potomstwa...No i co tu robić?Jak tu się nie zabić...Przechodziłam koło wodospadu,skoczyć z niego czy..Powiedzieć komuś o tym?Nie!Najlepiej będzie,jak się nie dowiedzą...Przebiegałam koło reda a ten rzekł:
-Gdzie pędzisz?
Zatrzymałam się i powiedziałam:
-Do świata,gdzie nikt mnie już nie zobaczy...
I pobiegłam dalej,dotarłam do klifów i...Skoczyłam.Zamknęłam oczy,powoli tonęłam w lodowatej wodzie...Opadłam na dno i....To koniec...

Odchodzą...

Znowu odchodzą kolejne psy. Tym razem Saba i Fiona...

Saba
Obrońca
Powód: Decyzja właściciela (brak czasu)
Kontakt: LiveWolf

Fiona
Zwiadowca
Powód: Jak wyżej.
Kontakt: LiveWolf

Scooby-Doo!

Chyba każdy z Was zna bajkę "Scooby-Doo". Dziś dołącza do nas pies o takim imieniu, ale nie brązowo-czarny (chyba Scooby był taki, nie pamiętam) tylko czarno-biały. I do tego podobają mu się Pepper i Savannah...

Scooby-Doo
Obrońca Szczeniąt

Erissa jest w ciąży!

Erissa jest w ciąży! Gratulujemy i czekamy na potomstwo!

.
Data narodzin: 14.10.2014 r.

Od Animy - Quest "Nieznajomy"

Pewnego chłodnego,jesiennego dnia wybrałam się na spacer po terenach sfory.
Rozglądałam się uważnie,czy nikt mnie nie śledzi,zawsze lepiej się upewnić.
-Może przejdę się do miesta? Tak dawno tam nie byłam...
Uznałam,że to dobry pomysł i pośpiesznie wybiegłam z terenów sfory.
Nie chciałam aby ktoś szedł ze mną,nawet Armor.
Po kilku minutach znalazłam się w mieście.
-Czy miesto nigdy nie śpi? Myślałam.
Szłam więc dalej mijając ludzi,którzy nie zwracali uwagi na bezdomnego psa,
najwyraźniej było to na porządku dziennym.
Co chwili ktoś mnie potrącał,czasem trzepnął gazetą lub powiedział "precz!".
Nikt jednak nie chciał mnie zabić,co mnie cieszyło.
Nagle zobaczyłam przed sobą dużego,białego psa o dwukolorowych oczach.
Jedno miał niebieskie,drugie brązowe. Jego sierść była długa,powiewała na wietrze niczym jedwab.
Szedł jednak ponury,jakby zaraz miało lać. Szedł ze schyloną głową w moim kierunku.
Nagle podniósł łeb i moim oczom ukazał się jego pysk.
-Czy my się z kądś znamy?  Zagadałam.
Pies gwałtownie stanął.
Przekręcił błowę w bok,jakby chciał coś sobie przypomnieć.
Zmarszczył "brwi" po czym rzekł:
-Może twoje imię mi coś przypomni,piękna panienko. Ukłonił się.
Jak elegancko. Pomyślałam.
-Jestem Anima. A ty?
-Jestem Palomino. Uśmiechnął się.
-Palomino... Zaczęłam intensywnie myśleć. -Wiem!  Wykrzyknęłam po chwili.
-Ja też coś sobie przypominam,ale czy możesz mnie oświecić?
-Pamiętasz,jak się kiedyś poznaliśmy w mieście jak byliśmy mali?  Wtedy jak chodziłam z rodzicami i 3 rodzeństwa?
-Aha!  Tak pamiętam!
-Zostaliśmy przyjaciółmi,co nie?
-Chodź!  Krzyknął po czym zniknął w jednej z ulic.
Pobiegłam za nim.
Nagle zobaczyłam wielkie drzewo wiśni,co nie jest tu raczej pospolite.
-Patrz. Pokazał na cegiełkę z otoczki drzewa.
Spojrzałam,wyczytałam tam:
Anima i Palomino,przyjaciele na zawsze!
-Pamiętam ten dzień,kiedy musiałeś wyjechać...
-Ale wróciłem,dość nie dawno.
-Idziemy gdzieś?  Zapytałam.
-Chętnie.
Zaczęliśmy przechadzać się po ulicach miasta.
-Masz partnera,czy coś?  Zapytał.
-Mam,ma na imię Shining Armor.
Pies na chwilę ucichł,myślał.
-A co u Ciebie?  Zapytałam.
-Miałem partnerkę ale... Nagle w jego oczach pojawiły się łzy. -Nie żyje... Dokończył.
-Smutno... A masz w ogóle kogoś?
-Teraz już nikogo nie mam...
-To dołączy do sfory!  Ucieszyłam się.
-Sfora? To nie mój świat,nie te klimaty.
-Szkoda...
-Ale przemyślę to.
Spojrzał w gwieździste niebo,z naszych pysków wydobywała się para.
-Muszę już iść.
-Gdzie?
-Nie ważne. Żegnaj!
Po chwili psa już nie było.
-Chyba się jeszcze zobaczymy...
Wróciłam na tereny sfory,muszę wszystko opowiedzieć Armorowi!
Może oni się znają,a ja o czymś nie wiem?

<Quest wykonany,ma więcej niż 45 linijek,opis psa też jest więc uczciwie na konto animy wpływa Heldigvis i 20 PLL>





Od Claire C.D. Rahima

Spojrzałam na rybitwę. Cała ociekała krwią. Miała otwarty dziób a po oczach praktycznie nie było śladu. Jedno ze skrzydeł było całkowicie oderwane od reszty ciała. Dziura odsłoniła szarą kość i kwiścieczerwone komórki. Krew po chwili przestała ciec. Przyzwyczaiłam się do takiego widoku dzięki... Dzięki Blaise'owi.
-Przynajmniej jest cicho-powiedziałam.-Skoro nie chcesz...-strąciłam rybitwę do wody. Jej ciało wpadło z impetem pod taflę wody i za barwiło ją na różowo. Po chwili wypłynęło na powierzchnie w jeszcze drobniejszych kawałkach.
-Więc należysz do sfory...-przytaknął. - I jesteś...
-Wojownikiem-przerwał mi.
-Pewnie nie tak ciekawe jak zabójca. Też by ci podpasowało
-A co ty taka znawczyni?-warknął.
-Ja nie. Ale możesz pogadać z Blaise'em.
-Kto to? Twój chłopak?-rzucił.
-To mój syn...-spojrzałam na niego spode łba.
Pies opuścił głowę na ziemię.

<Rahim?>

Od Rahima C.D. Claire

Wyszczerzyłem kły tak jak to było w moim zwyczaju. Położyłem się na żwirze, od którego miałem już kilka zadrapań na łapach. Claire patrzyła na mnie bez przerwy, licząc na dalszą, "ciekawą" konwersację. Westchnąłem znudzony. Wszędzie te psy, chcące rozmawiać...
- Jakie masz stanowisko? - zapytałem od niechcenia, przewracając się na grzbiet
Ułożyłem się jeszcze wygodniej niż przedtem i czekałem na odpowiedź.
- Jestem tropicielką. - powiedziała, wyraźnie podkreślając dumnie ostatnie słowo
Usłyszałem skrzek tych durnych ptaków. Wstałem gwałtownie i skoczyłem, obracając się o 180 stopni w powietrzu. Wkrótce jedna z rybitw, zwisała z mojego pyska. Zacisnąłem na mej ofierze szczęki, kończąc jej nędzne życie. Claire skrzywiła się lekko. Zaśmiałem się w duchu. Nie lubi brutali? Więc razem długo ze sobą nie wytrzymamy! Rzuciłem ciało na ziemię, mieszając je z drobnymi kamyczkami i ziemią. Na moje łapy zaczęła spływać kałuża krwi. Strzepnąłem ciesz z kończyn - wystarczy że cały mój pysk był zabarwiony na szkarłatno. Uśmiechnąłem się szyderczo.
- Nawet jej nie zjesz? - wlepiła smutny wzrok w zwierzę
Zrobiłem to samo.
- Jasne, że nie! Nie będę się żywił tym durnym ptactwem!
Na pierwszy rzut oka widać było, że to jej się nie spodobało. No cóż, takie życie... Jak tak jej szkoda tego mięsa, niech sama je zeżre. Podsunąłem jej rybitwę z niesłabnącym zadowoleniem.
- Zapraszam do stołu! - przysunąłem pysk suki do "obiadu"
Ponownie rozłożyłem się jak gdyby nigdy nic na skałach, wchłaniając nieliczne promienie słońca.
<Claire?>

Od Clarie

Usiadłam na brzegu klifu. Nie bywałam tu za często. No, praktycznie nigdy.
Dzień był dość zimny i jednocześnie przytłaczający. Spojrzałam na linię horyzontu. Nawet nie wiedziałam, że niedaleko terenów SPS jest jakaś wyspa. Stąd wydawała się dość spora. Dwie skrzeczące rybitwy przeleciały mi tuż nad głową. Gdybym mogła rzuciłabym się za nimi w pogoń. Przepaść tuż pode mną nie ułatwiała mi tego. Pozostało mieć nadzieję że sobie polecą.
Nagle usłyszałam za sobą spadającą skałę. Odwróciłam energicznie głowę. Za mną stał czarny pies, nieco wyższy ode mnie.
-Kim jesteś? - rzuciłam.
-Zależy dla kogo-odparł pies-Rahim -przedstawił się.
-Należysz do SPS?-spytałam.
-A może się przedstawisz?-spytał.
-Clarie-powiedziałam.-Należę do sfory.

<Rahim?>

Imperious Shadow!

Witamy w sforze nowego członka! Za namową ojca dołącza do nas Imperious Shadow! (Pies do adopcji! Poszukujemy właściciela)
 
Imperious Shadow
Wojownik

Od Rahim'a Quest "Nieznajomy"

Zjadłem w pośpiechu bażanta, którego upolowałem na okolicznych łąkach. Oblizałem się zadowolony z obfitego śniadania. Wstałem leniwie i przeciągnąłem się z cichym westchnieniem. Ruszyłam naprzód wolnym krokiem, zupełnie się nie śpiesząc. Promienie porannego słońca muskały delikatnie moje ciało. Zważając na to, iż byłem niezwykle spragniony, skierowałem się na północ - tam, gdzie płynęła rzeka. Wkrótce ujrzałem wyłaniającą się zza drzew, szmaragdową wodę. Rozpędziłem się i lekko odbiłem się od ziemi. Poczułem nagłe uderzenia zimna. Wskakując prosto do niewielkiego jeziorka, utworzyłem mimowolnie falę, która zalała pobliski brzeg. Zacząłem z upodobaniem przebierać łapami, a w efekcie tego - pływać. Nagle, kilka metrów ode mnie, zobaczyłem psią sylwetkę. Uniosłem nieco wyżej łeb i przyjrzałem się uważnie nieznajomemu. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że pies był minimum mojego wzrostu. Wyszedłem na stały ląd i otrzepałem się. Przybysz przybliżył się w mgnieniu oka o pięć kroków. Ukazał lśniące oszałamiającą bielą kły, śmiejąc się szyderczo. Widać było po nim, że był bardzo młody - jak dla mnie zwykły szczyl. Może roczny...? Odwzajemniłem gest pokazując 
zęby, warcząc przy tym na cały głos. 
- No proszę, proszę. Kogo tutaj mamy!? - zapytał ze złością przez zęby 
Napiąłem mięśnie łap, szykując się do walki. Co o n sobie myślał!? Przecież to szczenię nie ma prawa na mnie warczeć! Oh, ja mu pokażę, że do starszych trzeba odnosić się z należytym szacunkiem! 
- Zrobisz krok, a Cię zabiję! - zagroziłem
Pies - jeszcze bardziej wyprowadzony z równowagi - z premedytacją postąpił naprzód, prowokując mnie przy tym. Rzuciłem się na niego, jednak młodziak wykonał szybki unik. Wylądowałem trochę dalej, mocząc łapy w błocie, na którym właśnie stałem. Tego nie mogłem już wytrzymać. Ponownie zaatakowałem - tym razem skutecznie. Rąbnąłem z całej siły w klatkę piersiową rywala, bez trudu zwalając go z nóg. Przygniotłem go, unieruchamiając przy tym jego kończyny. 
- Kim jesteś!?
Mój wróg popatrzył mi w oczy. Po chwili przejmującej ciszy, odparł oschle:
- Twoim synem! - syknął
To mnie oszołomiło. Że co!? Mój "synalek" wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i odepchnął mnie tylnymi łapami. Znowu stanęliśmy naprzeciw siebie, pysk w pysk. Nie mogłem uwierzyć w to, że spotkałem własnego syna. Zaprzestałem kolejnych natarć i chwyciłem 
młodego za kark. Pociągnąłem go bezlitośnie w stronę sfory. Na szczęście natknęliśmy się na Winner'a i Shining Armor'a, którzy pomogli mi zanieść intruza do groty Jared'a. Winner zapukał w prowizoryczne drzwi, zrobione z ogromnego, kulistego głazu. 
- Jared? Możemy wejść? - zapytał samiec Beta
Usłyszeliśmy pomruk, którym pies zapewne sygnalizował, że mamy wejść. Wkrótce stanęliśmy w czwórkę przed obliczem alfy. 
- Kto to? - zapytał przywódca z zaciekawieniem 
- Nowy przybysz... - nie dokończył Win 
- Jakiś szczyl który podaje się za mojego syna! Rozumiesz to!? Ta sierota moim synem! - wrzasnąłem, przerywając wypowiedź mojego poprzednika 
Jared uśmiechnął się lekko. 
- Hmm, może niech zostanie? - zaproponował
Warknąłem cicho. Zanim zdążyłem odrzucić absurdalne rozwiązanie, przerwał mi Shining:
- To dobry pomysł! 
Obrzuciłem go rozgniewanym spojrzeniem. I kto niby tym pasożytem będzie się opiekował? Ja na pewno nie! Wyszedłem z jaskini, wolnym krokiem. 
- Jak chcesz zyskać w moim oczach, jutro na poligon o 5.00 rano! - rozkazałem 
Mój krewny kiwnął łbem, rozweselony. Czego on tu szukał?
P r a w d z i w e j rodziny tu nie znajdzie. Wróciłem do mojej jaskini i ułożyłem się na twardym, niezbyt wygodnym posłaniu. Rozmyślałem o wszystkich, co dzisiejszego dnia się narobiło, jednak szybko zmrużyłem oczy i zasnąłem

(Syn Rahim'a dołącza do sfory,szukam kogoś kto będzie nim sterował.)