poniedziałek, 13 października 2014

Od Rahim'a Quest "Nieznajomy"

Zjadłem w pośpiechu bażanta, którego upolowałem na okolicznych łąkach. Oblizałem się zadowolony z obfitego śniadania. Wstałem leniwie i przeciągnąłem się z cichym westchnieniem. Ruszyłam naprzód wolnym krokiem, zupełnie się nie śpiesząc. Promienie porannego słońca muskały delikatnie moje ciało. Zważając na to, iż byłem niezwykle spragniony, skierowałem się na północ - tam, gdzie płynęła rzeka. Wkrótce ujrzałem wyłaniającą się zza drzew, szmaragdową wodę. Rozpędziłem się i lekko odbiłem się od ziemi. Poczułem nagłe uderzenia zimna. Wskakując prosto do niewielkiego jeziorka, utworzyłem mimowolnie falę, która zalała pobliski brzeg. Zacząłem z upodobaniem przebierać łapami, a w efekcie tego - pływać. Nagle, kilka metrów ode mnie, zobaczyłem psią sylwetkę. Uniosłem nieco wyżej łeb i przyjrzałem się uważnie nieznajomemu. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że pies był minimum mojego wzrostu. Wyszedłem na stały ląd i otrzepałem się. Przybysz przybliżył się w mgnieniu oka o pięć kroków. Ukazał lśniące oszałamiającą bielą kły, śmiejąc się szyderczo. Widać było po nim, że był bardzo młody - jak dla mnie zwykły szczyl. Może roczny...? Odwzajemniłem gest pokazując 
zęby, warcząc przy tym na cały głos. 
- No proszę, proszę. Kogo tutaj mamy!? - zapytał ze złością przez zęby 
Napiąłem mięśnie łap, szykując się do walki. Co o n sobie myślał!? Przecież to szczenię nie ma prawa na mnie warczeć! Oh, ja mu pokażę, że do starszych trzeba odnosić się z należytym szacunkiem! 
- Zrobisz krok, a Cię zabiję! - zagroziłem
Pies - jeszcze bardziej wyprowadzony z równowagi - z premedytacją postąpił naprzód, prowokując mnie przy tym. Rzuciłem się na niego, jednak młodziak wykonał szybki unik. Wylądowałem trochę dalej, mocząc łapy w błocie, na którym właśnie stałem. Tego nie mogłem już wytrzymać. Ponownie zaatakowałem - tym razem skutecznie. Rąbnąłem z całej siły w klatkę piersiową rywala, bez trudu zwalając go z nóg. Przygniotłem go, unieruchamiając przy tym jego kończyny. 
- Kim jesteś!?
Mój wróg popatrzył mi w oczy. Po chwili przejmującej ciszy, odparł oschle:
- Twoim synem! - syknął
To mnie oszołomiło. Że co!? Mój "synalek" wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i odepchnął mnie tylnymi łapami. Znowu stanęliśmy naprzeciw siebie, pysk w pysk. Nie mogłem uwierzyć w to, że spotkałem własnego syna. Zaprzestałem kolejnych natarć i chwyciłem 
młodego za kark. Pociągnąłem go bezlitośnie w stronę sfory. Na szczęście natknęliśmy się na Winner'a i Shining Armor'a, którzy pomogli mi zanieść intruza do groty Jared'a. Winner zapukał w prowizoryczne drzwi, zrobione z ogromnego, kulistego głazu. 
- Jared? Możemy wejść? - zapytał samiec Beta
Usłyszeliśmy pomruk, którym pies zapewne sygnalizował, że mamy wejść. Wkrótce stanęliśmy w czwórkę przed obliczem alfy. 
- Kto to? - zapytał przywódca z zaciekawieniem 
- Nowy przybysz... - nie dokończył Win 
- Jakiś szczyl który podaje się za mojego syna! Rozumiesz to!? Ta sierota moim synem! - wrzasnąłem, przerywając wypowiedź mojego poprzednika 
Jared uśmiechnął się lekko. 
- Hmm, może niech zostanie? - zaproponował
Warknąłem cicho. Zanim zdążyłem odrzucić absurdalne rozwiązanie, przerwał mi Shining:
- To dobry pomysł! 
Obrzuciłem go rozgniewanym spojrzeniem. I kto niby tym pasożytem będzie się opiekował? Ja na pewno nie! Wyszedłem z jaskini, wolnym krokiem. 
- Jak chcesz zyskać w moim oczach, jutro na poligon o 5.00 rano! - rozkazałem 
Mój krewny kiwnął łbem, rozweselony. Czego on tu szukał?
P r a w d z i w e j rodziny tu nie znajdzie. Wróciłem do mojej jaskini i ułożyłem się na twardym, niezbyt wygodnym posłaniu. Rozmyślałem o wszystkich, co dzisiejszego dnia się narobiło, jednak szybko zmrużyłem oczy i zasnąłem

(Syn Rahim'a dołącza do sfory,szukam kogoś kto będzie nim sterował.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.