wtorek, 18 listopada 2014

Od Shining Armora C.D.

Pudelka tylko prychnęła i powiedziała coś na ucho do Alfy. Ten coś jej odszepnął. Milczałem, ale nagle odezwał się Winter Dead :
-O, wybacz. Jakby Ci to powiedzieć, zmieniłem zdanie.
-W czym?-Zapytałem.
-No wiesz, jak wybijemy wszystkich z SPS, bla bla bla, to zastaniesz nam TY. Ale jeżeli Cię wypuszczę, to odbudujesz to, co zaczął ten żałosny Jared. Niby mi to koło zada lata, ale to jednak znow będzie SPS. Więc postanowiłem, że zabiję Cię jeszcze przed atakiem na SPS. Ale ja nie będę brudzić sobie łap. Morgan, Peter!-Zawołał. Po sekundzie Peter wraz z Niemieckim Dogiem przybyli. Spojrzał na nich i lekko skinął głową. Morgan mnie podniósł i zaniósł mnie gdzieś daleko poza góry. Kiedy mnie upuścił byliśmy na pustyni z kamienia. Wokół mnie było pełno ostrych niczym brzytwa głazów.
-Jakieś zamówienia?-Zapytał Peter.
-Co masz na myśli?-Zapytałem.
-Zobaczysz kundlu-Odparł podnosząc mnie ponownie Morgan. Zaniósł mnie w stronę trzech najbliższych pali, ale ja nadal nie wiedziałem, o co biega. Podniósł mnie na tyle wysoko, że byłem na wysokości czubka pali.
-Peter, zakryj oczy-Powiedział Morgan. Peter wykonał polecenie. Wtedy Morgan nabił mnie na głazy. Jeden wbijał mi się w serce, drugi w ramię, a trzeci w drugie, lewe ramię. Po palach spływała moja krew. Wszystko co widziałem było zamglone i rozmazane. Jedyne co widziałem, to odchodzących zadowolonych Morgana i Petera. Myślałem rozwianymi myślami o Animie, nie wierzę, co ja zrobiłem! Jak mogłem się dać tak zabić! Próbowałem zejść za głazów, ale było przez to 100000 razy gorzej - Pal wbity w moje serce przebił się na wylot przez moją klatkę piersiową. Zawyłem z przeszywającego bólu. Nagle zobaczyłem kątem zamglonego, lewego oka, że jakiś czarny pies biegnie w moją stronę. Myślałem, że to Morgan, żeby jeszcze mnie dobić.
-TATO!-Krzyknął . W jego głosie rozpoznałem głos Aomine - Mojego kochanego syna.
-A, A, Aom-mine?-Zapytałem.
-To ja, Tato, ja Aomine!-Odkrzyknął. Od razu potem stał obok mnie i próbował mnie zdjąć z pali.
-To nic nie da-Powiedziałem spokojnie. Powiedz Animie, Ifali i Trixie, że was kochałem.
-Nie mów tak tato! Ja Cię stąd uratuję!-Mówiąc to zobaczyłem, że płacze. Po moim policzku spłynęła łza. Aomine w końcu zdjął mnie z pala.
-Skąd w-wiedziałeś, ż-że tu jestem?-Zapytałem cicho.
-Zobaczyłem tych s********* z SWP. Pobiegłem za nimi, ale nie wiedziałem, że mają Ciebie.-Odparł. Leżałem na ziemi, moja krew była wszędzie.

<Aomine?>

Od Siobhan C.D. Blaise'a

- No i co? - spytałam cicho.
- Nic. - westchnął.
Żadne z nas nie odzywało się. Cisza czasem jest miła, a innym razem dziwna. W tym przypadku chyba to drugie.
- Łatwiej było, gdy byli dziećmi. - szepnęłam.

Blai? Brakowena wróciła.