wtorek, 9 grudnia 2014

Od Siobhan C.D. Blaise'a

 - Wyglądasz na spokojną. - zauważa Blai.
  Może rzeczywiście na taką wyglądałam. Ale jak ja mam być spokojna, skoro SWP kilka tygodni temu zaatakowało, a teraz siedzi cicho i nic się nie dzieje? Muszę przyznać - jest to bardzo dziwne.
  - Nie jestem spokojna. - mówię, trochę ostrzej, niż planowałam. Blaise patrzy na mnie zdziwiony. Chyba rzadko odzywam się chłodno, lecz prawda jest taka, że się zmieniłam. Już dawno temu stałam się zupełnie inną osobą, choć niektórzy dalej pamiętają mnie jako "nieśmiałą i cichą Sio, która boi się walki". Pewnie nie wszyscy uwierzyli, że dam sobie radę ze stanowiskiem skrytobójcy.
  No właśnie - dam radę?
  Tak. Dam radę. Wybrałam to stanowisko dawno temu, kiedy jeszcze ja i Blai nie mieliśmy szczeniąt, a one są teraz dorosłe.
  - Blai... - zaczynam, lecz partner mi przerywa.

Blaise? Wybacz, że takie bez sensu, ale śpieszyłam się.

Od Jareda C.D. Ariany

  Wpadam do jaskini i dostrzegam Arianę, a przed nią... Nie, no chyba nie wytrzymam. Normalnie nie wytrzymam. Winter Dead.
  Wybiegam na przód, a biały, wielki wilk mnie zauważa. Odsłaniam kły i głośno warczę. Ari staje obok mnie, a Winter gapi się na nas z miną nie najlepiej świadczącą o jego inteligencji (której chyba brak). Chętnie odwróciłbym się, ale niestety byłoby to najprostszym sposobem na wystawienie się Deadowi na śmierć. To raczej niezbyt mądra rzecz.
  Wpatruję się w wroga, wyraźnie silniejszego ode mnie. Z trudem powstrzymuję się od odwrócenia do mojej ekipy ratunkowej. W końcu decyduję się na szybkie przekręcenie głowy. Rahim, Shining Armor, Siobhan, Blaise i jeszcze kilka osób. Trzeba było przyjrzeć się uważniej.
  Wtedy dostrzegam kilka innych psów, których nigdy nie miałem okazji poznać. Winter Dead uśmiecha się drwiąco.
  - Toxic. Morgan. - odzywa się w końcu. Jego sprzymierzeńcy zerkają na swojego dowódcę kątem oka. - Odpuśćmy sobie dziś walki. To bez seeeensuuuu... - Zupełnie niepotrzebnie przeciąga ostatni wyraz.
  Zdezorientowany patrzę, jak we trójkę odchodzą dalej. Wydaje mi się to podejrzane. Kiedy wracamy na tereny SPS, rozmyślam o tym dużo.
  - Trzeba będzie wysłać więcej strażników i zwiadowców. - mruczę pod nosem.
***
  A jednak przez kilka tygodni nic dziwnego się nie dzieje. Jesteśmy ostrożni, SWP nie atakuje. Może czekają, aż się uspokoimy i wtedy wkroczą na nasze tereny?
  Siedzę na kamieniu przy Górskim Strumyku. Kieruję swój wzrok na wodę, która szybko płynie. Śnieg pada i jest wyjątkowo chłodno. Słyszę odgłos łap odbijających się od śniegu. Odwracam się i widzę Arianę. Liżę ją w nos.
  - Cześć. - mówię krótko.
  - Cześć... - szepcze. Spuszcza wzrok.
  - Usiądź. - radzę suczce. Moja partnerka siada na kamieniu obok mnie. - Jak myślisz... o co im chodzi? - pytam.

Ariana?