-Ok, Ok- uśmiechnęłam się. - W sumie to nawet ciekawe co robisz. Musisz mi kiedyś pokazać, a może nawet coś razem namalujemy.
Czika westhnęłą.
-Co za deszcz... Nie powiedziałaś jeszcze, co ty robisz jak pada?
-Ja? No śpiewam, albo słucham muzyki...
-Słuchasz muzyki?-zdziwiła się.
-Czasami podsłuchuję u ludzi w miasteczku. Muszę ci coś pokazać - uśmiechnęłam się.
Pobiegłyśmy do mojej jaskini. Podsunęłam Czice pod nos "urządzenie" które nazwałam muzykiem.
-To jest muzyk. Jak go tu naciszniesz to będzie grał piosenki.Jak naciszniesz znowu to przestaje.-wyjaśniłam.
-I to tak bez końca?
-Nie, co jakiś czas muszę zmieniać baterie.-odparłam.
Czika chciał się o coś spytać, ale ją wyprzedziłam.
-Kradne je od ludzi, czasem coś zgubią, no różnie.- Zamerdałam ogonem.
Czika się uśmiechnęła i wlączyła muzyka.
-To moja ulubiona piosenka - Położyłyżmy się na ziemi i zaczęłam nucić.
<Link do piosenki>
I want to fly
Can you take me far away
Give me a star to reach for
Tell me what it takes
And I’ll go so high
I’ll go so high
My feet won’t touch the ground
Stitch my wings
And pull the strings
I bought these dreams
That all fall down
<Czikia?>
niedziela, 31 sierpnia 2014
Od Animy C.D Armor King'a
-Moi rodzice... kiedyś go przygarnęli.
-I?
-Myślieli,że zachoroał i umarł,był zimny. Lecz z jego wersji wynika,że on tylko spał,a gdy się obudził nikogo już nie było.
-I z tego powodu mści się na tobie?! Wrrr...
-Nie mam bladego pojęcia,czemu akurat na mnie. Ale nie mów,że jest głupi.
-Hę?
-Nie masz o nim bladego pojęcia... Mimo wszystko jest bardzo mądry i umie podejmować decyzje.
-Ale? Przerwał mi pies.
-Daj mi dokończyć.
-Yhm.
-Napędza go nienawiść,a agresja jest spowodowana strachem i przeszłością. Ten pies nie ma nic, więc myśli tylko o zemście. Choć w głębi duszy nie jest zły.
-Umiesz w kimś takim odnaleść dobro?! To jest zło wcielone! Zbulwersował się pies.
-Nie mów o nim "to" on ma imię,tak jak ty i ja. I nie wstydziłabym się,nawet po czymś takim nazwać go moim bratem,zapamiętaj to.
Przez chwilę panowała cisza,po czym pies powiedział:
-Masz jednak dwie strony...
- Nie jestem taka,jak inni myślą.
-A myślą,że jaka jesteś?
-Słodka,bezbronna,bez swojego zdania. Zawsze uległa i nie mam głosu.
-Nie prawda.
-Prawda,ale ja nie chcę o tym rozmawiać... Zmieńmy temat.
(Armor King? Zawiła konwersacja zupełnie bez sensu)
-I?
-Myślieli,że zachoroał i umarł,był zimny. Lecz z jego wersji wynika,że on tylko spał,a gdy się obudził nikogo już nie było.
-I z tego powodu mści się na tobie?! Wrrr...
-Nie mam bladego pojęcia,czemu akurat na mnie. Ale nie mów,że jest głupi.
-Hę?
-Nie masz o nim bladego pojęcia... Mimo wszystko jest bardzo mądry i umie podejmować decyzje.
-Ale? Przerwał mi pies.
-Daj mi dokończyć.
-Yhm.
-Napędza go nienawiść,a agresja jest spowodowana strachem i przeszłością. Ten pies nie ma nic, więc myśli tylko o zemście. Choć w głębi duszy nie jest zły.
-Umiesz w kimś takim odnaleść dobro?! To jest zło wcielone! Zbulwersował się pies.
-Nie mów o nim "to" on ma imię,tak jak ty i ja. I nie wstydziłabym się,nawet po czymś takim nazwać go moim bratem,zapamiętaj to.
Przez chwilę panowała cisza,po czym pies powiedział:
-Masz jednak dwie strony...
- Nie jestem taka,jak inni myślą.
-A myślą,że jaka jesteś?
-Słodka,bezbronna,bez swojego zdania. Zawsze uległa i nie mam głosu.
-Nie prawda.
-Prawda,ale ja nie chcę o tym rozmawiać... Zmieńmy temat.
(Armor King? Zawiła konwersacja zupełnie bez sensu)
Od Armor King'a C.D. Wild Killer'a
Gość był okropny . Ale najlepsze było to że kiedy zaczęła mi lecieć krew śmiałem się w duchu i to w najlepsze. Nie specjalnie zanosiło się tutaj na moją przegraną. Kiedy zobaczyłem jak pomiata suczką wstałem warcząc niemiłosiernie.
-Eeee no co ty, damski bokser?!
Nie wyrobiłem, śmiałem się Kangalowi w pysk. A spytacie się...Czemu? Miałem kilka asów w rękawie...Pies nie był za mądry, a ja wręcz przeciwnie zawsze miałem plan działania. Bo nie ważna jest siła lecz również mądrość. Ten damski bokser miał -100 myśli na godzinę, więc mało co myślał. Pomimo bólu, postanowiłem się z nim pobawić i dać mu nauczkę.
-Co Ty mówisz!!
Ryknął na mnie , a ja posłałem mu tylko mój szyderczy uśmiech. Zaczął na mnie biec. Koniec z tym! Nie będę się paprał!! Warknąłem i odskoczyłem unikając ciosu.
-Koleś bijesz się tak wolno jak moja babcia. Chwila, ja nie mam babci.
Nie wiem czemu ale zwykle podczas walki włanczają mi się śmiech i faine teksty. Pies tym razem się nie oszczędzał mówiąc:
-Zostanie z Ciebie mokra plama, durniu!
Normalnie się przestraszyłem.-sarkazm psiaki. Choć nie miałem z nim szans w walce-przyznam się, to bym zginął dzielnie broniąc honoru i suczki. Lecz została mi jeszcze strategia, no za mądry też nie jestem ale kieruje się siłą i mądrością. Znów atakował ale ja uniknąłem tego warcząc zaciekle. Taa...no wiem tylko unikałem ciosów. Ale o to chodziło! Niech się grubas zmęczy. No w porównaniu ze mną to niezła masa. Ale ja też miałem swój sporawy wzrost. Kiedy tak unikałem, choć kilka razy mi się oberwało nie poddawałem się. Za nic. Pies nie raz rzucał swoje oschłe teksty. Ja natomiast je ignorowałem. Nagle zobaczyłem że suczka się budzi. Kiedy ja się na nią spojrzałem on również i zaczął na nią biec. Szybko przybiegłem tam pierwszy i pazurami przejechałem mu po całej długości głowy.
-Uciekaj!
Warknąłem do suczki. Ona wstała chwiejąc się.
-Pożałujesz!!!
Pies wściekał się co raz bardziej. A ja coraz bardziej traciłem nadzieje.
-Leć po pomoc!
Powiedziałem do suczki. Ona wlokła się. Próbowałem go od niej odciągnąć. Udało się piec pobiegł za mną. Byliśmy już w mieście.
-No co spaślaku...Nie dogonisz mnie?
Zatrzymałem się i odwróciłem mówiąc to, ale psa..tam nie było.
-Wops...
Mruknąłem sam do siebie czując na sobie jego oddech, no nieświeży...Zanim się odwróciłem pies przygniótł mnie do ziemi.
-Co teraz zrobisz?
Zaśmiał się mi w twarz. Warczałem groźnie pokazując przy tym swoje białe kły. Nagle jak to w mieście przyszli ludzie, patrząc się na to wielce dziwne zjawisko.
-Patrz przyszli widzowie...Będą patrzeć na twoją śmierć....
Wiedział że ma przewagę i to jaką. Ale ja miałem jeszcze coś czego on nie miał.... Zawyłem, głośno i donośnie. Po czym ponownie.
-To Ci nie pomorze...
Widać nie chciał zwlekać, ale na szczęście usłyszałem odpowiedz...
-Wiesz co niezły jesteś...w tej całej walce.
Słodziłem mu i te inne duperele ale po chwili z moje pyska wydobyło się coś innego:
-Ale, stary brakuje Ci mózgu i co najważniejsze....
Przerwałem ponieważ ludzie uciekli z wrzaskiem na widok moich kumpli, nareszcie dotarli..ile można.
-Nie masz przyjaciół!
Kiedy pies patrzył na moich kumpli wyrwałem się mu spod łap. Podbiegłem do pięciu psów.
-Dzięki, za szybkość.
Mruknąłem do nich.
-Stary, czego ty od nas chcesz...
Zaśmiał się Black. Tak mam wielu kumpli , no wiecie jak tak się podróżuje i często...chwila bardzo często wychodzi po za tereny sfory to tak jest. Ci to akurat: Black, Steve, Raven, Bruce, no i oczywiście dowódca całego gangu ulicznego, mój najlepszy kumpel z którym lubię się spierać Marduk znany też jako Craig Marduk.
-Nie masz szans...Killer.
Powiedział Marduk, a ja spojrzałem na niego ze znakiem zapytania na pysku. Oni się znają??
-Kpisz? Mam jak zwykle Marduk.
Warknął Wild Killer. Nie no mój mózg chciał eksplodować. Nie wiedziałem kompletnie o co tutaj kaman.
-Dzięki za przybycie....tak wogule.
Postanowiłem jeszcze raz podziękować, bez sarkazmu. Nagle i to jak dla mnie niespodziewanie pojawiła się cała Sfora Psiego Spojrzenia. No z grubsza cała. Jared spoglądał na mnie i klan uliczny. Mam na dzieje że ta suczka coś mu powiedziała i nie jest za bardzo poturbowana. Ciekawe co by się stało gdyby Jared tutaj nie przybiegł ze sforą...ale chwila, co się stanie....?
(Jared,Cheerilee, lub Wild Killer dokończycie?)
PS: Miło by było gdyby Alfa dokończył C:
-Eeee no co ty, damski bokser?!
Nie wyrobiłem, śmiałem się Kangalowi w pysk. A spytacie się...Czemu? Miałem kilka asów w rękawie...Pies nie był za mądry, a ja wręcz przeciwnie zawsze miałem plan działania. Bo nie ważna jest siła lecz również mądrość. Ten damski bokser miał -100 myśli na godzinę, więc mało co myślał. Pomimo bólu, postanowiłem się z nim pobawić i dać mu nauczkę.
-Co Ty mówisz!!
Ryknął na mnie , a ja posłałem mu tylko mój szyderczy uśmiech. Zaczął na mnie biec. Koniec z tym! Nie będę się paprał!! Warknąłem i odskoczyłem unikając ciosu.
-Koleś bijesz się tak wolno jak moja babcia. Chwila, ja nie mam babci.
Nie wiem czemu ale zwykle podczas walki włanczają mi się śmiech i faine teksty. Pies tym razem się nie oszczędzał mówiąc:
-Zostanie z Ciebie mokra plama, durniu!
Normalnie się przestraszyłem.-sarkazm psiaki. Choć nie miałem z nim szans w walce-przyznam się, to bym zginął dzielnie broniąc honoru i suczki. Lecz została mi jeszcze strategia, no za mądry też nie jestem ale kieruje się siłą i mądrością. Znów atakował ale ja uniknąłem tego warcząc zaciekle. Taa...no wiem tylko unikałem ciosów. Ale o to chodziło! Niech się grubas zmęczy. No w porównaniu ze mną to niezła masa. Ale ja też miałem swój sporawy wzrost. Kiedy tak unikałem, choć kilka razy mi się oberwało nie poddawałem się. Za nic. Pies nie raz rzucał swoje oschłe teksty. Ja natomiast je ignorowałem. Nagle zobaczyłem że suczka się budzi. Kiedy ja się na nią spojrzałem on również i zaczął na nią biec. Szybko przybiegłem tam pierwszy i pazurami przejechałem mu po całej długości głowy.
-Uciekaj!
Warknąłem do suczki. Ona wstała chwiejąc się.
-Pożałujesz!!!
Pies wściekał się co raz bardziej. A ja coraz bardziej traciłem nadzieje.
-Leć po pomoc!
Powiedziałem do suczki. Ona wlokła się. Próbowałem go od niej odciągnąć. Udało się piec pobiegł za mną. Byliśmy już w mieście.
-No co spaślaku...Nie dogonisz mnie?
Zatrzymałem się i odwróciłem mówiąc to, ale psa..tam nie było.
-Wops...
Mruknąłem sam do siebie czując na sobie jego oddech, no nieświeży...Zanim się odwróciłem pies przygniótł mnie do ziemi.
-Co teraz zrobisz?
Zaśmiał się mi w twarz. Warczałem groźnie pokazując przy tym swoje białe kły. Nagle jak to w mieście przyszli ludzie, patrząc się na to wielce dziwne zjawisko.
-Patrz przyszli widzowie...Będą patrzeć na twoją śmierć....
Wiedział że ma przewagę i to jaką. Ale ja miałem jeszcze coś czego on nie miał.... Zawyłem, głośno i donośnie. Po czym ponownie.
-To Ci nie pomorze...
Widać nie chciał zwlekać, ale na szczęście usłyszałem odpowiedz...
-Wiesz co niezły jesteś...w tej całej walce.
Słodziłem mu i te inne duperele ale po chwili z moje pyska wydobyło się coś innego:
-Ale, stary brakuje Ci mózgu i co najważniejsze....
Przerwałem ponieważ ludzie uciekli z wrzaskiem na widok moich kumpli, nareszcie dotarli..ile można.
-Nie masz przyjaciół!
Kiedy pies patrzył na moich kumpli wyrwałem się mu spod łap. Podbiegłem do pięciu psów.
-Dzięki, za szybkość.
Mruknąłem do nich.
-Stary, czego ty od nas chcesz...
Zaśmiał się Black. Tak mam wielu kumpli , no wiecie jak tak się podróżuje i często...chwila bardzo często wychodzi po za tereny sfory to tak jest. Ci to akurat: Black, Steve, Raven, Bruce, no i oczywiście dowódca całego gangu ulicznego, mój najlepszy kumpel z którym lubię się spierać Marduk znany też jako Craig Marduk.
-Nie masz szans...Killer.
Powiedział Marduk, a ja spojrzałem na niego ze znakiem zapytania na pysku. Oni się znają??
-Kpisz? Mam jak zwykle Marduk.
Warknął Wild Killer. Nie no mój mózg chciał eksplodować. Nie wiedziałem kompletnie o co tutaj kaman.
-Dzięki za przybycie....tak wogule.
Postanowiłem jeszcze raz podziękować, bez sarkazmu. Nagle i to jak dla mnie niespodziewanie pojawiła się cała Sfora Psiego Spojrzenia. No z grubsza cała. Jared spoglądał na mnie i klan uliczny. Mam na dzieje że ta suczka coś mu powiedziała i nie jest za bardzo poturbowana. Ciekawe co by się stało gdyby Jared tutaj nie przybiegł ze sforą...ale chwila, co się stanie....?
(Jared,Cheerilee, lub Wild Killer dokończycie?)
PS: Miło by było gdyby Alfa dokończył C:
Od Armor King'a C.D. Animy
Uśmiechnąłem się do suczki.
-Spoko, no i drobiazg. Akurat byłem u kumpli. A Loser to tchórzliwy pies..
Zaśmiałem się i zakpiłem z psa.
-Chwila, znasz go?
Suczka była mega zdziwiona, no wcale się nie dziwię...Po takim przejściu dowiaduje się że go znam.
-No, ale jest to postać bardziej negatywna w mojej liście znajomych. Nie na widzę drania...
Zażartowałem chyba bo Anima się zaśmiała.
-Zmieniając temat jak rana?
Zapytałem spoglądając na suczkę i wstając. Podszedłem do niedawno upolowanego dzika. No, szczerze lekko się z nim męczyłem. Ale nie dałem za wygraną. Dotknąłem nosem dzika po czym powiedziałem:
-Głodna?
Suczka uśmiechnęła się mówiąc:
-Nawet nie wiesz jak. A rana...już nie krwawię więc boli mniej.
-Taa, powinnaś uważać na takich typów, kręci się tu ich sporawo.
Po prostu dałem jej przestrogę. No chyba że chce się zabić no to już nie moja sprawa.
-No ale wiesz...
Chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem:
-Mam takie pytanie, wiem że to pewnie nie moja sprawa. Ale czemu ten drań Cię zaatakował? Miał jakieś powody? A może sama wdałaś się z nim w kłótnie. Loser to może i silny pies ale mózgu to nawet nie ma połowy...Więc musisz odpowiedzieć na te pytania. Może coś się zanosi...
Na końcu lekko warknąłem i podniosłem ton. Martwiłem się lekko losem sfory, te psy mają różne pomysły. A jeżeli Loser coś wymyśli nie będzie dobrze...
(Anima?)
-Spoko, no i drobiazg. Akurat byłem u kumpli. A Loser to tchórzliwy pies..
Zaśmiałem się i zakpiłem z psa.
-Chwila, znasz go?
Suczka była mega zdziwiona, no wcale się nie dziwię...Po takim przejściu dowiaduje się że go znam.
-No, ale jest to postać bardziej negatywna w mojej liście znajomych. Nie na widzę drania...
Zażartowałem chyba bo Anima się zaśmiała.
-Zmieniając temat jak rana?
Zapytałem spoglądając na suczkę i wstając. Podszedłem do niedawno upolowanego dzika. No, szczerze lekko się z nim męczyłem. Ale nie dałem za wygraną. Dotknąłem nosem dzika po czym powiedziałem:
-Głodna?
Suczka uśmiechnęła się mówiąc:
-Nawet nie wiesz jak. A rana...już nie krwawię więc boli mniej.
-Taa, powinnaś uważać na takich typów, kręci się tu ich sporawo.
Po prostu dałem jej przestrogę. No chyba że chce się zabić no to już nie moja sprawa.
-No ale wiesz...
Chciała coś powiedzieć ale jej przerwałem:
-Mam takie pytanie, wiem że to pewnie nie moja sprawa. Ale czemu ten drań Cię zaatakował? Miał jakieś powody? A może sama wdałaś się z nim w kłótnie. Loser to może i silny pies ale mózgu to nawet nie ma połowy...Więc musisz odpowiedzieć na te pytania. Może coś się zanosi...
Na końcu lekko warknąłem i podniosłem ton. Martwiłem się lekko losem sfory, te psy mają różne pomysły. A jeżeli Loser coś wymyśli nie będzie dobrze...
(Anima?)
Od Cziki C.D. Clarie
-Ciekawe jak długo będzie tak padać...
Spojrzałam na wyjście i westchnęłam. Po czym poszłam odnieść naczynka od herbaty.
-Mam nadzieje że nie za długo.
Powiedziała Clarie z lekkim uśmiechem. Ja natomiast nie miałam na nic pomysłu.
-Powiedz, co robisz kiedy pada?
Zapytałam suczki, ta przemyślała to po czym odpowiedziała bez sukcesywnie:
-A co?
Myślałam że padnę. Spodziewałam się innej odpowiedzi a tu bam, odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Strasznie mi się nudzi. Lubię malować ale...
-Malować!!
Zdziwiła się dosyć.
-No, tak. I śpiewać.
-Śpiewanie rozumiem, ale malować?
Widać nie mogła uwierzyć.
-Może to i nie moja pasja ale od czasu do czasu no wiesz....warto zrobić coś niby twórczego.
(Clarie?)
Spojrzałam na wyjście i westchnęłam. Po czym poszłam odnieść naczynka od herbaty.
-Mam nadzieje że nie za długo.
Powiedziała Clarie z lekkim uśmiechem. Ja natomiast nie miałam na nic pomysłu.
-Powiedz, co robisz kiedy pada?
Zapytałam suczki, ta przemyślała to po czym odpowiedziała bez sukcesywnie:
-A co?
Myślałam że padnę. Spodziewałam się innej odpowiedzi a tu bam, odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Strasznie mi się nudzi. Lubię malować ale...
-Malować!!
Zdziwiła się dosyć.
-No, tak. I śpiewać.
-Śpiewanie rozumiem, ale malować?
Widać nie mogła uwierzyć.
-Może to i nie moja pasja ale od czasu do czasu no wiesz....warto zrobić coś niby twórczego.
(Clarie?)
sobota, 30 sierpnia 2014
Od Gāru C.D Assasino
- A co chciałabyś robić? - zapytał patrząc na mnie pytająco.
- Naucze Cię japońskiego. - odpowiedziałam wesoło. Assasino mówi po japońsku, śmiechu warte.
- Skoro chcesz. - mruknął i podszedł do mnie.
- Ohayo. [ Ohejo ] - powiedziałam uśmiechając się zamykając oczy.
- Ohayo? - odpowiedział wyraźnie.
- Dobrze! To znaczy Dzień Dobry. Witamy się tak o poranku do godziny 12. - wytłumaczyłam.
- Dawaj dalej. - podekstytowany zamerdał ogonem.
- Konnichiwa. [ Konićiwa ] - mówiłam dalej.
- Konnichiwa. - powtórzył starannie.
- Brawo! - pochwaliłam go. - To również znaczy Dzień Dobry lecz po godzinie 12.
- A Dobry Wieczór? - zapytał.
- Konbanwa. [ Kąbawa ] - powiedziałam
- Konbanwa. - powiedział.
- Supā! [ Supa ]
- Zupa. - odparł
- Zupa? - roześmiałam się. - Jutro zowu popracujemy nad japońskim. Chodźmy na spacer.
<< Ass? xD >>
- Naucze Cię japońskiego. - odpowiedziałam wesoło. Assasino mówi po japońsku, śmiechu warte.
- Skoro chcesz. - mruknął i podszedł do mnie.
- Ohayo. [ Ohejo ] - powiedziałam uśmiechając się zamykając oczy.
- Ohayo? - odpowiedział wyraźnie.
- Dobrze! To znaczy Dzień Dobry. Witamy się tak o poranku do godziny 12. - wytłumaczyłam.
- Dawaj dalej. - podekstytowany zamerdał ogonem.
- Konnichiwa. [ Konićiwa ] - mówiłam dalej.
- Konnichiwa. - powtórzył starannie.
- Brawo! - pochwaliłam go. - To również znaczy Dzień Dobry lecz po godzinie 12.
- A Dobry Wieczór? - zapytał.
- Konbanwa. [ Kąbawa ] - powiedziałam
- Konbanwa. - powiedział.
- Supā! [ Supa ]
- Zupa. - odparł
- Zupa? - roześmiałam się. - Jutro zowu popracujemy nad japońskim. Chodźmy na spacer.
<< Ass? xD >>
Od Wild Killer'a C.D. Cheerilee
Warknąłem. Nie miałem ochoty zadawać się z kimś takim. Trzepnąłem suczkę łapą. Ta tylko żałośnie zapiszczała z bólu. Nagle usłyszałem za plecami jakiś dźwięk. Puściłem moją ofiarę i rozejrzałem się w około. Kilka sekund później z zza krzaków wyszedł jakiś dalmatyńczyk.
- Puść ją! - rozkazał
Zaśmiałem się. On? On mi rozkazuje!?
- Nie zgrywaj bohatera... - powiedziałem
Obcy przybysz tylko zawarczał i rzucił się na mnie. Próbował mnie gryźć ale bez problemu sobie z nim radziłem. Musiał być na prawdę niezłym optymistą i głupcem, jeżeli zdecydował się mnie zaatakować. W końcu wbiłem kły w łapę natrętnego psa. Potoczył się po ziemi skomląc. Z rany ciekło całkiem dużo krwi.
- Pożałujesz tego!
Ponownie się zaśmiałem. A co mi zrobią? Uderzyłem łapą w suczkę leżącą na ziemi która w skutek tego wzleciała w powietrze i upadła obok mojej poprzedniej ofiary.
<Armor King? Cheerilee?>
- Puść ją! - rozkazał
Zaśmiałem się. On? On mi rozkazuje!?
- Nie zgrywaj bohatera... - powiedziałem
Obcy przybysz tylko zawarczał i rzucił się na mnie. Próbował mnie gryźć ale bez problemu sobie z nim radziłem. Musiał być na prawdę niezłym optymistą i głupcem, jeżeli zdecydował się mnie zaatakować. W końcu wbiłem kły w łapę natrętnego psa. Potoczył się po ziemi skomląc. Z rany ciekło całkiem dużo krwi.
- Pożałujesz tego!
Ponownie się zaśmiałem. A co mi zrobią? Uderzyłem łapą w suczkę leżącą na ziemi która w skutek tego wzleciała w powietrze i upadła obok mojej poprzedniej ofiary.
<Armor King? Cheerilee?>
piątek, 29 sierpnia 2014
Od Cheerilee
Pewnego dnia budząc się, poczułam mocny powiew wiatru, był bardzo zimny. Od razu nie zwlekając wstałam, w swojej norze trzymałam zawsze moją kurteczkę, którą znalazłam wiszącą na jakimś ludzkim podwórku, poza terenami sfory :
Podniosłam kurtkę, po czym się w nią ubrałam, bardzo się z tym męczyłam, ale się udało.
Wyszłam z nory i szłam przez tereny sfory, nagle zaczęło lać. W kilka sekund przede mną pojawiła się głęboka, brudna, wielka kałuża. Chciałam ją wyminąć, ale o coś zaczepiłam, na siłę chciałam biec, ale nic to nie dawało. Obejrzałam się za siebie, a tam stał wielki, wkurzony, przerośnięty Kandal. Trzymał w pysku kawałek mojego ubioru. Powiedziałam więc :
-Przepraszam, kim jesteś?
-Wild Killer-Powiedział niebezpiecznie, bardzo się go wystraszyłam.
-Spokojnie, ziomuś, nie musisz być taki agresywny!-Powiedziałam próbując się odsunąć.
Kandal nic nie mówiąc szarpnął moją kurtkę. Urwał jej kawałek, byłam strasznie wkurzona :
-Nikt Cię nie nauczył dobrych manier!?
Pies podniósł moje ubranko, razem ze mną, po czym rzucił mnie w jakąś kałużę.
<Wild Killer?>
Podniosłam kurtkę, po czym się w nią ubrałam, bardzo się z tym męczyłam, ale się udało.
Wyszłam z nory i szłam przez tereny sfory, nagle zaczęło lać. W kilka sekund przede mną pojawiła się głęboka, brudna, wielka kałuża. Chciałam ją wyminąć, ale o coś zaczepiłam, na siłę chciałam biec, ale nic to nie dawało. Obejrzałam się za siebie, a tam stał wielki, wkurzony, przerośnięty Kandal. Trzymał w pysku kawałek mojego ubioru. Powiedziałam więc :
-Przepraszam, kim jesteś?
-Wild Killer-Powiedział niebezpiecznie, bardzo się go wystraszyłam.
-Spokojnie, ziomuś, nie musisz być taki agresywny!-Powiedziałam próbując się odsunąć.
Kandal nic nie mówiąc szarpnął moją kurtkę. Urwał jej kawałek, byłam strasznie wkurzona :
-Nikt Cię nie nauczył dobrych manier!?
Pies podniósł moje ubranko, razem ze mną, po czym rzucił mnie w jakąś kałużę.
<Wild Killer?>
czwartek, 28 sierpnia 2014
Od Assasino C.D Attakai'ego
- Oczywiście przyjacielu. - wstałem. - Zrobię wszystko co w mojej mocy.
- O czym gadacie? - Gāru pojawiła się z ''powietrza''.
- Siostro, na kilka dni nie będzie mnie w sforze i Assasino się tobą zajmie. Traktuj go jak brata. - pies zachował powagę.
- Dobrze. - suka uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłem. - Macie jedzwnie?
- Tak, zanieśmy je do nory. - powiedziałem łapiąc mięso.
- O czym gadacie? - Gāru pojawiła się z ''powietrza''.
- Siostro, na kilka dni nie będzie mnie w sforze i Assasino się tobą zajmie. Traktuj go jak brata. - pies zachował powagę.
- Dobrze. - suka uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłem. - Macie jedzwnie?
- Tak, zanieśmy je do nory. - powiedziałem łapiąc mięso.
~*~
- Co za dzień! - Gāru skoczyła na poduszkę.
- Muszę już iść. Do zobaczenia. - pies wyszedł
- To co robimy? - suka zapytała podekstytowana.
<< Gāru? >>
- To co robimy? - suka zapytała podekstytowana.
<< Gāru? >>
Od Attakai'ego C.D Assasino
- Dobra robota! - pochwaliłem psa.
- Co ona tyle tam robi? - zapytał wyglądając zza krzaków. Gāru rozmawiała dłuższą chwilę z szakalami. Zapewnie się zaprzyjaźnili.
- Assasino. Ufam Ci i mam dla Ciebie zadanie. - powiedziałem poważnie.
- Tak? - zapytał.
- Mój brat - Sumōru, jest chory. Jako, że ja i Gāru rzadko przychodzimy do domu nasz drugi brat - Okashi potrzebuje pomocy. Więc na kilka dni będę z moimi braćmi. - powiedziałem. - Gāru zostaje w sforze, i czy mógłbyś się nią zająć? To znaczy spać u niej, pomagać jej i ją chronić?
<< masz piękne opo :> >>
- Co ona tyle tam robi? - zapytał wyglądając zza krzaków. Gāru rozmawiała dłuższą chwilę z szakalami. Zapewnie się zaprzyjaźnili.
- Assasino. Ufam Ci i mam dla Ciebie zadanie. - powiedziałem poważnie.
- Tak? - zapytał.
- Mój brat - Sumōru, jest chory. Jako, że ja i Gāru rzadko przychodzimy do domu nasz drugi brat - Okashi potrzebuje pomocy. Więc na kilka dni będę z moimi braćmi. - powiedziałem. - Gāru zostaje w sforze, i czy mógłbyś się nią zająć? To znaczy spać u niej, pomagać jej i ją chronić?
<< masz piękne opo :> >>
Od Assasino C.D Gāru
- No dobra. - powiedziałem uśmiechnięty. - Ale czy Gāru się zgodzi. - popatrzyliśmy na nią.
- Zgadzam się. Dla dobra jedzenia. - szepnęła spuszczając wzrok.
Suka wstała i podeszła do psów.
- Przepraszam was. Czy wiecie gdzie jest tu medyk? - zapytała odciągając zwierzęta od jedzenia.
- Ja jestem. - jeden z największych psowatych podszedł do Gāru. - Co się stało?
Wyszliśmy z kryjówki i złapaliśmy za jedzenie. Pobiegliśmy w stronę wielki krzaków i poczekaliśmy tam na Gāru.
<< Gāru? albo Attakai? xD >>
Od Gāru C.D Assasino
Dobrze, że mam sierść. Inaczej wyglądałabym jak burak.
- Gāru, przynieś młodego jelenia. - Attakai usiadł koło Assasino.
- Dobrze. - dygnęłam. Poszłam do naszej spiżarni i... Była pusta.
- Attakai! - mało co nie zemdladam. Psy szybko przybiegły do mnie.
- Kto to mógł zrobić?! - Attakai chodził nerwowo w kółko.
Assasino podszedł do pustych pojemników na jedzenie i zaczął węszyć. Poszliśmy za nim.
Po kilku minutach byliśmy w lesie, a raczej na polanie pełnej szakali.
- To one. - szepnął Assasino. Schowaliśmy się za krzakami by ich nie spłoszyć. W najlepsze jadły nasze zdobycze.
- Co zrobimy? - zapytałam kładąc się.
- Mam pewien pomysł. - Attakai uśmiechnął się podle. - Gāru będzie udawać ciężarną sukę a my w tym czasie zabierzemy im jedzenie.
<< Assasino? xD >>
- Gāru, przynieś młodego jelenia. - Attakai usiadł koło Assasino.
- Dobrze. - dygnęłam. Poszłam do naszej spiżarni i... Była pusta.
- Attakai! - mało co nie zemdladam. Psy szybko przybiegły do mnie.
- Kto to mógł zrobić?! - Attakai chodził nerwowo w kółko.
Assasino podszedł do pustych pojemników na jedzenie i zaczął węszyć. Poszliśmy za nim.
Po kilku minutach byliśmy w lesie, a raczej na polanie pełnej szakali.
- To one. - szepnął Assasino. Schowaliśmy się za krzakami by ich nie spłoszyć. W najlepsze jadły nasze zdobycze.
- Co zrobimy? - zapytałam kładąc się.
- Mam pewien pomysł. - Attakai uśmiechnął się podle. - Gāru będzie udawać ciężarną sukę a my w tym czasie zabierzemy im jedzenie.
<< Assasino? xD >>
Od Assasino C.D Gāru
- Ta. - suka przewróciła oczami.
- Heh. - mruknąłem idąc za nią. Gdy weszliśmy do jej nory panował tam wielki porządek i czystość. Nie to co u mnie.
- Siadaj. - Gāru podała mi jedną z jej poduszek.
- Dziękuję. - popatrzyłem na nią. - Jak tam twój charakter?
- Już lepiej. Znaczy umiem już się kontrolować. - szepnęła. - Wody?
- Nie dziękuję. - nagle do nory wszedł Attakai.
- Hej As. - podał mi łapę. - Świetnie walczyłaś.
- Dziękuję. - suka zarumieniła się.
<< Gāru? >>
- Heh. - mruknąłem idąc za nią. Gdy weszliśmy do jej nory panował tam wielki porządek i czystość. Nie to co u mnie.
- Siadaj. - Gāru podała mi jedną z jej poduszek.
- Dziękuję. - popatrzyłem na nią. - Jak tam twój charakter?
- Już lepiej. Znaczy umiem już się kontrolować. - szepnęła. - Wody?
- Nie dziękuję. - nagle do nory wszedł Attakai.
- Hej As. - podał mi łapę. - Świetnie walczyłaś.
- Dziękuję. - suka zarumieniła się.
<< Gāru? >>
Od Gāru
Po walce poszłam do Wróbelki by ''naprawić'' rany. Gdy suka założyła mi szwy, bandaże i nasmarowała mnie olejkami poszłam do nory.
- Gāru? - głos był bardzo znajomy, zachrypnięty i lekko piskliwy.
- Zostaw mnie w spokoju. - odpowiedziałam dumnie i poważnie. Właścicielem głosu oczywiście był Rudy.
- Ej, dlaczego mnie nie lubisz?! - pies zdenerwował się. Oczywiście chciał się rzucić na mnie, lecz w locie złapał go Assasino.
- Kobiet się nie bije. Damski bokserze. - odwrócił się do mnie. - Cześć Gāru.
- Cześć. - uśmiechnęłam się ciepło.
- Gdzie idziesz? - zapytał ziewając.
- Idę do domu, odpocząć. - odparłam odwracając się.
- Byłaś u Wróbelki? - dopytywał się.
- Komisariat? Przesłuchanie? - roześmiałam się.
- Martwię się o Ciebie. Tym bardziej, że on jest niewyżyty.
<< Assasino? >>
- Gāru? - głos był bardzo znajomy, zachrypnięty i lekko piskliwy.
- Zostaw mnie w spokoju. - odpowiedziałam dumnie i poważnie. Właścicielem głosu oczywiście był Rudy.
- Ej, dlaczego mnie nie lubisz?! - pies zdenerwował się. Oczywiście chciał się rzucić na mnie, lecz w locie złapał go Assasino.
- Kobiet się nie bije. Damski bokserze. - odwrócił się do mnie. - Cześć Gāru.
- Cześć. - uśmiechnęłam się ciepło.
- Gdzie idziesz? - zapytał ziewając.
- Idę do domu, odpocząć. - odparłam odwracając się.
- Byłaś u Wróbelki? - dopytywał się.
- Komisariat? Przesłuchanie? - roześmiałam się.
- Martwię się o Ciebie. Tym bardziej, że on jest niewyżyty.
<< Assasino? >>
środa, 27 sierpnia 2014
Od Animy
Wreszcie jestem dorosła i mogę zwiedzić świat,którego wcześniej nie widziałam.
Zerwałam się rano i pobiegłam do miesta,bo tam zawsze chciałam być.
Szłam ulicą,samochody jeszcze nie jeździły.
Biegłam już truchtem w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
Nagle zobaczyłam śmietnik,a przy nim stał pies.
Podesżłam do niego i powiedziałam:
-Yy... hej. Jestem Anima,a ty jak się wabisz?
Pies spojrzął na mnie i powiedział.
-Loser... a co?
-Loser?! Ale... ja coś słyszałam...
-Że...?!
-Moi rodzice kiedyś adoptowali takiego psa,ale on umarł...
-Mnie kiedyś ktoś taki wychowywał,pewnego dnia zasnąłem. A oni pomyśleli że nie żyję. Gdy się obudziłem nikogo już nie było.
-A pamiętasz jak oni mieli na imię?
-Winner i Tamika.
-To moi rodzice!
-Co?!
Pies stanął jak wryty.
-Zdrajcy...
-Ale,ja nie jestem nimi.
-Jesteś ich dzieckiem,to to samo. Z resztą,jesteśmy z wrogich sfór. Powinienen był Cię dawno zabić.
-I co?! Masz teraz zamiar mnie zabić?!
-Hmm... dobry pomysł!
Pies zaśmiał się szyderczo i skoczył na mnie.
-Popamiętają mnie!
-Zostaw!! Przecierz...gdyby Cię nie zostawili byłbyś moim bratem!
-BYŁBYM!
Pies wgryzał mi się w szyję,nie mogłam się ruszyć bo był ode mnie większy i silniejszy.
Walczyłam ile mogłam,ale co mogę zrobić wobec większego i silniejszego psa?!
W końcu upadłam bezsilnie na ziemi,pies dalej się nade mną znęcał.
Nagle usłyszałam kroki innego psa.
Spojrzałam w tył,zupełnie bez sił.
Pies widząc mnie skoczył na Losera i zapchnął go ze mnie.
Zaczęli się bić,po chwili Losera już nie było.
Pies podbiegł do mnie.
-Muszę ci pomóc.
-Dla mnie już nie ma nadzieji...
-Jest! Nie zasypiaj!
Pies zaniósł mnie w pewne miejsce.
Zasnęłam i obudziłam się już nie krwawiąc.
Zobaczyłam psa,który mnie uratował.
-Z kądś Cię znam. Powiedziałam.
-Jestem w SPS,a ty jesteś potomkinią Bet,wszyscy Cię znają.
-Tak,a ty jesteś...?
-Armor King.
-Aaa! To już wiem. Dziękuję za ratunek.
Uśmiechnęłam się do psa.
(Armor King?)
Zerwałam się rano i pobiegłam do miesta,bo tam zawsze chciałam być.
Szłam ulicą,samochody jeszcze nie jeździły.
Biegłam już truchtem w poszukiwaniu czegoś ciekawego.
Nagle zobaczyłam śmietnik,a przy nim stał pies.
Podesżłam do niego i powiedziałam:
-Yy... hej. Jestem Anima,a ty jak się wabisz?
Pies spojrzął na mnie i powiedział.
-Loser... a co?
-Loser?! Ale... ja coś słyszałam...
-Że...?!
-Moi rodzice kiedyś adoptowali takiego psa,ale on umarł...
-Mnie kiedyś ktoś taki wychowywał,pewnego dnia zasnąłem. A oni pomyśleli że nie żyję. Gdy się obudziłem nikogo już nie było.
-A pamiętasz jak oni mieli na imię?
-Winner i Tamika.
-To moi rodzice!
-Co?!
Pies stanął jak wryty.
-Zdrajcy...
-Ale,ja nie jestem nimi.
-Jesteś ich dzieckiem,to to samo. Z resztą,jesteśmy z wrogich sfór. Powinienen był Cię dawno zabić.
-I co?! Masz teraz zamiar mnie zabić?!
-Hmm... dobry pomysł!
Pies zaśmiał się szyderczo i skoczył na mnie.
-Popamiętają mnie!
-Zostaw!! Przecierz...gdyby Cię nie zostawili byłbyś moim bratem!
-BYŁBYM!
Pies wgryzał mi się w szyję,nie mogłam się ruszyć bo był ode mnie większy i silniejszy.
Walczyłam ile mogłam,ale co mogę zrobić wobec większego i silniejszego psa?!
W końcu upadłam bezsilnie na ziemi,pies dalej się nade mną znęcał.
Nagle usłyszałam kroki innego psa.
Spojrzałam w tył,zupełnie bez sił.
Pies widząc mnie skoczył na Losera i zapchnął go ze mnie.
Zaczęli się bić,po chwili Losera już nie było.
Pies podbiegł do mnie.
-Muszę ci pomóc.
-Dla mnie już nie ma nadzieji...
-Jest! Nie zasypiaj!
Pies zaniósł mnie w pewne miejsce.
Zasnęłam i obudziłam się już nie krwawiąc.
Zobaczyłam psa,który mnie uratował.
-Z kądś Cię znam. Powiedziałam.
-Jestem w SPS,a ty jesteś potomkinią Bet,wszyscy Cię znają.
-Tak,a ty jesteś...?
-Armor King.
-Aaa! To już wiem. Dziękuję za ratunek.
Uśmiechnęłam się do psa.
(Armor King?)
wtorek, 26 sierpnia 2014
Od Blaise'a C.D. Siobhan
-Roger? Nie pamietasz? -spytałem.
Sio spojrzała na mnie zdezorientowana. Usiadła na piasku.
-No tak... - usiadłem obok niej.-Wtedy kiedy zemdlałaś odciągnął od ciebie wilka a potem go o ogłuszył...
-I..?-dopytywała się Sio.
-No i powiedział, że teraz jestem mu winny przysługę. Wilk zajął się nami, a on jakoś uciekł.
-U-ciekł?-zdziwiła się.
-Tak wyszło...
-Myślisz że go jeszcze spotkamy? -spytała.
-Na pewno-objąłem ją jedną łapą.
Sio? Nie chce mi się go szukać :/ xD
Sio spojrzała na mnie zdezorientowana. Usiadła na piasku.
-No tak... - usiadłem obok niej.-Wtedy kiedy zemdlałaś odciągnął od ciebie wilka a potem go o ogłuszył...
-I..?-dopytywała się Sio.
-No i powiedział, że teraz jestem mu winny przysługę. Wilk zajął się nami, a on jakoś uciekł.
-U-ciekł?-zdziwiła się.
-Tak wyszło...
-Myślisz że go jeszcze spotkamy? -spytała.
-Na pewno-objąłem ją jedną łapą.
Sio? Nie chce mi się go szukać :/ xD
Od Siobhan C.D. Blaise'a
Zaśmiałam się.
- Okej. - powiedziałam.
- Chcesz popływać? - zapytał Blai. - Tak pez próbowania zatopienia drugiej osoby? - dodał.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Pływaliśmy w jeziorze. Nagle coś mi się przypomniało.
Zatrzymałam się, przestałam się ruszać, co sprawiło, że zanurkowałam. Zdezorientowana zaczęłam "wdychać" wodę...
Blai złapał mnie za szyję i wyniósł z wody.
- Sio, mogłabyś nie próbować się utopić? - spytał.
- Blaise... gdzie jest Roger? - zapytałam.
Blai? Roger przepadł. xd
- Okej. - powiedziałam.
- Chcesz popływać? - zapytał Blai. - Tak pez próbowania zatopienia drugiej osoby? - dodał.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Pływaliśmy w jeziorze. Nagle coś mi się przypomniało.
Zatrzymałam się, przestałam się ruszać, co sprawiło, że zanurkowałam. Zdezorientowana zaczęłam "wdychać" wodę...
Blai złapał mnie za szyję i wyniósł z wody.
- Sio, mogłabyś nie próbować się utopić? - spytał.
- Blaise... gdzie jest Roger? - zapytałam.
Blai? Roger przepadł. xd
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Wyszczerzyłem zęby w usmiechu.
-Nabierz duzo powietrza-powiedzialem.
-Po co? -Zdziwila sie Siobhan.
- Nabierz i wstrzymaj oddech.
Sio zrobila to o co prosilem. Wtedy popchnalem ja do wody. Zaczalem sie smiac i biegac wzdloz brzegu.
-Oszalales?!-krzyknela Sio gdy sie wynuzyla.
-No co to zabawa...-powiedzialem
-To jest zabawa? - dogonila mnie i wrzucila do wody. Wynurzylem sie i zakaslalem. Po czym smiejac sie ochlapalem suczke.
Chlapalismy sie jeszcze przez jakis czas. Sio w koncu tez zaczela sie smiac. Gdy bylem w wodzie wskoczyla na mnie i udawala ze mnie topi.
-Dobra poddaje sie!-krzyknalem.
<Siobhan? ;P >
-Nabierz duzo powietrza-powiedzialem.
-Po co? -Zdziwila sie Siobhan.
- Nabierz i wstrzymaj oddech.
Sio zrobila to o co prosilem. Wtedy popchnalem ja do wody. Zaczalem sie smiac i biegac wzdloz brzegu.
-Oszalales?!-krzyknela Sio gdy sie wynuzyla.
-No co to zabawa...-powiedzialem
-To jest zabawa? - dogonila mnie i wrzucila do wody. Wynurzylem sie i zakaslalem. Po czym smiejac sie ochlapalem suczke.
Chlapalismy sie jeszcze przez jakis czas. Sio w koncu tez zaczela sie smiac. Gdy bylem w wodzie wskoczyla na mnie i udawala ze mnie topi.
-Dobra poddaje sie!-krzyknalem.
<Siobhan? ;P >
Od Siobhan C.D. Blaise'a
- Hmm... Trochę o tym myślałam. - przyznałam.
- To jak? - uśmiechnął się do mnie.
- Nie wiem, czy może w dalekiej przyszłości zostanę następcą Bet, ale to się jeszcze okaże. Poza tym nie wiem, czy bym dała radę. - stwierdziłam.
- Czemu nie? - zdziwił się Blaise.
- Nie wiem, czy dałabym radę być zastępcą Jareda, ale może... gdybym trochę poćwiczyła... to kto wie? - zdałam się na lekki uśmiech, który pies odwzajemnił.
- Wojownik byłby ze mnie marny... - ciągnęłam. - Łowca... może jeszcze, ale musiałabym poćwiczyć polowania...
- Walk mógłbym cię nauczyć, w końcu jestem nauczycielem walk. - przekręcił głowę.
- Myślisz, że nadawałabym się? - zapytałam i podeszłam do jeziora. Schyliłam się, żeby napić się wody. Nagle zobaczyłam w wodzie jakiegoś innego psa. Wyplułam wodę i wrzasnęłam:
- Aaaaaaaaaa!
- Sio! - wykrzyknął Blai. - Co jest?!
- Tam w wodzie jest mój sobowtór! - jęknęłam.
- Chodź zobaczymy.
Podeszliśmy do wody, a tam znów pojawił się mój klon.
- Sio, to przecież ty. - Blaise wywrócił oczami.
- Ja?! - zdziwiłam się.
- Nie zauważyłaś, że jesteś starsza? - spojrzał na mnie dziwnie.
- Jakoś nie... wydawało mi się, że wciąż jestem szczeniakiem. - przyznałam.
- To dziwne, że nie zobaczyłaś swojego odbicia. - stwierdził pies.
- Wiem. - potwierdziłam.
Blai? xD
- To jak? - uśmiechnął się do mnie.
- Nie wiem, czy może w dalekiej przyszłości zostanę następcą Bet, ale to się jeszcze okaże. Poza tym nie wiem, czy bym dała radę. - stwierdziłam.
- Czemu nie? - zdziwił się Blaise.
- Nie wiem, czy dałabym radę być zastępcą Jareda, ale może... gdybym trochę poćwiczyła... to kto wie? - zdałam się na lekki uśmiech, który pies odwzajemnił.
- Wojownik byłby ze mnie marny... - ciągnęłam. - Łowca... może jeszcze, ale musiałabym poćwiczyć polowania...
- Walk mógłbym cię nauczyć, w końcu jestem nauczycielem walk. - przekręcił głowę.
- Myślisz, że nadawałabym się? - zapytałam i podeszłam do jeziora. Schyliłam się, żeby napić się wody. Nagle zobaczyłam w wodzie jakiegoś innego psa. Wyplułam wodę i wrzasnęłam:
- Aaaaaaaaaa!
- Sio! - wykrzyknął Blai. - Co jest?!
- Tam w wodzie jest mój sobowtór! - jęknęłam.
- Chodź zobaczymy.
Podeszliśmy do wody, a tam znów pojawił się mój klon.
- Sio, to przecież ty. - Blaise wywrócił oczami.
- Ja?! - zdziwiłam się.
- Nie zauważyłaś, że jesteś starsza? - spojrzał na mnie dziwnie.
- Jakoś nie... wydawało mi się, że wciąż jestem szczeniakiem. - przyznałam.
- To dziwne, że nie zobaczyłaś swojego odbicia. - stwierdził pies.
- Wiem. - potwierdziłam.
Blai? xD
Blaise dorasta!
Informuję, że Blaise skończył 2 lata i jest już dorosły i zostaje nauczycielem walk! Gratulujemy!
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Stanelismy na brzegu jeziora.
-W porzadku?- Spytalem.
Sio niepewnie pokiwala glowa.
-A ty?-Spytala.
-Przezyje-usmiechnalem sie blado.- choc... Trzeba to z siebie zmyc.-Powiedzialem i wszedlem do chlodnej wody. Slonce powoli chcialo sie chowac. byla godzina 18, moze 19...
Siobhan weszla za mna do wody.
-Mam tego dosc...-powiedziala, gdy wyszlismy.
-Czego?
-No wszystkiego! Pozatym jakim cudem wilk trafil na nasze tereny?
-Moze bylismy juz poza terenami?
Sio westchnela. Usiedlismy w jaskini tam gdzie wczesniej.
-Niedlugo bede musial wybrac stanowisko - rzucilem.
-Masz cos na oku?-spytala.
-Nie wiem... Moze nauczyciel walk to cos dla mnie. Wojownikow mamy duzo...
-Hmm...
-A ty sie zastanawialas?-spytalem ja.
Sio? Znow bez polskich liter ;P
-W porzadku?- Spytalem.
Sio niepewnie pokiwala glowa.
-A ty?-Spytala.
-Przezyje-usmiechnalem sie blado.- choc... Trzeba to z siebie zmyc.-Powiedzialem i wszedlem do chlodnej wody. Slonce powoli chcialo sie chowac. byla godzina 18, moze 19...
Siobhan weszla za mna do wody.
-Mam tego dosc...-powiedziala, gdy wyszlismy.
-Czego?
-No wszystkiego! Pozatym jakim cudem wilk trafil na nasze tereny?
-Moze bylismy juz poza terenami?
Sio westchnela. Usiedlismy w jaskini tam gdzie wczesniej.
-Niedlugo bede musial wybrac stanowisko - rzucilem.
-Masz cos na oku?-spytala.
-Nie wiem... Moze nauczyciel walk to cos dla mnie. Wojownikow mamy duzo...
-Hmm...
-A ty sie zastanawialas?-spytalem ja.
Sio? Znow bez polskich liter ;P
Od Siobhan C.D. Blaise'a
Spojrzałam na Blaise'a wzrokiem mówiącym "Uciekamy? Mamy większe szanse".
Blaise pokiwał głową. Zwróciłam głowę w kierunku miejsca, w którym były nasze nory. Za daleko, żeby Thresh nas dogonił.
- Na raz-dwa-trzy. - szepnęłam cicho, żeby wilk nas nie usłyszał. Był skupiony, może coś planował?
- Okej.
Udawaliśmy, że bardzo cierpimy (leżeliśmy na ziemi), więc Thresh się nie domyślił. Mruczałam pod nosem:
- Raz... dwa...
Wilk chyba zaczął coś podejrzewać. Patrzył się na nas głupio, ale nie było mi do śmiechu.
- Trzy! - dokończył Blai.
Poderwaliśmy się z miejsca i pobiegliśmy przed siebie. Zdezorientowany Thresh zaczął nas gonić, ale kiepsko mu szło, bo utykał. W końcu zniknął gdzieś za drzewami. Zatrzymaliśmy się przy jeziorze.
Blai?
Blaise pokiwał głową. Zwróciłam głowę w kierunku miejsca, w którym były nasze nory. Za daleko, żeby Thresh nas dogonił.
- Na raz-dwa-trzy. - szepnęłam cicho, żeby wilk nas nie usłyszał. Był skupiony, może coś planował?
- Okej.
Udawaliśmy, że bardzo cierpimy (leżeliśmy na ziemi), więc Thresh się nie domyślił. Mruczałam pod nosem:
- Raz... dwa...
Wilk chyba zaczął coś podejrzewać. Patrzył się na nas głupio, ale nie było mi do śmiechu.
- Trzy! - dokończył Blai.
Poderwaliśmy się z miejsca i pobiegliśmy przed siebie. Zdezorientowany Thresh zaczął nas gonić, ale kiepsko mu szło, bo utykał. W końcu zniknął gdzieś za drzewami. Zatrzymaliśmy się przy jeziorze.
Blai?
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Siobhan próbowała walczyć z wilkiem. Szło jej to całkiem dobrze. W pewnym momęcie zawiesiła się na uchu wilka, a ten otrząsnął się tak aby ją zrzucić. Po chwili wilk mocno krwawił a Sio leżała na ziemi z kawałkiem jego ucha.
Tresh zawył i złapał się za ucho. Potem łapą mokrą od krwi przygniótł Siobhan do ziemi.
-Teraz przegiełaś!-warknął.
-Zostaw ją!-Wydarłem się i nie zwalniając biegu wpadłem na wilka przewalając go na ziemię. Spojrzałem przez ramię czy Sio się pozbierała. Wstała i chwiciła się za głowę. Upadła, a potem znowu wstała. Ugryzłem wilka w łapę i usłyszałem trzask. Czyżbym złamał jakąś kość. Tresh zamachnął głową i spróbował mnie ugryść. Zachaczył zębami lekko pod kręgosłupem i szarpnął zrywając kawałek skóry.
odbiegłem kawałek.
-Sio wracaj do sfory!-krzyknąłem i popchnąłem ją głową.
-Sam sobie nie poradzisz! -odparła.
Wilk wstał i podszedł do nas. Kulał na przednią prawą łapę. Teraz będzie łatwiej mu uciec.
Siobhan?
Tresh zawył i złapał się za ucho. Potem łapą mokrą od krwi przygniótł Siobhan do ziemi.
-Teraz przegiełaś!-warknął.
-Zostaw ją!-Wydarłem się i nie zwalniając biegu wpadłem na wilka przewalając go na ziemię. Spojrzałem przez ramię czy Sio się pozbierała. Wstała i chwiciła się za głowę. Upadła, a potem znowu wstała. Ugryzłem wilka w łapę i usłyszałem trzask. Czyżbym złamał jakąś kość. Tresh zamachnął głową i spróbował mnie ugryść. Zachaczył zębami lekko pod kręgosłupem i szarpnął zrywając kawałek skóry.
odbiegłem kawałek.
-Sio wracaj do sfory!-krzyknąłem i popchnąłem ją głową.
-Sam sobie nie poradzisz! -odparła.
Wilk wstał i podszedł do nas. Kulał na przednią prawą łapę. Teraz będzie łatwiej mu uciec.
Siobhan?
Od Jareda C.D. Ariany
- Mhm. - pokiwałem głową i uśmiechnąłem się do suczki.
Ariana odwzajemniła uśmiech.
Po chwili znów zabrakło zajęć albo tematów do rozmowy i zrobiło się niezręcznie.
- O czym porozmawiamy? - spytała w końcu Ari, żeby przerwać ciszę.
- Yyy... nie wiem. - przyznałem. Ale nagle wpadłem na pomysł. - Kiedy nie ma się o czym rozmawiać, podobno często rozmawia się o pogodzie.
Suczka spojrzała na mnie dziwnie, ale chyba potem się do tego przekonała.
- Ale ładne słońce. - zauważyła, patrząc na zachodzące słońce.
- No, żadnej chmury, więc nie powinno padać. - powiedziałem.
- Hmm... może jutro... Dobra, to bez sensu. - stwierdziła.
- Masz rację.
Ariana? xD
Od Siobhan C.D. Blaise'a
Nie mija godzina, a to już drugi raz, kiedy ktoś zwraca się do mnie w taki dziwny spósób. W dodatku żaden z nich nie był i nie jest psem. Roger to jeleń, a ten nieznajomy to wilk.
- To jak? - Wilk spojrzał na mnie znudzonym wzrokiem.
Ruszył w moim kierunku.
Jakoś nie mogłam sobie przypomnieć, czy Cheerilee mówiła, jak walczyć z wilkami. No tak - nie mówiła. A czemu? Bo ona uczy szczeniaki, nie jest żadną trenerką wojowników. Czyli właśnie stanęłam przed wilkiem, którego zamiarów nie znam (czy ja umiem czytać w myślach?!) i kompletnie nie umiem walczyć. No chyba, że liczyć bójki z rodzeństwem... Zaraz... Sama się nauczę.
Zamachnęłam się, żeby uderzyć wilka łapą, ale nie trafiłam. Jego głowa była za wysoko.
- Conajmniej żałosne. - prychnął nieznajomy. - Och, wybacz, jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Thresh.
Potem popchnął mie i uderzyłam głową o skałę. Straciłam przytomność.
***
Obudziłam się w tym samym miejscu.
Blaise'a i Thresha nigdzie nie było.
- Blaise! - krzyknęłam. Zero reakcji.
Wstałam i wolno poszłam wgłąb lasu. Kręciło mi się w głowie. W oddali zobaczyłam, że ktoś się do mnie zbliża.
- Blai? - wyszeptałam.
Potknęłam się o byle kamień, ale w miarę szybko wstałam. Ktoś zaczął się oddalać.
- Blai! - wydarłam się.
Zawrócił. Z daleka nawet nie widziałam, czy to on.
- Sio! - usłyszałam. - Sio! Sio! - Rozpoznałam ten głos. To Blaise.
Z każdym wykrzyczanym przez Blaise'a słowem, wszystko było coraz ciszej. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, że Blai tak krzyczy. Jednak po kilku sekundach się dowiedziałam.
Wilk nie postanowił odpuścić. Właśnie biegł w moim kierunku, warcząc wściekle.
- Sio, uciekaj! - wrzeszczał Blai. - SIOBHAN!!
Po chwili pies stał obok mnie. Jakoś nie docierało do mnie to, co się działo.
Ale nie mogłam dać się zabić wilkowi.
Odwróciłam się i zaczęłam biec za Blaise'm. Coś mnie spowalniało. Nie miałam pojęcia, czemu. Może przez to, że Thresh mnie popchnął i rąbnęłam głową o tą głupią skałę. Po co ta skała w ogóle tam stała?!
Zostałam przygnieciona przez czarnego wilka o złotych oczach. To był Thresh... albo jego brat bliźniak? Gdy nie był na to przygotowany, wstałam i wyrwałam do przodu.
Skręciłam w jakąś ścieżkę. Chyba nie tam, gdzie trzeba... a raczej na pewno. Zatrzymałam się gwałotwnie.
Byłam w pułapce. Czyli marnie ze mną. Zamknęłam oczy czekając, aż wilk zaatakuje. Jednak ten nic nie robił. Zamiast tego warknął:
- Boisz się walki? A może nie potrafisz walczyć, co kotek?!
Ma rację. Nie potrafię. Ale mam szansę się nauczyć, a raczej spróbować - inaczej za parę minut będę martwa.
Bez zastanowienia skoczyłam na wilka i ugryzłam go w szyję. Zobaczyłam, że Blaise biegnie w moim kierunku.
Potknęłam się o byle kamień, ale w miarę szybko wstałam. Ktoś zaczął się oddalać.
- Blai! - wydarłam się.
Zawrócił. Z daleka nawet nie widziałam, czy to on.
- Sio! - usłyszałam. - Sio! Sio! - Rozpoznałam ten głos. To Blaise.
Z każdym wykrzyczanym przez Blaise'a słowem, wszystko było coraz ciszej. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, że Blai tak krzyczy. Jednak po kilku sekundach się dowiedziałam.
Wilk nie postanowił odpuścić. Właśnie biegł w moim kierunku, warcząc wściekle.
- Sio, uciekaj! - wrzeszczał Blai. - SIOBHAN!!
Po chwili pies stał obok mnie. Jakoś nie docierało do mnie to, co się działo.
Ale nie mogłam dać się zabić wilkowi.
Odwróciłam się i zaczęłam biec za Blaise'm. Coś mnie spowalniało. Nie miałam pojęcia, czemu. Może przez to, że Thresh mnie popchnął i rąbnęłam głową o tą głupią skałę. Po co ta skała w ogóle tam stała?!
Zostałam przygnieciona przez czarnego wilka o złotych oczach. To był Thresh... albo jego brat bliźniak? Gdy nie był na to przygotowany, wstałam i wyrwałam do przodu.
Skręciłam w jakąś ścieżkę. Chyba nie tam, gdzie trzeba... a raczej na pewno. Zatrzymałam się gwałotwnie.
Byłam w pułapce. Czyli marnie ze mną. Zamknęłam oczy czekając, aż wilk zaatakuje. Jednak ten nic nie robił. Zamiast tego warknął:
- Boisz się walki? A może nie potrafisz walczyć, co kotek?!
Ma rację. Nie potrafię. Ale mam szansę się nauczyć, a raczej spróbować - inaczej za parę minut będę martwa.
Bez zastanowienia skoczyłam na wilka i ugryzłam go w szyję. Zobaczyłam, że Blaise biegnie w moim kierunku.
Blai?
Mia!
Witamy w SPS nową członkinię - Mię! Nowy obrońca Bet... Teraz, kiedy jest ich łącznie sześć, to się przyda. Nie spodziewałam się, że tak licznie będziecie dołączać. Cieszę się. :)
PS: Pole "rasa" zostało ominięte, ale je wypełniłam, bo rozpoznałam. xD
Mia
Obrońca Bet
Od Ariany C.D Jareda
-Tam leży,chcesz się pobawić?
-Dobra.
Pies podszedł do gumowej zabawki i ostrożnie ją ugryzł,po chwili się do niej przekonał i zaczął z nią biegać.
-Już wiem jak wyglądałam. Zaśmiałam się.
Jared dalej bawił się Wiesiem.
Położyłam się na trawie i patrzyłam.
Po chwili pies przyszedł do mnie z zabawką.
-Bawisz się ze mną?
-Ok. Powiedziałam i wstałam.
Pies rzucił zabawką i ścigaliśmy się do niej,złapałam i rzuciłam. Tym razem to on złapał. I tak dalej i tak dalej.
Po godzinie intensywnej zabawy usiedliśmy na trawie.
-Fajnie było,co nie? Powiedziałam.
(Jared? )
-Dobra.
Pies podszedł do gumowej zabawki i ostrożnie ją ugryzł,po chwili się do niej przekonał i zaczął z nią biegać.
-Już wiem jak wyglądałam. Zaśmiałam się.
Jared dalej bawił się Wiesiem.
Położyłam się na trawie i patrzyłam.
Po chwili pies przyszedł do mnie z zabawką.
-Bawisz się ze mną?
-Ok. Powiedziałam i wstałam.
Pies rzucił zabawką i ścigaliśmy się do niej,złapałam i rzuciłam. Tym razem to on złapał. I tak dalej i tak dalej.
Po godzinie intensywnej zabawy usiedliśmy na trawie.
-Fajnie było,co nie? Powiedziałam.
(Jared? )
Od Wróbelki - Quest 1 "Rodzina"
Gdy zbierałam pokrzywę na ''brzegu'' sfory, zaciekawił mnie wystający uchwyt spod krzaków.
- Co to jest? - zapytałam sama siebie. Złapałam za drewniany porzedmiot i położyłam go przed sobą.
- Wielkie nieba. - szepnęłam. Drewnianym uchwytem okazał się być koszyk piknikowy, a spod koszyka wystawał, a raczej wystawały trzy małe łebki kociąt. Wyglądały na bezpańskie, odwodnione i głodne.
- Jestem zbyt daleko mojego gabinetu by je przenieść. - powiedziałam łapiąc za koszyk. - Zaniosę je do weterynarza. Przekroczyłam granicę i pobiegłam do miasta. Początek zgromadzenia ludności (tak nazywała to Raviza) zaczynał się od różnobarwnych domków jednorodzinnych z dużym ogrodem. Następnie roztaczał się dosyć okazały park z fontannąi ławeczkami. Co chwila słychać było wycie karetek i odgłosy silników. Idąc chodnikiem wiele ludzi potykało się o mnie. Wszędzie tłok, bloki, brud i spaliny. Na samą myśl o tym kichnęłam.
- Rosalie? - młoda kobieta podeszła do mnie. Popatrzyła mi w oczy i pogłaskała czule. - Myślałam, że... Że ty nigdy się nie znajdziesz. - w tym momencie złapała mnie za szyję i przytuliła. - A tu co masz? - złapała za koszyk i odgarnęła kocyk w kratkę. Jej twarz uległa wielkiemu zdziwiwniu. - Koty... - szepnęła.
- Co to jest? - zapytałam sama siebie. Złapałam za drewniany porzedmiot i położyłam go przed sobą.
- Wielkie nieba. - szepnęłam. Drewnianym uchwytem okazał się być koszyk piknikowy, a spod koszyka wystawał, a raczej wystawały trzy małe łebki kociąt. Wyglądały na bezpańskie, odwodnione i głodne.
- Jestem zbyt daleko mojego gabinetu by je przenieść. - powiedziałam łapiąc za koszyk. - Zaniosę je do weterynarza. Przekroczyłam granicę i pobiegłam do miasta. Początek zgromadzenia ludności (tak nazywała to Raviza) zaczynał się od różnobarwnych domków jednorodzinnych z dużym ogrodem. Następnie roztaczał się dosyć okazały park z fontannąi ławeczkami. Co chwila słychać było wycie karetek i odgłosy silników. Idąc chodnikiem wiele ludzi potykało się o mnie. Wszędzie tłok, bloki, brud i spaliny. Na samą myśl o tym kichnęłam.
- Rosalie? - młoda kobieta podeszła do mnie. Popatrzyła mi w oczy i pogłaskała czule. - Myślałam, że... Że ty nigdy się nie znajdziesz. - w tym momencie złapała mnie za szyję i przytuliła. - A tu co masz? - złapała za koszyk i odgarnęła kocyk w kratkę. Jej twarz uległa wielkiemu zdziwiwniu. - Koty... - szepnęła.
***
- Adam! - kobieta rzuciła na schody swój kremowy płaszczyk. Podeszła do blondyna w okularach i potarmosiła go po ramieniu. - Wstawaj śpiochu! - roześmiana ruda kobieta usiadła zapewnie koło męża.
- Co..? - zapytał zaspany. Czuła, że jest chory. Podeszłam do niego i położyłam mu głowę na kolanach. - Rosalie! - od reazu się ożywił. Zaczął mnie głaskać, mętosić mi uszy i całować w nos. - Jadziu, gdzie ją znalazłaś?!
- Szła z tym koszykiem przez ul. Jana Pawła II. - odpowiedziała
- To tam gdzie ją pororwali... - mężczyźnie znikł uśmiech. - A w tym koszyku. Co jest?
- Kocięta. Oddałam je Pani Dorocie. No wiesz, weterynarce z osiedla. - Adam kiwnął głową.
Gdy nastała noc położyłam się w ''moim'' legowisku.
- Co ja teraz zrobię? - zapytałam kładąc pyszczek na łapy. - Zaraz zaraz... Przecież Rosaliezostała ukradziona... Na ul. Jana Pawła II... Gdybym... - poderwałam się na nogi. Podeszłam do drzwi i zaskrobałam w nie. Wyszłam przez drzwiczki dla psów i wybiegłam na ulice. Pognałam do sfory i zebrałam ekipę- Jared'a, Arianę, Claire, Attakai'ego, Assasino i Czikę.
- Co się stało Wróbelko? - Ariana usiadła przede mną.
- Otuż. Spodkałam rodzinę której porwano psa. Chciałabym znaleźć tego psa, bo rodzina pomyliła mnie z nim. - odpowiedziałam rozglądając się.
- A więc dlaczego wybrałaś nas? - zapytała Claire.
- Ponieważ... Was lubię. - uśmiechnęłam się. Pobiegliśmy na ul. Jana Pawła II i zaczęliśmy węszyć.
- Mam trop! - Attakai zamerdał ogonem. Wszyscy podeszliśmy do niego. Idąc tropem trafiliśmy na zabudowaną drewnianą chatę z klatkami przykrytymi czarnymi płachtami.
- To tu. - Czika szepnęła. - Słyszę skomlenie.
Zaczęła robić nie jasne dla nich znaki migowe.
- Wróbelka? Wszysrtko okay? - Jared podszedł do mnie i dotknął mojego czoła. - Temperatura w normie. Westchnęłam zrezygnowana.
- Claire, Attakai i Czika wejdą tyłem, przez okno. Assasino zajmie się wybiegającymi ludźmi. Jared i Ariana wypuszczą psy, a ja... Znajdę Rosalie. - psy kiwnęły głową i pobiegły w wyznaczone miejsca.
Słychać było krzyki przestraczonych porywaczy. Wybiegli drzwiami gdzie dopadł ich owczarek niemiecki. Trzeci mężczyzna szukał schronienia na drzewie, lecz Claire wskoczyła tam i wypłoszyła go. Ariana i Jared szybko uporali się z klatkami i zaprowadzili psy do bezpiecznego miejsca. Nagle moim oczom ukazała się Charcica bardzo podobna do mnie.
- Rosalie? - zapytałam otwierając jej klatką.
- Ta. - odpowiedziała wychodząc. - A ty?
- Wróbelka. - uśmiechnęłam się ciepło.
Odprowadzając Rosalie przypomniały mi się kocięta które zabrałam po drodze. Były już silne i zdrowe, gotowe do adopcji.
- Paaa! - ''pomachaliśmy'' jej.
- Wróbelka, dobra robota. - Jared przytulił mnie.
<<Quest ukończony :p>>
- Co ja teraz zrobię? - zapytałam kładąc pyszczek na łapy. - Zaraz zaraz... Przecież Rosaliezostała ukradziona... Na ul. Jana Pawła II... Gdybym... - poderwałam się na nogi. Podeszłam do drzwi i zaskrobałam w nie. Wyszłam przez drzwiczki dla psów i wybiegłam na ulice. Pognałam do sfory i zebrałam ekipę- Jared'a, Arianę, Claire, Attakai'ego, Assasino i Czikę.
- Co się stało Wróbelko? - Ariana usiadła przede mną.
- Otuż. Spodkałam rodzinę której porwano psa. Chciałabym znaleźć tego psa, bo rodzina pomyliła mnie z nim. - odpowiedziałam rozglądając się.
- A więc dlaczego wybrałaś nas? - zapytała Claire.
- Ponieważ... Was lubię. - uśmiechnęłam się. Pobiegliśmy na ul. Jana Pawła II i zaczęliśmy węszyć.
- Mam trop! - Attakai zamerdał ogonem. Wszyscy podeszliśmy do niego. Idąc tropem trafiliśmy na zabudowaną drewnianą chatę z klatkami przykrytymi czarnymi płachtami.
- To tu. - Czika szepnęła. - Słyszę skomlenie.
Zaczęła robić nie jasne dla nich znaki migowe.
- Wróbelka? Wszysrtko okay? - Jared podszedł do mnie i dotknął mojego czoła. - Temperatura w normie. Westchnęłam zrezygnowana.
- Claire, Attakai i Czika wejdą tyłem, przez okno. Assasino zajmie się wybiegającymi ludźmi. Jared i Ariana wypuszczą psy, a ja... Znajdę Rosalie. - psy kiwnęły głową i pobiegły w wyznaczone miejsca.
Słychać było krzyki przestraczonych porywaczy. Wybiegli drzwiami gdzie dopadł ich owczarek niemiecki. Trzeci mężczyzna szukał schronienia na drzewie, lecz Claire wskoczyła tam i wypłoszyła go. Ariana i Jared szybko uporali się z klatkami i zaprowadzili psy do bezpiecznego miejsca. Nagle moim oczom ukazała się Charcica bardzo podobna do mnie.
- Rosalie? - zapytałam otwierając jej klatką.
- Ta. - odpowiedziała wychodząc. - A ty?
- Wróbelka. - uśmiechnęłam się ciepło.
Odprowadzając Rosalie przypomniały mi się kocięta które zabrałam po drodze. Były już silne i zdrowe, gotowe do adopcji.
- Paaa! - ''pomachaliśmy'' jej.
- Wróbelka, dobra robota. - Jared przytulił mnie.
<<Quest ukończony :p>>
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Wilk był od nas większy, i wyraźnie lubił to okazywać.
- Nie wyglądasz na wilka...
-Zato pan tak-odparłem spokojnie. -I jak można to my już sobie pójdziemy...
Roger na nowo odzyskał siły.
-Nie zostaniecie na kolacji?-wilk zbliżał się powoli.
Przeskoczył nas i złapał Rogera za szyję. Ten nawetnie mógł uciec.
-Zostaw go!-krzyknelismy równocześnie.
-Może najpierw zabiorę się za ciebie?-spojrzał na Sio.
《Sio? Przepraszam że takie krótkie :/》
- Nie wyglądasz na wilka...
-Zato pan tak-odparłem spokojnie. -I jak można to my już sobie pójdziemy...
Roger na nowo odzyskał siły.
-Nie zostaniecie na kolacji?-wilk zbliżał się powoli.
Przeskoczył nas i złapał Rogera za szyję. Ten nawetnie mógł uciec.
-Zostaw go!-krzyknelismy równocześnie.
-Może najpierw zabiorę się za ciebie?-spojrzał na Sio.
《Sio? Przepraszam że takie krótkie :/》
Od Siobhan C.D. Blaise'a
- A teraz cię zjemy! - zawołałam i zawyłam, starając się, żeby jak najbardziej przypominało to wycie wilka. Blai też zawył. Przypomniałam sobie, jak mnie i Mastera gonił wilk. On też wył, ale trochę inaczej.
Chyba nam nie wyszło.
- Wasze wycie coś niezbyt przypomina wycie wilka. - mruknął Roger, po czym zmrużył oczy.
- A co ty możesz wiedzieć o wyciu wilka? - prychnął Blaise.
- Wiesz, ile razy gonił mnie wilk? - syknął.
- Ile? - uniosłam "brew".
- Yy... no nie wiem. - przyznał.
- No właśnie! - powiedziałam triumfalnym tonem. - Ale pewnie dużo razy, skoro się poddajesz w połowie ataku. W takim razie możesz się spodziewać wielu ataków od strony wilków.
- O, pani doświadczona? - usłyszałam z tyłu niski głos.
Odwróciłam się. No tak, jakżeby inaczej.
Za nami stał wilk.
Blaise?
300 postów!
Z radością informuję, że mamy już 300 postów na SPS! Ale się cieszę! A tak niedawno Zuzunia pisała o 200 postach... Zaraz pewnie będzie 400 xD
~Violet15
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Roger wbiegł do lasu wioząc nas na grzbiecie.
Sio siedziała zawieszona na jego szyi, a ja siedziałem na zadzie. W dodatku tył na pszód.
Śmiałem się cicho. Strasznie wybijał. Roger biegł dziko krzycząc i brałostre zakręty próbując nas zrzucić. Na pewnym zakręcie spadłem wrzucony na drzewo.
-Cienias! -krzyknęła Siobhan.
-I tak was złapie!-zebrałem w sobie wszystkie siły i goniłem jelenia.W końcu go dogoniłem i wskoczyłem na niego.
Śmieliśmy się ale nie tak zwyczajnie tylko tak złowieszczo, albo jak wariaci.
Huehuehuehuehue.
Roger powoli zwalniał, aż w końcu się zatrzymał.
-Poddaje sie!-powiedział i położył się na ziemi.
-Piątka!-wystawiłem łapę do Sio.
《Sio?》
Sio siedziała zawieszona na jego szyi, a ja siedziałem na zadzie. W dodatku tył na pszód.
Śmiałem się cicho. Strasznie wybijał. Roger biegł dziko krzycząc i brałostre zakręty próbując nas zrzucić. Na pewnym zakręcie spadłem wrzucony na drzewo.
-Cienias! -krzyknęła Siobhan.
-I tak was złapie!-zebrałem w sobie wszystkie siły i goniłem jelenia.W końcu go dogoniłem i wskoczyłem na niego.
Śmieliśmy się ale nie tak zwyczajnie tylko tak złowieszczo, albo jak wariaci.
Huehuehuehuehue.
Roger powoli zwalniał, aż w końcu się zatrzymał.
-Poddaje sie!-powiedział i położył się na ziemi.
-Piątka!-wystawiłem łapę do Sio.
《Sio?》
Od Jareda C.D. Avril
- Witaj... Ty jesteś Avril? - spytałem.
- Mhm. - kiwnęła głową. - Niedawno dołączyłam.
- No tak, pamiętam. - uśmiechnąłem się lekko.
Avril wyglądała na miłą.
Było gorąco, wręcz upalnie. Miałem ochotę popływać.
- Pójdziemy popływać? - zapytała wesoło suczka.
- Wyjęłaś mi to pytanie z ust. - parsknąłem śmiechem. - No pewnie, przecież nie będziemy się włóczyć po lesie w taki upał.
Poszliśmy nad jezioro. Wskoczyłem do wody, a Avril za mną.
Avril? Wybacz, że słabe. :/
Od Avril
Dziś był ciepły dzień.Dość wcześnie wstałam, gdzieś około godziny piątej rano byłam już na nogach.Postanowiłam więc pobiegać po terenie sfory.Gdy tak se biegałam moim ślepiom ukazał się biało czarny pies...Ej!Crystal! To przecież Jared Alpha.
-No witaj Jared pamiętasz mnie.
Widocznie on też szybko wstanął.
Jared?
-No witaj Jared pamiętasz mnie.
Widocznie on też szybko wstanął.
Jared?
Od Siobhan C.D. Blaise'a
W końcu zdecydowałam się uspokoić. Wzięłam kilka głębokich oddechów, no i wpadłam na pomysł. Na genialny pomysł. A mianowicie postanowiłam nastraszyć Rogera.
Wskoczyłam na niego (nie gryzłam, nie drapałam, po prostu wskoczyłam) i wrzasnęłam:
- Jestem wielki, przerażający wilk i cię zjem! Sprawię, że eksloduje ci głowa!
- Boże! Ratunku! - Roger otworzył bardzo szeroko oczy i zaczął się wydzierać. Wyglądało to komicznie.
Blai postanowił się dołączyć do straszenia Rogera.
- Sio, nie bawmy się jedzeniem. - powiedział do mnie i uśmiechem. Roger zaczął biegać w kółko. Muszę przyznać, niezła zabawa!
- Aaaaaaaaa! - wrzeszczał. - Pomóżcie!
Zza krzaków wyszedł Jared. Spojrzał na mnie jak na wariatkę (hm, może nią jestem?).
- Nie będę przeszkadzał. - powiedział. Odwrócił się szybko i odbiegł.
Tym razem się nie śmiałam, bo Roger domyśliłby się, że się z niego nabijam. Blai również wskoczył na Rogera, który pobiegł z nami na grzbiecie wgłąb lasu.
Blaise? xD
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Sio ciągle się śmiała.
-Przestań...-poprosiłem ją - to głupie.
-Tak jak wszystko!-wrzasneła leżąc na ziemi.
-No i widzisz...Zepsułeś mi...Koleżankę.-Zwróciłem się do jelenia.-Jak tak dalej pójdzie to będę musiał cie zjeść... wrrr...
Jeleń odsunął się dwa kroki do tyłu.
- Nie boję... się was...- powiedział ale mimo wszystko teraz obserwował nas z odległosci.
Położyłem się na ziemi obok niej.
-Uspokuj się - Szepnąłem do niej.
-Daj spokój!-obróciła się głową w moją stronę tak blisko że musiałem zrobić zeza żeby ją zobaczyć. Odsunąłem się kawałek.
-Teraz ty zachowujesz się jak szczeniak-odparłem uśmiechając się lekko.
-Nie przeszkadzajcie sobie-Roger staną nad nami.
《Sio?》
-Przestań...-poprosiłem ją - to głupie.
-Tak jak wszystko!-wrzasneła leżąc na ziemi.
-No i widzisz...Zepsułeś mi...Koleżankę.-Zwróciłem się do jelenia.-Jak tak dalej pójdzie to będę musiał cie zjeść... wrrr...
Jeleń odsunął się dwa kroki do tyłu.
- Nie boję... się was...- powiedział ale mimo wszystko teraz obserwował nas z odległosci.
Położyłem się na ziemi obok niej.
-Uspokuj się - Szepnąłem do niej.
-Daj spokój!-obróciła się głową w moją stronę tak blisko że musiałem zrobić zeza żeby ją zobaczyć. Odsunąłem się kawałek.
-Teraz ty zachowujesz się jak szczeniak-odparłem uśmiechając się lekko.
-Nie przeszkadzajcie sobie-Roger staną nad nami.
《Sio?》
Od Siobhan C.D. Blaise'a
- Jestem Siobhan. - powiedziałam do Rogera.
- Miło damę poznać. - ukłonił się.
Szczerze nie wiedziałam, jak zareagować, więc siedziałam cicho. Nikt nigdy wcześniej nie nazywał mnie damą... a już szczególnie jakiś jeleń.
- A tak w ogóle to co ty tu robisz? - spytał podejrzliwie Blai.
- Yyy... nic. - wyjąkał. - Ja... podziwiam widoki! Są piękne!
Uniosłam "brwi". Właśnie staliśmy na skraju lasu. Wszędzie drzewa. Drzewo, drzewo i jeszcze raz drzewo.
- Czekaj, ty coś kręcisz. - powiedziałam, kładąc uszy po sobie. Blaise zrobił to samo.
- O co naprawdę chodzi?! - warknął pies.
- No właśnie. - syknęłam.
Roger przełknął ślinę. Odsłoniłam kły, a on wrzasnął:
- Aaaaaa! - wydarł się. - Ten wilk chce mnie zaatakować! POMOCY!
Nie no, na codzień rzadko się śmieję, ale teraz trudno było mi się powstrzymać. Wybuchłam śmiechem, po chwili tarzałam się po ziemi ze śmiechu. Miałam powody. Po pierwsze - nie jestem wilkiem. Po drugie - nie chcę go zaatakować. Po trzecie - to wszystko jest takie idiotyczne, że nie da się nie śmiać.
- Sio? - Blai spojrzał na mnie.
- Tak? - próbowałam powstrzymać kolejny wybuch śmiechu, ale przerażona mina Rogera mi to uniemożliwiła.
Blai?
- Miło damę poznać. - ukłonił się.
Szczerze nie wiedziałam, jak zareagować, więc siedziałam cicho. Nikt nigdy wcześniej nie nazywał mnie damą... a już szczególnie jakiś jeleń.
- A tak w ogóle to co ty tu robisz? - spytał podejrzliwie Blai.
- Yyy... nic. - wyjąkał. - Ja... podziwiam widoki! Są piękne!
Uniosłam "brwi". Właśnie staliśmy na skraju lasu. Wszędzie drzewa. Drzewo, drzewo i jeszcze raz drzewo.
- Czekaj, ty coś kręcisz. - powiedziałam, kładąc uszy po sobie. Blaise zrobił to samo.
- O co naprawdę chodzi?! - warknął pies.
- No właśnie. - syknęłam.
Roger przełknął ślinę. Odsłoniłam kły, a on wrzasnął:
- Aaaaaa! - wydarł się. - Ten wilk chce mnie zaatakować! POMOCY!
Nie no, na codzień rzadko się śmieję, ale teraz trudno było mi się powstrzymać. Wybuchłam śmiechem, po chwili tarzałam się po ziemi ze śmiechu. Miałam powody. Po pierwsze - nie jestem wilkiem. Po drugie - nie chcę go zaatakować. Po trzecie - to wszystko jest takie idiotyczne, że nie da się nie śmiać.
- Sio? - Blai spojrzał na mnie.
- Tak? - próbowałam powstrzymać kolejny wybuch śmiechu, ale przerażona mina Rogera mi to uniemożliwiła.
Blai?
Od Jareda C.D. Ariany
Uniosłem brwi patrząc na Arianę, która tarzała się wszędzie z Wiesiem w pysku.
- Em... wszystko okej? - spytałem niepewnie, gdy sturlała się z zabawką z pagórka.
- Mhm. - odpowiedziała zajęta zabawą.
Nie wiedziałem, jak zareagować, więc położyłem się na trawie i czekałem, aż zabawa jej się znudzi. Jednak nie wyglądało na to, że ma zamiar kończyć zabawę Wiesiem.
W końcu zrezygnowany zamknąłem oczy.
***
- Jared! Jared! - ktoś uderzył mnie łapą. - Red! Żyjesz?!
Otworzyłem oczy. Nade mną stała Ariana. Powoli docierało do mnie, co się stało.
No tak, zasnąłem.
- Żyję. - mruknąłem.
- Wyglądałeś jak trup. - stwierdziła.
- Aha. - przeciągnąłem się.
- Spałeś? - spytała.
- Tak. - odpowiedziałem.
Gdy skończyliśmy ten dziwny dialog, zauważyłem, że Ariana już nie bawi się Wiesiem.
- Gdzie Wiesio? - spytałem.
Ariana? xD
- Em... wszystko okej? - spytałem niepewnie, gdy sturlała się z zabawką z pagórka.
- Mhm. - odpowiedziała zajęta zabawą.
Nie wiedziałem, jak zareagować, więc położyłem się na trawie i czekałem, aż zabawa jej się znudzi. Jednak nie wyglądało na to, że ma zamiar kończyć zabawę Wiesiem.
W końcu zrezygnowany zamknąłem oczy.
***
- Jared! Jared! - ktoś uderzył mnie łapą. - Red! Żyjesz?!
Otworzyłem oczy. Nade mną stała Ariana. Powoli docierało do mnie, co się stało.
No tak, zasnąłem.
- Żyję. - mruknąłem.
- Wyglądałeś jak trup. - stwierdziła.
- Aha. - przeciągnąłem się.
- Spałeś? - spytała.
- Tak. - odpowiedziałem.
Gdy skończyliśmy ten dziwny dialog, zauważyłem, że Ariana już nie bawi się Wiesiem.
- Gdzie Wiesio? - spytałem.
Ariana? xD
Od Clarie C.D. Cziki
Czika przyniosła herbatę i rumianek. Usiadła na przeciwko mnie.
-To czym się zajmujesz w sforze?-spytała.
-Jestem tropicielem, ale kilka razy zastanawiałam się nad zmianą tego stanowiska...
Czika pokiwała głową.
-Ja jestem szpiegiem.
-Uu taki ninja -zaśmiałam się. - Nie jesteś trochę za duża na szpiega?
-Dobrze mi to idzie -uśmiechnęła się.
Spytałam jakie stanowisko ma Armor, ponieważ nie miałam okazji spytać o to jego.
-Stróżujący-odparła Czika śmiejąc się. No tak. Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała.
Wypiłyśmy herbatę.
《Czika?》
-To czym się zajmujesz w sforze?-spytała.
-Jestem tropicielem, ale kilka razy zastanawiałam się nad zmianą tego stanowiska...
Czika pokiwała głową.
-Ja jestem szpiegiem.
-Uu taki ninja -zaśmiałam się. - Nie jesteś trochę za duża na szpiega?
-Dobrze mi to idzie -uśmiechnęła się.
Spytałam jakie stanowisko ma Armor, ponieważ nie miałam okazji spytać o to jego.
-Stróżujący-odparła Czika śmiejąc się. No tak. Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała.
Wypiłyśmy herbatę.
《Czika?》
Od Jareda C.D. Nory
- Miło poznać. - powiedziałem do suczki.
Nora była tej samej rasy co ja - karelski pies na niedźwiedzie. Chociaż wątpie, żeby któreś z nas powaliło niedźwiedzia.
- Jesteś Alfą, prawda? - spytała i spuściła wzrok.
- Tak. - potwierdziłem. - Takie życie.
- To źle? - zdziwiła się suczka.
- Właściwie to nie. - przyznałem. - Chociaż... może czasem. - parsknąłem.
Nora uśmiechnęła się do mnie, po czym powiedziała...
Nora?
Lord Epsilon!
Witamy nowego psa w SPS - Lorda Epsilona!
Hmm... Muszę przyznać, że ciekawy formularz. Szczególnie imiona psów z rodziny tego psa. :)
I znów oczy... Nie mogę się napatrzeć. ;) Ładny głos wybrałaś.
Witaj! :D
Lord Epsilon
Łowca
Od Armor King'a
Rankiem wstałem lewą łapą. Od razu wydałem z siebie warkot ponieważ czułem iż ktoś kręci się przy mojej jaskini. Szybko wyczułem obcy mi zapach. Wyszedłem powoli ale ten ktoś już uciekł. Udałem się na poranny trening.Trenowałem dość długo i przyznam że mi nie wychodziło. Udałem się więc na polowanie. Wypatrzyłem zwierzynę i już skoczyłem ...na moje nieszczęście zderzyłem się z pewną suką. A jedzenie uciekło. Warknąłem pod nosem.
-Dzięki.
Powiedziałem do suczki, pomogłem jej wstać. Choć spłoszyła mi śniadanie.
-Armor King.
-Avril.
Mruknęła.
(Avril?)
-Dzięki.
Powiedziałem do suczki, pomogłem jej wstać. Choć spłoszyła mi śniadanie.
-Armor King.
-Avril.
Mruknęła.
(Avril?)
Fiona!
Witamy w Sforze już trzeciego zwiadowcę - Fionę! Mamy armię zwiadowców. xD
Coraz więcej osób ma więcej niż jednego psa w SPS (podobnie jak ja xD).
Podoba mi się to zdjęcie. Te oczy <3
Fiona
Zwiadowca
Avril!
Witamy w Sforze nową suczkę - Avril! Jak Avril Lavigne. xD
Bardzo ładne zdjęcie wybrałaś, lubię owczarki szwajcarskie <3 Piosenka na głos też fajna. Co by tu jeszcze napisać... Witaj! xD
Avril
Magik
Od Blaise'a - Quest 1 "Rodzina"
Tego dnia slonce wczesnie wstalo. Ja jeszcze nie. Lecz coz nie mozna tak caly dzien nic nie robic... Przeciagnalam sie i ziewnalem. Co za pogoda, pomyslalem, slonce ledwo widoczne przez szare chmury... Przynajmniej nie padalo... Jeszcze...
-Nareszczie wstales!-rzucila Clarie, moja mama.- myslalam ze nigdy nie wyjdziesz z tej jaskini. - zawsze usmiechnieta, radosna, optymistka. To dziwne jak bardzo dzielily nas charaktery. Moze mam to po tacie? Nigdy dobrze go nie poznalem... A mama? Ona chyba nie chce o tym rozmawiac... Taki juz moj los. Zakichany los... Przynajmniej mamy gdzie mieszkac.
Choc nasluchalem sie wiele histori o ludziach... O tym jacy sa niedobrzy. Mama wiedziala najlepiej. Jednak cos ciagle ciagnelo mnie do nich. Do istot ktorych nigdy nie poznalem. Mowili ze jestem agresywny. Cos w tym jest. Ale może dzisiaj trafi się okazja zeby lepiej ich poznać? Szczęściu czasem trzeba pomóc.
-Może pójdziemy na spacer?-spytała mama wyrywając mnie z rozmyślań.
-Nie jestem juz szczeniakiem-odparłem. Ruszyłem powoli przed siebie. Jak rozplanować siły? Jak daleko do ludzi? Na terenach sfory nie byłem nawet w stanie znaleźć ich zapachu.
-Co masz zamiar zrobić?-spytała ponownie.
-Wspomóc przeznaczenie...-odparłem i odszedłem...
***
Wyszedłem z ostatnich możliwych terenów SPS. Minąłem las. Potem łąkę. To tu zaczynało się miasteczko. W mżącym deszczu zaysy domów rozmywały się, ale nadal można było zobaczyć różnokolorowe domki. Jednorodzinne, bliźniaki i małe wille. Wcześniej tylko raz widziałem miasteczko. Może dwa. W tym raz licząc senny koszmar o hyclu. Nie miałem najmiejszego zamiaru zawracać. Nie po to przeszedłem taki kawał drogi by teraz wrócić.
Moją uwagę przykuła największa willa. Sneżnobiała. W blasku słońca musiała wprost razić w oczy. Podszedłem bliżej. Wszedłem w głąb starej uliczki. Kocie łby (co za bezsensowna nazwa!), kamienie ułożone w przypadkowych miejscach. Po bokach lampy w regularnych odstępach. Te które wczesniej były naftowe, takie które latarnik musiał zapalać codziennie wieczorem i rano gasić. Teraz zostały przerobione na elektruczne. Między lampami stały żelazne płoty, lub drewniaje czy nawet zrobione z cegły. Kqżdy płot oddzelał od siebie domki.
Nagle rozległo się sczekanie niewielkiego psa. Po chwili go zobaczyłem. Przed willę wybiegł kundelek brązowo rudy, z kasztanowymi oczami.
- Wynoś się! - wrzasnął. Ale co taki piesek może mi zobić?
Odszedłem. Zostawiłem willę i pieska w spokoju. Deszcz powoli przestawał padać. Nie dawał jednak o sobie zapomnieć wielkimi kałuzami, które zostawił.
***
Usłyszałem cichy szelest spadającej kartki. Z jednej z lamp spadło ogłoszenie. Podszedłem się przyjrzeć. Na kartce było zdjęcie psa podobnego do mnie. "Uwaga! Zaginął pies rasy bullterier. Reagule na imię Lennox. Czeka nagroda! Proszę zadzwonić pod ten numer..."
-Leny!-usłyszałem krzyk za sobą. To ten mężczyzna co rozwieszał ogłoszenia. Był wysoki i napakowany ubrany w szare dresy i bluzę z podwiniętymi rękawami sprawiał groźne wrażenie. Gdy jednak podszedł bliżej pogłaskał mnie serdecznie a na szyję wcisnął obrożę ze złotym medalikiem z wygrawerowanym imieniem LENNOX.
Zapiął mnie na smycz, a ja postanowiłem przez chwilę poczuć się jak piesek kanapowy...
***
Tak trafiłem do małego domu z ogródkiem. Zostałem nakarmiony, umyty i wyszczotkowany. Czemu ja nie mam tak na codzień? Ale mogę mieć. Wystarczy że zostanę Lenym.
Zostałem do wieczora. Mężczyzna wypuścił mnie na pole i powiedział żebym tym razem się pilnował.
W domu było pełno zapachu psa zapewne Lennoxa. Przebiegłem przez dziurę w płocie. I goniłem za zapachem. Chciałem tu zostać ale Leny na pewno by się z tego nie ucieszył.
-Leny? -zawołałem widząc psa pod ławką.
-Kto pyta?
-Nie ważne... Twój pan na ciebie czeka.
Oddałem mu jego obrożę i odprowadziłem do domu.
-Masz naprawdę wielkie szczęście, że trafiłeś na niego. Pilnuj się.
-Dzięki, że pomogłeś -uśmiechnął się.
***
Gdy zaszło słońce wracałem na tereny SPS.
Jednak nie wszyscy ludzie są źli. Tak jak i psy. Wystarczy tylko lepiej ich poznać i nie oceniać po wyglądzie...
-Nareszczie wstales!-rzucila Clarie, moja mama.- myslalam ze nigdy nie wyjdziesz z tej jaskini. - zawsze usmiechnieta, radosna, optymistka. To dziwne jak bardzo dzielily nas charaktery. Moze mam to po tacie? Nigdy dobrze go nie poznalem... A mama? Ona chyba nie chce o tym rozmawiac... Taki juz moj los. Zakichany los... Przynajmniej mamy gdzie mieszkac.
Choc nasluchalem sie wiele histori o ludziach... O tym jacy sa niedobrzy. Mama wiedziala najlepiej. Jednak cos ciagle ciagnelo mnie do nich. Do istot ktorych nigdy nie poznalem. Mowili ze jestem agresywny. Cos w tym jest. Ale może dzisiaj trafi się okazja zeby lepiej ich poznać? Szczęściu czasem trzeba pomóc.
-Może pójdziemy na spacer?-spytała mama wyrywając mnie z rozmyślań.
-Nie jestem juz szczeniakiem-odparłem. Ruszyłem powoli przed siebie. Jak rozplanować siły? Jak daleko do ludzi? Na terenach sfory nie byłem nawet w stanie znaleźć ich zapachu.
-Co masz zamiar zrobić?-spytała ponownie.
-Wspomóc przeznaczenie...-odparłem i odszedłem...
***
Wyszedłem z ostatnich możliwych terenów SPS. Minąłem las. Potem łąkę. To tu zaczynało się miasteczko. W mżącym deszczu zaysy domów rozmywały się, ale nadal można było zobaczyć różnokolorowe domki. Jednorodzinne, bliźniaki i małe wille. Wcześniej tylko raz widziałem miasteczko. Może dwa. W tym raz licząc senny koszmar o hyclu. Nie miałem najmiejszego zamiaru zawracać. Nie po to przeszedłem taki kawał drogi by teraz wrócić.
Moją uwagę przykuła największa willa. Sneżnobiała. W blasku słońca musiała wprost razić w oczy. Podszedłem bliżej. Wszedłem w głąb starej uliczki. Kocie łby (co za bezsensowna nazwa!), kamienie ułożone w przypadkowych miejscach. Po bokach lampy w regularnych odstępach. Te które wczesniej były naftowe, takie które latarnik musiał zapalać codziennie wieczorem i rano gasić. Teraz zostały przerobione na elektruczne. Między lampami stały żelazne płoty, lub drewniaje czy nawet zrobione z cegły. Kqżdy płot oddzelał od siebie domki.
Nagle rozległo się sczekanie niewielkiego psa. Po chwili go zobaczyłem. Przed willę wybiegł kundelek brązowo rudy, z kasztanowymi oczami.
- Wynoś się! - wrzasnął. Ale co taki piesek może mi zobić?
Odszedłem. Zostawiłem willę i pieska w spokoju. Deszcz powoli przestawał padać. Nie dawał jednak o sobie zapomnieć wielkimi kałuzami, które zostawił.
***
Usłyszałem cichy szelest spadającej kartki. Z jednej z lamp spadło ogłoszenie. Podszedłem się przyjrzeć. Na kartce było zdjęcie psa podobnego do mnie. "Uwaga! Zaginął pies rasy bullterier. Reagule na imię Lennox. Czeka nagroda! Proszę zadzwonić pod ten numer..."
-Leny!-usłyszałem krzyk za sobą. To ten mężczyzna co rozwieszał ogłoszenia. Był wysoki i napakowany ubrany w szare dresy i bluzę z podwiniętymi rękawami sprawiał groźne wrażenie. Gdy jednak podszedł bliżej pogłaskał mnie serdecznie a na szyję wcisnął obrożę ze złotym medalikiem z wygrawerowanym imieniem LENNOX.
Zapiął mnie na smycz, a ja postanowiłem przez chwilę poczuć się jak piesek kanapowy...
***
Tak trafiłem do małego domu z ogródkiem. Zostałem nakarmiony, umyty i wyszczotkowany. Czemu ja nie mam tak na codzień? Ale mogę mieć. Wystarczy że zostanę Lenym.
Zostałem do wieczora. Mężczyzna wypuścił mnie na pole i powiedział żebym tym razem się pilnował.
W domu było pełno zapachu psa zapewne Lennoxa. Przebiegłem przez dziurę w płocie. I goniłem za zapachem. Chciałem tu zostać ale Leny na pewno by się z tego nie ucieszył.
-Leny? -zawołałem widząc psa pod ławką.
-Kto pyta?
-Nie ważne... Twój pan na ciebie czeka.
Oddałem mu jego obrożę i odprowadziłem do domu.
-Masz naprawdę wielkie szczęście, że trafiłeś na niego. Pilnuj się.
-Dzięki, że pomogłeś -uśmiechnął się.
***
Gdy zaszło słońce wracałem na tereny SPS.
Jednak nie wszyscy ludzie są źli. Tak jak i psy. Wystarczy tylko lepiej ich poznać i nie oceniać po wyglądzie...
Od Cziki C.D. Clarie
Ruszyłam w głąb jaskini by przynieść troszkę wody z ziołami. Po chwili cofnęłam się mówiąc:
-Masz na imię Clarie tak?
-No.
-Lubisz rumianek?
Zaśmiałam się lekko. Armor spojrzał na mnie po czym podszedł do mnie.
-Idę na polowanie. Wy sobie pogadajcie.
Burknął cicho.
-W deszcz, Armor wracaj!
Krzyknęłam ale mój brat zdołał już wybiec. Wiem że z niego ryzykant...ale niech nie przesadza.
-Sorki za mojego brata, jakoś nieraz unika kontaktów. Rumianku?
Wytłumaczyłam Clarie po czym powtórzyłam poprzednie pytanie.
-Chętnie.
Uśmiechnęła się lekko. Po chwili przyniosłam jej. Usiadłam na przeciwko niej.
(Clarie?)
-Masz na imię Clarie tak?
-No.
-Lubisz rumianek?
Zaśmiałam się lekko. Armor spojrzał na mnie po czym podszedł do mnie.
-Idę na polowanie. Wy sobie pogadajcie.
Burknął cicho.
-W deszcz, Armor wracaj!
Krzyknęłam ale mój brat zdołał już wybiec. Wiem że z niego ryzykant...ale niech nie przesadza.
-Sorki za mojego brata, jakoś nieraz unika kontaktów. Rumianku?
Wytłumaczyłam Clarie po czym powtórzyłam poprzednie pytanie.
-Chętnie.
Uśmiechnęła się lekko. Po chwili przyniosłam jej. Usiadłam na przeciwko niej.
(Clarie?)
Od Cziki C.D. Mastera
Zrobiłam się bardzo głodna. Zaburczało mi w brzuchu więc puściłam patyk i powiedziałam:
-Może małe polowanko?
-No dobra.
Powiedział i ruszyliśmy węsząc. Na początku nic nie czułam, ale coś usłyszałam. Uniosłam głowę do góry i rozejrzałam się. Zatrzymałam Mastera stając mu na drodzę i nie odzywając się.
-Tam jest zając, nada się.
Szepnęłam mu do ucha pokazując łapą miejsce w której znajdował się zajączek. Po chwili zobaczyłam drugiego i powiedziałam cicho:
-Ja biorę tego szaraka a ty tego ok?
Pies bez dalszej zwłoki kiwnął głową.
-Czyli na 1,2,3?
Zapytał.
-Nie, to nie moja technika.
Powiedziałam i zaczęłam się skradać. Po chwili wyskoczyłam z krzaków i nacisnęłam na królika łapą. Potem odgryzłam mu tętnice.
-No dawaj, zanim ucieknie!
Krzyknęłam do mastera.
(Master?)
-Może małe polowanko?
-No dobra.
Powiedział i ruszyliśmy węsząc. Na początku nic nie czułam, ale coś usłyszałam. Uniosłam głowę do góry i rozejrzałam się. Zatrzymałam Mastera stając mu na drodzę i nie odzywając się.
-Tam jest zając, nada się.
Szepnęłam mu do ucha pokazując łapą miejsce w której znajdował się zajączek. Po chwili zobaczyłam drugiego i powiedziałam cicho:
-Ja biorę tego szaraka a ty tego ok?
Pies bez dalszej zwłoki kiwnął głową.
-Czyli na 1,2,3?
Zapytał.
-Nie, to nie moja technika.
Powiedziałam i zaczęłam się skradać. Po chwili wyskoczyłam z krzaków i nacisnęłam na królika łapą. Potem odgryzłam mu tętnice.
-No dawaj, zanim ucieknie!
Krzyknęłam do mastera.
(Master?)
niedziela, 24 sierpnia 2014
Od Ariany - Quest 1 ''Rodzina''
Pewnego dnia spacerowałam samotnie po terenach sfory,zastanawiając się nad moim życiem.
Nagle znalazłam się na granicy naszych teranów,z oddali widziałam miasto.
Bez dłuższego zastanowienia postanowiłam je zwiedzić.
Powoli zbliżałam się do miasta.
Było tam masę domów,domków i bloków. Oraz kilka sklepów.
Powoli szłam ulicą,rozglądając się ciekawsko.
Nagle poczułam zapach pieczonego mięsa,który ciągnął mnie w stronę jednego z domów.
Weszłam przez otwartą bramę na podwórko,gdzie stał mężczyzna i grilował.
Podeszłam do niego i spojrzałam.
Był wysoki,dobrze zbudowany i młody.
Szczeknęłam cichutko by mnie zauważył.
-Hau!
-O! Packo wrócił!
Podszedł do mnie i pogłaskał mnie po łebku.
-Pewnie jesteś głodny.Powiedział i dał mi kiełdaskę.
Po chwili usłyszałam,że brama się zamyka.
Ruszyłam w jej stronę,ale ta była już zamknięta.
Chłopak podszedł do mnie i założył mi na szyję obrożę,oraz zaczepił mnie na smycz.
-Kochanie! Mam dla ciebie prezent! Krzyknął.
-Jaki? Zza drzwi wychyliła się młoda kobieta,która na mój widok póściła wszystko i podbiegła do mnie.
-Packo wrócił!! Powiedziała i rzuciła się chłopakowi w ramiona.
Dziewczyna zaczęła mnie głaskać,a ja próbowałam uciec.
-Ja chcę do domu! Krzyczałam,ale oni mnie przecież nie rozumieli...
Zaciągnęli mnie na siłę do budynku.
-Zostaw! I ściągnij mi to! Krzyczałam.
-O! Jak słodko i cichutko szczekasz.
-Słodko?! Cichutko?! O nie nie,tak być nie może.
Położyłąm się na dywanie i czekałam aż pójdą spać,wtedy zwieję.
Niedługo po tem zrobiło się ciemno.
Ludzie położyli się na łóżku,a ja leżałam na dywanie w salonie,z tamtąd miałam najbliżej do drzwi.
Gdy tylko upewniłam się,że śpią,próbowałam otworzyć drzwi,bezskutecznie...
W końcu zobaczyłam otwarte okno.
Wskoczyłam na kanapę i z tamtąd wygramoliłam się przez okno.
Stanęłam na trawie.
-Jeszcze brama...
Próbowałam się przecisnąć między szczeblami,ale to nie wiele dało.
Nagle mnie olśniło. Zobaczyłam dziurę w płocie.
Gdy przez nią wyskoczyłam,przede mną stał pies,bardzo podony do mnie,lecz zaniedbany i smutny.
-Słuchaj... Powiedziałam do psa.-Wejdź tam,oni na Ciebie czekają.
Pies przecisnął się przez dziurę,i zadrapał w drzwi.
Uradowana kobieta wzięła go do środka.
-Uf... Powiedziałam.
Pobiegłam po ulicy,oświetlonej lampami.
Dotarłam na granicę.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie na miasto i pognałam do nory.
Gdy tylko do niej dotarłam,położyłam się spać.
Poczułam się spełniona,nie wiem czy z powodu mojej przygody,czy ze szczęścia tamtego psa.
Zrobiło mi się ciepło w sercu,położyłam się i zasnęłam...
<<Quest wykonany.>>
Nagle znalazłam się na granicy naszych teranów,z oddali widziałam miasto.
Bez dłuższego zastanowienia postanowiłam je zwiedzić.
Powoli zbliżałam się do miasta.
Było tam masę domów,domków i bloków. Oraz kilka sklepów.
Powoli szłam ulicą,rozglądając się ciekawsko.
Nagle poczułam zapach pieczonego mięsa,który ciągnął mnie w stronę jednego z domów.
Weszłam przez otwartą bramę na podwórko,gdzie stał mężczyzna i grilował.
Podeszłam do niego i spojrzałam.
Był wysoki,dobrze zbudowany i młody.
Szczeknęłam cichutko by mnie zauważył.
-Hau!
-O! Packo wrócił!
Podszedł do mnie i pogłaskał mnie po łebku.
-Pewnie jesteś głodny.Powiedział i dał mi kiełdaskę.
Po chwili usłyszałam,że brama się zamyka.
Ruszyłam w jej stronę,ale ta była już zamknięta.
Chłopak podszedł do mnie i założył mi na szyję obrożę,oraz zaczepił mnie na smycz.
-Kochanie! Mam dla ciebie prezent! Krzyknął.
-Jaki? Zza drzwi wychyliła się młoda kobieta,która na mój widok póściła wszystko i podbiegła do mnie.
-Packo wrócił!! Powiedziała i rzuciła się chłopakowi w ramiona.
Dziewczyna zaczęła mnie głaskać,a ja próbowałam uciec.
-Ja chcę do domu! Krzyczałam,ale oni mnie przecież nie rozumieli...
Zaciągnęli mnie na siłę do budynku.
-Zostaw! I ściągnij mi to! Krzyczałam.
-O! Jak słodko i cichutko szczekasz.
-Słodko?! Cichutko?! O nie nie,tak być nie może.
Położyłąm się na dywanie i czekałam aż pójdą spać,wtedy zwieję.
Niedługo po tem zrobiło się ciemno.
Ludzie położyli się na łóżku,a ja leżałam na dywanie w salonie,z tamtąd miałam najbliżej do drzwi.
Gdy tylko upewniłam się,że śpią,próbowałam otworzyć drzwi,bezskutecznie...
W końcu zobaczyłam otwarte okno.
Wskoczyłam na kanapę i z tamtąd wygramoliłam się przez okno.
Stanęłam na trawie.
-Jeszcze brama...
Próbowałam się przecisnąć między szczeblami,ale to nie wiele dało.
Nagle mnie olśniło. Zobaczyłam dziurę w płocie.
Gdy przez nią wyskoczyłam,przede mną stał pies,bardzo podony do mnie,lecz zaniedbany i smutny.
-Słuchaj... Powiedziałam do psa.-Wejdź tam,oni na Ciebie czekają.
Pies przecisnął się przez dziurę,i zadrapał w drzwi.
Uradowana kobieta wzięła go do środka.
-Uf... Powiedziałam.
Pobiegłam po ulicy,oświetlonej lampami.
Dotarłam na granicę.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie na miasto i pognałam do nory.
Gdy tylko do niej dotarłam,położyłam się spać.
Poczułam się spełniona,nie wiem czy z powodu mojej przygody,czy ze szczęścia tamtego psa.
Zrobiło mi się ciepło w sercu,położyłam się i zasnęłam...
<<Quest wykonany.>>
Ogłoszenia
Witam!
Moja nieobecność się skończyła - już jestem. Jednak mam do przekazania parę informacji...
- Zostaną wprowadzone zmiany w walkach. Od dziś wygrany pies otrzymuje 20 PLL lub punktów do statystyk, a przegranemu odejmuję 10 PLL. Jednak nie będzie tak zrobione z poprzednią walką (Garu VS Rudy).
- Jak wykazała ankieta, chcecie statystyki, więc już dziś je dodam. Proszę mi wysłać, jak chcecie rozdzielić 100 punktów pomiędzy siłą, szybkością, zwinnością i wytrzymałością (pomysł Wild Killer'a). Alfy, Bety, Gammy i Delty mają ∞ do każdej z umiejętności (tak jak przy PLL, tylko np. Para Alfa, szczeniaki nie).
- Dodane zostaną questy, jednak będą się trochę różnić od tych na wielu blogach. Będzie to wyglądało... a zresztą, sami zobaczycie.
- W roku szkolnym będę potrzebowała jeszcze jednego albo nawet dwóch adminów. Z tego powodu w najbliższym czasie zostanie zorganizowany jakiś czas temu obiecany konkurs na Gammę. Ale od razu mówię, że będę miała wymagania wobec przyszłej Gammy, więc nie będzie to taki super łatwy konkurs (ale jakiś bardzo trudny też nie będzie, nie martwcie się xD).
Pozdrawiam,
~Violet15
Luna!
Zacznę od tego, że Luna to suczka pięknej rasy o ślicznym głosie. :3
Mamy w SPS kolejnego zwiadowcę! To dobrze, bo jak dotąd był tylko jeden (Attakai), a teraz mamy dwóch. :)
Witamy!
Witamy!
Luna
Zwiadowca
Raphael!
Witamy nowego psa w Sforze - Raphaela! To zdjęcie jest takie ładne... z wiosną mi się kojarzy ;3
A wracając do Raphaela - jest to pies rasy Nova Scotia Duck Tolling Retriever. Odkąd Alfą jest Jared, a nie dawna Sophie nie spodziewałam się tej rasy. xD
No więc... Witaj!
Raphael
Obrońca Alf
Melania!
Witamy nową suczkę w Sforze - Melanię! Tej rasy (pirenejski pies górski) jeszcze nie mieliśmy. Witaj, mamy nadzieję, że zostaniesz na długo!
PS: Zmieniłam wiek z 5 miesięcy na 2 lata, bo podałaś zdjęcie dorosłego psa. Jeśli ma być inaczej, to napisz ;)
Melania
Muzyk
piątek, 22 sierpnia 2014
Od Mastera C.D Cziki
Nie miałem pojęcia jak zareagować,więc siedziałem cicho.
Po chwili zapytałem.
-Może się pobawimy?
-Czym?
-Chmm... Przeciąganie patyka!
-Ok.
Złapaliśmy wielki kij i ja ciągnałem w swoją stronę,suczka w swoją.
Śmialiśmy się przy tym,było fajnie.
Po chwlili Czika puściła patyk i powiedziała:
(Czika? Sorki,nie mam weny...)
Po chwili zapytałem.
-Może się pobawimy?
-Czym?
-Chmm... Przeciąganie patyka!
-Ok.
Złapaliśmy wielki kij i ja ciągnałem w swoją stronę,suczka w swoją.
Śmialiśmy się przy tym,było fajnie.
Po chwlili Czika puściła patyk i powiedziała:
(Czika? Sorki,nie mam weny...)
czwartek, 21 sierpnia 2014
Od Clarie
Ten dzień był straasznie nudny. Cały czas padało. Czasem lżej ale za każdym razem kiedy wychodziłam na dwór jak na złość lało mocniej. Skoro nie na dwór to może kogoś odwiedzić? Ruszyłam wzdłóż jaskiń kiedy tylko na chwilę przestało lać. Biegłam po mokrej trawie i przez kałuże, więc łapy miałam całe w błocie. Gdy deszcz znów zaczął padać weszłam do jednej z jaskiń.
-Hej! Mogę się wprosić?-spytałam.
Jak się okazało trafiłam do jaskini rodzeństwa dalmatyńczyków.
-Ymm..Tak?-powiedział nieco większy Armor King. Czy to było pytanie? Nie ważne.Weszłam do środka.
-To ja może przyniosę herbaty-Czika ruszyła do "kuchni".
《Armor King? Czika? XD》
-Hej! Mogę się wprosić?-spytałam.
Jak się okazało trafiłam do jaskini rodzeństwa dalmatyńczyków.
-Ymm..Tak?-powiedział nieco większy Armor King. Czy to było pytanie? Nie ważne.Weszłam do środka.
-To ja może przyniosę herbaty-Czika ruszyła do "kuchni".
《Armor King? Czika? XD》
Od Armor Kinga C.D. Wróbelki
Zastanowiłem się przez chwilę. Chyba, nie mam nic lepszego do roboty. Jak już tu jestem niech zostanę na dłużej.
-No dobra.
Zgodziłem się nieco nie pewny. Ja i królik, dostałby ode mnie przeciwbólową gdyby był na polu.
-Ale serio królik, a nie lepiej go...no wiesz zjeść?
Chciałem troszkę pożartować ale zwykle mój głos jest jak mniemam bardzo poważny. Suczka chyba nie przyjęła to jako typowy żarcik, ale co ja tam wiem. Kiedy otwierała już pysk by coś powiedzieć wszedł królik. Kiedy nie widziała lekko się obliznąłem bo szczerze dawno czegoś nie jadłem ale nie jestem taki.
-Siema.
Mruknąłem do królika. Powiedziałem mu na co te tableczyska i wziął...
(Wróbelka?)
-No dobra.
Zgodziłem się nieco nie pewny. Ja i królik, dostałby ode mnie przeciwbólową gdyby był na polu.
-Ale serio królik, a nie lepiej go...no wiesz zjeść?
Chciałem troszkę pożartować ale zwykle mój głos jest jak mniemam bardzo poważny. Suczka chyba nie przyjęła to jako typowy żarcik, ale co ja tam wiem. Kiedy otwierała już pysk by coś powiedzieć wszedł królik. Kiedy nie widziała lekko się obliznąłem bo szczerze dawno czegoś nie jadłem ale nie jestem taki.
-Siema.
Mruknąłem do królika. Powiedziałem mu na co te tableczyska i wziął...
(Wróbelka?)
Od Blaise'a C.D. Mastera
-Haha, Dzięki-zaśmiałem się. - ale cię przeprosiłem, tak?
-Dobrze dobrze... Tylko się nie popłacz!-powiedział Master.
-Chciałbyś...
Szturchnąłem Mastera. Leciutko. A on mi oddał.
-Ej patrz.-wskazałem na drzewo gdzie stała wiewiórka.
-Włazimy tam! -powiedział Master i zaczęliśmy się wpinać. Podsadziłem go a on mnie wciągnął. Po chwili siedzieliśmy na drzewie ale wiewiórki już nie było.
<Master? Wena uciekła...>
-Dobrze dobrze... Tylko się nie popłacz!-powiedział Master.
-Chciałbyś...
Szturchnąłem Mastera. Leciutko. A on mi oddał.
-Ej patrz.-wskazałem na drzewo gdzie stała wiewiórka.
-Włazimy tam! -powiedział Master i zaczęliśmy się wpinać. Podsadziłem go a on mnie wciągnął. Po chwili siedzieliśmy na drzewie ale wiewiórki już nie było.
<Master? Wena uciekła...>
Od Wróbelki C.D Armor King'a
- Jestem lekarzem sfory. - odpowiedziałam odkładając pozostawione po lisie przedmioty. - Lisa bandażowałam po bójce. Czasami przychodzą do mnie zwierzęta spoza SPS.
- Rozumiem. - powiedział siadając.
- Skoro już tu jesteś, chciałbyś mi pomóc? - zapytałam.
- Zależy w czym. - uśmiechnął się.
- Za chwilę ma przyjść do mnie królik który jest wielkim alergikiem. Ja dałabym Ci specjalne tabletki i byś mu dał, a ja w tym czasie umyję nożyczki chirurgiczne.
<< Armor? >>
- Rozumiem. - powiedział siadając.
- Skoro już tu jesteś, chciałbyś mi pomóc? - zapytałam.
- Zależy w czym. - uśmiechnął się.
- Za chwilę ma przyjść do mnie królik który jest wielkim alergikiem. Ja dałabym Ci specjalne tabletki i byś mu dał, a ja w tym czasie umyję nożyczki chirurgiczne.
<< Armor? >>
Od Armor King'a C.D Wróbelki
Spojrzałem na nią .
-Sorry jestem nowy...chciałem sprawdzić o co chodzi i kto tutaj mieszka.
Powiedziałem szczerze. Ponieważ kiedy spacerowałem zdziwił mnie widok lisiej matki i dziecka w pobliżu jednej nory. I zadałem sobie pytanie ,,co oni tutaj robią?''
-Aha...
Nie była chyba zbytnio zachwycona ale cóż.
-Szczerze to mam pytanie, co robiły u Ciebie te lisy?
Wiem jestem strasznie dociekliwy i ciekawski. Suczka usiadła nie wiem czy miała wogóle chęci ze mną gadać ale nie rezygnowałem z rozmowy...
(Wróbelka?)
-Sorry jestem nowy...chciałem sprawdzić o co chodzi i kto tutaj mieszka.
Powiedziałem szczerze. Ponieważ kiedy spacerowałem zdziwił mnie widok lisiej matki i dziecka w pobliżu jednej nory. I zadałem sobie pytanie ,,co oni tutaj robią?''
-Aha...
Nie była chyba zbytnio zachwycona ale cóż.
-Szczerze to mam pytanie, co robiły u Ciebie te lisy?
Wiem jestem strasznie dociekliwy i ciekawski. Suczka usiadła nie wiem czy miała wogóle chęci ze mną gadać ale nie rezygnowałem z rozmowy...
(Wróbelka?)
Od Cziki C.D Mastera
Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Ja piękna. Ciekawe z której strony. Choć to mnie śmieszyło zrobiłam się lekko czerwona.
-Ehh zabawny jesteś!
Zaśmiałam się a on odpowiedział:
-Czemu?
Nie chciało mi się odpowiadać więc już nic nie powiedziałam. Zaczęłam mówić coś o sobie:
-No więc wychowałam się w Sforze Night Melody. Moja mama była Alfą tak jak ojciec. Pewnego dnia ludzie znaleźli sforę ocalałam tylko ja i moi dwaj bracia. Hm może znasz Armor King'a jest od niedawna w sforze.
Pies pokręcił głową więc kontynuowałam:
-Gdyby nie pewna mała dziewczynka i Nas by zabili, wychowała Nas. Razem świat przejechaliśmy...różne konkursy itp. Wiele przygód ale pewnego dnia kiedy wyjechaliśmy w góry....zdarzyło się coś czego nie mogę zapomnieć...Ten strzał, przestraszyłam się i popchnęłam brata, spadliśmy z góry przeżyliśmy ale nie znaleźliśmy ani brata ani właścicielki. Wędrowaliśmy aż tutaj...
Pod koniec obróciłam się spojrzałam w niebo i westchnęłam...
(Master?)
-Ehh zabawny jesteś!
Zaśmiałam się a on odpowiedział:
-Czemu?
Nie chciało mi się odpowiadać więc już nic nie powiedziałam. Zaczęłam mówić coś o sobie:
-No więc wychowałam się w Sforze Night Melody. Moja mama była Alfą tak jak ojciec. Pewnego dnia ludzie znaleźli sforę ocalałam tylko ja i moi dwaj bracia. Hm może znasz Armor King'a jest od niedawna w sforze.
Pies pokręcił głową więc kontynuowałam:
-Gdyby nie pewna mała dziewczynka i Nas by zabili, wychowała Nas. Razem świat przejechaliśmy...różne konkursy itp. Wiele przygód ale pewnego dnia kiedy wyjechaliśmy w góry....zdarzyło się coś czego nie mogę zapomnieć...Ten strzał, przestraszyłam się i popchnęłam brata, spadliśmy z góry przeżyliśmy ale nie znaleźliśmy ani brata ani właścicielki. Wędrowaliśmy aż tutaj...
Pod koniec obróciłam się spojrzałam w niebo i westchnęłam...
(Master?)
Od Wróbelki
- Miałaś dużo szczęścia. - powiedziałam kończąc bandażować łapkę małej lisicy. - Na drugi raz, nie zadzieraj z wilkami!
Mały lisek pokiwał głową.
- Wróbelko, mówiłaś coś o bandażu, że trzeba go zmieniać. - Matka liska - Raviza martwiła się.
- A to spokojnie. Wystarczy raz na dwa dni. - machnęłam łapą. Gdy matka i dziecko wyszły z mojej ''kliniki'' westchnęłam głośno ze zmęczenia.
- Puk, Puk. - dalmatyńczyk wszedł do nory. Chyba miał taki sam zwyczaj co ja, czyli nachodzenie innych w nieodpowiednim momencie.
- Coś się stało? - zapytałam przyglądając się psu.
<< Armor? >>
Mały lisek pokiwał głową.
- Wróbelko, mówiłaś coś o bandażu, że trzeba go zmieniać. - Matka liska - Raviza martwiła się.
- A to spokojnie. Wystarczy raz na dwa dni. - machnęłam łapą. Gdy matka i dziecko wyszły z mojej ''kliniki'' westchnęłam głośno ze zmęczenia.
- Puk, Puk. - dalmatyńczyk wszedł do nory. Chyba miał taki sam zwyczaj co ja, czyli nachodzenie innych w nieodpowiednim momencie.
- Coś się stało? - zapytałam przyglądając się psu.
<< Armor? >>
Od Mastera C.D Cziki
-Chodź za mną.
Pobiegłem truchtem nad rzeczkę.
-Tu możemy odpocząć. Odrzekłem.
Suczka położyła się na trawie a ja siedziałem obok.
-Opowiesz mi coś o sobie,piękna pani? Zapytałem.
(Czika?)
Pobiegłem truchtem nad rzeczkę.
-Tu możemy odpocząć. Odrzekłem.
Suczka położyła się na trawie a ja siedziałem obok.
-Opowiesz mi coś o sobie,piękna pani? Zapytałem.
(Czika?)
Od Cziki C.D Mastera
-Miło poznać synu Bet.
Zaśmiałam się lekko.
-Ja tam zwykły Szpieg, mój fach.
Po chwili dostrzegłam że pies nie czuje się zbyt dobrze.
-Jak tam mija dzień?
Zapytałam szybko.
-Jako tako.
Odpowiedział idąc za mną.
-Mały spacerek?
Zapytałam a on tylko kiwnął głową. Nie znałam jeszcze terenów. Więc było mi troszkę głupio.
-Coś nie tak?
Zapytał nagle.
-Wiesz jestem od niedawna i nie znam terenów to tyle...
(Master C: ?)
Zaśmiałam się lekko.
-Ja tam zwykły Szpieg, mój fach.
Po chwili dostrzegłam że pies nie czuje się zbyt dobrze.
-Jak tam mija dzień?
Zapytałam szybko.
-Jako tako.
Odpowiedział idąc za mną.
-Mały spacerek?
Zapytałam a on tylko kiwnął głową. Nie znałam jeszcze terenów. Więc było mi troszkę głupio.
-Coś nie tak?
Zapytał nagle.
-Wiesz jestem od niedawna i nie znam terenów to tyle...
(Master C: ?)
Od Mastera do Cziki
Byłem obolały,ale mimo to wybrałem się na spacer.
Dostrzegłem suczkę dalmatyńczyka,więc postanowiłem się przywitać.
-Hej,jestem master.
-Czika. Suczka podała mi łapę.
-Długo tu jesteś?
-Trochę,a ty?
-Urodziłe się tu,jestem potomkiem bet. Powiedziałem z dumą.
Suczka uśmiechnęła się i powiedziała.
(Czika? Sorki,brak weny...)
Dostrzegłem suczkę dalmatyńczyka,więc postanowiłem się przywitać.
-Hej,jestem master.
-Czika. Suczka podała mi łapę.
-Długo tu jesteś?
-Trochę,a ty?
-Urodziłe się tu,jestem potomkiem bet. Powiedziałem z dumą.
Suczka uśmiechnęła się i powiedziała.
(Czika? Sorki,brak weny...)
Od Mastera C.D Blaise'a
-Jasne. Zaśmiałe się.-Nie chciałem Ci zrobic krzywdy.
-Będzie blizna?
-Zagoi się,CHYBA.
-Fff...
Nagle przybiegła Anima.
-Już,w głowie się poukładało?
-Tak.
-No,żeby mi więcej takich akcji nie było.
-Dobra.
Położyliśmy się pod drzewem.
-Wiesz co?
-Co?
-Fajny z Ciebie kumpel,tylko bardzo brutalny. Zaśmiałem się.
(Blaise?)
-Będzie blizna?
-Zagoi się,CHYBA.
-Fff...
Nagle przybiegła Anima.
-Już,w głowie się poukładało?
-Tak.
-No,żeby mi więcej takich akcji nie było.
-Dobra.
Położyliśmy się pod drzewem.
-Wiesz co?
-Co?
-Fajny z Ciebie kumpel,tylko bardzo brutalny. Zaśmiałem się.
(Blaise?)
Od Blaise'a C.D. Mastera
*W czasie walki*
-Masz 10 sekund na ucieczkę!-krzyczał Master. Uciekłem. Nie że się go bałem. Za to co zrobiłem. Uciekłem przez las. Po chwili zobaczyłem że Mastera nie ma. Wróciłem i zobaczyłem jak Wróbelka zabiera go nieprzytomnego... A może... Martwego...
Zawróciłem przebiegłem przez las minąłem jezioro. Zaraz gdzie ja jestem? Nie martwiłem się tym. Martwiłem się życiem Mastera. Zabrakło mi tchu. Usiadłem i zacząłem nad wszystkim myśleć. Stchużyłem. Uciekłem. A Master? Może on teraz umiera? Weź się w garść. Wstałem i wróciłem pod jaskinię Wróbelki. Zajrzałem do środka.
-Co z nim?-spytałem.
-Zemdlał...-odparła Wróbelka nie odrywając od niego wzroku.
-Mogę... Coś zrobić?
-Ty już swoje zrobiłeś!-wydarła się bliska płaczu Sio.
Wyszedłem z jaskimi i postanowiłem czekać przed wejściem...
***
Nagle usłyszałem Mastera:
-Przepraszam cie...
Cieszyłem się że żyje
-To ja cię przepraszam.-powiedziałem.-Ale i tak bijesz jak baba.-zaśmiałem się.
<Master? Wzruszające c'nie? xD >
-Masz 10 sekund na ucieczkę!-krzyczał Master. Uciekłem. Nie że się go bałem. Za to co zrobiłem. Uciekłem przez las. Po chwili zobaczyłem że Mastera nie ma. Wróciłem i zobaczyłem jak Wróbelka zabiera go nieprzytomnego... A może... Martwego...
Zawróciłem przebiegłem przez las minąłem jezioro. Zaraz gdzie ja jestem? Nie martwiłem się tym. Martwiłem się życiem Mastera. Zabrakło mi tchu. Usiadłem i zacząłem nad wszystkim myśleć. Stchużyłem. Uciekłem. A Master? Może on teraz umiera? Weź się w garść. Wstałem i wróciłem pod jaskinię Wróbelki. Zajrzałem do środka.
-Co z nim?-spytałem.
-Zemdlał...-odparła Wróbelka nie odrywając od niego wzroku.
-Mogę... Coś zrobić?
-Ty już swoje zrobiłeś!-wydarła się bliska płaczu Sio.
Wyszedłem z jaskimi i postanowiłem czekać przed wejściem...
***
Nagle usłyszałem Mastera:
-Przepraszam cie...
Cieszyłem się że żyje
-To ja cię przepraszam.-powiedziałem.-Ale i tak bijesz jak baba.-zaśmiałem się.
<Master? Wzruszające c'nie? xD >
Od Mastera C.D Blasie'a
-Walka. Porychnąłem,po czym skoczyłam na psa.
Przewrócił się,po czym wstał i skoczył na mnie.
Zrobiłem unik i rzuciłem się na niego z zębami.
Gdyzłem go i wyrwałem mu trochę sierści.
Pies próbując mnie zrzucić popchnał mnie na skałę,zaryłem o nią głową i została i rana przy samym oku,jeszcze milimetr i bym je stracił.
Leżałem na ziemi,krwawiłem.
Podbiegła do mnie Anima.
-Hej,Master. Master. Popatrz na mnie,nie mdlej proszę.
Patrzyłem na nią,ale nie bardzo miałem siłę.
Blaise był najwyraźniej zaniepokojony,patrzył tylko nie odzywając się.
-Sio,rusz się po medyczkę!
Suczka pobiegła po Wróbelkę.
-Master,patrz na mnie. Nie zasypiaj. Anima panikowała,bała się.
Nagle poczułem napływ energii.
Wstałem i powiedziałem.
-Ponieważ cię lubie,masz 10 sekund na ucieczkę.
-Master,uspokuj się.
-9.
Pies zczął uciekać.
Po 8 sekundach zacząłem za nim biedz.
-Zabiję Cię słyszysz!
-To nie było specjalnie!
Nagle zachamowałem.
Zaczęło mi się kręcić w głowie i zemdlałem.
Obudziłem się w norze.
-Co... się stało?
-Zemdlałeś. Powiedziała Sio.
-Gdzie Blaise?
- Siedzi przed norą.
Wstałem i wyszedłem na zewnątrz. Padał deszcz,ale mimo to pies tam siedział.
-Blaise... przepraszam. Zwróciłem się do psa
-Master? Brachu! Ty żyjesz!
Pies podbiegł do mnie i mnie rzytulił.
-Nie masz za co przepraszać.
Uśmiechnęliśmy się,zdałem sobie sprawę że to był najgłupszy pomysł,na jaki wpadłem w życiu.
(Blaise? Dramat )
Od Blaise'a C.D. Mastera
-Skoro pani tak nalega-zaśmiałem się. - Kiedy?
-Kiedy chcesz. Odparł.
-Teraz?
-Teraz i tutaj...
Dziewczyny chyba nie były zadowolone, ale nie miałem zamiaru bić się z nim na sto procent. Raczej taki trening. Inaczej mogłoby się to źle się skończyć... Dla niego, oczywiście.
Wyszczerzyłem zęby ni to w kpiącym uśmiechu ni to warcząc. Master odparł tym samym.
-Co za dzieci...-szepnęła Anima, a Sio tylko przytaknęła.
-To co? Pojedynek czy zwykła przepychanka?!-spytałem przeciwnika.
<Master?>
-Kiedy chcesz. Odparł.
-Teraz?
-Teraz i tutaj...
Dziewczyny chyba nie były zadowolone, ale nie miałem zamiaru bić się z nim na sto procent. Raczej taki trening. Inaczej mogłoby się to źle się skończyć... Dla niego, oczywiście.
Wyszczerzyłem zęby ni to w kpiącym uśmiechu ni to warcząc. Master odparł tym samym.
-Co za dzieci...-szepnęła Anima, a Sio tylko przytaknęła.
-To co? Pojedynek czy zwykła przepychanka?!-spytałem przeciwnika.
<Master?>
Od Mastera C.D Blaise
-Możesz mnie już puścić. Powiedziałem do siostry.
Ta tylko na mnie spojrzała.
-Poważnie pósć mnie bo cię pogryzę.
Suczka zabrała ze mnie łapy.
Myślałem,jak by się tu popisać i pokazać kto tu rządzi...
Nie mogąc nic wymyślić wziałem patyk i chciałem go pogryść,ale wszystkie się łamały.
Wkurzony miałem zamiar się bić,ale nie miałem z kim.
Byłem totalnie naładowany,i energia musiała ze mnie ujsć,bo zrobię krzywdę siostrom.
-Blaise?
-Co?
-Może sparing? No,chyba że się boisz. Popatrzyłem na psa,nie chciałem mu zrobić krzywdy,ale sprawdzić jak jest silny i przy okazji się rozerwać (nie dosłownie).
(Blaise? )
Ta tylko na mnie spojrzała.
-Poważnie pósć mnie bo cię pogryzę.
Suczka zabrała ze mnie łapy.
Myślałem,jak by się tu popisać i pokazać kto tu rządzi...
Nie mogąc nic wymyślić wziałem patyk i chciałem go pogryść,ale wszystkie się łamały.
Wkurzony miałem zamiar się bić,ale nie miałem z kim.
Byłem totalnie naładowany,i energia musiała ze mnie ujsć,bo zrobię krzywdę siostrom.
-Blaise?
-Co?
-Może sparing? No,chyba że się boisz. Popatrzyłem na psa,nie chciałem mu zrobić krzywdy,ale sprawdzić jak jest silny i przy okazji się rozerwać (nie dosłownie).
(Blaise? )
Od Blaise'a C.D. Animy
Pies popatrzył na mnie.
-A ty? Kim jesteś? - spytał.
-Zależy kto pyta...-odparłem.
-Master.
-Blaise-wyciągnąłem łapę, a Master ją uścisnął i potrząsnął.
-No - powiedział.
-Chyba się mnie nie boisz...-powiedziałem i uśmiechnąłem się kpiąco.
-Kpisz sobie ze mnie?
Wtedy wkroczyła Sio.
-Cicho dziewczynki...-rozdzieliła nas i przytrzymała brata a Anima pilnowała mnie.
-Chyba nie zamierzasz zachowywać się jak szczeniak! -powiedziała z pretensją.
-Bo co om mi zrobisz?! -spytałem.
Anima dała mi z liścia. Sio patrzyła to zdziwiona to zirytowana, Master natomiast śmiał się.
Sio obróciła się i wsciekła na brata zrobiła to samo co siostra.
-Ała... siostra... -szepnął.
Nawet nie spróbowałem sie zaśmiać, choć cały w środku skakałem z radości że i jemu się dostało.
<Anima?Sio?Master?>
-A ty? Kim jesteś? - spytał.
-Zależy kto pyta...-odparłem.
-Master.
-Blaise-wyciągnąłem łapę, a Master ją uścisnął i potrząsnął.
-No - powiedział.
-Chyba się mnie nie boisz...-powiedziałem i uśmiechnąłem się kpiąco.
-Kpisz sobie ze mnie?
Wtedy wkroczyła Sio.
-Cicho dziewczynki...-rozdzieliła nas i przytrzymała brata a Anima pilnowała mnie.
-Chyba nie zamierzasz zachowywać się jak szczeniak! -powiedziała z pretensją.
-Bo co om mi zrobisz?! -spytałem.
Anima dała mi z liścia. Sio patrzyła to zdziwiona to zirytowana, Master natomiast śmiał się.
Sio obróciła się i wsciekła na brata zrobiła to samo co siostra.
-Ała... siostra... -szepnął.
Nawet nie spróbowałem sie zaśmiać, choć cały w środku skakałem z radości że i jemu się dostało.
<Anima?Sio?Master?>
Od Blaise'a C.D. Siobhan
Wyjrzałem m z jaskini. Krzyk się powtórzył. Krzaki za skałą poruszyły się niespokojnie jakby ktoś się tam szarpał.
-Sio schowaj się. -powiedziałem.
Stanąłem na przeciwko krzewu i warknąłem. No chyba nie bez powodu moja rasa jest uznawana za niebezpieczną. Szczerze wiedziałem że to bujda.
Nagle z krzewów wybiegł...
-Jeleń? -spytałem zdziwiony. Wrzasnął i schował się za mną.
-Tam...tam...aaa...! To jest taki wielki...! Aaa!-mówił zdyszany.
-Spokój!-wrzasnąłem. -Wielkie co?
-Pies... To pies.
-Pewnie Killer-wtrąciła Sio.
-Ależ witam damę. -ukłonił się.
Sio spojrzała na mnie niepewnie.
-Głupi jeleń! -powiedziałem.
-Wypraszam sobie! Jam jest Sir Roger. Kozioł czystej krwi!-podszedł do Siobhan.-A pani..?
Sojrzałem na Sio wzrokiem który wyrażał, że nie mam pojęcia co to jest kozioł. Kozioł jak koza... Ale on wyglądał na jelenia...
-Kozioł, to samiec sarny...-Sio wytłumaczyła mi oddalając się od niego.
Roger jednak nie dał o sobie zapomnieć.
-Dama raczy mi się przedstawić?-spojrzałem na niego znudzonym wzrokiem.
<Sio?>
-Sio schowaj się. -powiedziałem.
Stanąłem na przeciwko krzewu i warknąłem. No chyba nie bez powodu moja rasa jest uznawana za niebezpieczną. Szczerze wiedziałem że to bujda.
Nagle z krzewów wybiegł...
-Jeleń? -spytałem zdziwiony. Wrzasnął i schował się za mną.
-Tam...tam...aaa...! To jest taki wielki...! Aaa!-mówił zdyszany.
-Spokój!-wrzasnąłem. -Wielkie co?
-Pies... To pies.
-Pewnie Killer-wtrąciła Sio.
-Ależ witam damę. -ukłonił się.
Sio spojrzała na mnie niepewnie.
-Głupi jeleń! -powiedziałem.
-Wypraszam sobie! Jam jest Sir Roger. Kozioł czystej krwi!-podszedł do Siobhan.-A pani..?
Sojrzałem na Sio wzrokiem który wyrażał, że nie mam pojęcia co to jest kozioł. Kozioł jak koza... Ale on wyglądał na jelenia...
-Kozioł, to samiec sarny...-Sio wytłumaczyła mi oddalając się od niego.
Roger jednak nie dał o sobie zapomnieć.
-Dama raczy mi się przedstawić?-spojrzałem na niego znudzonym wzrokiem.
<Sio?>
Od Animy C.D Blasie'a
Byłam zła na siostrę.
-Idę do Mastera! A ty tu sobie gnij!
Pobiegłam do domu.
-Mamo,gdzie master?
-Nie widziałam go od dłuższego czasu...
Pobiegłam do lasu,w miejsce gdzie master łamał drewno.
-Halo? Master?
Nagle zza drzew wyszedł pies.
-K-kim jesteś? Przestraszyłam się.
-Ja,Master siostrzyczko.
-Co?! Wyglądasz... inaczej.
-A ty to niby nie.
-Ja jestem taka sama.
Zaprowadził mnie do jeziorka,abym się przejrzała.
Zobaczyłam swoje odbicie.
-Woow,co za ślicznotka.
Brat się uśmiechnął.
-Idę się pokazać Siobhan. Powiedziałam z szyderczym uśmiechem.
Zaczęłam biedz a brat ruszył na mną.
Nie patrząc skoczyłam na siostrę,ale zobaczyłam inną suczkę.
-AAAAA!!
-AAAA!!
-AA!!
-AA!!
-Ej,ja jestem Anima,a ty?
-Siostra?
-Zmieniłaś się.
-Ty i Master też. Zaśmiała się.
Master dumny z tego że o nim mówimy stanął i patrzył na Blaise'a
(Blaise? Siobhan?)
-Idę do Mastera! A ty tu sobie gnij!
Pobiegłam do domu.
-Mamo,gdzie master?
-Nie widziałam go od dłuższego czasu...
Pobiegłam do lasu,w miejsce gdzie master łamał drewno.
-Halo? Master?
Nagle zza drzew wyszedł pies.
-K-kim jesteś? Przestraszyłam się.
-Ja,Master siostrzyczko.
-Co?! Wyglądasz... inaczej.
-A ty to niby nie.
-Ja jestem taka sama.
Zaprowadził mnie do jeziorka,abym się przejrzała.
Zobaczyłam swoje odbicie.
-Woow,co za ślicznotka.
Brat się uśmiechnął.
-Idę się pokazać Siobhan. Powiedziałam z szyderczym uśmiechem.
Zaczęłam biedz a brat ruszył na mną.
Nie patrząc skoczyłam na siostrę,ale zobaczyłam inną suczkę.
-AAAAA!!
-AAAA!!
-AA!!
-AA!!
-Ej,ja jestem Anima,a ty?
-Siostra?
-Zmieniłaś się.
-Ty i Master też. Zaśmiała się.
Master dumny z tego że o nim mówimy stanął i patrzył na Blaise'a
(Blaise? Siobhan?)
Od Blaise'a C.D. Animy
Jakaś mała suczka podbiegła do nas.
-Kto to? -spytałem Sio zanim do nas dobiegła.
-Moja siostra, Anima. - rzeczywiście sunia wyglądała jak Tamika. Tylko mniejsza.
-Co robicie? -spytała gdy do nas dobiegła.
-Siedzimy, oddychamy, gadamy, myślimy, mrugamy...-zacząłem wymieniać. Na szczęście Siobhan zakryła mi łapami pyszczek.
-Dobra dobra. Cicho. Cześć Animo -zwróciła się do siostry.
-Siema -powiedziałem podnosząc jedną łapę.
-Czeeść -odparła Anima mróżąc oczy. Usiadła obok nas.
-Nie myślałas, że mama się o ciebie martwi?- spytała sucho Anima. - Nie ma cię cały dzień...
- Nie twoja sprawa.-odparła Sio i przeszła na moją drógą stronę, tak że siedziałem pomiędzy dzieczynami.
<Anima? Sio?>
-Kto to? -spytałem Sio zanim do nas dobiegła.
-Moja siostra, Anima. - rzeczywiście sunia wyglądała jak Tamika. Tylko mniejsza.
-Co robicie? -spytała gdy do nas dobiegła.
-Siedzimy, oddychamy, gadamy, myślimy, mrugamy...-zacząłem wymieniać. Na szczęście Siobhan zakryła mi łapami pyszczek.
-Dobra dobra. Cicho. Cześć Animo -zwróciła się do siostry.
-Siema -powiedziałem podnosząc jedną łapę.
-Czeeść -odparła Anima mróżąc oczy. Usiadła obok nas.
-Nie myślałas, że mama się o ciebie martwi?- spytała sucho Anima. - Nie ma cię cały dzień...
- Nie twoja sprawa.-odparła Sio i przeszła na moją drógą stronę, tak że siedziałem pomiędzy dzieczynami.
<Anima? Sio?>
Od Ariany C.D Jareda
-Fajnie... Chciałam coś powiedzieć.
Nagle zobaczyłam że gdzieś tam daleko,leży rozbity samochód.
-Chodź tam . Powiedziałam do psa.
-No... dobra. Pies wstał i pobiegliśmy do samochodu.
Gdy byliśmy bliżej zobaczyliśmy że to była ciężarówka.
Weszłam do kabiny kierowcy a z tamtąd przedostałam się do tego co wiózł.
Jared siedział niepewnie na fotelu kierowcy i bawił się wycieraczkami,które o dziwo działały.
Otworzyłam jedno pudło,w którym było coś dziwnego.
Kurczak? Wzięłam do do pyska,smakował plastikiem a gdy się go ścisnęło,piszczał!
Przybiegłam do Jareda.
-Patrz co mam!
-Co to?
-Nie wiem,nazwę to Wiesio.
Wyszliśmy z samochodu i pobiegliśmy na łąkę.
Bawiłam się wiesiem i dostałam fazy.
Tyrlałam się jak szalona z piszczącą zabwaką w pysku.
(Jared? )
Nagle zobaczyłam że gdzieś tam daleko,leży rozbity samochód.
-Chodź tam . Powiedziałam do psa.
-No... dobra. Pies wstał i pobiegliśmy do samochodu.
Gdy byliśmy bliżej zobaczyliśmy że to była ciężarówka.
Weszłam do kabiny kierowcy a z tamtąd przedostałam się do tego co wiózł.
Jared siedział niepewnie na fotelu kierowcy i bawił się wycieraczkami,które o dziwo działały.
Otworzyłam jedno pudło,w którym było coś dziwnego.
Kurczak? Wzięłam do do pyska,smakował plastikiem a gdy się go ścisnęło,piszczał!
Przybiegłam do Jareda.
-Patrz co mam!
-Co to?
-Nie wiem,nazwę to Wiesio.
Wyszliśmy z samochodu i pobiegliśmy na łąkę.
Bawiłam się wiesiem i dostałam fazy.
Tyrlałam się jak szalona z piszczącą zabwaką w pysku.
(Jared? )
Od Jareda C.D. Ariany
- Em... - zacząłem, aby przerwać niezręczną ciszę. - Co u Ciebie?
Ariana spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Wszystko.. okej. - wymamrotała suczka.
- To... to fajnie. - spojrzałem na słońce, które wisiało nad nami.
Rozmowa się nie kleiła.
- A u Ciebie? - zapytała, ale tylko po to, aby coś powiedzieć.
- Nic ciekawego. Normalne zajęcia Alfy. - mruknąłem.
Ari? Brak weny.
Ariana spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Wszystko.. okej. - wymamrotała suczka.
- To... to fajnie. - spojrzałem na słońce, które wisiało nad nami.
Rozmowa się nie kleiła.
- A u Ciebie? - zapytała, ale tylko po to, aby coś powiedzieć.
- Nic ciekawego. Normalne zajęcia Alfy. - mruknąłem.
Ari? Brak weny.
Od Animy
Master i Siobhan snowu się gdzieś zmyli.
Bawiłam się z Cato patykiem,ale brat uznał że jestem zbyt słaba by się z nim bawić.
Pobiegłam więc do nad jezioro,patrzyłam w taflę wody...
-Jestem już nastolatką. Uznałam.
Zaobaczyłam Mastera na horyzoncie.
-Hejoł! Co tam?
Brat popatrzył na mnie tym swoim wzrokiem.
-Nic. Powiedział zdenerwowany.
-Mi możesz powiedzieć. Podpuszczałam go.
-Idź sobie! Krzyknął łamiąc łabą drewno.
-Ale?
-Słyszałaś czy mam powtórzyć?!
-Dobra,dobra.
Odwróciłam się i pobiegłam dalej.
-Wszyscy się zmieniają. Powiedziałam sama do siebie.
Nagle zobaczyłam Siobhan,gadała z Blaise'm.
-Chmm... Ciekawe. Patrzyłam na nich.
-Co oni tak robią... Hę?
Podeszłam bliżej.
Pies zbliżał się do mojej siostry.
-Co on chce zrobić?! Oburzyłam się.
-Nie,nie dam mu.
Miałam zamiar pobiedz bo nich i skoczyć psu na psysk,ale w pore się opanowałam.
Muszę się zachowywać jak nastolatka,a nie szczeniak.
Podeszłam do nich spokojnym krokiem.
-Co robicie? Zapytałam nie swoim głosem.
Siobhan popatrzyła na mnie nic nie mówiąc. A Blaise na to:
(Blaise? Siobhan?)
Bawiłam się z Cato patykiem,ale brat uznał że jestem zbyt słaba by się z nim bawić.
Pobiegłam więc do nad jezioro,patrzyłam w taflę wody...
-Jestem już nastolatką. Uznałam.
Zaobaczyłam Mastera na horyzoncie.
-Hejoł! Co tam?
Brat popatrzył na mnie tym swoim wzrokiem.
-Nic. Powiedział zdenerwowany.
-Mi możesz powiedzieć. Podpuszczałam go.
-Idź sobie! Krzyknął łamiąc łabą drewno.
-Ale?
-Słyszałaś czy mam powtórzyć?!
-Dobra,dobra.
Odwróciłam się i pobiegłam dalej.
-Wszyscy się zmieniają. Powiedziałam sama do siebie.
Nagle zobaczyłam Siobhan,gadała z Blaise'm.
-Chmm... Ciekawe. Patrzyłam na nich.
-Co oni tak robią... Hę?
Podeszłam bliżej.
Pies zbliżał się do mojej siostry.
-Co on chce zrobić?! Oburzyłam się.
-Nie,nie dam mu.
Miałam zamiar pobiedz bo nich i skoczyć psu na psysk,ale w pore się opanowałam.
Muszę się zachowywać jak nastolatka,a nie szczeniak.
Podeszłam do nich spokojnym krokiem.
-Co robicie? Zapytałam nie swoim głosem.
Siobhan popatrzyła na mnie nic nie mówiąc. A Blaise na to:
(Blaise? Siobhan?)
Od Siobhan C.D. Blaise'a
Weszliśmy w głąb jaskini, aby schronić się przed wiatrem.
- Jak oko? - spytałam patrząc na plażę.
- Już... w porządku. - powiedział Blai.
Spojrzał na mnie kątem oka. Ja nie odwracałam głowy, dalej patrzyĺam na plażę. Wiatr wiał, przez co fale miały około metra wysokości.
- Co tam takiego ciekawego? - spytał uśmiechając się lekko.
- Te fale... są duże. - odpowiedziałam.
- Aha. - pokiwał niepewnie głową.
Nagle usłyszeliśmy wrzask.
- Co to było? - zdziwiłam się.
- Nie wiem. - Blai wyjrzał z jaskini.
Blai?
- Jak oko? - spytałam patrząc na plażę.
- Już... w porządku. - powiedział Blai.
Spojrzał na mnie kątem oka. Ja nie odwracałam głowy, dalej patrzyĺam na plażę. Wiatr wiał, przez co fale miały około metra wysokości.
- Co tam takiego ciekawego? - spytał uśmiechając się lekko.
- Te fale... są duże. - odpowiedziałam.
- Aha. - pokiwał niepewnie głową.
Nagle usłyszeliśmy wrzask.
- Co to było? - zdziwiłam się.
- Nie wiem. - Blai wyjrzał z jaskini.
Blai?
Od Nory
Nudziłam się...Nie miałam skim pogadać. Nagle zobaczyłem jakiegoś psa. Podeszłam.
-Cześć.
-Hejo.-opowiedział
-Nora a ty?-zapytałam
-Jared.
(Jared?)
-Cześć.
-Hejo.-opowiedział
-Nora a ty?-zapytałam
-Jared.
(Jared?)
środa, 20 sierpnia 2014
Pojedynek - Garu VS Rudy
Pojedynek- Gāru vs Rudy
Gāru i Rudy będą walczyć!
O...
Maskotkę Rudego.
(tak wiem trochę dziwne ale niczego innego nie wymyśliliśmy)
Losować zwycięzce będzie zuzunia203.
Maskotkę Rudego.
(tak wiem trochę dziwne ale niczego innego nie wymyśliliśmy)
Losować zwycięzce będzie zuzunia203.
~Wróbelek
*Rudy*
Weszliśmy na arenę cała sfora na nas patrzyła.Weszliśmy i
START!Zaczeliśmy się gryźć wskoczyłęm na Garu i gryzłem ją w pysk a ona
powiedziała:
Chcesz mnie pocałować?!-sykneła
-Nie, próbuję cię przydusić!-syknełem
Ona mnie ugryzła w łapę gdy chciała mnie ugryźć w szyję zastopowałem jej atak.I tak zakończyła się pierwsza runda...
*Garu*
Gdy zaczęła się druga runda zaczęłam wylizywać moją ranę.
- Biedna Gāru! Jeszcze możesz się wycofać. - szydził Rudy.
- No wiem... - szepnęłam.
- Hę? - zdziwił się. Podbiegłam do niego i ugryzłam go w udo. Zaczęłam
robić kółka po arenie w wygodnym dla mnie biegu tak, abym się nie
zmęczyła. Jestem wytrzymałym psem co chcę wykorzystać. Po
kilkudziesięciu okrążeniach pies ledwo dyszał. Podeszłam do niego i
ugryzłam go mocno w łapę. Ten bronił się drapiąc mnie w głowę. Jednak
ani trochę nie bolało. No, może trochę. By jeszcze bardziej go osłabić
wzięłam rozbieg i z całych sił skoczyłam na niego.
- To Cię oduczy szydzenia z suk. I wiesz co? - zapytałam przygniatając jedną łapą jego łeb. - Nie jesteś wart Saby.
*Rudy*
Przewróciłem ją i powiedizałem przygniatając jej łeb do ziemi:
-A ty nie jesteś warta żadnego psa!
Gryzłem ją a ja słynę z tego że gryzę bardzo boleśnie.Po sekundzie pomyślałem:,,Rudy!Debilu przecież ty też jesteś silny!"
Drapałem ją po oczach.I przekręciłem nogę nic jej się nie stało ale
bardzo ją bolało. Ta ugryzła mnie mocno w szyję i głośno zapiszczałem. Wziąłem ją za ogon i wyrwałem kawałek sierści.
*Garu*
Wcale nie byłam zmęczona. Co prawda wyrwał mi kawałek sierści z ogona
ale prawie niewidoczny. Gdy runda zaczęła się, pies ruszył pędem na
mnie. Ja stałam koło głazu i tylko przesunęłam się a ten uderzył mocno w
skałę tracąc na chwilę przytomność. W tym czasie wgryzłam się w jedną z
jego tętnic i wyplułam krew.
- Ale ohydne. - próbowałam zabić smak. Nagle coś skoczyło na mnie. To ta
mucha- Rudy. Szybko podskoczyłam a Rudy spadł ze mnie uszkadzając sobie
tym samy ranę.
~ Fajtułapa ~ pomyślałam. Wstał pospiesznie otrzepując się i podszedł do
mnie udawając wielkiego psa. Ja trzepnęłam go z całej siły w uszy. Ten
padł hukiem o ziemię. Wygrałam rundę.
(Violet15 nie wiem czy dokladnie o to chodzilo. Zawsze moge usunac posta. Poprzednich postow o pojedynku chyba nie moge skasowac bo nie jestem ich autorka.)
Saba i Zeus nie są parą
Aba i Zeus nie są już parą, rozstali się. No cóż, krótko byli razem, ale tak bywa.
Saba Zeus
Saba i Rudy są parą!
Saba i Rudy są od traz parą! Co prawda saba złamała serce Zeusowi...
Ale mimo to rzyczymy wam szczęścia!
Saba
wtorek, 19 sierpnia 2014
Od Cziki
Razem z bratem dołączyliśmy do Sfory Psiego Spojrzenia. Oczywiście to ja musiałam go nakłonić by dołączył razem ze mną. Po jakimś czasie się udało. Ważne jest to że mamy ,,dach nad głową'' i hmm...,,rodzinę'' tak to mogę ująć. Jared nie miał nic przeciw byśmy dołączyli. Siedziałam na kamieniu patrząc w niebo i rozmyślając. Nagle usłyszałam łamanie gałęzi. Gwałtownie wstałam i obróciłam się.
-Brawo Armor...
Westchnęłam widząc że to brat. Uśmiechnął się zadziornie mówiąc:
-Ależ dziękuję ...
Po czym wybuchnął śmiechem. Po chwili spojrzał do tyłu...a zza niego wyszedł Jared. Ygh...czyżby Armor King znalazł sobie kolegę. W środku się śmiałam ale miałam poważną minę.
-Cześć Jared.
-Hej.
Powiedział siadając. Chyba miał jakąś sprawę.
-Mam sprawę...
Mruknął...a nie mówiłam!
-Tak o co chodzi?
Zapytał Armor siadając obok mnie.
-Musicie wybrać stanowiska to tyle.
Zaśmiał się po czym zaczął się rozglądać....
-Ja biorę szpieg...
Powiedziałam merdając ogonem.
-Ok może być. A Ty King?
-Obojętnie mi to...
Mruknął brat i wstał może go to nie interesowało? Jared zastanowił się po czym spojrzał na mnie...oczekiwał jak mniemam podpowiedzi. Ale ja zakryłam łapą pyszczek by nie wybuchnąć śmiechem.
-Może stróżujący?
-No.
Powiedział brat i odbiegł...Ja również zerwałam się z miejsca.
-Pa Jared.
Powiedziałam i poszłam się przejść. Nagle zobaczyłam jakiegoś psa pijącego wodę. Obrócił się i mnie zobaczył...nie wiedziałam jak zacząć.
-Hej.
Powiedziałam...tak po prostu.
(Zeus?)
-Brawo Armor...
Westchnęłam widząc że to brat. Uśmiechnął się zadziornie mówiąc:
-Ależ dziękuję ...
Po czym wybuchnął śmiechem. Po chwili spojrzał do tyłu...a zza niego wyszedł Jared. Ygh...czyżby Armor King znalazł sobie kolegę. W środku się śmiałam ale miałam poważną minę.
-Cześć Jared.
-Hej.
Powiedział siadając. Chyba miał jakąś sprawę.
-Mam sprawę...
Mruknął...a nie mówiłam!
-Tak o co chodzi?
Zapytał Armor siadając obok mnie.
-Musicie wybrać stanowiska to tyle.
Zaśmiał się po czym zaczął się rozglądać....
-Ja biorę szpieg...
Powiedziałam merdając ogonem.
-Ok może być. A Ty King?
-Obojętnie mi to...
Mruknął brat i wstał może go to nie interesowało? Jared zastanowił się po czym spojrzał na mnie...oczekiwał jak mniemam podpowiedzi. Ale ja zakryłam łapą pyszczek by nie wybuchnąć śmiechem.
-Może stróżujący?
-No.
Powiedział brat i odbiegł...Ja również zerwałam się z miejsca.
-Pa Jared.
Powiedziałam i poszłam się przejść. Nagle zobaczyłam jakiegoś psa pijącego wodę. Obrócił się i mnie zobaczył...nie wiedziałam jak zacząć.
-Hej.
Powiedziałam...tak po prostu.
(Zeus?)
Smok33
Uwaga, od paru dni jestem na wyjeździe, spędzę tu 2 tygodnie, więc nie będę pisać opowiadań!
-Smok33
-Smok33
Od Clarie C.D. Attakai
Spacer po górach?
-No jasne!-odparłam na propozycję.
Ruszyliśmy w stronę gór.
- Atta
-Hmm?
-Twoja siostra? Czemu ona...Jest taka...
-Nieśmiała. Była nieśmiała. Nie wiem...- powiedział. Czy skłamał? Może w niektóre sprawy nie należy się wtrącać...
- Przepraszam...-szepnełam i potknęłam się o kamień który zleciał z góry.
-Uważaj - zaśmiał się Attakai.
- Jeszcze żyję- uśmiechnęłam się.
Zaczeło lekko kopić.
-Chcesz wracać? -spytał pies.
- No co ty -odparłam.- nie boję się deszczu. Ale skoro już pada, to może byśmy popływali w jeziorze?
Wskazałam na wgłębienie w górze poniżej.
- Okay- Atta się zgodził. Ruszył w stronę jeziorka.
-Aleee...-zatrzymałam go łapą.-Skaczemy z tamtej skały.-Wskazałam do góry.
<Atta? No o jak? ^^ >
Od Rudego C.D Saby
Całowałem ją i przytulałem...po chwili zapytałem:
-Proszę czy wyjdziesz za mnie?
A suczka...
(Saba?Sry że krótkie)
-Proszę czy wyjdziesz za mnie?
A suczka...
(Saba?Sry że krótkie)
Subskrybuj:
Posty (Atom)