~"Walka nigdy nie jest dobra,zawsze ktoś musi zginąć..."
-Ilu jeszcze musi zginąć w imię spokoju?! Warknął Jared.
-Dwoje,może troje...
-Kogo masz na myśli?
-Winter Dead,Sephora...i ja. Szepnęłam.
-Nie gadaj głupot! Warknął.
-Oddam choćby życie za śmierć tej dwójki,nie sądzisz że to dobra cena?
-Przestań!
-Dobra,jak chcesz... i tak zrobię swoje.
-Cała ty...
-Uśmiechnij się. Spojrzałam na ukochanego.
-Jak w takiej sytuacji mam się uśmiechać?!
-"Śmiej się zawsze i wszędzie,bo nie wiesz co będzie..." Odparłam i znów wkroczyłam na pole walki.
-Winter Dead,Sephora... Rozglądałam się wśród walczących psów i martwych ciał.
Nagle zobaczyłam niebieskooką wilczycę.
-Mam Cię! Uśmiechnęłam się szyderczo i rzuciłam się na nią.
-Osz ty! Warknęła zrzucając mnie z siebie.
-Już po tobie! Zaczęłam się szyderczo śmiać.
-Ta psychopatka... Szepnęła.
-Kto? Ja? Psychopatka? Pobłażasz mi. Zaśmiałam się ponownie i wgryzłam jej się w kark,ta odpowiedziała łapiąc mnie zębami za ucho i odrzucając.
Po chwili z polany nasza walka przeniosła się do lasu,miałam taką przewagę nad wilczycą,że byłyśmy na terenie który dobrze znałam.
-Już po tobie! Powtórzyłam ponownie wskakując jej na plecy.
-Jesteś taka pewna? Zadrwiła.
Wtedy usłyszałam kroki,ktoś złapał mnie za kark i ściągnął z wilczycy.
Rzucił mną o ziemię po czym szczerząc kły zawisł nade mną.
-Kai? Zdziwiłam się.
-Ari?! To ty jesteś alfą SPS?!
-No dalej Kai! Dobij ją! Krzyknęła Sephora.
-Nie potrafię... Szepnął i puścił mnie.
-Czemu?! Kim ona takim jest?!
-Ona jest...moją siostrą. Pies stanął między mną a wilczycą.
-Jesteś strasznie słaby! Warknęła przeskakując go.
-Kai! Pomóż mi! Krzyknęłam do brata unikając jej ataku.
-Jak?! Nie mogę jej skrzywdzić!
-Po prostu rób to co ja!
Odskoczyłam i zaczęłam biegać wkoło wilczycy,brat zrozumiał i zaczął robić to samo.
Byliśmy tej samej barwy a szybki ruch uniemożliwiał rozróżnienie.
Zaczęliśmy śpiewać by jeszcze bardziej ją zdezorientować:
kilk!.
-To działa! Krzyknęłam.
Wilczyca kręciła się w kółko próbując śledzić mój ruch,jednak gdy przyśpieszałam co raz stawała lub upadała. Widać było że ma dość.
-Przestańcie! Krzyknęła.
Ja tylko się roześmiałam i jeszcze bardziej przyśpieszyłam.
Wilczyca stanęła po środku,chwiała się na łapach.
Znalazłam dogodny moment i wyskoczyłam z "zabójczego kręgu",powaliłam wilczycę i próbowałam dobrać się do gardła.
-Niezła strategia... Wykrztusiła.
Udało mi się wgryźć w gardło,nagle nadbiegł Jared cały we krwi.
-Co się stało? Zapytałam puszczając ledwo żywą wilczycę (jeszcze nie umarła XD)
(Jared? Reszta?)