- Uciekajmy, bo jeszcze coś nam zrobi! - szczeniaki uciekają i zostawiają mnie samą.
Nie na długo.
- Wiesz, że prawie każdy się ciebie boi? - owczarek niemiecki, uderzająco podobny do tamtych szczeniąt próbuje przybrać postawę odważnego, jednak za bardzo widać, że też się boi.
- Ty mnie tu ściągnąłeś? - warczę i wrogo patrzę w jego stronę. - Bo wiesz, mam ochotę już stąd iść.
Pies przewraca oczami.
- Wstawaj - mówi - nasza alfa chce cię widzieć.
- Sfora? - pytam od niechcenia - Myślałam, że sfory powstają na terenach bardziej... odludnionych.
- Więc teraz zmienisz zdanie.
***
Siadam na przeciwko dużego, zgniłozielonego kontenera na śmieci. Piękny ma tron myślę. Znikąd wskakuje na niego atletycznie zbudowany kundel w podeszłym wieku.
- To ona? - pyta chyba swojego doradcę. Ten kiwa twierdząco łbem.
- Myślę, że ta ona ma swoje imię. - rzucam obojętnie. Widać, że go zdenerwowałam.
- Uratowaliśmy ci życie, a ty się tak zachowujesz? - pyta
- Nie prosiłam o ratowanie mi życia. - sapię. - Z resztą, to trochę denerwujące gdy rozmawia się o tobie z boku.
- Jak się nazywasz? - mówi udając, że tamtego nieporozumienia nie było.
- Silentium. - chcę mieć to już za sobą.
- A więc, gdyby nie my... umarłabyś w szczękach tamtego wojownika. Ty, taka mała i bezbronna... chociaż z ciętym językiem... nie potrafisz przecież walczyć... - nie zaczyna kolejnego zdania, gdyż rzucam się na jego szyję. Zaciskam mocno szczęki. Czuję mocne ugryzienie w lewym udzie. Jego obrona? Instynktownie porzucam już martwe ciało alfy i zajmuję się dwoma kundlami atakującymi moje plecy. Mają złą taktykę... Robię nagły unik, psy zderzają się ze sobą łbami. Reszta sfory ucieka w popłochu.
Brawo Silentium, mogą zaraz zaatakować twoją sforę... Nie myślę nie odważą się.
Biegnę w stronę uciekających psów. Mijam szczeniaki, suki i psy. Wszystkie osuwają się mi z drogi. Odwracam łeb by zobaczyć czy mnie gonią. Wtedy uderzam w matkę ze szczeniakiem w pysku. Ta rozhisteryzowana porzuca szczeniaka i krzyczy.
- Nie zabijaj mnie!
Świetna z niej matka. Zatrzymuje się.
- Jak się nazywasz? - pytam przestraszone szczenie.
- K-k... - przełyka głośno ślinę.
- No? - próbuję zachować cierpliwość.
- Kishimu. - spuszcza wzrok. - nie zjadaj mnie...
- Nie jadam psów. - łapię suczkę za kark i biegnę w stronę SPS.
***
- Czyli mówisz, że nawet gdyby chcieli, to nie zaatakują? - pytam szczeniaka. Rozmawiałyśmy właśnie o jej poprzedniej sforze. Dobrze, że nie zaatakują. Teraz SPS jest słaba, więc chyba byśmy sobie nie poradzili.
- Mogłabym z panią zamieszkać? - Kishimu wyrywa mnie z zamyśleń.
- Chyba nie mam wyboru, co? - uśmiecham się lekko. - Ale wiesz, teraz mamy wojnę.
- Wojnę? - robi duże oczy.
- Tak. Wilki atakują nas co chwila, ale nie martw się, ze mną jesteś bezpieczna.
- Mogłabym z panią zamieszkać? - Kishimu wyrywa mnie z zamyśleń.
- Chyba nie mam wyboru, co? - uśmiecham się lekko. - Ale wiesz, teraz mamy wojnę.
- Wojnę? - robi duże oczy.
- Tak. Wilki atakują nas co chwila, ale nie martw się, ze mną jesteś bezpieczna.
C. D. N.
< tak tak, Kishimu będzie nowym członkiem SPS! :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.