To były dopiero moje początki w tej sforze. Zwiedzałam właśnie Jeziorko Fiołkowe. Bardzo przypadło mi do gustu ze względu na tą cipła, przyjemną wodę. Miło było połapać niewielki ryby wśród błękitnych wód jeziora. Wyszłam na brzeg i otrzepałam się na tyle dobrze by całe moje futro było już suche. Trudno było mi się przedrzeć przez lekko kamieniste wybrzeże. Od zawsze miałam problemu z tego typu podłożami. Naszćżęscie udało mi sie trafić do lasu. Musiałam go przebyć, żeby trafić do swojej groty. Nie śpieszyło mi się jednak. Napawałam się każdym dźwiękiem wydawanym przez florę i faunę tego miejsca. Wiatr lekko poruszał liśćmi wielkich i potężnych dębów liczących zapewne ponad pół wieku. Słyszałam ptaki, chciaż ich położenie nie było mi znane. Ich melodyjne ćwierkanie łagodziło mój umysł.
Wreszcie dotarłam do swej jaskini. Robiło się już ciemno, także ograniczoną miałam widoczność. Ułożyłam się na twardej, skalistej ziemi. Ugh... Zimne i niewygodne, ale to nie było moim największym zmartwieniem. Mój spokój przerwały głośne szmery dochodzące z samego końca pieczary.
- Kto tam jest? - wykrzyknęłam chcąc zabrzmieć choć trochę przerażająco.
Mój głos rozszedł się echem.
- Phine? - usłyszałam w odpowiedzi cichy szpet.
- Ktoś ty?! - podskoczyłam przerażona do góry i zaczełam miotać się w każdą stronę.
- To ja - radosny głos otulił moje zmysły.
- Jaki ja? Nie znam Cię! - wykrzyknęłam będąc lekko poirytowana.
Księżyc, przypominający rogalika, wzszedł na horyzont oświetlając lekko jaskinie.
W jego blasku mogłam ujżeć obcego, który ośmielił się straszyć mnie po nocach.
Zobaczyłam rudą sierść i białe znaczenia. Czyżby to była... Nie, to nie możliwe! Ale
skąd by znała moje przezwisko.
- Phine, musisz mnie pamiętać. - zblizyła się dodając błagalnym głosem.
- Nie znam Cię! Daj mi spokój. - czarne oczy samicy zabłysły, a jedna łza spłynęła
po jej sierści.
- Jestem Amphetamine. Twoja siostra. Przypomnij sobie. - łkała nadal.
Czułam jakby cos we mnie pękło. Śmiała podszywać się pod moją siostrę myślać, że nabiore
się na takie zagrywki.
- Odejdź! Zostaw mnie! - warknęłam i zaczęłam przeganiać ją.
- Morphine! - krzyknęła przez łzy. - Na zawsze
Dopiero teraz do mnie doszło co zrobiłam. Krzyczałam i groziłam swojej siostrze.
Prawdziwej. Te dwa słowa wystarczyły bym jej uwierzyła. Rzuciłam jej sie na szyję.
- Przepraszam Ampha. Nie wiedziałam. - z moich oczu także pociekły słone krople. - Gdzie reszta?
- Nie mam pojęcia. - uścisnęła mnie mocno. - Kiedy odeszłaś każda z nas poszła w inną
stronę. Słyszałam, że Tiramisu trafiła do schroniska, ale nie byłam pewna.
- Jak mnie znalazłaś?
- Poczułam Twój zapach. Wiesz, mam włąscicielkę nową. Będę musiała wracać i chciałabym
żebyś poszła ze mną. Napewno CIę weźmie. - kąciki jej pyska uniosły się w górę.
- Nie Ampha, ja nie mogę. Teraz tu jest mó dom. Poza tym nie chcę tam wracać. - spuściłam
głowę w dół niechcąc ujrzeć w jej przenikliwego wzroku.
- Muszę już iść. Żegnaj Phine. Boję się, ze nigdy więcej CIę nie ujrzę. - załkała ostatni raz
i zwróciła się ku wyjsciu z groty.
- Żegnaj, Amphetamine. - szepnęłam pod nosem już do siebie, ponieważ samica zniknęła w
mroku nocy.
Tej nocy nie zmrużyłam oka nawet na minutę. Wszystko wydawało się takie dziwne.
Przecież
to było tak nieprawdopodobne, ale przecież ona tu była. Stała pzede mną i mówiła.
W tym momencie wybudziłam się ze snu. Słońce wschodziło już, a księżyć schował się za horyzontem.
Wszystko było tylko jednym głupim snem.
Zaliczone ^^