-Szczerze, to oko przyprawia mi samych kłopotów,wolałbym je sobie wydłubać.
-Na pewno nie jest tak źle! Pokażesz mi je?
-Może trochę poczekam...-Wpatrywałem się w swoje odbicie w wodzie.
-Jak chcesz...-Westchnęła. -Poczekam.
Gdy patrzyłem w wodę,mimo że moje niebieskie oko było zamknięte,widziałem je w odbiciu.
Zdenerwowałem się i uderzyłem łapą w wodę,wszystko się rozmazało.
Zapadła cisza,słychać było jedynie jak woda rozbija się o skały.
~Łatwiej zwalić wszystko na oko i użalać się nad sobą,niż pokazać je wszystkim i napluć im w twarz,co?
~Wybrałem tę drogę...
~Zaraz to się zmieni...
Usłyszałem szelest w krzakach,wskazywał on na coś bardzo dużego zbliżającego się w naszą stronę.
-Error?
-Nie,to nie Error...-Ally wyglądała na porządnie przestraszoną.
Z ciemności wyłonił się dość duży pies,który na pewno nie był Alfą,nawet go nie przypominał.
-On należy do sfory?-Zapytałam nadal spokojny.
-Nie.-Rzuciła krótko.
To wzbudziło we mnie niepokój.
-Czego chcesz-Stanąłem i zrobiłem krok w stronę psa.
-Mam zamiar zabrać sobie tę sunię.
Spojrzałem na Alyson,która nerwowo kręciła głową na nie.
-I uważasz że przejdziesz obok mnie i ją sobie weźmiesz?-Zaśmiałem się.
-Bo co mi zrobisz? Jesteś maleńki.
~Ja maleńki? Żartujesz sobie ze mnie?!
-Nie lekceważ mnie.
-No dawaj,połamię ci kości i zmiażdżę.
-Nie mam zamiaru się z tobą bezpośrednio kontaktować.
-Haru.-Ally próbowała mi coś przekazać gestami,ale nic nie zrozumiałem.
Zanim zdążyłem się obejrzeć pies natarł na mnie,odrzucając mnie aż do wody.
Wypłynąłem i wyszedłem na brzeg cały mokry,sierść zachodziła mi na oczy.
Pies szyderczo się zaśmiał.
Podniosłem głowę,mój głupi uśmieszek znikł.
-Twoja porażka będzie absolutna.-Wycedziłem przez zęby,po czym otworzyłem niebieskie oko.
Podbiegłem do niego i zacząłem się drażnić,kłapał zębami jak szalony.
-Dogoń mnie! Dogoń!
Rzucałem się na wszystkie strony,zupełnie go dezorientując.
Zauważyłem że kręci mu się w głowie,to był już czas na ostateczny cios.
-Bierz mnie,ogierze.-Uniosłem brwi i zarzuciłem ogonem.
-Ty-!
Rzucił się na mnie natychmiast,odskoczyłem na bok a ten trafił w kamień.
Wszystko stało się tak szybko,że Ally siedziała i myślała co się właśnie stało.
-Żyjesz jeszcze?-Podszedłem do psa.
Był złamany wpół,jego oczy były całkiem białe,głowa rozcięta a po jego sierści obficie spływała krew.
-Najwyraźniej umarłeś.-Westchnąłem.
-On-nie-żyje?-Zapytała powoli suczka.
-Jak widać.-Trąciłem jego jeszcze ciepłe ciało łapą.-Trup.
-Czemu nie atakowałeś go bezpośrednio?-Zdziwiła się.
-Uważasz że zmarnowałbym czas na
coś takiego? Nie rozśmieszaj mnie.-Spojrzałem na nią kątem niebieskiego oka.
-Dla tego nie chciałeś go pokazać?-Podeszła nieco bliżej.
-Gdy je otworzę,to jakby sygnał dla mojego mózgu by nie miał litości,dla tego go nie otwieram.
-Mhm...Czy to jest magia?
-Magia? Raczej przekleństwo.
Alyson?