niedziela, 29 marca 2015

Od Rasse C.D Error'a


Nie wiedziałam, co zamierza zrobić Alyson. Miał to być pewnie kolejny niecny plan: napaść na brata. Znałam to dobrze. Mieszkając z ludźmi i dorastając często atakowałam brata. Oczywiście robiłam to jedynie dla zabawy. Czułam lekki niepokój, bo nie wiedziałam, jak zareaguje Error i co w ogóle chce zrobić jego siostra.
- Co ty chcesz zrobić? – szepnęłam.
Odpowiedziała mi tajemniczo, równie cicho:
- Zobaczysz.
Uśmiechnęła się widząc, jak pies niechętnie wstaje i powoli tu idzie. Podeszłam kawałek do przodu, by usiąść obok niej. Popatrzyłam tam, gdzie ona i zobaczyłam małą zapaść ukrytą pod gałęziami i trawą. Trudno było to zobaczyć, było dokładnie ukryte. Za chwilę Error miał tam wpaść. Widać było po nim, że wcale nie ma ochoty do ans podchodzić.
- To pułapka? – zaśmiałam się cicho mimo wszystko i tak wiedząc, jaka jest odpowiedź na to pytanie.
- Chciałam zobaczyć jak zareaguje! – powiedziała czekając na to, co się stanie.

                                Error? Wpadniesz do pułapki, czy to zauważysz? Brak weny...

Od Errrora C.D. Rasse

  - Nie za bardzo. - odpowiadam oschle. Alyson rzuca mi mordercze spojrzenie, po czym ponownie spogląda na Rasse i uśmiecha się serdecznie.
  - Najmocniej przepraszam za zachowanie mojgo brata. - mówi. - On czasami taki jest.
  - Czasami? - parskam.
  Ponownie piorunuje mnie wzrokiem.
  - No co? Ja zawsze taki jestem. - bronię się.
  - Ty? - wytrzeszcza oczy i udaje zdziwioną. - Nieprawda! Przecież ty zawsze jesteś taki słodki, uroczy i kochany!
  Alyson wybucha śmiechem.
  Mam ochotę ją zabić, ale w porę przypominam sobie, że przecież nie jestem tchórzem i nie biję suczek. Zaciskam zęby i próbuję nie zwracać uwagi na siostrę i nowo poznaną suczkę, które głośno chichoczą. Przewracam oczami i idę dalej. Z każdym krokiem śmiech suczek jest mniej głośny, z powodu dzielącej nas odległości.
  Wzdycham z ulgą i siadam pod drzewem. Mrużę oczy z zadowoleniem.
  - Eri, chodź! - rozlega się wołanie. Odwracam się i widzę Alyson, która szczerzy się do mnie, po jej oczach widzę, że na siłę chce mnie zirytować. Za nią stoi niepewnie uśmiechająca się Rasse.

Rasse? Bardzo długie, co nie?

1100 postów!

Taak,oto wybiło 1100 postów!
Jestem Wam wszystkim bardzo wdzięczna i dziś to ja w imieniu wszystkich administratorek SPS chcę wam podziękować z całego serca!
Ale chyba na tym nie staniemy no nie?
Spotykamy się przy 1200 postach ^^


~zuzunia203

Od Lethal'a

Biegnąc bez celu nie mogłem zapomnieć o tym, co się stało przed chwilą... A dokładniej, jakieś 13 minut temu. Gdy tylko myślałem o wstrętnej przeszłości, ból się pogarszał i zaczynałem słabnąć. W końcu zjawiłem się nad wodą. Wyczerpany upadłem na ziemię. Moje rany zaczynały mocniej krwawić... "Jeśli nie dasz się zabić, to nie żyjesz." ~ pomyślałem. Zamknąłem oczy i czekałem na pewną śmierć... Która nie nastąpiła. Chciałbym już nie istnieć. Po chwili moje ślepia jakby same się otworzyły. Zrezygnowany wstałem, otrzepując się. Przejrzałem się w wodzie... Moja węglowa sierść mieszała się z odcieniem czerwieni. Była bardziej przylizana i sztywna, już nie taka puchata i miękka. Westchnąłem głęboko. Spojrzałem w górę i było widać już gwiazdy wraz z księżycem. Nastała ciemna noc... Siedziałem nad niewielkim jeziorem rozmyślając z nisko spuszczoną głową. Jesień i chłodny wiatr dawały uroku krajobrazowi który chowa się za górami, na wschodzie. Z mojego pyska wydobywała się para, lekko granatowa. Spojrzałem ponownie w górę. Zrozumiałem... Jestem wolny... i... dziki. Z zamyślenia wyrwał mnie cień psa, zmierzającego w moją stronę. Odsłoniłem kły i zacząłem warczeć z podniesionym ogonem, szykując się do ataku. Pies chyba jednak miał inne zamiary...

<< Ktoś? - Wiem, strasznie długie... >>

Od Akusei C.D Tenshi'ego

 - Akusei jest głodna. - wypuszczam powietrze z płuc.
 - No to coś zjedz. - mówi z wyrzutem.
Wstaję i biorę koc w zęby. targam go na koniec polany i rzucam.
 - Chyba nie stąd go brałaś. - zauważa.
 - Ale to jego nowy dom! - mówię radośnie
 Tenshi kręci niezdarnie głową.
 - Jak myślałam, ty niczego nie rozumiesz ciemnoto boska. - przekrzywiam łeb.
 << Jeszcze krótsze >>




Od Tenshi'ego C.D Akusei

Nie odezwałem się,zakryłem uszy by nie słyszeć co mówi i usiłowałem zająć czymś myśli.
~No wstań i ją gdzieś zataszcz.
~Przestaniesz?! Ta sytuacja to twoja wina!
~W sumie to twoja,gdybyś mnie nie rozpraszał to trafiłbym jej prosto w głowę...
Zacząłem nucić pod nosem jakąś piosenkę.
-Możesz przestać?-Warknęła.
-Nie odzywam się do ciebie~ Odparłem melodyjnym głosem i nuciłem dalej.
Minęło 10 min,20,50...4 godziny...
Siedzieliśmy w milczeniu (ja siedziałem,ona pewnie już spała) aż w końcu podniosłem się z ziemi.
-Poddajesz się?
-Ile razy mam Ci powtarzać?! Jesteśmy pokłóceni,nie odzywam się do Ciebie jasne?

(Akusei? Gomene że takie krótkie ;-;)

Od Akusei C.D Tenshi'ego

 - Podoba mi się moje. - mówię smutno.
 Wstaję i się przeciągam. Jeszcze raz spoglądam na strzałę wbitą w drzewo.
 - Ćwicz celność kocie zarośnięty ~ - odwracam się na pięcie i podchodzę do małej nory w której składam różne rzeczy. Wyciągam mój ulubiony niebieski koc w cukierki i na złość kładę się obok Tenshi'ego.
 - Akusei ma kocyk a ty niee. - mówię wystawiając język.
 - Po kiego mi kocyk w taką ładną pogodę. - wzdycha.
 - Miłoooość ~  - przytulam kocyk z czułością.
 - Słuchaj, podobno jesteśmy pokłóceni! - wrzeszczy.
 - No w sumie tak. - mówię. - Akusei cię nie lubi. Możesz sobie tam bawić się w zamachowców ze swoim Akumą, ale nie na Akusei.
 - To nie dawaj mi do tego powodów, okay? - unosi brew.
 - To ty jesteś tym ciemnym. - mówię triumfująco. 
<< Tenshi-chaaaaaan >>

Lethal!

Przedstawiam Wam Lethala, nowego członka SPS!
Mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na długo. :)

Lethal
Morderca

sobota, 28 marca 2015

Od Tenshi'ego C.D Akusei

-Nawzajem,zrzędliwa egoistko. -Mruknąłem i usiadłem na ziemi.
-Nie masz zamiaru się ruszyć?!
-Niby czemu?
-Byłam tu pierwsza!
-Ma to jakiekolwiek znaczenie? -Położyłem się na trawie.
~Próbowałem być miły a ty wszystko psujesz!
~Wybacz,ale nie mogłem znieść tej egoistki...
Suczka chyba nie miała zamiaru odpuścić,usiadła plecami do mnie i patrzyła w "strzałę" wbitą w drzewo.
~Zaszalałeś...
~Żebyś ty widział jak bym zaszalał gdybyś mnie nie zatrzymał! Krew,flaki i to wszystko powiesić na drzewie~ ❤
~Weź nie opowiadaj...
Akusei patrzyła na mnie z pod wilka,jakby chciała coś powiedzieć,mimo to siedziała w milczeniu.
-Baka*...
-Jak żeś mnie nazwał?!
-Ba-ka!
-A powtórz to jeszcze raz szara maso!
-Od dzisiaj to twoje nowe imię. -Uśmiechnąłem się pod nosem.

*Baka-Z jap."Idiota"

(Akusei?)



Od Akusei C.D Tenshi'ego

 - Nie umiesz się kontrolować, co? - odwracam się i widzę strzałę wbitą głęboko w drzewo. - Żałosne. To ty posiadasz ciało, umiesz robić coś po swojemu... a dajesz się opętać? Nie myliłam się, jesteś ciemną masą.
 Tenshi zmienił wyraz twarzy na złość.
 - Ty za to jesteś złośliwa i egoistyczna. Wyręczasz się innymi dla swojego dobra? Myślisz, że jesteś wspaniała? - wybucha.
 Zaciskam zęby.
 - Nie znasz mnie. - warczę.
 - Tak samo ty! Oceniasz każdego po jednym ataku? - mówi z wyrzutem.
 - Więc powodzenia w życiu, sztywna fasolo. - mruczę pod nosem.
<< Tenshi? >>

Od Tenshi'ego C.D Akusei

-I myśli że to zrobię?Może jestem miły ale sługą nie jestem,a zwłaszcza jej. -Usiadłem.
~Daj mi pozbierać,daj daj daaaaj!
-Serio,chce ci się?
~Każda chwila gdy mogę posługiwać się ciałem jest na wagę złota,jeśli nie chcesz to daj mi.
-Zgoda...
Po chwili Akuma biegał i zbierał patyki bawiąc się nimi niczym szczeniak.
Po kilku minutach wróciła Akusei z wodą.
-O,jaki posłuszny. -Uśmiechnęła się.
Mruknął coś i dosłownie wypluł w nią zaostrzony patyk (coś jakby strzała) który przeleciał jej koło oka.
-C-co?! -Zatrzęsła się i cofnęła.
-Jesteś okropna. -Uniósł głowę,oczy zmieniły kolor na szary.
~Przestań! Słyszysz?!
-Wybacz Tenshi,ale jej nie zniosę.-Uśmiechnął się szyderczo.
-Kim,kim jesteś?! Tenshi?!
-Jestem Akuma,jestem drugą osobowością Tenshi'ego i powiem Ci jedno... Jesteś okropna,nie ma tu dla Ciebie miejsca.
-Ż-że co?!
-Powiedziałem chyba dość wyraźnie... wysługiwanie się innymi chyba nie jest fajne? Nie będziesz miała pretensji jeśli Cię zabiję,no nie?
-Nie waż się!
~Przestań,dość słyszysz?! Jeśli coś jej zrobisz to już nigdy cię nie puszczę albo...znienawidzę Cię! Zabiję Cię słyszysz?!
Pies stanął moje słowa wyraźnie zadziałały.
-Wybacz,ale Tenshi jest ważniejszy niż twoja śmierć,wybacz...
Odzyskałem kontrolę i otrząsnąłem się.
-T-Tenshi? -Szepnęła i zaczęła mnie oglądać.
-Wybacz,nie chciałem żeby tak wyszło,nie bój się mnie...

(Akusei? Akuma nie wytrzymał XD)

Od Akusei C.D Tenshi'ego

 O co mu chodzi? unoszę ''brew''.
 - Po coś tu przylazł zarośnięta gębo? - mówię uśmiechając się złośliwie.
 - Też chciałbym to wiedzieć. - odpowiada głupim uśmiechem.
 - Więc skoro nie masz nic do roboty to pozbieraj wszystkie patyki z tej łąki. - mamroczę. - Wiesz, ktoś taki jak ja, nie powinien robić takich rzeczy.
 - Egoistka! - rzuca.
 - Masz pół godziny ~ ❤ - odpowiadam i odwracam się. - Pójdę po coś do picia.
<< Tenshi? >>

Od Tenshi'ego C.D Akusei

-No w reszcie! -Uśmiechnąłem się i wszedłem w głąb nory,po czym położyłem się i próbowałem zasnąć.
~Następnym razem daj mi ją zabić.
~Wyjdę za kogoś niepoczytalnego i wyrzucą mnie ze sfory,z resztą nie jestem taki.
~Za bardzo się przejmujesz...
~Bo to ja poniosę konsekwencje a nie ty.
Po chwili zasnąłem,następnego dnia obudziły mnie poranne promienie słońca.
Przeciągnąłem się i wyszedłem przed norę.
-Jakie ładne słońce. -Wyprężyłem się i cieszyłem z ciepła słońca.
Nagle coś mną potrząsnęło,poczułem nieprzyjemny dreszcz a łapy same zaczęły się ruszać biegłem.
-Co do jasnej?! -Warknąłem.
~Nieespodziankaa!
-Akuma!
~Zrobiłem Ci niespodziankę,powinieneś się cieszyć ('3')
-To nie jest śmieszne,przestań!
~A co jeśli pójdę i zabiję tą babę?
-Nie pozwalam!
~Nie musisz...
Łapy zaczęły biec coraz szybciej na pobliską łąkę.
-Gdzie mnie wleczesz?!
~To gderliwej baby.
-Przeestań!
Nagle stanąłem i odzyskałem władzę nad łapami.
~No to ja się wyłączę... -Zaśmiał się Akuma.
-C-co?
-O,aniołek! -Usłyszałem śmiech Akusei.
~NO GOD PLESE NOO! -Spojrzałem w jej stronę.

(Akusei? Wymyśliłam,teraz tyy XD )

Od Akusei C.D Tenshi'ego

 Zaczynam się tarzać.
 - Masz koc..? - pytam.
 - Po co ci koc? - przekrzywia łeb.
 - Zgadnij. - warczę. - Nie dość, że sztywne, to jeszcze i głupie. No ruszaj się ciemna maso!
 - Nie chcę nic mówić, ale jesteś moi gościem i powinnaś się jakoś zachowywać.
 - Ale ja jestem moooookra! - chowam pysk w łapy.
 - Jak z dzieckiem. - rusza głową. - Idę coś poszukać. - mówi i odchodzi.
 Wstaję i idę w kąt. Tam skulam się i zaczynam wymyślać nazwę temu miejscu.
 - Kąt suszy!
 - Może być to? - rzuca pode mnie zielony koc.
 - Skoro ci tak zależy to go wezmę. - unoszę triumfalnie łeb. Schylam się jednak, by zarzucić na siebie materiał. - Bardzo mi przykro, że nie masz wielu przyjaciół, sztywna fasolo. - rzucam i wychodzę z jego nory.
***
 Wbiegam do swojej nory. Otrzepuję się i rzucam przesiąknięty koc na bok.
 - Sucho ~ ❤
 Uśmiecham się do siebie.
 Patrzę na zielony koc od Tenshi'ego.
 - Jesteś strasznie brzydki, wiesz? - mówię podchodząc do niego. - Nie wzięłam cię dlatego, że mi się podobasz. Wzięłam cię dlatego, że byłeś mi potrzebny. Ale teraz nie jesteś. - chichoczę.
 Biorę go w zęby i wyrzucam na dwór.
 - Top się ~ ❤
<< A teraz wymyśl jak się znowu spotkamy :v >>

 

 

Od Tenshi'ego C.D Akusei

-Masz zamiar teraz za mną chodzić?
-Mhm.
~No proooszę!~ Tenshi,no zwariuję puść mi władzę na minutkę!-Krzyczał Akuma.
-No to chodź... -Westchnąłem i ruszyłem w stronę swojej nory,dotarliśmy na czas bo po chwili zaczęło lać.
-No pięknie...
-Jak dużo wody...
-Ciekawe czy będzie tęcza...
-Lubisz tęczę?
-Moja siostra zawsze ją lubiła...Przypomina mi o niej ile razy na nią patrzę.
-Umarła?
-Nie wiem...-Odwróciłem głowę i wbiłem wzrok w "ścianę".
-Rozumiem. -Usiadła i wpatrywała się w wyjście. -Trochę tu posiedzimy...
-I wcale mi się to nie uśmiecha... -Położyłem się i tak jak suczka patrzyłem na wyjście w oczekiwaniu na koniec deszczu.
-Długo jeszczee~ -Mruknęła i zaczęła się kręcić.
~Ja to bym wyszedł i poskakał po kałużach.
~Serio?
~Deszcz jest fajny.
~To akurat mogę dla Ciebie zrobić.
~Przynajmniej tyle.
-Wyjdę na chwilę.
-Po co?
-Nie ważne.
-Zostawisz mnie tu samą?
-Dokładnie,chyba że wyjdziesz ze mną.
-Nie,dzięki. -Mruknęła i odwróciła wzrok.
-Jak chcesz. -Wzruszyłem ramionami i wyszedłem na zewnątrz.
~Puść mnie na 2 minutki,chcę sobie poskakać.
~Tylko 2 minuty,bo nie chcę czuć deszczu...
~Tak!
Puściłem na chwilę Akumę,zaczął skakać po deszczu jak oszalały (jak to musiało wyglądać XD)
wskakiwał w każdą kałużę i stawał na deszczu.
~Że też nie chcesz nikogo zabić...
~Przez te 2 min mógłbym już zabić tą babę ale deszcz czuję tak rzadko...
Po chwili znów wróciłem do zmysłów.
Wróciłem do nory cały mokry i otrzepałem się ochlapując Akusei.
-Ej! -Warknęła jakby wyrwana z transu.
-Wybacz. -Zaśmiałem się głupio.

(Akusei?)

Od Akusei C.D Tenshi'ego

 - Niby skąd to wiesz? - rzucam z wyrzutem.
 - Popatrz w górę. - wzdycha.
 - Nie będziesz mi rozkazywał, sztywna fasolo. - odpowiadam lekko oburzona.
 Tenshi szepcze coś pod nosem i idzie w lewą stronę.
 Przekrzywiam głowę w bok. Gdzie on idzie?
 - Akusei nie lubi gdy ktoś od niej ucieka. - mówię doganiając go.
 - Po co za mną chodzisz? - pyta.
 - Tenshi przypomina starszego braciszka Akusei ~ ❤
 - Och, nie za bardzo mnie to interesuje. - odpowiada i ponownie wzdycha.
 - Bo nie wszyscy rozumieją moje uczucia, wiesz? - mamroczę.
 - Nie dziwię się im. - kręci głową.
<< Tenshi? >>

Od Tenshi'ego C.D Akusei

~Kto to jest do jasnej?!-Odezwał się Akuma*.
~Cicho bądź i się nie odzywaj! -Odparłem.
-Kim jesteś,że zapytam? -Podniosłem łeb z nad wody.
-Nie jest Ci to potrzebne. -Odparła chłodno.
-Jaka miła...-Przewróciłem oczami.
-Dla mnie ważniejsze jest ty  kim jesteś. -Mruknęła.
-Niby czemu mam Ci powiedzieć,skoro ty nie chcesz mi się przedstawić?
-Chmm...
~Wredna baba. -Warknął Akuma.
~Mówiłem Ci coś!
-Jestem Akusei. -Mruknęła po chwili.
-Ja jestem Tenshi.
-Imię adekwatne do charakteru,aniołku. -Zaśmiała się.
~Wydłubię jej oczy,tylko daj mi chwilę władzy!
~Zamkniesz się wreszcie?!
-Taaa...
-Powiedz mi coś więcej o sobie. -Spojrzała na mnie.
-Nie jest Ci to potrzebne do szczęścia. Jedyne co musisz wiedzieć to że jestem z SPS.
-Jesteś od nas?!
-Czyli ty też?
-A,kazano mi Cię szpiegować...
-Wygadałaś się.
Suczka zatkała pysk łapą.
-Udajmy że nic tutaj nie było!
-Ha ha...Nie. -Mruknąłem i wyszedłem z wody.
-No nie bądź zarozumiały,aniołku! -Rzuciła z głupim uśmiechem.
-Mów jak chcesz,nie rusza mnie to.
-Ale nikomu nie mów bo wyjdę na idiotkę!
-Wiesz,nie jeden biały pies w sforze...
-Uf...
~Czemu nie dałeś mi wydłubać jej oczu?!
~Bo wiem że jak cię puszczę to narobisz szkód i krzywdy nie tylko jej.
~Kiedyś mi wyjdzie...
-Jak długo masz zamiar się moczyć w zimnej wodzie? Zaraz zacznie padać. -Spojrzałem w zachmurzone niebo.

*Akuma-Głos w głowie Tenshi'ego który reprezentuje jego ciemną stronę,kiedyś gdy pozwolił mu przejąć kontrolę (był szczeniakiem) zabił on dorosłego psa.

(Akusei?)


Od Akusei

 Wychylam głowę z gęstych krzewów. On ciągle tam jest i pije tą wstrętną wodę. myślę i chowam ją.
 Jako początkujący szpieg, dano mi dość proste zadanie. Mam śledzić podejrzanego białego typka. Proste, prawda? Ale to strasznie nudne!
 Wychodzę zza krzaków.
 Chyba będę złym szpiegiem.
 - Hej, sztywna fasolo. - mamroczę triumfująco. - Posuń swoje dupsko, bo chcę się napić.
 Pies jakby wyrwany z transu, podskakuje lekko przestraszony i przesuwa się w bok. Otwiera ''usta'' by mnie zapewne przeprosić, lecz ja mu przerywam.
 - Nie mam ochoty słuchać twojego sztywnego głosu.
 Schylam głowę i widzę w nim swoje odbicie.
 - Miejsce Tęsknoty! - wykrzykuję i odskakuję w tył lekko przestraszona.
 - Wszytko w porządku? - pyta się pies.
 << Tenshi? >>

Tenshi!

Oto mój nowy pies,Tenshi!

Tenshi
Trener Polowań 

Mam nadzieję,że go polubicie ^^

Akusei!

Oto nowa suczka w SPS, Akusei!
(⌒▽⌒)♡

Akusei
Szpieg

piątek, 27 marca 2015

Od Ariany C.D Jared'a

-Nie wiem,czy w ogóle któreś z naszych dzieci jest na tyle odpowiedzialne by zająć takie stanowisko.
-Co masz na myśli?
-Żyją chwilą,z tego co wiem Error ma zamiar w najbliższym czasie od nas odejść a Shizuo nie potrafi się hamować i szybko podejmować decyzji co jest bardzo ważne.
-Racja.
-Więc musimy wybrać pomiędzy naszymi córkami.
-Mhm... W sumie obie by się nadały.
-Nie potrafię wybierać pomiędzy własnymi dziećmi... -Oparłam głowę o jego "ramię".
-Allie ma wahania charakteru,który nie jest jeszcze do końca ukształtowany...
-A Secret mimo że jest bardzo mądra,jest pesymistką...
-Ale musimy wybrać,nie mamy wyboru...
Westchnęłam głęboko i spojrzałam w niebo,przez chmury przebijały się coraz liczniejsze promienie słońca.
-Musimy... -Jared również spojrzał w niebo.
-A co gdyby tak... nie.-Potrząsnęłam głową.
-No mów co wymyśliłaś!
-To głupi pomysł,nie pójdzie.
-No powiedz!
-Przez chwilę przeleciała mi taka myśl...mianowicie:Ciekawe czy dałoby się zrobić 2 pary alfa? Ale to raczej mało sensowny pomysł...
(Jared? Ari i "genialne" pomysły XD)

Od Shizuo C.D Kishimu

-Całkiem nie źle. -Spojrzałem na trenera.
-W rzeczy samej. -Pies skinął głową. -Od dzisiaj możesz z nami trenować.
-Super! -Suczka wstała na równe nogi.
-Zaczynamy jutro rano,nie spóźnij się. -Dodał i odszedł.
-Oczywiście! -Krzyknęła za nim. -A ty będziesz z nami? -Spojrzała na mnie.
-Że ja?
-No przecież Ciebie pytam!
-Ja nie ćwiczę z Wami.
-Czemu?
-Wolałbym nie zrobić nikomu krzywdy.
-Co masz na myśli?
-Jeśli dostanę napadu szału to mogę kogoś poważnie zranić,a nie chcę nikogo krzywdzić... z resztą co ja Ci będę opowiadał.
-To gdzie trenujesz?
-Gdzieś gdzie inne psy za bardzo nie przebywają.
-Rozumiem... -Usiadła na ziemi. -A może dzisiaj potrenujemy razem?
-Co chcesz trenować?
-Może...Pobiegamy?
-Może być,obym tylko nie musiał używać siły.

(Kishimu?)


czwartek, 26 marca 2015

Od Blaise'a i Pure C.D. Siobhan

 *Blaise*
Przytulam Sio do siebie. Sam wpatruje się w ścianę. Marlene wybiega. Kątem oka widzę jak Pure chwyta w zęby "muzyka*" mojej mamy. Spogląda na mnie jakby chciała oznajmić, że idzie do siebie, ale nic nie mówi. Wychodzi na deszcz. Nie śpieszy się.
*Pure*
Wychodzę z jaskini i natychmiast włączam muzykę. Zaczynam cicho nucić. >Klik< Po chwili coraz głośniej, moja nieśmiałość jakby zniknęła.

I'll seek you out,
Flay you alive
One more word and you won't survive
And I'm not scared of your stolen power


See right through you any hour

I won't soothe your pain
I won't ease your strain
You'll be waiting in vain
I got nothing for you to gain


I'm taking it slow
Feeding my flame
Shuffling the cards of your game
And just in time
In the right place
Suddenly I will play my ace...

Jestem cała morka. Idę w rytm muzyki i nie zważając na kałuże, wchodzę w sam ich środek. Unoszę głowę do góry. Chciałabym wiedzieć, gdzie jest Marcy. Wreszcie trafiam do nory. Układam się na zimnej ziemi i zasypiam, nie wiedząc już, czy jestem nadal mokra od deszczu, czy od moich łez...

*Blaise*
Czas mija. Udaje mi się uspokoić Sio, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Zasypia w moich ramionach. Po chwili ja też zasypiam, nie wypuszczając Sio z moich objęć.
***
Minął już jakiś czas od śmierci mojego syna. Ja jednak zapamiętam to na całe życie, albo i dłużej. Mimo wszystko muszę się pogodzić z tą sytuacją. Nic tego nie zmieni i tak już zostanie. Mam tylko nadzieję, że Siobhan już czuje się lepiej...

<Sio?>
*"muzyk" to odtwarzacz muzyki, znaleziony kiedyś przez Clarie.

Od Pure C.D. Adelaar'a

Spojrzałam na psa. W mojej opinii całkowicie nadawał się na obrońcę.
-Więc chodźmy-zaczęłam prowadzić w kierunku jaskini alf. - Myślę, że nie będzie problemu z przyjęciem cię na to stanowisko. Alfy zazwyczaj się zgadzają.
Przytaknął i uśmiechnął się. Z czasem sama siebie zaskakuję. Nie wiedziałam, że dam radę tak długo podtrzymać rozmowę.
Po chwili zaczęło padać.
-Miałaś rację - westchnął pies - pada...
-Możemy pobiec. To już niedaleko - odparłam. Ruszyliśmy. Zapukałam przy wejściu do jaskini. Przywitała nas para alfa i dzieci. No, może poza Errorem. Jego nie zauważyłam.
-Dzień dobry. - przywitałam się i uśmiechnęłam.
-Cześć-odparły alfy.
-Spójrzcie, kogo przyprowadziłam!
-Jesteś nowy?-spytał alfa.-Jared, alfa. - przedstawił się.
-Adelaar. Przyszedłem w sprawie stanowiska. Chciałbym być obrońcą Alf.
Jared przez chwilę przyglądał mu się uważnie.
-Nie mam żadnych zastrzeżeń - powiedział.
Uśmiechnęłam się do Adelaar'a.

Adelaar? :3

środa, 25 marca 2015

Od Rasse C.D. Errora


- W takim razie znów widzę, jaka sfora jest wielka... – wróciłam do leżenia w jaskini. Dzień był wyjątkowo ciepły, jak na aktualną porę roku. Nie miałam ochoty na nic prócz bycie leniwą. Każdy tamtego dnia był jakiś taki dziwnie zaspany.
Zauważyłam, że dwójka z potomstwa alf dalej na mnie patrzy. Jeszcze nie znudzili się moim widokiem? Dziwne. Powinni, jak cała reszta, już odejść. Najwyraźniej chcieli pomocy, ale nie sądziłam tak. Przecież to potomstwo alf! To ja powinnam przychodzić do nich z prośbami. Wstałam i ziewnęłam. Popatrzyłam na psy, pytając łagodnie:
- Pomóc w czymś?
Jako lekarka musiałam pytać o takie rzeczy.

                                                                      Error?

Od Errora C.D. Rasse

  - Error, jesteś strasznie ponury.
  Od godziny muszę znosić obecność mojej siostry. Te jej irytujące pytania... Cóż, sam fakt, że za mną łazi, nie wprawia mnie w dobry nastrój. Nie może sobie pójść i męczyć kogoś innego? Byłoby lepiej dla nas obojga.
  - Wiem o tym. - mruczę, nie ukrywając rozdrażnienia. Tylu jest członków Sfory Psiego Spojrzenia, a ona musiała uczepić się właśnie mnie. O ile dobrze wiem, Shizuo jest w podobnej sytuacji, ale to Secret próbuje go zdenerwować. Zarówno ona, jak i Alyson robią to nieświadomie, takie jest moje zdanie.
  Alyson śmieje się jak idiotka, jakby te trzy słowa wypowiedziane przeze mnie były dobrym żartem, Przewracam oczami i liczę sekundy. Raz, dwa, trzy, cztery...
  - Witaj Rasse! - woła.
  Pięć, sześć, siedem, osiem...
  - Cześć... - słyszę głos innej suczki, nie potrafię go rozpoznać. Nie znam jej. Odwracam się w ich stronę i oprócz mej siostry zauważam wilczycę, chociaż wyraźnie ma w sobie coś z husky.
  - Mam na imię Alyson. Al, Allie. A ty? - Jej ton głosu jest bardzo łagodny. Ona lub Secret nadawałyby się na przyszłe Alfy, ja i Shizuo nieszczególnie. Chyba wiadomo, dlaczego? Każdy, kto nas zna o tym wie. Nie jesteśmy zbyt mili.
  - Rasse. - odpowiada nieznajoma. - Jesteś córką Alf, prawda?
  - Mhm. - Siostra kiwa głową. - Error też.
  - Miło was poznać. - Rasse uśmiecha się serdecznie. Następna. Mam wrażenie, że się polubią. Obie są jakieś dziwne. Nie powiem tego na głos, bo znając życie Alyson będzie mieć do mnie o to pretensje.
  Nie odzywam się. Nowo poznana suczka podchodzi do mnie.
  - To ty jesteś Error, tak? - upewnia się.
  - We własnej osobie.

Rasse?

Od Jareda C.D. Ariany

  Uśmiecham się lekko.
  - Znasz mnie na wylot, Ari. - mówię. - Czasem mam wrażenie, że wiesz o mnie więcej niż ja sam.
  Ariana unosi kąciki warg do góry.
  - To chyba niemożliwe. - stwierdza.
  - Właśnie możliwe. - Pokonuję dzielącą nas odległość. Moja partnerka chce coś powiedzieć, lecz zamykam jej pysk pocałunkiem. Otwiera szerzej oczy, jakby z niezrozumiałego dla mnie zaskoczenia. Wydaje mi się, że myślami jest gdzieś indziej, a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Coś mi się w tym nie podoba.
  Cofam się do tyłu kilka kroków.
  - Mów, o co chodzi. Widzę, że coś się dzieje. - odzywam się, choć niepytany.
  - To chodzi o ciebie. - Ari prostuje się. - Jesteś czymś zdenerwowany, Jared. Nie ukryjesz tego przede mną.
  Wzdycham cicho.
  - Ari, wszystko jest w porządku. - bronię się.
  Suczka przewraca oczami.
  - Nie obraź się, ale jesteś beznadziejnym kłamcą.
  Unoszę "brew" i uśmiecham się łobuzersko. Staram się rozluźnić atmosferę.
  - Czyżby? - Przekręcam łeb w prawą stronę.
  Ariana dostrzega moje zamiary, co chyba nie jest trudne.
  - Nie wykręcaj się od odpowiedzi. - mówi stanowczo. Uśmiech znika z mojego pyska.
  - Chodzi o to, że życie członków sfory jest zagrożone. Leah i Winner już zdecydowali się ją opuścić. - zaczynam. - Trwają walki pomiędzy naszą sforą a sforą nieżyjącego już Winter Deada. Sephora, jego partnerka, jest gotowa się zemścić. Już kiedyś słyszałem o takich przypadkach, a poza tym, widziałem ją na polu bitwy. Nie trzeba długo się zastanawiać, zwłaszcza wiedząc, co niedawno się wydarzyło, żeby wiedzieć, iż jest ona zaślepiona pragnieniem zemsty.
  Akita milczy przez chwilę.
  - Wiem o tym. Masz rację.
  - No właśnie. - kiwam głową. - Tym razem znowu stajemy przed wyborem.
  - Jakim? - pyta.
  - Musimy wybrać młodą Alfę spośród naszych szczeniąt. - Przybieram ponury ton głosu. - Na wszelki wypadek. Nie wiemy, jak to dalej się potoczy.

Ariana? Znowu wybory.
(Żeby było jasne - aktualnie nie mam w planach uśmiercania Jareda. Ten wybór jest spowodowany tym, aby nie było później problemu jak z Betami)

Od Rasse


Biegłam i biegłam, nie wiedziałam nawet ile już czasu. Wydawało mi się, że uciekam kilka dni. Nagle potknęłam się i upadłam na ziemię. Potem poturlałam się z pagórka w dół i uderzyłam w drzewo. Lekko otworzyłam prawe oko, bo na lewym była krwawiąca blizna. Nie wiem jak człowiek zdołał dosięgnąć tam nożem, skoro uciekałam. A może do mnei strzelił? Nie wiedziałam. Świat nagle rozmazał się, a ja mimo tego, że znałam się bardzo dobrze na medycynie, nie potrafiłam sobie sama pomóc, będąc tak wyczerpana. Czułam wielki głód i ból. Nie widziałam już rodziny. Byłam sama, bezbronna gdzieś daleko od miejsca, gdzie powinnam być. Udało mi się znaleźć schronienie i tam zamieszkałam. Z czasem rana się zagoiła, ale blizna pozostała. Na szczęście dalej widziałam na to oko.
Rok później znalazłam nowe miejsce do mieszkania. Okazało się, że to tereny Sfory Psiego Spojrzenia. Przyjęto mnie. Byłam już bardziej szczęśliwa, ale dalej samotna. Zostałam lekarką, cieszyło mnie to stanowisko. Czułam się ważna. Do tego uwielbiam leczyć, to pasuje do mnie idealnie.
Przyzwyczaiłam się do tego miejsca i to jest teraz mój dom. Nie zamierzam stąd nigdy odejść.
- Witaj, Rasse! – usłyszałam.
Od razu odwróciłam głowę w tamtą stronę.

                                           Ktokolwiek? Proszę, odpowiedzcie. xD

Rasse!

Przedstawiam Wam Rasse, nową suczkę w SPS! Powitajmy ją ciepło!

Rasse
Obrońca ogólny

Od Kishimu C.D Shizuo

 Kiwam posłusznie głową. Podchodzę do linii startu i przyglądam się mojemu torowi przeszkód.
 Przede mną rozciąga się dróżka ze żwiru. Po niej, czas na skok przez wodę. Dalej jest dość długi dystans pośnięty trawą kończący się na powalonym pniu. Platforma, która porusza się wraz z ciężarem psa, tunel, labirynt z opon i na koniec obręcz.
 Cudownie.
 - Uwaga... - głos instruktora przywołuje mnie do rzeczywistości.
 Spokojnie Shi...
 - Trzy...
 Spokojnie...
 - Dwa...
 Jestem spokojna, oddycham wolno.
 - Jeden!
 Teraz albo nigdy!
 Rzucam się szybkim biegiem przez żwir. Mam wielkie szczęście, że moje łapy są odporne na małe kamyczki, w innym bądź razie miałabym problem ze stawianiem kroków. Przeskakuję czysto przez rów z wodą i wzdycham lądując na miękkiej trawie. Rzucam się sprintem i w mgnieniu oka widzę powalony pień. Tu równie gładko skaczę i ląduję na niezbyt miłej platformie. Zwalniam gdy zaczyna się chwiać, jednak dalej biegnę. Wbiegam w tunel. Nienawidzę ciasnych pomieszczeń, a to wcale nie należy do swobodnych. Nakazuję sobie w duchu biec i nie zwalniać.
 Teraz czas na labirynt. Myślę i ''wskakuję'' do niego. Parę slalomów i wracam na otwartą przestrzeń. Została tylko obręcz. Biegnę, lecz jestem zmęczona. Dosłownie rzucam się na koło i muskam go tylnymi łapami. Ląduję twardo na ziemi i wbiegam na metę.
 Upadam obok Shizuo i instruktora. Łapię nachalnie powietrze i śmieję się jak głupia.
 - Jak było? - wyduszam siadając.
<< Shizuo? >>

Od Silentium; Quest ''Tajemnicze Zadanie''

 Przeciągam się i strzepuję z siebie zimną wodę, tym samym ochlapując jednego z instruktorów.
 Denerwujące typy. Niby tacy silni i mocni, a mało co się nie pozabijają na widok ładnej suczki. I nie mówię tu o sobie.
 Od pewnego czasu wiele samców zaczęło przystawiać się do Kishimu. Ja, jako jej jedyna rodzina, martwię się, w końcu jest jeszcze młoda.
 - Hej, uważałabyś, - mruczy jakiś wilczur. - ale wiesz... zawsze możemy o tym zapomnieć... - jego szorstka sierść muska mój bok. Czuję wstręt i obrzydzenie, a to znak, że zaraz wybuchnę. - W ostatnim czasie... dostałem ciekawą misję... a nie chciałbym jej sam wykonywać.
 Idiota, myślę. Skoro to jego misja, to czemu sam jej nie zrobi? Dookoła nas zrobił się już mały tłum, więc to logiczne, że nie odmówię.
 - Mogę ją zrobić nawet bez ciebie. - syczę i wyrywam się od niego. Ten jednak powtórnie ociera się o mnie. - Odsuniesz się? - mamroczę z zaciętością i siadam. - A z resztą, jaka to misja?
 - Muszę dostarczyć szczenię. - przewraca oczami - Nic szczególnego.
 - To po co mnie w to mieszasz? - mruczę.
 - Bo samice powinny zajmować się bachorami, nie? - wybucha niskim gardłowym rechotem. Pozostałe męskie towarzystwo robi to samo. Ironia przeszywa moje ciało. Zdobywam się na jedno, krótkie ''pff'' i odchodzę.
 - Idź się utop z taką robotą. - rzucam i znikam w tłumie.
***
 Leżę pod moim ulubionym klonem w lesie. Przez moją głowę już przewijają się myśli jak zabiję tamtego psa. Jednak żadna nie jest wystarczająco bolesna, dla niego oczywiście.
 - Silentium! - to jego głos. Wstaję i patrzę w miejsce z którego pochodzi. Słyszę szelest liści. Ktoś biegnie.
 - Tutaj jesteś! - woła. Za nim idzie zaskakująco podobny do niego szczeniak.
 - Bystry jesteś. - fuczę i podchodzę do szczenięcia. - Jak się nazywasz?
 - Ameki... - szepcze.
 - Słuchaj Ameki, ja jestem tu tylko żeby cię gdzieś odstawić, rozumiesz? Już teraz ci mówię żebyś nie przywiązywał się czy coś, bo to nie wypali. Jasne?
 - Tak... - jęczy wyraźnie przygnębiony.
 - Masz łapę do dzieci. - mamrocze sarkastycznie pies.
 - Jedno z nas musi być lepsze. - odpowiadam zgryźliwie.
 - Dlaczego jeszcze się nie zapytała? - Ameki podnosi wzrok na psa.
 Robię pytającą minę.
 - Jak on ma na imię. - odpowiada nieśmiało.
 - Uczono mnie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - mówię.
 - Ale to kultura a nie ciekawość. - mówi zrezygnowany. - Nazywam się Daiko.
 - Moje imię już znasz. - odpowiadam. - Chodźmy szybciej.
***
 - To tu? - pytam przyglądając się stercie kartonów i kontenerów.
 - Tak. - odpowiada Daiko. - Przytulnie, nie sądzisz?
 - I to jak. - patrzę na szczeniaka. - Chyba go tu nie zostawimy, nie?
 - Tutaj znajduje się jedna z największych szkół dla szczeniaków. - mówi ze stoickim spokojem. - Nigdy o niej nie słyszałaś?
 - Jak zauważyłeś. - odpowiadam i przerzucam wzrok na Ameki'ego. -  No to zmykaj.
 - Och, dobrze... - szepcze i znika w głębi ''odpadów''.
 - Zostajemy czy idziemy? - pytam.
 - Lepiej chodźmy, młody może wrócić. Lepiej będzie, jeśli nas tu nie zobaczy.
 - Po raz pierwszy się z tobą zgodzę. - mówię i odchodzimy od szkoły Ameki'ego.
pam para pam
Koniec
pam para pam


niedziela, 22 marca 2015

Od Siobhan i Marlene C.D. Blaise'a

*Siobhan*
  Siedzę w jaskini i patrzę w jeden odległy punkt. Marlene mówi coś do mnie przez łzy, ale ja jej nie słyszę, chociaż jestem tuż obok.
  Marshall, mój jedyny syn, nie żyje. Nigdy nie pokłóci się z siostrami po raz kolejny. Nigdy nie znajdzie partnerki. Nie będzie miał szczeniąt. Nie zastąpi nas w przyszłości. Nigdy.
  Już go nie zobaczę.
  Chciałabym płakać. Zawsze dzięki łzom czułam się lepiej, a teraz oczy mam zupełnie suche. Chcę skupić się na czymś innym, ale to nic nie daje.
  Kątem oka dostrzegam mojego partnera, który przyprowadza Pure. Suczka idzie z głową zwieszoną w dół. Nie patrzy na mnie, zresztą ja na nią też nie. Mój wzrok wędruje do oczu Blaise'a. Nic w nich nie dostrzegam. Nie widzę smutku, rozpaczy, gniewu... Tylko pustka.
  Blai obejmuje mnie. Zamykam oczy i próbuję zasnąć. Nie jestem w stanie tego zrobić, zbyt wiele myśli plącze się po mojej głowie.

Blai?
_____________________________________________________________________

*Marlene*
  Kiedy nikt na mnie nie patrzy, wybiegam z jaskini na zewnątrz. Ciągle przed oczami staje mi obraz Marcy'ego spadającego z klifu. Czemu nic nie zrobiłam? Dlaczego go nie złapałam? Dlaczego ja też nie spadłam? To powinnam być ja. Za mną nikt by nie tęsknił, zaś za Marshallem będzie tęsknić wielu.
  Pozwalam sobie na płacz, przez co niewiele widzę. Z tego powodu na kogoś wpadam.
  - Przepraszam! - jęczę. Zauważam wilka, jest większy ode mnie. Mógłby mnie z łatwością zabić.
  - Ehmm... Nic się nie stało... chyba? - unosi "brew".
  - Jestem Marlene. - szepczę.

Kashinu?

sobota, 21 marca 2015

Przedłużenie

Informuję, że czas na napisanie opowiadania zostaje przedłużony do 24 marca. Wiem, nie jest to duża różnica, ale może jednak cokolwiek da.
~Violet15

Od Secret C.D Alyson

-Tak,życie w zamknięciu tak na nich wpłynęło. Ale to też kwestia genów i otoczenia.
-Co masz na myśli?
-Każde z nas jest inne i wyjątkowe,nie da się nas ze sobą porównać i osoba nieznana nigdy nie połapała by się że jesteśmy rodzeństwem.
-W w sumie racja... -Westchnęła. -Ale czemu Error jest taki odizolowany?
-Prawdopodobnie boi się do nas przywiązać bo chce odejść.
-Skąd to wnioskujesz?
-Widzę to,powiedzmy to w prost,żadne z nas nie ma perspektywy na przyszłość,najlepszym wyjściem byłoby się odciąć i odejść,ale siedzenie na utrzymaniu rodziców jest najzwyczajniej wygodne.
-Jesteś strasznie bezpośrednia,ale masz rację.
-Po prostu godzę się z rzeczywistością,nie ma co owijać w bawełnę.
-A Shizuo? Czemu taki jest?
-Shizuś? On był idiotą od urodzenia i tak mu pewnie zostanie. -Zaśmiałam się głupio.
-Ładnie tak obgadywać brata za plecami? -Usłyszałam głos Shizuo.
-Gdzie się szlajałeś?
-Niech Cię o to nic nie boli. -Ziewnął.
-Znowu rozwaliłeś pół lasu?!
-Ja? Rozwaliłem 2/3. -Zaśmiał się.
-BAKA*! -Wrzasnęłam i przewróciłam go na plecy. -Jak możesz tak beztrosko rozwalać wszystko dookoła?!
-Żartowałem. -Spojrzał mi w oczy z powagą.
-Wybaczam Ci bo głupotę masz wrodzoną,myślę tylko po kim to dostałeś?!
-Mnie dziwi po kim masz taki niewyparzony język. -Otrzepał się.
-Wy to się jednak strasznie kochacie. -Zaśmiała się Alyson.
Spojrzeliśmy na nią z głupimi minami.
-Kto się czubi ten się lubi. -Dodała z głupim uśmieszkiem.
-Wcale się nie lubimy! -Wykrzyknęliśmy w tym samym momencie.
-Doprawdy... -Pokręciła głową i ruszyła.
-Hej! Zaczekaj na mnie! -Krzyknęłam i podążyłam za siostrą.
-A ja to co?! -Shizuo również do nas dołączył.

(Aly? Po długim czasie udało się coś wykombinować XD)

sobota, 14 marca 2015

Od Alyson C.D. Secret

  Zauważam brata na wzgórzu.
  - Tam jest. - wskazuję na niego łapą.
  - Dobrze, wszyscy bardzo się cieszymy. - drwi Shizuo. - Dacie mi wreszcie spokój?
  - Jeśli tak bardzo chcesz... - odpowiada Secret.
  Pies natychmiast odbiega, z nieukrywaną ulgą. Wymieniam spojrzenia z siostrą. Zmierzamy w stronę Errora, który na razie chyba nas nie widzi.
  - Cześć, Eri. - mówię. Odwraca się, słysząc mój głos.
  - O nie, tylko nie ty. - jęczy, zakrywając oczy łapami. - Ile razy ci mówiłem, żebyś przestała zwracać się do mnie per "Eri" lub "Er"?
  - No dobra... Eri. - uśmiecham się z nutką złośliwości.
  - Cóż, nie uderzę cię tylko dlatego, że nie jestem tchórzem i nie biję suczek. - cedzi.
  - Po co uciekłeś? - wtrąca się Secret.
  - Bo mogę. - Użył wymijającej, mało oryginalnej odpowiedzi. Rzucam mu mordercze spojrzenie.
  - Error... - odzywam się, ale on tylko odwraca się i odchodzi, nie oglądając się w naszą stronę.

  Wracając ja i Secret nie rozmawiamy. Decyduję się przerwać ciszę.
  - Jak myślisz, czemu tak się zachowują? - pytam.
  - Kto? - Siostra unosi lewą "brew".
  - Error i Shizuo. Moim zdaniem spędzanie dzieciństwa w zamknięciu na nich wpłynęło. A ty? Jak sądzisz, czemu tacy są?

Secret? Ja wiem, wspaniałe opowiadanie... :P

Od Adrei C.D. Kashinu

  Rozglądam się z zakłopotaniem w poszukiwaniu Kashinu. Gdzie on zniknął?
  - Shi... Kashinu! - wołam.
  Nie odpowiada. Zwieszam głowę na chwilę, ale natychmiast przypominam sobie, że nie taka miałam być. Poprawiam się i w podskokach odchodzę. Nagle zauważam suczkę, która przeciera oczy łapą. Wygląda na bardzo smutną, niemalże załamaną.
  Podchodzę do niej.
  - Cześć. - mówię wesoło.
  Odwraca się w moją stronę. Dopiero teraz zauważam, że jej oczy są różnokolorowe - jedno błękitne, zaś drugie brązowe.
  - Spadaj. - warczy.
  Czy wszyscy w tej sforze tak się zachowują?
  - Mam na imię Andrea. - uśmiecham się.
  - A co mnie to obchodzi? - prycha suczka.
  - A ty? - pytam udając, że nie zauważam jej nieprzyjemnej reakcji. - Jesteś
  - Marlene. Tylko nie Mar. - mruczy i unika mojego wzroku jak ognia. - Kim jesteś w Sforze Psiego Spojrzenia? - Wyraźnie z trudem zadaje o pytanie.
  - Doradczynią Alf. - odpowiadam. Z zaciekawieniem obserwuję prawie-nieznajomą.
  - Beta III pokolenia. - uprzedza moje pytanie. - A teraz, proszę, daj mi spokój. - gasi mnie Marlene.
  - Jak chcesz.
  Córka młodych Alf odchodzi, a ja zostaję. Decyduję się znaleźć Kashinu.
  Jak na zawołanie wpadam na wilka.
  - Hej. - witam się. Kashinu wzdycha.
  - Czego chcesz? - Nie ukrywa rozdrażnienia.
  - A nie wiem. Za to wiem, że bardzo się cieszysz!

Kashinu? Takie coś wyszło. ;-;

piątek, 13 marca 2015

Od Ariany

Szłam po polanie,rozmyślając jak to wszystko się skończy.
~Jeśli zrobili coś któremuś z moich dzieci to wszystkim głowy pourywam.  Pomyślałam zawracając w stronę sfory.
Powoli wkroczyłam w wielki tłum psów. Zauważyłam że mamy wielu rannych.
-To nie skończy się dla nas dobrze...- Pomyślałam.
Przyśpieszyłam kroku i po chwili wpadłam do naszej nory.
-Dzieci?!
-Hmm? Usłyszałam krótki pomruk Shizuo.
Moim oczom ukazali się Error,Secret i Alyson.
-Gdzie Kirima?
-Nie mam pojęcia. -Odparła Alyson.
-Ja też nie.- Dodał Shizuo.
Popatrzyłam na Errora i Secret.
-Na mnie nie patrz. -Powiedział Error.
Secret nie odezwała się.
-Wiesz coś,prawda?
-Żyje,więcej nie musicie wiedzieć.
-Gdzie jest?!
-Złożyłam obietnicę. -Córka po chwili zniknęła z cieniu jaskini.
Westchnęłam ciężko i powoli wyszłam z nory.
Martwiłam się o córkę,nie wiedziałam co mogła zrobić,ale wyciąganie czegokolwiek z Secret to bezskuteczna strata czasu.
Po drodze spotkałam Jareda,najwyraźniej skądś wracał.
-Coś się stało?
-Skąd wiesz?
-Widzę po twoim wyrazie pyska.

(Jared? Koniec szlabanu ^^)

środa, 11 marca 2015

Od Luny

Nudziłam się. Plątałam się po wszystkich terenach sfory. Nikogo tu nie poznałam oprócz alf. Wskoczyłam na pierwsze lepsze drzewo. Skakałam z gałęzi na gałąź. Gdy byłam już całkiem wysoko, skakałam z drzewa na drzewo. Nagle coś chrupnęło i drzewo na którym akuratnie się najdowałam runęło na ziemię. W ostatniej chwili skoczyłam, bo czekało by na mnie bolesne spotkanie z ziemią. Nagle zauważyłam, że jakiś metr od przewróconego drzewa stoi przerażony pies. Gdyby drzewo runęło metr dalej, po psie została by tylko czerwona plama.
-Miałeś szczęście- powiedziałam i spojrzałam na niego- Prawie stałeś się czerwoną plamą- dodałam
-Yhy- powiedział spokojnie pies
-Jestem Luna- przedstawiłam się i uśmiechnęłam się miło.
<Jakiś pies?>

Od Adelaar'a C.D. Pure

- Ja... Sam nie wiem. Ludzie wywieźli mnie tutaj i...-suczka przerwała mi gestem łapy.
- Rozumiem, jeśli chcesz możesz dołączyć do Sfory Psiego Spojrzenia.
- Chętnie- powiedziałem spokojnie, uśmiechając się.
- Mam pomysł- odezwała się suczka, która stała za Pure.
Odwróciliśmy się w jej stronę z pytającymi minami.
- Może Adelaar zostałby zielarzem i poszedł z nami?- spytała.
- Raczej nie nadaję się na zielarza- wtrąciłem się.- Lecz bardzo chętnie przeszedłbym się z wami.
Suczka spojrzała na Pure, a tam pokiwała głową zgadzając się. Podczas szukania roślin Pure, Greece i Dream rozmawiały o różnych sprawach. Ja leżałem na skale, nie za bardzo wiedząc co mam robić. Zielarki co kilka minuty odwracały się w moją stronę, nie wiedziałem dlaczego. Może coś o mnie mówią lub po prostu sprawdzają czy jeszcze nie uciekłem. W każdym bądź razie leżałem tak aż suczki nie pożegnały się i nie poszły każda w swoją stronę.
- Wracajmy już, zanosi się na deszcz- powiedziała Pure.
Bez słowa wstałem z kamienia, otrzepałem się i poszedłem za suczką, która była już kilka metrów dalej. Przez jakiś czas szliśmy w ciszy.
- Skoro nie chcesz być zielarzem to jakie będziesz miał stanowisko?- moja towarzyszka przerwała ciszę.
- Zazwyczaj broniłem innych, więc stanowisko obrońcy byłoby dla mnie odpowiednie- odparłem po chwili namysłu.
- A dokładniej?- spytała.
- Może Alf?
- Zatem musimy się udać do Alf czy możesz pełnić to stanowisko- usłyszałem od razu.
-Więc prowadź.


Pure?

niedziela, 8 marca 2015

Od Blaise'a

Razem z Siobhan siedzieliśmy w jaskini. Było dość wcześnie, ale słońce mocno przygrzewało. Nienawidzę takiej pogody.
-Jakieś plany na dziś?-spytałem partnerki. Ona pokiwała przecząco głową.
-Muszę tylko pogadać z Jaredem, nic ważnego.
Nie spytałem, o czym mieli rozmawiać, jeśli ta informacja byłaby mi do czegoś przydatna, na pewno by mi powiedziała.
Nagle do jaskini wpadła Marlene. Potknęła się u progu i prawie upadła. Rzadko panikowała, ale teraz...
-Marcy!... On...nie żyje!-wysapała, głos ledwo przechodził jej przez gardło i był tak wysoki jak nigdy.
Zamurowało mnie. To nie mogła być prawda. Nie mój jedyny syn. Nie Marshall.
-Gdzie?-spytałem bardziej zły, niż zrozpaczony.
-Klify...-odparła. Przytuliła się do Sio zapatrzonej w jeden nieuchwytny punkt. Pobiegłem tam najszybciej jak umiałem. Skoczył? Przecież to do niego nie pasuje... Był zawsze taki wesoły...
Dotarłem na miejsce. Pustą plaże pod klifami. Nic nie znalazłem. Oprócz białej kishu, która cicho nuciła słowa piosenki. (Klik)
-Wpadli do wody -wyszeptała przerywając.
-Kto?
- Winter i ten mały.- rzuciłem się na nią. Zwykle nie biję dziewczyn, ale teraz mnie poniosło.
-Mówisz o moim synu! - przygniotłem ją do ziemi, jednak zaraz puściłem.- Przepraszam...
-To ja przepraszam - powiedziała cicho - To po części moja wina...
Spojrzałem na nią pytająco. Wyglądała znajomo...
-Jestem Vapour, przybrana córka Wintera. Mogłam chociaż spróbować. ..-nie dokończyła.-Ale... The war is won, tak?
-Zobaczymy...-nie miałem ochoty kontynuować rozmowy.

Pobiegłem poinformować Pure o zdarzeniu. Razem z znią wróciłem do mojej jaskini...

Sio? Marlene? A może ktoś inny?

sobota, 7 marca 2015

Od Wolf Soul

Ostatnio nic się nie dzieje. Byłam u sarniego stada, nowych wieści nie ma. Po prostu jest nudno, nie ma nic do roboty.
Napiłam się z jeziorka i upolowałam jelenia. Zjadłam go. Spotkałam nagle jakiegoś psa. Wyglądał na miłego, więc podeszłam.
- Cześć, jestem Wolf Soul. - uśmiechnęłam się.

Ktoś? :)

Kashinu - Quest ,,Tajemnicze Zadanie"

Dzień brzydki taki szary i na dodatek potwornie przygnębiający. Nie ma po co budzić się w taki dzień, by robić cokolwiek, a po co jeszcze ta pogoda. Bardzo grube i ciężkie chmury pokrywały calusieńkie niebo, nawet najmniejszej dziurki na choć jeden promień słoneczny. Wiał przeszywająco zimny wiatr, gwiżdżąc przeraźliwie smętną piosenkę. Cały świat wydawał się taki smętny i przygnębiony. Taki pozbawiony życia, pogrążony w melancholijnym śnie. Wydawało się jakby nie miał zamiaru nigdy się przebudzić, żeby  już nigdy nie otworzyć oczu  i nie pozwolić na przyjście wiosny, którą tak wszyscy uwielbiają nie licząc mnie.
Te wszystkie motylki kwiatuszki nie mogę na to patrzeć. Jesień to chyba najlepsza z pór roku wszystko jest tak samo jak ja pogrążone w smutku. Nic radosnego. Tylko spadające, kolorowe liście, których kolej na obumarcie. Pokazują że nawet nad najcenniejszym, pięknym życiem włada nieugięty i nieuległy czas, którego nikt nigdy nie dogoni i nie zatrzyma. Tylko on nigdy nie zniknie gdzieś tylko będzie trwał tak na wieki. Rozmyślałem tak nad przemijaniem kiedy ni z tego ni z owego przyleciał czarny kruk. Nie ruszając się z pod wielkiego, starego dębu zacząłem go bacznie obserwować.Zleciał na niską gałąź by wypatrzeć potencjalną ofiarę na śniadanie. Następnie czyścił sobie lotki po czym zaczął wrzeszczeć w niebo głosy.
- Cicho bądź, nie da się myśleć!- wrzasnąłem do ptaka.
Jak by na komendę krakadło zamknęło swój dziób i odleciało gdzieś daleko. Nie spuszczałem z niego oczu aż nie znikło za deszczową ścianą. No nie jeszcze deszczu brakowało by ten dzień stał się jeszcze gorszy.
Patrzyłem jak mglisto-deszczowa chmura zbliża się do mnie. Nagle spadło mi coś na głowę. Zamknąłem oczy.

***

Ciemność, wokół mnie jakaś pustka. Nic, a nic tu nie ma tylko ten przeszywający ból głowy.
Nagle coś usłyszałem:

-Kashinu! Podążaj za krukiem! Za krukiem , za krukiem...

***

Obudziłem się znowu pod dębem. Ptak usiadł mi nad głową i krakał przeciągle.
Nic nie rozumiem, czemu akurat on i po co mam za nim iść? Nie miałem jednak czasu na rozmyślanie, bo kruk zaczął lecieć nisko nad ziemią. Całymi godzinami uganiałem się z krakadłem by raczyło doprowadzić mnie do owego miejsca. Biegałem, pływałem, skakałem i błądziłem za głupim ptakiem, który najwyraźniej nie miał zamiaru pokazać mi dobrej drogi.





 https://41.media.tumblr.com/71fde39514aff362fabc2c4e8a7f04b6/tumblr_n30frt4hK91r8jrvgo1_1280.png

W końcu jednak wyszliśmy za tereny sfory i wędrowaliśmy bardzo daleko. Natrafiłem na ścieżkę prowadzącą do jakiejś starej, rozklekotanej chatki. kruk krążył nad jej dachem oznajmiając chyba ze to tutaj. Wszedłem i mój wzrok padł na... List!
Nie no nie wierzę leciałem taki kawał za krakadłem po list!
W liście napisane było tak:

~ W pełnię księżyca przyjdź tutaj znowu. Przynieś ze sobą białe pióro czarnego kruka i kwiat paproci, a wtedy ukaże się on...

O co znowu chodzi ktoś sobie robi żarty czy jak? Dobra zrobię to, ale teraz wracam pod drzewo.
Tak jak mówiłem, tak i zrobiłem. Udałem się w drogę powrotną do Mrocznego Lasu...

Koniec



Od Kashinu Cd Andrei

Niedawno dołączyłem do tej sfory. Jestem tu tylko przelotem raczej nie na stałe chociaż nikt mi nie przeszkadza. Może nawet dostanę darmowe jedzenie. Przynajmniej na razie nie będę walczył o przetrwanie. Siedziałem poddrzewem rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Od czasu do czasu było słychać ciche pogwizdywanie wiatru w koronach drzew. Wszystko wokół mnie przysłaniała gęsta mgła. Co ja teraz zrobię po śmierci Storma. Czemu nie ostrzegłem go zanim drzewo runęło przygniatając psa do ziemi. Jaki ja byłem głupi mogłem to zrobić niestety głos uwiązł mi w gardle, a łapy były jak z waty. Ostatnia prośba skierowana do mnie była dym ukończył szkolenie, nie dał się zabić. Bym pomścił ich w starej watasze. Potem odszedł, ale wciąż czuję, że czuwa nade mną.
                                               https://41.media.tumblr.com/269ec6cb1504c764ddefcf962db09f1b/tumblr_ne2qrliBNW1rlyjgjo1_500.jpg
 Nagle usłyszałem bieg jakiegoś psa. Błagam byle tylko nie przyszedł tu nikt szczęśliwy chcący pogadać. Niestety przyszła właśnie taka osoba.
- Dzień dobry! - wykrzyknęła suczka.
  - Serio? - wzdycham z niezadowolenia.
   - Jestem Andrea. - podaję mi łapę.
  - Proszę, idź sobie. - mówię do niej unikając jej wzroku.
  - To niemiłe z twojej strony tak mówić. - stwierdziła.
Na chwilę krzywię się, - A ty jak masz na imię?
  - Kashinu. - odpowiadam niechętnie.
  - Mogę mówić do ciebie Shinu? - pyta suczka.
  - Nie. - Nie zastanawiam się nad odpowiedzią mówię tak by się odczepiła.
   - Jak wolisz. - Przybiera obojętny ton głosu.
- Co ci zresztą do tego by mnie spotykać? - wydusiłem.
- Nic tak sobie przechodziłam, ale przyznam trudno cię znaleźć.
- To świetnie - mamroczę coś potem i znikam jej z oczu.
Szybkie znikanie ćwiczyłem dosyć długo. Przydało się to jednak. W lesie jest dużo drzew z na tyle niskimi gałęziami bym na nie wskoczył,ale inny pies już nie. Z grubego konaru obserwowałem jak Andrea z zakłopotaniem rozgląda się i odchodzi. Spokój wreszcie. Zeskoczyłem i usiadłem w starym miejscu pod drzewem.

Andrea?

piątek, 6 marca 2015

Od Pure C.D. Adelaar'a

Obudziłam się wcześnie, musiałam. Umówiłam się z zielarzami z zaprzjaźnionej sfory. W końcu jestem jedyną zielarką w SPS, a od kogoś muszę się uczyć. Greece i Dream, zielarki, czekały na mnie na granicy lasu. Przywitałam się z nimi i ryszyłyśmy szukać roślin mogących przydać się alchemikom i lekarzom.
Nagle usłyszałam szelest za nami. Zauważyłam śnieżnobiałego psa, który przyglądał się okolicy, jakby szukał drogi.
-Kim on jest? -szepnęła Greece.
-Myślałam, że należy do waszej sfory -odparłam. Suczki równocześnie pokiwały przecząco głowami.
-Zapytaj-zaproponowała Dream. Miałam ochotę zaprzeczyć, ale chyba pozbywanie się wrogów i poznawanie potencjalnych członków sfory należy po części do moich zadań. Muszę być bardziej otwarta.
-Kim jesteś? -podeszłam i spytałam psa.
-Jestem Adelaar -odparł.
-Pure-przedstawiłam się. -Mogę wiedzieć co tu robisz? - starałam się aby pytanie nie zabrzmiało niegrzecznie.

<Adelaar? >

Od Andrei

  Budzi mnie warczenie wilka. Otwieram oczy i zrywam się z ziemi. Czuję zapach krwi.
  Wychodzę z ukrycia. Miałam zostać tu tylko na noc i wymyślić plan... Tak kazała Seph, która z pewnością wierzy, że mi się uda. Zawsze wierzyła. Jeszcze zanim Loser... nieważne.
  Mrugam oczami, aby powstrzymać łzy. Brak Losera odczuwam całą sobą. Każdego dnia przepełnia mnie smutek i tęsknota za nim.
  Ktoś przygniata mnie do ziemi. Nawet nie zauważam, kto to. Zaczynam szybciej oddychać.
  - Kim jesteś?! Kto cię tu przysłał?! - Krzyk rozlega się po całym lesie, który wprawdzie nie jest wielki, ale mimo to niezbyt bezpieczny. Unoszę wzrok i widzę dużego psa, głównie czarny, ale na ciele ma białe znaczenia. Patrzy na mnie podejrzliwie spod swoich brązowych oczu.
  Udawaj przerażoną.
  Zaczynam szlochać.
  - J-ja... ja tu przyszłam na spacer... nie wiedziałam, że to twój teren... - jęczę, zakrywam łapami oczy.
  - Bądź tak miła i przestań się mazać. - cedzi nieznajomy.
  Uspokajam się. Po jego minie mogę wywnioskować, iż nadal nie jest przekonany do mojej obecności.
  - Zejdź ze mnie, dobra? - proszę. Zagryzam dolną wargę, jakbym próbowała ukryć jej drżenie.
  Cofa się kilka kroków do tyłu.
  - Nie odpowiedziałaś na moja pytanie. - oznajmia chłodnym tonem.
  - Przepraszam! - piszczę. - Mam na imię Andrea.
  - Shizuo. - mruczy, lustrując mnie wzrokiem. - Po co tu przyszłaś? Nie jesteś członkiem sfory.
  - Jakiej sfory? - pytam, próbuję wycisnąć z siebie zainteresowanie.
  - Nie udawaj głupiej. - prycha. - Przecież każdy, kto wędruje po tych terenach, ma świadomość, że należą one do Sfory Psiego Spojrzenia. Może dołączysz? - sugeruje.
  - Bardzo chętnie. - uśmiecham się delikatnie.
  - Kim chcesz być? - odzywa się Shizuo.
  - Ale jak to: kim? - Staram się sprawiać wrażenie suczki, która nie bardzo wie, na czym polega życie w sforze. Chyba nie idzie mi najlepiej, ale przynajmniej nie zdradzam najważniejszej informacji, której tak pilnie strzegę...
  - Stanowisko. - parska pies. - Chyba wiesz, co to stanowisko, prawda?
  - Mhm. - kiwam głową, po czym uświadamiam sobie, że pomruk nie jest zadowalającą odpowiedzią. - Tak. Kim mogłabym być?
  - A kim chcesz być? - Unosi lewą "brew".
  - Doradczynią... Alf. - patrzę na niego z nadzieją.
  - Hmm... - zastanawia się. - W sumie jestem synem Alf. Wydaje mi się, że mogę pozwolić ci na pełnienie tej funkcji. - stwierdza po krótkim namyśle.
  - To świetnie. - szczerzę się. Nie wygląda na zachwyconego z tego powodu, więc powracam do neutralnej miny.
  - To ty zapoznaj się z terenami. - Nie patrzy na mnie. Idzie dalej. - Miłego pobytu w sforze.
  - Dziękuję. - Ja również idę w innym kierunku. W tej sforze może być naprawdę miło...

* * *

  Idę przez Mglisty Las. Uśmiecham się i podskakuję co drugi krok. Witam się z każdym napotkanym psem ze Sfory. Niektórzy reagują tak samo jak ja, a inni dziwnie na mnie patrzą, jakby próbowali mi przypomnieć, że trwają walki z wrogą sforą...
  No właśnie. Czy uda mi się wypełnić zadanie, które powierzyła mi Seph?
  Nie wiem. Mam taką nadzieję.
  Nagle zauważam jakiegoś wilka. Wilk? Skąd wilk wziął się w Sforze? Czyli nie jestem jedyna. Podbiegam do niego i wołam:
  - Dzień dobry!
  - Serio? - wzdycha.
  - Jestem Andrea. - podaję mu łapę.
  - Proszę, idź sobie. - mówi i zręcznie unika mojego wzroku.
  - To niemiłe z twojej strony tak mówić. - stwierdzam. Na chwilę krzywię się, po czym ponownie unoszę kąciki warg do góry. - A ty jak masz na imię?
  Andreo, jeszcze nie przeszliście na "ty", niemalże słyszę głos mojej siostry, która zawsze miała dobre maniery i wiecznie mnie poprawiała. Mnie i resztę rodzeństwa, ale głównie mnie. Była najstarsza i często wykorzystywała ten fakt.
  - Kashinu. - odpowiada niechętnie.
  - Mogę mówić do ciebie Shinu? - pytam.
  - Nie. - Nie zastanawia się nad odpowiedzią, wali "prosto z mostu".
  - Jak wolisz. - Przybieram obojętny ton głosu.
  Uświadamiam sobie, że rozmowa z Kashinu może być trudna, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych, czyż nie...?

Shinu Kashinu?

Kashinu!

Oto nowy członek SPS, Kashinu!


Kashinu
Skrytobójca

Od Adelaara

Szedłem przez las, wszędzie panowała ciemność.
-Cóż za piękną emeryturę mi wynaleźli. Lepsze niż lasy równikowe- mruknąłem niezadowolony.
Nagle zaburczało mi w brzuchu. Wiedziałem, że jeśli nie znajdę schronienia i zwierzyny to prędzej czy później zginę jako pokarm dla wilków lub niedźwiedzi. W pewnym momencie los postanowił rzucić mi wyzwanie, bo przed moimi łapami przebiegł zając. Bez zastanowienia, podganiany głodem, rzuciłem się za zwierzem mając nadzieje, że ten nie zniknie mi z oczu. Po krótkim pościgu zając już leżał na ziemi a ja zajadałem się nim, jakby była to ambrozja. Później, z pełnym brzuchem ruszyłem szukając jaskini, by się przespać. Szybko rzuciła mi się w oczy niewielka grota. Wlazłem do niej i ułożyłem się do snu.

**rano**


Obudziło mnie szczekanie, kilka psów biegało niedaleko stąd.
-Może jednak mnie szukają?- spytałem sam siebie.
Pełen nadziei pobiegłem tam skąd dochodziły odgłosy, jednak zamiast na grupę poszukiwawczą trafiłem na kilka nieznanych mi psów. Jeden z nich zauważył, że raczę ich obecnością i podszedł do mnie.
- Kim jesteś?- spytał niepewnie na mnie patrząc.
- Jestem Adelaar- przedstawiłem się.


(Ktoś?)

Informacja

Witam.
  Jak pewnie zauważyliście, wielu członków kompletnie n i c nie pisze. Już sama nie wiem, kogo wyrzucić, a kogo nie, dlatego ten kto nie napisze opowiadania do 21 marca, zostaje usunięty ze sfory. Jeśli masz więcej niż jednego psa, należy napisać opowiadanie każdym, który ma zostać. Dostałam już informację od niektórych, że odchodzą, ale postanowiłam usunąć ich dopiero po czasie na napisanie opowiadań.
  W najbliższym czasie postaram się wysłać przypomnienia wszystkim członkom SPS, ale mam nadzieję, że nie będzie to szczególnie potrzebne...

~Violet15

Trixie Lulamoon odchodzi...

http://petcollectionworld.com/wp-content/uploads/2012/11/cavalier-king-charles-spaniel-picture.jpg
Trixie Lulamoon
Beta III pokolenia
Powód: Decyzja właściciela

wtorek, 3 marca 2015

Adelaar!

Powitajmy ciepło nowego, śnieżno-białego Husky, Obrońcę Alf! Zakochany w "Pewnej samicy" - Możemy tylko zgadywać, któż jest obiektem jego paczań!


Adelaar
Obrońca Alf