środa, 3 grudnia 2014

Od Aomine C.D Morphine

-Fochnęłaś się?  Zaśmiałem się.
-A co jeśli?  Fuknęła.
-Chmm... Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Co zrobisz,bym Ci wybaczyła?
-Coo zrobię?  Zaśpiewam Ci.
-No,to śpiewaj.
-Ty tak na serio?
-No,chyba że chcesz żebym sobie poszła i się obraziła... Uśmiechnęła się pod nosem.
-Masz mnie... Funkąłem.
Stanąłem więc w wodzie,w której teraz odbijał się pełny księżyc i zacząłem śpiewać...
Titanium cover by Dawid Stolarek

(Morphine?)




Od Morphine C.D Aomine


Odwróciłam się na chwilę tyłem do psa i zaczęłam oswajać sie z wodą. 
- Aomine? - próbowałam znaleźć go wzrokiem, lecz zniknął.
Panika ogarnęła moje ciało. Zaczęłam skakać i krzyczeć jego imię.
- Bu! - postać samca wynurzyła się z wody śmiejąc się.
- Ej! - burknęłam.
- Naiwna jesteś - pokazał mi język.
- Pff.. - udałam obrażoną, choć tak naprawdę było to śmieszne.

<Aomine? c:>

900 postów!

Dobiliśmy już 900 postów!
I mimo że wielu z nas nie ma czasu (na przykład ja XD),to dajecie z siebie wszystko,by SPS trwała!
Dla nas 1000 postów to pestka,damy radę?  Damy!!
Wierzę w Was,kochani!

~zuzunia203

Od WolfSoul

Nie sądziłam nigdy, że sprawa przybierze tak zły obrót. Bok Tobii krwawił coraz bardziej, a wściekły niedźwiedź przygotowywał się do kolejnego ataku. Inne sarny próbowały uciekać, ale martwiły się o Tobię. 
- Nie martwcie się, - mówiła słabym głosem sarna, dalej zakrywając mnie własnym ciałem - uciekajcie daleko, my sobie poradzimy i do was dołączymy.
Sarny nieco się uspokoiły i uciekły.
Czy Tobia na pewno wiedziała co robi? Okrutny niedźwiedź kolejny raz zaatakował, ale na całe szczęście sarna w odpowiedniej chwili odskoczyła na bok unikając łapy tamtej bestii. Odsłoniła mnie wtedy, a ja mimo tego, że miałam złamaną łapę, skoczyłam na niedźwiedzia wbijając kły w jego kark. Krew leśnej bestii prysnęła na mój pysk. Usłyszałam ryk bestii, która mocnym machnięciem łapy, przez ból który sprawiło jej moje ugryzienie, uderzyła ranną Tobię, a ta, nie gotowa do uniku ani ataku przeleciała w powietrzu kilka metrów, po czym uderzyła głową w wielkie, twarde drzewo. Kilka kropli deszczu, który zaczął padać spadło na mnie, przerażoną. Niedźwiedź ryknął raz jeszcze, zrzucił mnie z karku i uciekł.
Wstałam z ziemi. Deszcz padał już bardzo, była burza.
- Tobia!!! - Krzyknęłam zrozpaczona, po czym na trzech łapach (bo czwarta złamana) do niej podbiegłam. Stojąc nad nią oglądałam jej obrażenia. Jej rana przestała na szczęście krwawić, ale sarna nie ruszały się. Leżała na błocie, pod tym wielkim drzewem.
Obwąchałam ją.
- Tobia... Tobia, proszę! Odezwij się przyjaciółko! Przecierz ty nie możesz umrzeć, Tobia... Błagam cię, odezwij się!!! - Płakałam, dodatkowo mocząc swoje futro. 
Zaczęłam trącać ją nosem, budzić, wszystko!
- Przepraszam cię Tobio... Nie uratowałam cię... - Położyłam się i zaczęłam głośno płakać.

(Ktokolwiek?)