Budzi mnie warczenie wilka. Otwieram oczy i zrywam się z ziemi. Czuję zapach krwi.
Wychodzę z ukrycia. Miałam zostać tu tylko na noc i wymyślić plan... Tak kazała Seph, która z pewnością wierzy, że mi się uda. Zawsze wierzyła. Jeszcze zanim Loser... nieważne.
Mrugam oczami, aby powstrzymać łzy. Brak Losera odczuwam całą sobą. Każdego dnia przepełnia mnie smutek i tęsknota za nim.
Ktoś przygniata mnie do ziemi. Nawet nie zauważam, kto to. Zaczynam szybciej oddychać.
- Kim jesteś?! Kto cię tu przysłał?! - Krzyk rozlega się po całym lesie, który wprawdzie nie jest wielki, ale mimo to niezbyt bezpieczny. Unoszę wzrok i widzę dużego psa, głównie czarny, ale na ciele ma białe znaczenia. Patrzy na mnie podejrzliwie spod swoich brązowych oczu.
Udawaj przerażoną.
Zaczynam szlochać.
- J-ja... ja tu przyszłam na spacer... nie wiedziałam, że to twój teren... - jęczę, zakrywam łapami oczy.
- Bądź tak miła i przestań się mazać. - cedzi nieznajomy.
Uspokajam się. Po jego minie mogę wywnioskować, iż nadal nie jest przekonany do mojej obecności.
- Zejdź ze mnie, dobra? - proszę. Zagryzam dolną wargę, jakbym próbowała ukryć jej drżenie.
Cofa się kilka kroków do tyłu.
- Nie odpowiedziałaś na moja pytanie. - oznajmia chłodnym tonem.
- Przepraszam! - piszczę. - Mam na imię Andrea.
- Shizuo. - mruczy, lustrując mnie wzrokiem. - Po co tu przyszłaś? Nie jesteś członkiem sfory.
- Jakiej sfory? - pytam, próbuję wycisnąć z siebie zainteresowanie.
- Nie udawaj głupiej. - prycha. - Przecież każdy, kto wędruje po tych terenach, ma świadomość, że należą one do Sfory Psiego Spojrzenia. Może dołączysz? - sugeruje.
- Bardzo chętnie. - uśmiecham się delikatnie.
- Kim chcesz być? - odzywa się Shizuo.
- Ale jak to: kim? - Staram się sprawiać wrażenie suczki, która nie bardzo wie, na czym polega życie w sforze. Chyba nie idzie mi najlepiej, ale przynajmniej nie zdradzam najważniejszej informacji, której tak pilnie strzegę...
- Stanowisko. - parska pies. - Chyba wiesz, co to stanowisko, prawda?
- Mhm. - kiwam głową, po czym uświadamiam sobie, że pomruk nie jest zadowalającą odpowiedzią. - Tak. Kim mogłabym być?
- A kim chcesz być? - Unosi lewą "brew".
- Doradczynią... Alf. - patrzę na niego z nadzieją.
- Hmm... - zastanawia się. - W sumie jestem synem Alf. Wydaje mi się, że mogę pozwolić ci na pełnienie tej funkcji. - stwierdza po krótkim namyśle.
- To świetnie. - szczerzę się. Nie wygląda na zachwyconego z tego powodu, więc powracam do neutralnej miny.
- To ty zapoznaj się z terenami. - Nie patrzy na mnie. Idzie dalej. - Miłego pobytu w sforze.
- Dziękuję. - Ja również idę w innym kierunku. W tej sforze może być naprawdę miło...
Idę przez Mglisty Las. Uśmiecham się i podskakuję co drugi krok. Witam się z każdym napotkanym psem ze Sfory. Niektórzy reagują tak samo jak ja, a inni dziwnie na mnie patrzą, jakby próbowali mi przypomnieć, że trwają walki z wrogą sforą...
No właśnie. Czy uda mi się wypełnić zadanie, które powierzyła mi Seph?
Nie wiem. Mam taką nadzieję.
Nagle zauważam jakiegoś wilka. Wilk? Skąd wilk wziął się w Sforze? Czyli nie jestem jedyna. Podbiegam do niego i wołam:
- Dzień dobry!
- Serio? - wzdycha.
- Jestem Andrea. - podaję mu łapę.
- Proszę, idź sobie. - mówi i zręcznie unika mojego wzroku.
- To niemiłe z twojej strony tak mówić. - stwierdzam. Na chwilę krzywię się, po czym ponownie unoszę kąciki warg do góry. - A ty jak masz na imię?
Andreo, jeszcze nie przeszliście na "ty", niemalże słyszę głos mojej siostry, która zawsze miała dobre maniery i wiecznie mnie poprawiała. Mnie i resztę rodzeństwa, ale głównie mnie. Była najstarsza i często wykorzystywała ten fakt.
- Kashinu. - odpowiada niechętnie.
- Mogę mówić do ciebie Shinu? - pytam.
- Nie. - Nie zastanawia się nad odpowiedzią, wali "prosto z mostu".
- Jak wolisz. - Przybieram obojętny ton głosu.
Uświadamiam sobie, że rozmowa z Kashinu może być trudna, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych, czyż nie...?
Shinu Kashinu?
Ktoś przygniata mnie do ziemi. Nawet nie zauważam, kto to. Zaczynam szybciej oddychać.
- Kim jesteś?! Kto cię tu przysłał?! - Krzyk rozlega się po całym lesie, który wprawdzie nie jest wielki, ale mimo to niezbyt bezpieczny. Unoszę wzrok i widzę dużego psa, głównie czarny, ale na ciele ma białe znaczenia. Patrzy na mnie podejrzliwie spod swoich brązowych oczu.
Udawaj przerażoną.
Zaczynam szlochać.
- J-ja... ja tu przyszłam na spacer... nie wiedziałam, że to twój teren... - jęczę, zakrywam łapami oczy.
- Bądź tak miła i przestań się mazać. - cedzi nieznajomy.
Uspokajam się. Po jego minie mogę wywnioskować, iż nadal nie jest przekonany do mojej obecności.
- Zejdź ze mnie, dobra? - proszę. Zagryzam dolną wargę, jakbym próbowała ukryć jej drżenie.
Cofa się kilka kroków do tyłu.
- Nie odpowiedziałaś na moja pytanie. - oznajmia chłodnym tonem.
- Przepraszam! - piszczę. - Mam na imię Andrea.
- Shizuo. - mruczy, lustrując mnie wzrokiem. - Po co tu przyszłaś? Nie jesteś członkiem sfory.
- Jakiej sfory? - pytam, próbuję wycisnąć z siebie zainteresowanie.
- Nie udawaj głupiej. - prycha. - Przecież każdy, kto wędruje po tych terenach, ma świadomość, że należą one do Sfory Psiego Spojrzenia. Może dołączysz? - sugeruje.
- Bardzo chętnie. - uśmiecham się delikatnie.
- Kim chcesz być? - odzywa się Shizuo.
- Ale jak to: kim? - Staram się sprawiać wrażenie suczki, która nie bardzo wie, na czym polega życie w sforze. Chyba nie idzie mi najlepiej, ale przynajmniej nie zdradzam najważniejszej informacji, której tak pilnie strzegę...
- Stanowisko. - parska pies. - Chyba wiesz, co to stanowisko, prawda?
- Mhm. - kiwam głową, po czym uświadamiam sobie, że pomruk nie jest zadowalającą odpowiedzią. - Tak. Kim mogłabym być?
- A kim chcesz być? - Unosi lewą "brew".
- Doradczynią... Alf. - patrzę na niego z nadzieją.
- Hmm... - zastanawia się. - W sumie jestem synem Alf. Wydaje mi się, że mogę pozwolić ci na pełnienie tej funkcji. - stwierdza po krótkim namyśle.
- To świetnie. - szczerzę się. Nie wygląda na zachwyconego z tego powodu, więc powracam do neutralnej miny.
- To ty zapoznaj się z terenami. - Nie patrzy na mnie. Idzie dalej. - Miłego pobytu w sforze.
- Dziękuję. - Ja również idę w innym kierunku. W tej sforze może być naprawdę miło...
* * *
Idę przez Mglisty Las. Uśmiecham się i podskakuję co drugi krok. Witam się z każdym napotkanym psem ze Sfory. Niektórzy reagują tak samo jak ja, a inni dziwnie na mnie patrzą, jakby próbowali mi przypomnieć, że trwają walki z wrogą sforą...
No właśnie. Czy uda mi się wypełnić zadanie, które powierzyła mi Seph?
Nie wiem. Mam taką nadzieję.
Nagle zauważam jakiegoś wilka. Wilk? Skąd wilk wziął się w Sforze? Czyli nie jestem jedyna. Podbiegam do niego i wołam:
- Dzień dobry!
- Serio? - wzdycha.
- Jestem Andrea. - podaję mu łapę.
- Proszę, idź sobie. - mówi i zręcznie unika mojego wzroku.
- To niemiłe z twojej strony tak mówić. - stwierdzam. Na chwilę krzywię się, po czym ponownie unoszę kąciki warg do góry. - A ty jak masz na imię?
Andreo, jeszcze nie przeszliście na "ty", niemalże słyszę głos mojej siostry, która zawsze miała dobre maniery i wiecznie mnie poprawiała. Mnie i resztę rodzeństwa, ale głównie mnie. Była najstarsza i często wykorzystywała ten fakt.
- Kashinu. - odpowiada niechętnie.
- Mogę mówić do ciebie Shinu? - pytam.
- Nie. - Nie zastanawia się nad odpowiedzią, wali "prosto z mostu".
- Jak wolisz. - Przybieram obojętny ton głosu.
Uświadamiam sobie, że rozmowa z Kashinu może być trudna, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych, czyż nie...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.