Uśmiechnęłam się. To była piękna piosenka.
-Pięknie śpiewasz,jeszcze piękniej niż kiedyś. Powiedziałam.
-Żartujesz...
-Nie żartuję. Czas zmienia nie tylko ludzi... ale i psy. Ale jedno się nie zmieniło...
-Co?
-Domyśl się. Zaśmiałam się. Po czym wstałam.
-Już późno,muszę iść. Powiedziałam.
-Ale o co Ci chodziło?! Usłyszałam głos za sobą.
Udałam że nie słyszę,niech pomyśli.
Zaniosłam szczeniaki do nory.
-Mamoo... Uśłyszłamam głos Guarda.
-Tak słońce? Zapytałam spokojnym tonem.
-Jared Cię nie chce?
Zwiesiłam głowę,nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć...
-To dla tego że masz dzieci?
Dalej milczałam.
-Przykro mi... Powiedział ze łzami w oczach.
-Mi nie. Powiedziałam i przytuliłam go do siebie.
Płożyłam dzieci spać po czym usiadłam przed norą jak to mam w zwyczaju i patrzyłam w gwiazdy.
Nagle usłyszałam kroki.
Spojrzałam w tył i to co zobaczyłam zmroziło mi kwer w żyłach.
-R-Rixion? Zapytałam przełykając ślinę.
-Wróciłem po was! Krzyknął uradowany.
-To żart,prawda? Powiedziałam z powagą.
-Nie cieszysz się?
-Ani tochę.
-Już mnie mnie kochasz?!
-Nigdy Cię nie kochałam! To nie była prawdziwa miłość! Krzyczałam ze łzami w oczach.
-Masz innego! Krzyknał rozzłoszczony.
-To nie twoja sprawa. Stanęłam przed nim szczeżąc zęby.
-Chcę zobaczyć MOJE dzieci.
-Ani mi się śni abyś ich dotknął!
-A więc tak się chcesz bawić?!
-Nie utrudniaj tego i odejdź!
-Ani mi się śni!
Wtedy zupełnie przypadkowo pojawił się Jared.
(Jared? Hehe)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.