sobota, 25 października 2014

Od Siobhan C.D. Blaise'a

Zrozumiałam go. Ale czy wybaczyłam? Tego nie wiem. Zapewne tak...

Gdy tylko się obudziłam, już wiedziałam, żę ten dzień będzie inny, niż wszystkie inne.
Wstałam późno*. Wyszłam z jaskini i usiadłam przed Błękitnym Jeziorem.
  Jak tu pięknie, pomyślałam.
Wtedy zaczął mnie strasznie boleć brzuch.
  - Ała! - wrzasnęłam.
  - Czego się wydzierasz? - prychnął jakiś ptak.
  - Ja tu rodzę! - warknęłam wściekła.
  - O! - zrozumiał powagę sytuacji.
  - O! - przedrzeźniałam go. - To nie jest takie fajne!
  - No wiem! - po głosie rozpoznałam, że to samica. Była to... wrona?
  - Weź kogoś sprowadź! - jęknęłam.
  - Nie. - burknęła.
Gdybym miała siłę, chętnie bym sobie zrobiła z niej śniadanie, ale tej siły nie miałam.
  - No dobra. - mruknęła niechętnie.
Odleciała, a ja zwijałam się bólu. Już nawet nie mogłam krzyczeć.
*Parę minut później*
Kątem oka zobaczyłam Wróbelkę. Biegła w moją stronę.
  - Czy ja umrę? - jęknęłam.
  - Nie. - odpowiedziała Wróbelka.
Jako pierwsza na świat przyszła suczka o różnokolorowych oczach.
  Jak Cato, przeszło mi przez myśl.
*Niecałą godzinę później...*
Szczeniaki urodziły się zdrowe. Na szczęście.
  - Gdzie Blai? - wyszeptałam.
  - Nie wiem. - odpowiedziała Wróbelka.
Gdzie on może być?!
Wtedy zobaczyłam, że Blaise biegnie w moją stronę.
Blaise?

*Ha, jestem oryginalna, nie napisałam "wstałam wcześnie" xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.