Seth wstał. Wziął ''pod pachę'' swój aeroplan i wszedł do małej jaskini.
- Gdyby nie deszcz! - warknął pod nosem.
- To byś już dawno nie żył. - dokańczam za niego. Podchodzę do wlotu jaskini. - Leje jak z cebra. - na potwierdzenie moich słów, w pobliskie drzewo uderza piorun. Pewnie tak samo by skończył mówię w myślach.
- A ty to tylko narzekać umiesz. - mówi próbując naprawić arcydzieło.
- Od kiedy jesteśmy na ty? - pytam nie odrywając wzroku od płonącego drzewa.
- Od teraz! To ty się przyplątałaś i ciągle mnie krytykujesz! - krzyczy odwracając się do mnie.
- Masz rację, przyplątałam się. - mruczę rzucając mu wrogie spojrzenie. - Czy mogę opuścić jaskinię? Ach no tak... pożar jest. Lepiej idź powiadom swoich przyjaciół od siódmej boleści, że ich las zaraz będzie płonąć. - kończę i wychodzę z jaskini. Odchodzę w przeciwną stronę płonącego drzewa. Tu będzie najwięcej zwierzyny...
<< Seth? Wybacz, że dopiero teraz... Ale no wiesz, byłam śpiąca XD >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.