Skrzywiłam się. Jak on może lubić te małe bachory? Najchętniej wrzuciłabym je do rzeki, ale medyczka codziennie przychodziła do mnie i sprawdzała ich stan...
- Słodkie są! - zapewnił pies, patrząc na mnie z uśmiechem
- Bardzo... - burknęłam, wznosząc oczy ku niebu
Miejmy nadzieję, że wyrosną na dobrych wojowników! Wzięłam jedną z suczek i podniosłam ją lekko. Przeniosłam ją na moje posłanie, zamierzając nakarmić moją córkę. Odwróciłam się tyłem do przybysza i pozwoliłam Awesome napić się trochę mleka.
- Nie masz przypadkiem czegoś na głowie? - zabrzmiało to bardziej jak rozkaz
Pokiwał przecząco głową.
- Nie! No chyba, że nie jestem tu mile widziany... - spuścił łeb zasmucony
Pokazałam kły i pchnęłam go ku wyjściu.
- Owszem, nie jesteś!
Chciałam mieć święty spokój. Od kilku dni nie spałam, bo te dzieciaki cały czas ryczały, lub chciały żreć. Jeżeli temu dogowi tak bardzo się podobają, to może wziąć wszystkie, nawet tu i teraz. Nie będę za nimi płakać. Samiec wyszedł powoli z mojej jaskini.
- Mógłbym coś dla Ciebie zrobić? - zapytał, odwracając się gwałtownie
Odłożyłam szczenię na koc.
- Hmm... Mógłbyś wreszcie wyjść! - gdy krzyknęłam, najgorsze z młodych wybuchnęło zduszonym płaczem
Westchnęłam przewracając oczami. I co przez niego się stało? Za nim doprowadzę to wszystko do porządku, padnę ze zmęczenia.
(Scooby?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.