Pewnego ranka postanowiłam się wybrać na spacer. Winner i dzieci spali więc nikogo nie budziłam.
Biegłam truchtem przez tereny sfory.
Nagle zbliżyłam się do klifu,z którego skoczyła Aiana.
Łza zakręciła się w moim oku,zawyłam.
Nagle usłyszałam odpowiedź,również wycie.
Nastawiłam uszu,to dobiegłam z dna kanionu!
-Ale jak się tam dośtać?! Powiedziałam do siebie.
Nagle zobaczyłam powalone,wielkie drzewo.
Niepewnie weszłam na nie po czym zjechałam na sam dół.
Trochę się obiłam ale to nie robiło mi większej różnicy.
Zobaczyłam ślady suczki i prawdopodobnie wilka,idące w tą samą stronę.
Poszłam tym właśnie śladem i natrafiłam na jaskinię.
Nagle usłyszałam rozpaczliwy płacz.
Podeszłam bliżej.
-Ari?! Krzyknęłam z niedowieżaniem.
-Tamika? Usłyszałam w odpowiedzi.
Ucieszona przytuliłam suczkę.
-Myśleliśmy,że nie żyjesz!
-Miałam nadzieję,że się zabiję. Ale jakimś cudem spadłam na wilka...
Polubiliśmy się. Uznałam,że nie warto wracać do SPS,więc zamieszkałam tu z nim.
Ale gdy okazało się że jestem w ciąży...
-Jesteś w ciąży?! Zapytałam z niedowieżaniem.
-Właśnie Ci to powiedziałam.
-Jak długo?
-Jeszcze kilka miesięcy,wiem że tego nie widać.
-Wracamy do SPS.
-Chyba Cię coś boli,tam nikt mnie nie potrzebuje.
-Nawet nie wiesz jak bardzo wszyscy za tobą tęsknią.
-Zgoda... Ale i tak już nie mam szans u Jareda.
-Nie przejmuj się. Pocieszałam ją.
Weszłyśmy na górę po pniu.
Prowadziłam ją powoli.
W końcu doszłyśmy do sfory.
-Patrzcie kogo przyprowadziłam! Krzyknęłam.
( Win? Ktoś jeszcze?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.