Z trudem zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, z którego prawdopodobnie wyszedł jakiś krzywy grymas, no ale nic na to nie poradzę. Właściwie to ja sama nie wiedziałam, z jakiego powodu jestem taka przygnębiona.
- Dobrze. - szepnęłam. Blaise również spróbował się uśmiechnąć. Wróciliśmy do jaskiń, czekając na to, co przyniesie nowy dzień.
* * *
Biegłam poprzez las. Wyczułam trop jakiejś sarny lub jelenia. Nie mogłam przegapić takiej okazji, zimą niełatwo o jedzenie. Przyśpieszałam z każdym krokiem, co nie było zbyt odpowiedzialne, bo w każdej chwili mogłam albo się wywalić, albo wpaść na drzewo.
Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. W oddali zobaczyłam mój cel. Oblizałam się na jego widok.
Gdy byłam w odpowiedniej odległości, zacząłam skradać się powoli. Wyskoczyłam w odpowiednim momencie. Już miałam zadać ostateczny cios, gdy...
- EJ! SIOBHAN! SIO!! PORĄBAŁO?! MY SIĘ ZNAMY! - wydarł się jeleń.
Byłam tak zdezorientowana, że aż sama spadłam. Wytrzeszczyłam oczy.
- Ktoś ty? - jęknęłam.
- Naprawdę, Siobhan? - westchnął. - Jestem Roger.
Moją "twarz" rozjaśnił szeroki uśmiech. Myślałam, że odkąd razem z Blaise'm go zgubiliśmy już nigdy nawet na oczy go nie zobaczymy.
- Co to, Sio? - odezwał się Blaise.
- Raczej kto. - oburzył się Roger. - Jestem ROGER. A Ty to pewnie Blaise, tak?
Blai? Pamiętasz Rogera? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.