niedziela, 8 lutego 2015

Od Jareda C.D. Ariany


  W oddali dostrzegam szarego wilka. Biegnę w jego stronę i rzucam się na niego. Zaciskam kły na szyi basiora, zaś on wyszarpuj się i zrzuca mnie z siebie. Patrzę mu prosto w jego duże, brązowe oczy.
Loser.
  Uderzam go łapą w pysk, po czym udaje mi się przewrócić wilka na ziemię. Chwyta mnie za kark i rzuca o drzewo. Kręci mi się w głowie, ale wstaję i odsłaniam rząd kłów. Nagle następuje coś, czego się nie spodziewałem - odwraca się. Uważałem Losera raczej za doświadczonego wojownika, ale mimo to teraz zrobił najgorszą rzecz, jaką mógł. Puszcza się biegiem w stronę jakiejś suczki rasy owczarek niemiecki, którą przed chwilą powalił członek mojej sfory.
  Zależy mu na niej?
 Wykorzystuję okazję i ruszam za basiorem. Moje kły ponownie wbijają się w jego kark. Zaczynam szarpać, a on usiłuje mnie zepchnąć. Kłapie zębami powietrze, jakby to miało coś dać. Przewraca się i dociska mnie do podłoża. Gryzie mnie i ciągnie w swoją stronę. Wyrywam się i ponownie atakuję. Wilk osuwa się na ziemię. Jego oczy są przepełnione pustką.
  Zmierzam dalej. Zauważam Ari, która walczy z Sephorą - Alfą wrogiej sfory.
  - Co się stało? - woła Ariana. Na jej "twarzy" maluje się przerażenie.
  Mam ochotę odpowiedzieć "No jak to co? Przecież trwa bitwa!", ale szybko uświadamiam sobie, że pewnie wyglądam jak zombie lub inna postać z horroru.
  - Zabiłem Losera. - odpowiadam.
  - Tego szczeniaka Erissy?! - Moja partnerka wytrzeszcza oczy i patrzy na mnie jak na potwora.
  - Nie! - krzyczę oburzony. - Tego z wrogiej sfory.
  - Aha. - Tym razem jej głos jest trochę spokojniejszy.
  - Ona... nie żyje? - wskazuję łapą na szarą wilczycę.
  - Jeszcze żyje. - mruczy akita. Niespodziewanie wadera wstaje i biegnie gdzie indziej. Staje przed dużym, białym wilkiem - chyba każdy wie, o kogo chodzi - i szepcze mu coś do ucha.
  - Odwrót! - rozlega się głos Winter Deada. Wrogowie wymieniają zdumione spojrzenia, ale posłusznie ruszają za swoim przywódcą.
  Zdezorientowany zerkam na Arianę. Ona patrzy na mnie wzrokiem mówiącym, że sama nie wie, o co chodzi.
  - Pewnie zaatakują jutro. - stwierdzam. Kiwa głową na znak zrozumienia. - Wracamy! - wołam. - Strażnicy zostają, musimy być czujni. Może być w tym jakiś podstęp.

* * *

  Wracając, rozmawiam z partnerką.
  - Ari... - zaczynam.
  - Hm? - odwraca głowę w moją stronę.
  - Jak pewnie wiesz, Rahim nie jest już dowódcą wojsk. - mówię. - Z tego powodu podczas bitew trudno ogarnąć wszystko i wszystkich. Przydałby się ktoś na to stanowisko. - wzdycham.
  - Masz rację. - Ariana zgadza się ze mną. - Ale kogo wybrać?
  Oboje zaczynamy intensywnie myśleć. Przypominam sobie wszystkich wojowników, zastanawiam się nad wyborem.
  - Dziś wieczorem go wybierzemy. - proponuje suczka.
  - Dobrze. - odpowiadam.
  Podczas reszty drogi żadne z nas nic nie mówi.

* * *

  Nadchodzi późny wieczór, a ja wciąż biję się z myślami. Gdy tylko wydaje mi się, że już na pewno jestem zdecydowany, zaraz coś mi się nie zgadza. Wtedy wchodzi Ariana.
  - Cześć. - odzywam się.
  - Cześć. - mruczy.
  - To... jak? - pytam. - Kogo wybierzemy na generała?

Ariana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.