Error
Mijają sekundy, minuty, godziny...
Leżę w kącie jaskini. Naprzeciwko mnie moje siostry, Alyson i Secret rozmawiają, co chwilę któraś z nich wybucha śmiechem. Nie rozumiem ich. One w ogóle wiedzą, co dzieje się na zewnątrz?!
- Z czego się tak śmiejecie? - warczę. Secret odwraca się w moją stronę.
- Chyba lepiej się śmiać niż być smutnym. - wzrusza ramionami.
Wywracam oczami i wbijam wzrok w krople wody, spadające na punkt znajdujący się kilka centymetrów ode mnie, ponieważ w górnej części groty jest niewielka dziura, a na zewnątrz pada deszcz.
Dookoła krzątają się dwie suczki, pewnie opiekunki szczeniąt. Na zewnątrz Leah, obrończyni szczeniaków, krąży wokół jaskini i uważnie wypatruje czegoś podejrzanego. Znając życie po drugiej stronie stoi Scooby.
Chcę wyjść na zewnątrz, opuścić sforę. Czuję to całym sobą. Już od jakiegoś czasu odliczam ten czas, gdy wreszcie skończę dwa lata i będę mógł wyruszyć gdzieś daleko. Z dala od irytującego rodzeństwa.
- Eri! - wołam radośnie. - Pobawmy się!
Error jęczy.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś nie mówiła do mnie "Eri", Alyson?! - warczy. Odsuwam się lekko do tyłu.
- Jak wolisz. - mówię obojętnie. - Ale ciekawego życia to ty nie będziesz miał, niestety. Od początku tylko siedzisz i z nikim nie rozmawiasz, chyba, że musisz. - skarżę się.
Pies nie odpowiada. Odwraca się i mruczy coś o wkurzających siostrach. Wzdycham i zmierzam w kierunku drugiego kąta. Nagle mama wchodzi do jaskini.
- Jestem, dzieci. - uśmiecha się.
- Mama! - Ja i Secret rzucamy się jej na powitanie.
Siadam pod "ścianą" groty i wpatruję się we wszystkich obecnych ponurym wzrokiem. Szczeniaki Erissy leżą blisko siebie. Rzadko z nimi rozmawiamy, a ja to już w ogóle. Kątem oka zauważam, że mój brat płacze. Starają się go pocieszyć. Wtedy korzystam z okazji i się wynoszę. Wybiegam na zewnątrz.
- Eri! - słyszę krzyk Alyson.
- Error! - Tym razem odzywa się Secret.
Nie odwracam się. Nie wiem, czy biegną za mną, ale mam nadzieję, że nie. Nareszcie mogę się stąd wynieść! Nie będę dłużej znosić tych walk. Jako szczeniak nic nie mogę zdziałać. Pomimo tego, że jestem synem Alf, do dziś nie wyjaśniono mi, dlaczego wybuchły te krwawe bitwy. To niesprawiedliwe.
Zatrzymuję się przy jakiejś norze. Na wszelki wypadek upewniam się, czy przypadkiem nikt mnie nie śledzi, lecz na szczęście tak nie jest. A przynajmniej tak mi się zdaje... Wchodzę do środka.
Spokój. Rozkoszuję się tą myślą, niestety nie na długo.
- Error! - Głos rozwścieczonych sióstr sprawia, że odwracam się w ich stronę.
- A wy czego chcecie? - pytam, nie ukrywając przy tym irytacji.
- Wracaj do domu! - Alyson kładzie uszy po sobie i odsłania kły. Musiała się nieźle zdenerwować.
- Niby po co? - Wiem, że jestem silniejszy od nich obu, ze względu na to, że jestem psem, a nie suczką, ale wolałbym się z nimi nie bić. Byłoby to oznaką tchórzostwa, czego nie popieram.
- Tu jest niebezpiecznie. - odpowiada Secret. - Wracaj. Proszę.
Taką Secret pamiętałem. Nieśmiała, cicha, delikatna. Mój mózg był w stanie zarejestrować tylko tyle, ale prawdopodobnie po prostu nie znałem jej zbyt dobrze, zresztą reszty też nie.
Alyson patrzy na mnie gniewnie. Z trudem powstrzymuję złośliwy uśmiech.
- No dobra. - Daję za wygraną. - Wracamy.
- Z czego się tak śmiejecie? - warczę. Secret odwraca się w moją stronę.
- Chyba lepiej się śmiać niż być smutnym. - wzrusza ramionami.
Wywracam oczami i wbijam wzrok w krople wody, spadające na punkt znajdujący się kilka centymetrów ode mnie, ponieważ w górnej części groty jest niewielka dziura, a na zewnątrz pada deszcz.
Dookoła krzątają się dwie suczki, pewnie opiekunki szczeniąt. Na zewnątrz Leah, obrończyni szczeniaków, krąży wokół jaskini i uważnie wypatruje czegoś podejrzanego. Znając życie po drugiej stronie stoi Scooby.
Chcę wyjść na zewnątrz, opuścić sforę. Czuję to całym sobą. Już od jakiegoś czasu odliczam ten czas, gdy wreszcie skończę dwa lata i będę mógł wyruszyć gdzieś daleko. Z dala od irytującego rodzeństwa.
Alyson
Dziwi mnie odmienne zachowanie brata. Całe dnie spędza w tym kącie i nic nie robi.- Eri! - wołam radośnie. - Pobawmy się!
Error jęczy.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś nie mówiła do mnie "Eri", Alyson?! - warczy. Odsuwam się lekko do tyłu.
- Jak wolisz. - mówię obojętnie. - Ale ciekawego życia to ty nie będziesz miał, niestety. Od początku tylko siedzisz i z nikim nie rozmawiasz, chyba, że musisz. - skarżę się.
Pies nie odpowiada. Odwraca się i mruczy coś o wkurzających siostrach. Wzdycham i zmierzam w kierunku drugiego kąta. Nagle mama wchodzi do jaskini.
- Jestem, dzieci. - uśmiecha się.
- Mama! - Ja i Secret rzucamy się jej na powitanie.
Error
Siostry zawsze były irytujące. Nigdy nie umiałem nic z tym zrobić. Gdybym miał kiedyś takie wychowywać, to chyba bym zwariował. Shizuo również nie wyglądał na zachwyconego ich entuzjazmem. Zaczął rozmawiać z mamą, a wtedy kompletnie się wyłączyłem.Siadam pod "ścianą" groty i wpatruję się we wszystkich obecnych ponurym wzrokiem. Szczeniaki Erissy leżą blisko siebie. Rzadko z nimi rozmawiamy, a ja to już w ogóle. Kątem oka zauważam, że mój brat płacze. Starają się go pocieszyć. Wtedy korzystam z okazji i się wynoszę. Wybiegam na zewnątrz.
- Eri! - słyszę krzyk Alyson.
- Error! - Tym razem odzywa się Secret.
Nie odwracam się. Nie wiem, czy biegną za mną, ale mam nadzieję, że nie. Nareszcie mogę się stąd wynieść! Nie będę dłużej znosić tych walk. Jako szczeniak nic nie mogę zdziałać. Pomimo tego, że jestem synem Alf, do dziś nie wyjaśniono mi, dlaczego wybuchły te krwawe bitwy. To niesprawiedliwe.
Zatrzymuję się przy jakiejś norze. Na wszelki wypadek upewniam się, czy przypadkiem nikt mnie nie śledzi, lecz na szczęście tak nie jest. A przynajmniej tak mi się zdaje... Wchodzę do środka.
Spokój. Rozkoszuję się tą myślą, niestety nie na długo.
- Error! - Głos rozwścieczonych sióstr sprawia, że odwracam się w ich stronę.
- A wy czego chcecie? - pytam, nie ukrywając przy tym irytacji.
- Wracaj do domu! - Alyson kładzie uszy po sobie i odsłania kły. Musiała się nieźle zdenerwować.
- Niby po co? - Wiem, że jestem silniejszy od nich obu, ze względu na to, że jestem psem, a nie suczką, ale wolałbym się z nimi nie bić. Byłoby to oznaką tchórzostwa, czego nie popieram.
- Tu jest niebezpiecznie. - odpowiada Secret. - Wracaj. Proszę.
Taką Secret pamiętałem. Nieśmiała, cicha, delikatna. Mój mózg był w stanie zarejestrować tylko tyle, ale prawdopodobnie po prostu nie znałem jej zbyt dobrze, zresztą reszty też nie.
Alyson patrzy na mnie gniewnie. Z trudem powstrzymuję złośliwy uśmiech.
- No dobra. - Daję za wygraną. - Wracamy.
Alyson
Na szczęście nie zwiał za daleko. Mogłoby to skończyć się źle. Po pierwsze - wilki paradują po terenach sfory, myślę, że dla strażników to niełatwe zadanie, aby pozbyć się ich wszystkich. Po drugie - niedaleko trwa bitwa.
Nie czuję się dobrze z tym, że tam giną członkowie Sfory, której Alfą być może kiedyś będę ja, podczas gdy ja sama czekam sobie w bezpiecznym miejscu...
Error nie wygląda na przejętego tą sytuacją. Gdy tylko jesteśmy na miejscu, on kładzie głowę na łapach i rzuca mi olewcze spojrzenie. Idę z siostrą do innej części jaskini. Przyznaję się, ta akcja z ucieczką brata nieco mnie zdenerwowała. Mógł stracić życie... chyba, że mu na nim nie zależy... Mijam Kirimę, która śpi.
Cicho wzdycham i kładę się, aby również zasnąć. Zamykam oczy.
* * *
Dźwięk mojego imienia sprawia, że się otwieram. Zauważam Secret, która stoi przede mną.
- Cześć. - mruczę, jeszcze nie do końca przebudzona. - Co się stało?
- Zniknęli. - szepcze zmartwiona. Zdanie wypowiedziane przez nią sprawia, że podrywam się z ziemi.
- Jak to... zniknęli?! - krzyczę. - I... kto zniknął? - siadam, gdy uświadamiam sobie, że nie wiem, czym właśnie się przejęłam.
- Error i Shizuo. - odpowiada. Rozglądam się dookoła, ale naszych braci rzeczywiście nigdzie nie ma.
- Idziemy ich znaleźć. - mówię stanowczo, chociaż odczuwam niepokój.
Secret?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.