Nagle moje oczy zrobiły się wielkie jak kula ziemska,odleciałam.
Nie wiedziałam co się w ogóle dzieje,dopiero gdy oderwał pysk od mojego pyska,wróciłam do świata żywych.
Po chwili zrobił się czerwony jak burak i wydukał.
-S-Sorki... to nie było na miejscu.
-Co ty gadasz głuptasku? Zaśmiałam się. Po czym dałam mu buziaka w "policzek".-Skaczę,muszę zmyć ten makijaż. Krzyknęłam po czym wpadłam tyłem do wody.
-Juchu! Krzyknęłam wpadając do wody.
Armor stanął na zboczu.
-Nic Ci nie jest?! Zapytał.
-Nie! Chodź na dół!
Po chwili pies był na dole.
Wyszłam na brzeg i otrzepałam się.
-No,teraz lepiej. Uśmiechnęłam się.
Na mojej szyi pozostał jedynie naszyjnik,nie było już zbędnej tapety,tylko JA.
Po chwili usłyszałam kroki.
-Chowaj się! Krzyknęłam wpychając go w krzaki.
Zobaczyłam moich braci,no nie!
-Anima? Ty jeszcze nie śpisz?! Warknął Caton.
-Nie jestem dzieckiem. Odparłam.
-Do domu. Uparł się.
-Nigdzie nie idę,a wy gdzie się wieczorem wybieracie?! Zamieniłam temat.
-Na treningu.
-O tej porze?!
-A nie wolno?
-Nie wolno.
I tak rozpoczęłam się dyskusja.
-Cisza! Usłyszałam donośny głos Mastera,odbijający się od skał i tworzący echo.
-Idziemy-do-domu. Powiedział w dużych odstępach.
-Ale... Odparł Cato.
-Wyraziłem się chyba dość wyraźnie?! Wpadł w furię.
-Mhm...
Już mieli iść dalej,kiedy nagle Caton stanął.
-Nie jesteśmy sami. Oznajmił.
Przełknęłam ciężko ślinę,wyczuł Armora...
Podbiegł do krzaka,Armor nie wytrzymał i stanał mu przed nosem.
-Kundel. Warknął.
-Zgred. Odparł.
Nie wytrzymałam.
-To jest mój chłopak,bardzo się kochamy wynocha! Warknąłam odpychając lekko brata.
-Jeszcze tego brakowało... Odparł Master łapiąc się za głowę.
Psy stały i warczały,jednak karzdy bał się zorbić ruch.
-Wracamy. Powrórzył Master łapiąc Catona za skórę na karku.
-Co ja,dziecko?! Awanturował się.
-Jak się nie uspokoisz to tak Cię będę niósł mimo tego że jesteś ciężki.
Po chwili znikneli w gęstwinie.
-Zjazd rodzinny. Warknąłam pod nosem,wszystko potrafią zepsuć...
-Nie szkodzi. Odparł Armor.
-Hę?
-Noc jeszcze młoda,chodź!
Gdy tak szliśmy przez las zaczęłam spiewać,ptaki dołączyły się i zobiły za chór.
LIPKA-Rokiczanka
-Wygrałeś. Powiedziałam kończąc.
(Armor?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.