-Nie,tylko się turlałaś i czekałaś aż Ci pomogę.
-Skąd wiesz?!
-Bo dobrze Cię znam. (Tak na serio to ją obserwowałem ale cicho sza).
-Taa,jasne.-Zaczęła kuśtykać w drugą stronę.
-Medyk w drugą stronę.-Mruknąłem lekko zdenerwowany na towarzyszkę.
-Żaden medyk.-Wypięła mi język.
-Z tobą to jak z dzieckiem...-Westchnąłem.
Zacząłem biec,natychmiast ją dogoniłem ponieważ ze skręconą łapą nie mogła przyspieszyć kroku.
Zagrodziłem jej drogę i stanąłem niczym Mur Chiński.
-Puść mnie.-Mruknęła.
-Nigdzie Cię nie puszczę,chyba że w drugą stronę.
-Zachowujesz się jak starszy braciszeek~!
-Jest w tym coś złego?
-Tak.
-Niby co takiego?!
-To że przez to wydajesz się mniej atrakcyjny,weź to pod uwagę.
-Ty się ze mnie nabijasz...
-Zgadłeś.
-A więc nie mam wyboru.
-Zostawisz mnie w spokoju?
-Mówisz tak ale chcesz żebym się na tobą użalał,więc nie zrobię ani tego ani tego.
-Więc co zrobisz?-Uśmiechnęła się zadziornie i zaczęła mówić słodkim głosikiem.
-Zataszczę Cię na siłę!-Zaśmiałem się i łapiąc ją za kark wrzuciłem na swoje plecy.
-Osz tyyy!
-Tak wiem,jestem okropny.-Westchnąłem i zacząłem zmierzać w stronę medyka.
-Puść mnie,nie wiesz nawet jak to wygląda...
-Jak?
-No,ykhm...wiesz...
-Nie wiem,nie obchodzi mnie to.
-Nie dbasz o swoją reputację.
-Przestań i tak się nie wywiniesz.
W końcu dotarliśmy do medyka,odłożyłem ją przed jaskinią i nakazałem wejść.
-Nie pójdziesz ze mną?
-Nie przesadzaj,nie jesteś małym dzieckiem.
W końcu weszła do środka,poczekałem chwilę aż wyszła z opatrzoną łapą.
-I jak?
-Będziesz mnie woził aż się zrośnie.
-Czemu niby ja?!
-Bo sam zacząłeś.
-Tylko dla tego że mam dobre serce,jasne?-Schyliłem się i pozwoliłem jej wsiąść na swój grzbiet.
-Wio,koniku!
~To będzie najdłuższe kilka tygodni w moim życiu,czuję to...
<<Akusei? Twój konik do dyspozycji XD>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.