Wreszcie dotarłam do swej jaskini. Robiło się już ciemno, także ograniczoną miałam widoczność. Ułożyłam się na twardej, skalistej ziemi. Ugh... Zimne i niewygodne, ale to nie było moim największym zmartwieniem. Mój spokój przerwały głośne szmery dochodzące z samego końca pieczary.
- Kto tam jest? - wykrzyknęłam chcąc zabrzmieć choć trochę przerażająco.
Mój głos rozszedł się echem.
- Phine? - usłyszałam w odpowiedzi cichy szpet.
- Ktoś ty?! - podskoczyłam przerażona do góry i zaczełam miotać się w każdą stronę.
- To ja - radosny głos otulił moje zmysły.
- Jaki ja? Nie znam Cię! - wykrzyknęłam będąc lekko poirytowana.
Księżyc, przypominający rogalika, wzszedł na horyzont oświetlając lekko jaskinie.
W jego blasku mogłam ujżeć obcego, który ośmielił się straszyć mnie po nocach.
Zobaczyłam rudą sierść i białe znaczenia. Czyżby to była... Nie, to nie możliwe! Ale
skąd by znała moje przezwisko.
- Phine, musisz mnie pamiętać. - zblizyła się dodając błagalnym głosem.
- Nie znam Cię! Daj mi spokój. - czarne oczy samicy zabłysły, a jedna łza spłynęła
po jej sierści.
- Jestem Amphetamine. Twoja siostra. Przypomnij sobie. - łkała nadal.
Czułam jakby cos we mnie pękło. Śmiała podszywać się pod moją siostrę myślać, że nabiore
się na takie zagrywki.
- Odejdź! Zostaw mnie! - warknęłam i zaczęłam przeganiać ją.
- Morphine! - krzyknęła przez łzy. - Na zawsze
Dopiero teraz do mnie doszło co zrobiłam. Krzyczałam i groziłam swojej siostrze.
Prawdziwej. Te dwa słowa wystarczyły bym jej uwierzyła. Rzuciłam jej sie na szyję.
- Przepraszam Ampha. Nie wiedziałam. - z moich oczu także pociekły słone krople. - Gdzie reszta?
- Nie mam pojęcia. - uścisnęła mnie mocno. - Kiedy odeszłaś każda z nas poszła w inną
stronę. Słyszałam, że Tiramisu trafiła do schroniska, ale nie byłam pewna.
- Jak mnie znalazłaś?
- Poczułam Twój zapach. Wiesz, mam włąscicielkę nową. Będę musiała wracać i chciałabym
żebyś poszła ze mną. Napewno CIę weźmie. - kąciki jej pyska uniosły się w górę.
- Nie Ampha, ja nie mogę. Teraz tu jest mó dom. Poza tym nie chcę tam wracać. - spuściłam
głowę w dół niechcąc ujrzeć w jej przenikliwego wzroku.
- Muszę już iść. Żegnaj Phine. Boję się, ze nigdy więcej CIę nie ujrzę. - załkała ostatni raz
i zwróciła się ku wyjsciu z groty.
- Żegnaj, Amphetamine. - szepnęłam pod nosem już do siebie, ponieważ samica zniknęła w
mroku nocy.
Tej nocy nie zmrużyłam oka nawet na minutę. Wszystko wydawało się takie dziwne.
Przecież
to było tak nieprawdopodobne, ale przecież ona tu była. Stała pzede mną i mówiła.
W tym momencie wybudziłam się ze snu. Słońce wschodziło już, a księżyć schował się za horyzontem.
Wszystko było tylko jednym głupim snem.
Zaliczone ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.