~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mijały dni i miesiące. Ten dzień musiał w końcu nadejść.
-Idę do lasu na łowy-oznajmia Pure wychodząc z nory.
-Nie ma mowy. Jest ciemno. Idę z tobą-powiedziałem.
-Nie jestem już dzieckiem, tato. Poza tym nie idę sama tylko z Imperem - pies czekający przy wejściu nerwowo się uśmiechnął. Wyszli chichocząc.
Marlene siedziała w pokoju i ani myślała z nami porozmawiać. Marceli widząc jak Pure wychodzi pobiegł za nią. Czy ją szpiegował?
-Marlene?-zagadnąłem.
-Tato przestań bo wyjdę - zagroziła.
Może jednak łatwiej było się zajmować szczeniakami...?
<Sio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.