Strony

niedziela, 19 października 2014

Od Erissy CD Rah'a

Tego było mi trzeba - cudownej, krystalicznie czystej wody! Odsunęłam pustą już miskę od siebie i spojrzałam ukradkiem na Rahim'a. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że on cały czas mi się przyglądał. Niezręczna cisza panowała wokół nas, czułam się dość nieswojo.
- Kiedy zostałeś Dowódcą Wojowników? - zapytałam, udając, że mnie to interesuje
Samiec pokręcił łbem, jak gdyby właśnie wybudził się z głębokiego snu.
- Od całkiem... niedawna.
Spuściłam wzrok. Zaskakujące było to, że mimo faktu, iż Rahim był moim dowódcą, widziałam go tylko raz. Ah, to pewnie dlatego, że cały czasz spędzam z tymi bachorami.... Pośpiesznie wstałam od stołu, udając pośpiech.
- Muszę już iść. - rzuciłam nudząc się u niego - Może się jeszcze kiedyś spotkamy!
Wybiegłam. Szybko przebierałam łapami, aby stracić z oczu grotę Rah'a.
- Poczekaj! - usłyszałam za sobą
Nie zamierzałam odwrócić łba, nic mnie nie zatrzyma. Nieświadomie skierowałam się na północ. Klify były więc nie daleko... Poczułam ból w tylnej łapie - to kamienie, którymi usłana była droga mnie zraniły. Ciągnęła się za mną krwawa smuga. Nagle potknęłam się o większy niż inne głaz. Uderzyłam pyskiem o ziemię i potoczyłam się dalej. Wylądowałam na samej krawędzi jednej z wyższych półek skalnych. Starałam się wbić pazury w podłoże, jednak mi się to nie udawało. Moje tylne kończyny dyndały już w powietrzu. Mewy i rybitwy które latały nade mną skrzeczały przeraźliwie. Bałam się, że spadnę. Bałam się, że roztrzaskam się na strzępy... Powoli traciłam jakiekolwiek oparcie, nie miałam już siły by się trzymać. Teraz wisiałam już tylko na jednej łapię, modląc się o pomyślny zwrot akcji. Nie miałam żadnych szans - musiałam się poddać. Zamknęła oczy i runęłam w otchłań... Usłyszałam przeraźliwy krzyk. Nagle przeszył mnie ból. Otworzyłam lekko ślepia i spostrzegłam, że nadal żyję. Skały na dole były tylko trochę bliższe niż przedtem. Uniosłam nieśmiało łeb. Ujrzałam Rahim'a, który z całej siły trzymał mnie za kark.
- Nie puszczę Cię! - zapewnił, ale na jego pysku malowało się zupełnie coś innego
Długo mnie nie utrzyma... Znowu poczułam w sobie wolę walki, nadzieję! Zaczęłam drapać pazurami kamienną ścianę, próbując podciągnąć się do góry. W końcu się udało - z jego pomocą wyskoczyłam jak z procy, i wylądowałam na piasku. Dyszałam, nadal zdenerwowana.
- Dziękuje... - wyszeptałam, jakby do siebie
Rahim uśmiechnął się znacząco.
<Rah?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.