
Nagle usłyszałem bieg jakiegoś psa. Błagam byle tylko nie przyszedł tu nikt szczęśliwy chcący pogadać. Niestety przyszła właśnie taka osoba.
- Dzień dobry! - wykrzyknęła suczka.
- Serio? - wzdycham z niezadowolenia.
- Jestem Andrea. - podaję mi łapę.
- Proszę, idź sobie. - mówię do niej unikając jej wzroku.
- To niemiłe z twojej strony tak mówić. - stwierdziła.
Na chwilę krzywię się, - A ty jak masz na imię?
- Kashinu. - odpowiadam niechętnie.
- Mogę mówić do ciebie Shinu? - pyta suczka.
- Nie. - Nie zastanawiam się nad odpowiedzią mówię tak by się odczepiła.
- Jak wolisz. - Przybiera obojętny ton głosu.
- Co ci zresztą do tego by mnie spotykać? - wydusiłem.
- Nic tak sobie przechodziłam, ale przyznam trudno cię znaleźć.
- To świetnie - mamroczę coś potem i znikam jej z oczu.
Szybkie znikanie ćwiczyłem dosyć długo. Przydało się to jednak. W lesie jest dużo drzew z na tyle niskimi gałęziami bym na nie wskoczył,ale inny pies już nie. Z grubego konaru obserwowałem jak Andrea z zakłopotaniem rozgląda się i odchodzi. Spokój wreszcie. Zeskoczyłem i usiadłem w starym miejscu pod drzewem.
Andrea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.