Pewnego dnia siedząc w swojej norze wpadłem na genialny pomysł. (Chyba nie myślicie, że wam go opowiem? Jeśli tak myślicie, to się mylicie!) Tak czy siak wyszedłem ze swojej nory. Poszedłem do lasu. Kiedy byłem w lesie dostrzegłem sosnę. Była niesamowicie wielka. Wskoczyłem na nią i zacząłem potrząsać drzewem. Na ziemię spadła duża część igieł, wiele z nich było przyczepione do gałęzi. Strąciłem ostatnie igły i zacząłem je podnosić. Złamałem największą gałąź, żywicą przyczepiłem do niej wszystkie igły. Zajęło mi to około 6 godzin. Po wielu poprawkach zrobił się z tego latawiec. Podniosłem go i pobiegłem nad klify. Za mną pobiegła jakaś wysoka suczka.
-Co ty chcesz zrobić?-Zapytała oschle.
-Zobaczysz!-Odparłem podnosząc pyskiem latawiec stojąc nad klifami.
-Ciebie chyba coś porąbało jeśli myślisz, że polecisz na tej gałęzi.-Mruknęła.
-Nawet jeśli, to co mi szkodzi?-Zapytałem.
-Nie wiem, może to, że spadniesz i zdechniesz.-Stwierdziła chamsko.
-Nic Ci do te...Ej! Ja-Ja to dopracowałem do perfekcji, nie ma mowy!-Zaśmiałem się.
-Wariat-Mruknęła pod nosem udając, że nie słyszę.
-Słyszałem to-Powiedziałem głośno.
-Zanim zginiesz, miło by było, jakbyś się przedstawił. Wiesz, chcę wiedzieć który nagrobek będzie twój-Zażartowała bez wyrazu.
-Seth, a ty?-Odpowiedziałem.
-Silentium-Powiedziała.
-Dobra Silen-coś tam, mam gdzieś twoje uwagi, nie jestem szczeniakiem!-Powiedziałem przygotowując się do skoku.
-Ciekawe, czemu się zachowujesz jak taki...I nie mów do mnie Silen-Mruknęła głośno.
Wtedy nie posłuchałem i miałem skoczyć, kiedy w moment rozpętała się burza. Lało jak z cebra. Wtedy dostrzegłem, że mój wynalazek się rozpływa. Żywica nie jest tak długowieczna, jak sądziłem.
-Kurka-Powiedziałem.
<Silentium? Brakowena, tak jakby :(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.