Złapałem ją.
-Co się stało?-spytała sunia słysząc huk.
-Ci...-skarciłem ją.
Staliśmy chwilę nasłuchując. Małe kamienie spadały ze szczytu trącając coraz większe i spadając w dół góry.
-Lawina-szepnąłem.
Rozejrzałem się dookoła.
-Blai...?
-Musimy stąd iść-powiedziałem.-Trzymaj się za mną.
Schodziliśmy powoli w dół. Nagle Siobhan poślizgnęła się na kamieniu. Kamień poleciał w dół a Sio za nim. Sio krzyknęła. Chwyciłem ją za łapę i trzymałem jak nigdy. Najmocniej jak tylko mogłem. Serce zaczęło mi mocniej bić. Gdyby teraz spadła, co powiedziałbym jej rodzicom? Alfie?
Rozhuśtałem ją i puściłem. Prosto na skalną półkę. Skały z góry rozpędzały się.
Skoczyłem do Sio. Na nasze szczęście była tam niewielka jaskinia. Wbiegliśmy do środka. Czuliśmy wilgotne powietrze.
-Schowajmy się najgłębiej jak się da-powiedziałem. Skały spadające z góry osadziły się na półce skalnej i zamurowały wejście.
-O nie...-szepnąłem.
<Siobhan? Tragedia... ;< )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.