Przytuliliśmy się. Wreszcie byłam spokojna,nagle przypomniał mi się Loser.
-Pamiętasz Losera? Zapytałam.
-Tak...
-Bardzo chciałam mu pomóc ale...
-Choroba to nie twoja wina. Win siedział obok mnie i mnie pocieszał.
-Czujesz soś?
-Szczeniaki? Zapytał podekscytowany.
-Nie jestem tego pewna... Wiem.
-I co?
-Głodna jestem. Chodźmy coś zjeść.
Poszliśmy,upolowaliśmy po zającu i zjedliśmy ze smakiem.
Potem wróciliśmy do nory i odpoczywaliśmy.
Wieczorem leżałam przed norą,Win położył się obok mnie.
-Czym się znowu martwisz? Zapytał podejżliwie.
-Niczym. Wypierałam się.
-Wiem że się martwisz,znam cię na wylot. Pies patrzył na mnie i czekał na odpowiedź.
-Wiesz... Jeśli moja mama miała tą horobę... i Lassie... to jest 80% szans że ja też mam tą chorobę.
(Win? Robię dramat)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.