Strony

sobota, 7 marca 2015

Od Wolf Soul

Ostatnio nic się nie dzieje. Byłam u sarniego stada, nowych wieści nie ma. Po prostu jest nudno, nie ma nic do roboty.
Napiłam się z jeziorka i upolowałam jelenia. Zjadłam go. Spotkałam nagle jakiegoś psa. Wyglądał na miłego, więc podeszłam.
- Cześć, jestem Wolf Soul. - uśmiechnęłam się.

Ktoś? :)

Kashinu - Quest ,,Tajemnicze Zadanie"

Dzień brzydki taki szary i na dodatek potwornie przygnębiający. Nie ma po co budzić się w taki dzień, by robić cokolwiek, a po co jeszcze ta pogoda. Bardzo grube i ciężkie chmury pokrywały calusieńkie niebo, nawet najmniejszej dziurki na choć jeden promień słoneczny. Wiał przeszywająco zimny wiatr, gwiżdżąc przeraźliwie smętną piosenkę. Cały świat wydawał się taki smętny i przygnębiony. Taki pozbawiony życia, pogrążony w melancholijnym śnie. Wydawało się jakby nie miał zamiaru nigdy się przebudzić, żeby  już nigdy nie otworzyć oczu  i nie pozwolić na przyjście wiosny, którą tak wszyscy uwielbiają nie licząc mnie.
Te wszystkie motylki kwiatuszki nie mogę na to patrzeć. Jesień to chyba najlepsza z pór roku wszystko jest tak samo jak ja pogrążone w smutku. Nic radosnego. Tylko spadające, kolorowe liście, których kolej na obumarcie. Pokazują że nawet nad najcenniejszym, pięknym życiem włada nieugięty i nieuległy czas, którego nikt nigdy nie dogoni i nie zatrzyma. Tylko on nigdy nie zniknie gdzieś tylko będzie trwał tak na wieki. Rozmyślałem tak nad przemijaniem kiedy ni z tego ni z owego przyleciał czarny kruk. Nie ruszając się z pod wielkiego, starego dębu zacząłem go bacznie obserwować.Zleciał na niską gałąź by wypatrzeć potencjalną ofiarę na śniadanie. Następnie czyścił sobie lotki po czym zaczął wrzeszczeć w niebo głosy.
- Cicho bądź, nie da się myśleć!- wrzasnąłem do ptaka.
Jak by na komendę krakadło zamknęło swój dziób i odleciało gdzieś daleko. Nie spuszczałem z niego oczu aż nie znikło za deszczową ścianą. No nie jeszcze deszczu brakowało by ten dzień stał się jeszcze gorszy.
Patrzyłem jak mglisto-deszczowa chmura zbliża się do mnie. Nagle spadło mi coś na głowę. Zamknąłem oczy.

***

Ciemność, wokół mnie jakaś pustka. Nic, a nic tu nie ma tylko ten przeszywający ból głowy.
Nagle coś usłyszałem:

-Kashinu! Podążaj za krukiem! Za krukiem , za krukiem...

***

Obudziłem się znowu pod dębem. Ptak usiadł mi nad głową i krakał przeciągle.
Nic nie rozumiem, czemu akurat on i po co mam za nim iść? Nie miałem jednak czasu na rozmyślanie, bo kruk zaczął lecieć nisko nad ziemią. Całymi godzinami uganiałem się z krakadłem by raczyło doprowadzić mnie do owego miejsca. Biegałem, pływałem, skakałem i błądziłem za głupim ptakiem, który najwyraźniej nie miał zamiaru pokazać mi dobrej drogi.





 https://41.media.tumblr.com/71fde39514aff362fabc2c4e8a7f04b6/tumblr_n30frt4hK91r8jrvgo1_1280.png

W końcu jednak wyszliśmy za tereny sfory i wędrowaliśmy bardzo daleko. Natrafiłem na ścieżkę prowadzącą do jakiejś starej, rozklekotanej chatki. kruk krążył nad jej dachem oznajmiając chyba ze to tutaj. Wszedłem i mój wzrok padł na... List!
Nie no nie wierzę leciałem taki kawał za krakadłem po list!
W liście napisane było tak:

~ W pełnię księżyca przyjdź tutaj znowu. Przynieś ze sobą białe pióro czarnego kruka i kwiat paproci, a wtedy ukaże się on...

O co znowu chodzi ktoś sobie robi żarty czy jak? Dobra zrobię to, ale teraz wracam pod drzewo.
Tak jak mówiłem, tak i zrobiłem. Udałem się w drogę powrotną do Mrocznego Lasu...

Koniec



Od Kashinu Cd Andrei

Niedawno dołączyłem do tej sfory. Jestem tu tylko przelotem raczej nie na stałe chociaż nikt mi nie przeszkadza. Może nawet dostanę darmowe jedzenie. Przynajmniej na razie nie będę walczył o przetrwanie. Siedziałem poddrzewem rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Od czasu do czasu było słychać ciche pogwizdywanie wiatru w koronach drzew. Wszystko wokół mnie przysłaniała gęsta mgła. Co ja teraz zrobię po śmierci Storma. Czemu nie ostrzegłem go zanim drzewo runęło przygniatając psa do ziemi. Jaki ja byłem głupi mogłem to zrobić niestety głos uwiązł mi w gardle, a łapy były jak z waty. Ostatnia prośba skierowana do mnie była dym ukończył szkolenie, nie dał się zabić. Bym pomścił ich w starej watasze. Potem odszedł, ale wciąż czuję, że czuwa nade mną.
                                               https://41.media.tumblr.com/269ec6cb1504c764ddefcf962db09f1b/tumblr_ne2qrliBNW1rlyjgjo1_500.jpg
 Nagle usłyszałem bieg jakiegoś psa. Błagam byle tylko nie przyszedł tu nikt szczęśliwy chcący pogadać. Niestety przyszła właśnie taka osoba.
- Dzień dobry! - wykrzyknęła suczka.
  - Serio? - wzdycham z niezadowolenia.
   - Jestem Andrea. - podaję mi łapę.
  - Proszę, idź sobie. - mówię do niej unikając jej wzroku.
  - To niemiłe z twojej strony tak mówić. - stwierdziła.
Na chwilę krzywię się, - A ty jak masz na imię?
  - Kashinu. - odpowiadam niechętnie.
  - Mogę mówić do ciebie Shinu? - pyta suczka.
  - Nie. - Nie zastanawiam się nad odpowiedzią mówię tak by się odczepiła.
   - Jak wolisz. - Przybiera obojętny ton głosu.
- Co ci zresztą do tego by mnie spotykać? - wydusiłem.
- Nic tak sobie przechodziłam, ale przyznam trudno cię znaleźć.
- To świetnie - mamroczę coś potem i znikam jej z oczu.
Szybkie znikanie ćwiczyłem dosyć długo. Przydało się to jednak. W lesie jest dużo drzew z na tyle niskimi gałęziami bym na nie wskoczył,ale inny pies już nie. Z grubego konaru obserwowałem jak Andrea z zakłopotaniem rozgląda się i odchodzi. Spokój wreszcie. Zeskoczyłem i usiadłem w starym miejscu pod drzewem.

Andrea?