<Ktoś chętny?>
Strony
▼
wtorek, 16 grudnia 2014
Od Marshall'a
Stałem nad jeziorem i bezmyślnie wpatrywałem się w słońce. Powoli do oczu nachodziły mi łzy. Po chwili ból stał się nieznośny, więc wskoczyłem do zimnej wody. Następne wybiegłem i zacząłem sprintem okrążać jezioro. Po drugim okrążeniu na mojej drodze zaczęły siadać mewy. Jeszcze większą radością było ich odganianie. Po czwartym dołączył się jakiś pies. Widziałem tylko czarną plamkę.
Od Reyall - Quest "Dźwięk"
Pamiętam tylko tyle, że było strasznie ciemno, a ja szłam sama w środku lasu, kiedy ktoś zaczął mnie wołać. Nie pamiętam dokładnie czyj to był głos, ale chyba czyjś znajomy. Szybko udałam się w stronę głosu i wtedy koniec...
Ocknęłam się w jakimś pomieszczeniu...Nie wiem, gdzie. Ale to miejsce było wykonane z luster. Gdzie bym nie popatrzyła, widziałam tam siebie. To mnie przeraziło. Nigdzie nie było drzwi, okna, czy nawet dziury, żeby się stąd wydostać. Podeszłam do jednego z luster i dokładnie je obwąchałam. Poczułam swój zapach; piżmowy, mokrego psa. To dziwne.
Przecież to tylko lustro...chyba 'tylko'. Cicho zawarczałam i zjeżyłam sierść na grzbiecie.
Ku mojemu nie zdziwieniu każdy Seter Irlandzki w lustrze, zrobił to samo. Wyraźnie słyszałam to warczenie. Potem szczeknęłam, i każdy pies po kolei szczeknął. Zamerdałam ogonem - reszta też. Wpadł mi do głowy pewien pomysł: Może mi się tylko wydaje, że to są lustra. Może to są inne psy....Tylko dziwnym trafem wyglądaliśmy tak samo. A przecież nawet jeśli jesteśmy jednej rasy to czymś się różnimy. Nie wiem, trochę kolorem, długością sierści, kształtem głowy, wiekiem. Cokolwiek. Więc ta myśl, że to nie lustra, szybko wypadła z mojej głowy. Na dobór złego, pomieszczenie zaczęło się kurczyć. Ściany zaczęły się do mnie przysuwać. Nie śmiejcie się....Mam klaustrofobię, więc szybko zaczęłam się dusić. Za moment ściany wróciły na swoje miejsce, ale teraz, jakby z ni kąt wydobywał się przeraźliwy dźwięk. To były strzały i wycie wilków.
Tak, to na pewno to. Szybko przypomniało mi się to, co robię w Sforze. Nie...
Wycie wilków było tak przeraźliwe, że już po chwili szukałam wyjścia. Skomlałam i drapałam w lustra, ile wlezie. Teraz, wszystkie psy poznikały. Zostałam sama. Co chwilę, niedaleko mnie padał strzał. Oczywiście odgłos, ale i tak się strasznie bałam. Wilki miały okropne głosy. Na prawdę chciałam stąd wyjść jak najszybciej, ale kim ja jestem, żeby udało mi się wyjść, jak rany. Dźwięki były tak głośne, że po chwili zemdlałam.
Obudziłam się we własnej norze....Kilka psów stało na de mną, ale kiedy się ocknęłam te szybko wyparowały z mojej nory. Został tylko jakiś nieznany pies. Był cały czarny, oczy jego były niebieskie. Zaczął cicho śpiewać. Śpiew był tak kojący, że jeszcze chwila i bym zasnęła, ale w tedy, pies, zaczął wyć. To już nie było piękne wycie. Wycie. Szczekanie. Skomlenie. Ujadanie. Cokolwiek i brzmiało to okropnie. Z ni kąt pomocy, a pies wył coraz głośniej. Potem, zaczęły wyć wilki i te strzały...O nie...Część druga tego, co było wcześniej ? Naprawdę nie mam na to ochoty. Chciałam wstać i uciec lub coś, ale byłam zbyt słaba. Pies przejął kontrolę nad moim umysłem i przez chwilę, we mnie, w środku, pojawiła się pustka. Potem...Już nic. Nie pamiętam. Ale kiedy się obudziłam nie było ani psa, ani innych. Byłam u siebie, w swojej niewygodnej norze. I wolę ją, niż to, co działo się chwilę temu. Pytanie tylko, czy to było naprawdę ? Tego nie wiem i obawiam się, że już się nie dowiem...
Ocknęłam się w jakimś pomieszczeniu...Nie wiem, gdzie. Ale to miejsce było wykonane z luster. Gdzie bym nie popatrzyła, widziałam tam siebie. To mnie przeraziło. Nigdzie nie było drzwi, okna, czy nawet dziury, żeby się stąd wydostać. Podeszłam do jednego z luster i dokładnie je obwąchałam. Poczułam swój zapach; piżmowy, mokrego psa. To dziwne.
Przecież to tylko lustro...chyba 'tylko'. Cicho zawarczałam i zjeżyłam sierść na grzbiecie.
Ku mojemu nie zdziwieniu każdy Seter Irlandzki w lustrze, zrobił to samo. Wyraźnie słyszałam to warczenie. Potem szczeknęłam, i każdy pies po kolei szczeknął. Zamerdałam ogonem - reszta też. Wpadł mi do głowy pewien pomysł: Może mi się tylko wydaje, że to są lustra. Może to są inne psy....Tylko dziwnym trafem wyglądaliśmy tak samo. A przecież nawet jeśli jesteśmy jednej rasy to czymś się różnimy. Nie wiem, trochę kolorem, długością sierści, kształtem głowy, wiekiem. Cokolwiek. Więc ta myśl, że to nie lustra, szybko wypadła z mojej głowy. Na dobór złego, pomieszczenie zaczęło się kurczyć. Ściany zaczęły się do mnie przysuwać. Nie śmiejcie się....Mam klaustrofobię, więc szybko zaczęłam się dusić. Za moment ściany wróciły na swoje miejsce, ale teraz, jakby z ni kąt wydobywał się przeraźliwy dźwięk. To były strzały i wycie wilków.
Tak, to na pewno to. Szybko przypomniało mi się to, co robię w Sforze. Nie...
Wycie wilków było tak przeraźliwe, że już po chwili szukałam wyjścia. Skomlałam i drapałam w lustra, ile wlezie. Teraz, wszystkie psy poznikały. Zostałam sama. Co chwilę, niedaleko mnie padał strzał. Oczywiście odgłos, ale i tak się strasznie bałam. Wilki miały okropne głosy. Na prawdę chciałam stąd wyjść jak najszybciej, ale kim ja jestem, żeby udało mi się wyjść, jak rany. Dźwięki były tak głośne, że po chwili zemdlałam.
Obudziłam się we własnej norze....Kilka psów stało na de mną, ale kiedy się ocknęłam te szybko wyparowały z mojej nory. Został tylko jakiś nieznany pies. Był cały czarny, oczy jego były niebieskie. Zaczął cicho śpiewać. Śpiew był tak kojący, że jeszcze chwila i bym zasnęła, ale w tedy, pies, zaczął wyć. To już nie było piękne wycie. Wycie. Szczekanie. Skomlenie. Ujadanie. Cokolwiek i brzmiało to okropnie. Z ni kąt pomocy, a pies wył coraz głośniej. Potem, zaczęły wyć wilki i te strzały...O nie...Część druga tego, co było wcześniej ? Naprawdę nie mam na to ochoty. Chciałam wstać i uciec lub coś, ale byłam zbyt słaba. Pies przejął kontrolę nad moim umysłem i przez chwilę, we mnie, w środku, pojawiła się pustka. Potem...Już nic. Nie pamiętam. Ale kiedy się obudziłam nie było ani psa, ani innych. Byłam u siebie, w swojej niewygodnej norze. I wolę ją, niż to, co działo się chwilę temu. Pytanie tylko, czy to było naprawdę ? Tego nie wiem i obawiam się, że już się nie dowiem...
Od Blaise'a C.D Siobhan & Jareda
-To dobry plan-przyznałem Sio rację. Jared powoli pokiwał głową w zamyśleniu.
-Sfora powinna się bez problemu zastosować...-odparł.
Sio patrzyła w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Szybko podziękowałem Jaredowi i wyszliśmy na dwór.
-Źle się czujesz?-spytałem.
-Nie...-odpowiedziała ponuro.
-To co się stało? Pamiętaj, mi zawsze możesz powiedzieć co ci leży na sercu...
-Sfora powinna się bez problemu zastosować...-odparł.
Sio patrzyła w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Szybko podziękowałem Jaredowi i wyszliśmy na dwór.
-Źle się czujesz?-spytałem.
-Nie...-odpowiedziała ponuro.
-To co się stało? Pamiętaj, mi zawsze możesz powiedzieć co ci leży na sercu...
<Sio? Przepraszam, że takie beznadziejne...>