Obudziłem się. Od razu po otworzeniu oczu, słońce jak zwykle naświeciło mi do oczu.
- Ch***ra. - warknąłem.
Nie ma to jak optymistyczny początek dnia.
Odwróciłem głowę, by spojrzeć na Ari. Jeszcze spała, więc nie będę jej budził... Wyszedłem z jaskini i usiadłem. Spojrzałem w niebo, śnieg już padał. Zacząłem chodzić w kółko, ale Ariana wciąż spała.
Poszedłem na małe polowanie, zdobyłem niewielką sarnę.
***
Minęły chyba ze dwie godziny. Zdecydowałem się ją obudzić. Dlaczego? Dziś chciałem zapytać się ją o coś bardzo ważnego, nie mogę tyle czekać.
Wszedłem z powrotem do jaskini i usiadłem przy suczce.
- Ari? - dotknąłem ją łapą. - Ari! - potrząsnąłem nią.
- Co jest? - otworzyła oczy.
- Śpisz? - spytałem.
- Teraz już nie. - burknęła, ale wstała.
- Wybacz, że Cię obudziłem. - szepnąłem.
- Nie szkodzi. - przeciągnęła się.
- Śniadanko. - oznajmiłem ciągnąc poranną zdobycz.
- O! - zawołała. - Dzięki.
Później już tylko w jedliśmy w milczeniu. Gdy zjedliśmy, oboje wyszliśmy na zewnątrz. Teraz wszystko było widać i bez żadnego trudu dotarliśmy z powrotem na tereny. Byliśmy naprawdę niedaleko.
- Ari... - zacząłem, gdy poszliśmy nad Wschodnią Polanę.
- Co?
- Mam pytanie. Bardzo ważne. - powiedziałem.
- Jakie? - zainteresowała się suczka.
- Co byś odpowiedziała, gdybym ja zadał takie interesujące pytanie... Czy zostaniesz moją partnerką?
Przełknąłem ślinę i czekałem na odpowiedź.
Ari?