Wybiegam na przód, a biały, wielki wilk mnie zauważa. Odsłaniam kły i głośno warczę. Ari staje obok mnie, a Winter gapi się na nas z miną nie najlepiej świadczącą o jego inteligencji (której chyba brak). Chętnie odwróciłbym się, ale niestety byłoby to najprostszym sposobem na wystawienie się Deadowi na śmierć. To raczej niezbyt mądra rzecz.
Wpatruję się w wroga, wyraźnie silniejszego ode mnie. Z trudem powstrzymuję się od odwrócenia do mojej ekipy ratunkowej. W końcu decyduję się na szybkie przekręcenie głowy. Rahim, Shining Armor, Siobhan, Blaise i jeszcze kilka osób. Trzeba było przyjrzeć się uważniej.
Wtedy dostrzegam kilka innych psów, których nigdy nie miałem okazji poznać. Winter Dead uśmiecha się drwiąco.
- Toxic. Morgan. - odzywa się w końcu. Jego sprzymierzeńcy zerkają na swojego dowódcę kątem oka. - Odpuśćmy sobie dziś walki. To bez seeeensuuuu... - Zupełnie niepotrzebnie przeciąga ostatni wyraz.
Zdezorientowany patrzę, jak we trójkę odchodzą dalej. Wydaje mi się to podejrzane. Kiedy wracamy na tereny SPS, rozmyślam o tym dużo.
- Trzeba będzie wysłać więcej strażników i zwiadowców. - mruczę pod nosem.
***
A jednak przez kilka tygodni nic dziwnego się nie dzieje. Jesteśmy ostrożni, SWP nie atakuje. Może czekają, aż się uspokoimy i wtedy wkroczą na nasze tereny?Siedzę na kamieniu przy Górskim Strumyku. Kieruję swój wzrok na wodę, która szybko płynie. Śnieg pada i jest wyjątkowo chłodno. Słyszę odgłos łap odbijających się od śniegu. Odwracam się i widzę Arianę. Liżę ją w nos.
- Cześć. - mówię krótko.
- Cześć... - szepcze. Spuszcza wzrok.
- Usiądź. - radzę suczce. Moja partnerka siada na kamieniu obok mnie. - Jak myślisz... o co im chodzi? - pytam.
Ariana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.