-Widzimy się jutro! Krzyczę.
-Jasne! Odpoiada i odchodzi niechętnie.
Blasie oddaje mi szczeniaki i podaję im obiad.
-Jak one szybko rosną... Wzdycham.
-Mamo? Słyszę po chwili.
-Tak? Odpowadam.
-A czemu inni mają tatę a my nie?
O nie,znów ten sam temat.
-Bo tak się ułożyło Powtarzam po raz 100.
-Ale czemu? Dopytuje się Demon.
-Bo wasz ojciec był tyranem,nie miał serca... Odpowidam zimno. Zdałam sobie sprawę że nigdy go nie kochałam. I ucieczka z SPS była moim życiowym błędem. Gdyby nie to,moje życie potoczyłoby się inaczej. Jedna decyzja,zmieniła cały mój świat...
Wieczorem kładę dzieci spać.
Jak zawsze wychodzę z nory by sprawdzic czy nic się nie dzieje.
Gdy już mam wracać do dzieci coś zmusza mnie by jeszcze raz spojrzeć na las.
Nagle przed oczami miga mi coś dużego i białego. Jego oczy świecą w ciemności,słyszę wycie.
Teraz jestem pewna,to Winter Dead. Ale co on robi tak blisko naszych terenów?!
Nie chcę narażać swojego życia. Ale nie chcę by kogoś zaataował.
Wtem słyszę kroki,to Master.
-Coś się stało? Pyta.
-Widziałam Winter Dead'a. Mówię przestraszona.
-Jaja sobie ze mnie robisz?!
-Jestem zupełnie poważna.
-Naruszył nasze granice. Jeśli do świtu się z tąd nie wyniesie,będziemy musieli podjąć walkę z nim...
-Oszalałeś?!
-Ja też jestem poważny. Rzuca w biegu.
Teraz jestem jeszcze berdziej niespokojna. Siedzę,pilnuję dzieci.
Nagle słyszę kroki,odwracam nerwowo głowę.
-Jared... Mówię ze spokojem.
-Coś się stało? Pyta troskliwie.
-Patrz. Wskazuję na wpatrujące się na nas z oddali ciemne,wilcze oczy.
(Jared?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.