wtorek, 24 lutego 2015

Andrea!

Przedstawiam Wam Andreę, nową członkinię SPS!
Radzę przeczytać charakter i historię tej suni, aby wiedzieć, kim ona jest... ^^

Andrea
Doradczyni Alf

niedziela, 22 lutego 2015

Od Luny

Nie wiedziałam co robić. Dołączyłam tu wczoraj i ciągle nie znam terenów tej ślicznej sfory. Nagle usłyszałam walkę. Pobiegłam w stronę walki. Zobaczyłam tam wilka który chciał prawdopodobnie zabić leżącego na ziemi psa. Wskoczyłam na drzewo nie zauważona.
-Hej, chcesz zabić sobie psa?- odezwałam się schowana w koronie drzew. Wilk mnie nie widził i chciałam, żeby zostawił psa w spokoju. Odszedł od psa. Podszedł do drzewa na którym siedziałam. Przeskoczyłam na inne drzewo i zeszłam niezauważona przez wilka. Położyłam się koło drzewa na wilkiem. Pies wstał o chwiejnych łapach lekko pogryziony przez wilka. Miał zamiar odejść, ale gdy zobaczył, że leżę sobie spokojnie za wilkiem, zatrzymał się i spojrzał na mnie. Pokazałam mu gestem łapy, żeby siedział cicho. Wilk tym czasem odwrócił się w moją stronę. Ruszył w moją stronę chcąc mnie zozszarpać. Ja ciągle leżałam n ziemi. Miałam plan co do drzewa za mną. Wilk skoczył na mnie, ale j odskoczyłam na bok, o spowodowało, że wilk wpadł w drzewo i zemndlał.
-Jestem Luna- przedstawiłam się psu, który podszedł do wilka i go dobił wbijając mu kły w szyję.
<Jakiś pies?>

sobota, 21 lutego 2015

Od Jareda C.D. Ariany

- Może... Silentium? - proponuję.
- Jest w SPS od niedawna. - zauważa Ari.
- Wiem. Ale wydaje mi się, że pomimo tego jest godna zaufania. - stwierdzam.
- Jak chcesz. - wzrusza ramionami.

* * *

Od kilku godzin szukam Silentium. Nigdzie jej nie ma, a teraz jest potrzebna. Nagle na nią wpadam.
- Patrz, jak łazisz. - warczy suczka.
O ile dobrze słyszałem, charcica była ostra. To dobrze. Właśnie taki dowódca jest potrzebny.
- Em... przepraszam. - zaczynam. - Cześć. Mam pytanie...
- Jakie? - unosi wysoko "brwi".
- Bo wiesz... Rahim nie jest już dowódcą wojsk... Dlatego zastanawiam się, czy chciałabym go zastąpić? - pytam. - Na stałe. - dodaję.

Silentium? Wiem, bardzo długie. :P

Luna!

Powitajmy nową suczkę w Sforze - Lunę! :D
Czy tylko mnie to imię przypomina poprzednią erę SPS? ♥

Luna
Lekarz

Od Shizuo C.D Kishimu

-Gdzie Ci tak spieszno? Mruknąłem spoglądając na suczkę.
-Jaa... dzisiaj miałam stać się wojownikiem i trochę się zamyśliłam.
-Wiesz gdzie jest ten nabór?
-Nie bardzo...
-No to choć ze mną.  Odparłem i ruszyłem w stronę miejscówki wojowników.
-Poczekaj! Suczka szybkim krokiem podążyła za mną.
-Czemu taka suczka jak ty chce zostać wojownikiem? Zapytałem z dziwną miną.
-A ty nim nie jesteś? Zapytała.
-Nienawidzę przemocy. Mruknąłem.
-Słyszałam co innego... Szepnęła.
-Chyba zapomniałaś,ale nie jestem głuchy! Warknąłem.
-Sorki,mówię co myślę...
-Moje wybuchy agresji to nie moja wina,taki się już urodziłem.
-Fakt...
-Jesteśmy na miejscu. Mruknąłem odwracając głowę.
Staliśmy na wysokim klifie,pod nami rozciągała się wielka arena walk i miejsce na trening.
Biegało tam mnóstwo psów,trenowało i walczyło.
-Ale duże...
-Musi być duże,inaczej wszyscy by się nie pomieścili.
-Dużo psów chce być wojownikiem?
-Masa... Dlatego zaostrzono rygor,jeśli ktoś chce zostać wojownikiem wysokiej klasy,musi mnie pokonać...
-Komuś się udało?
-A jak myślisz?
-Ych...nie?
-Zgadłaś.
Po chwili ciszy znów się odezwałem.
-Choć,przedstawię Cię im.
-Mhm. Odparła lekko podenerwowana.
-Wyluzuj,nie biję dziewczyn.
-Nie chodzi o Ciebie,tylko o nich.
-Nie lubisz tłoku?
-Trochę się boję że nie dam rady ich wszystkich przebić...
-Jeśli czegoś bardzo chcesz,osiągniesz to. Musisz tylko uwierzyć,że możesz wszystko.
-Łatwo powiedzieć...
-Zrobić też łatwo. Wyłącz umysł,włącz instynkt. W walce odbywają się proste schematy przeciwnika,jeśli je przewidzisz i zrobisz jeden ruch,bez walki padnie przed tobą na kolana.
-Za dużo mi mówisz.
-Ciekawi mnie jak daleko zajdziesz. Uniosłem lekko głowę i jednym,dużym susem wskoczyłem na pole treningowe.
Suczka znalazła się tuż za mną.
-Kto to? Zapytał jeden z trenerów.
-Jestem Kishumu. Przedstawiła się po czym spojrzała na mnie.-A ty w ogóle znasz moje imię?
-Znam imię wszystkich z tej sfory. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
-Mhm...
-Może pokażesz nam co potrafisz? Zapytał pies patrząc na Kishumu,

(Kishumu? Takie opo bardzo sensowne XD) 



piątek, 20 lutego 2015

Od Kishimu

 Uderz. Zniszcz. Zabij.
 Budzę się przerażona z koszmaru. Rozglądam się, lecz nie widzę Silnetium.
 - Zaraz przyjdzie, nic jej się nie stało... - szepczę.
Wstaję i przeciągam się, by zaraz zjeść porządne śniadanie. Do ten dzień w którym stanę się wojownikiem. Muszę być twarda, stanowcza i wyrafinowana. Z siłą co prawda u mnie leży, ale za to moja inteligencja nie płacze.
 Jeżeli chcę zwrócić na siebie uwagę potomków alf, taka właśnie muszę być.
 - Proste, inteligencja, zwinność, przebiegłość i tajemniczość. Jeśli dasz radę, alfy na ciebie spojrzą i będą ci pomagać się szkolić. Jeśli nie, pewnie skończę pod ziemią.
 Wychodzę z jaskini. Co prawda Silentium zabroniła mi wychodzić, ale to w słusznej sprawie. Jeszcze będzie ze mnie dumna. Zobaczy, że dam sobie radę sama, i że jestem samodzielna.
 Pochłonięta swoimi rozmyśleniami wpadam na wielkiego psa. Nie wygląda na wilka, raczej na tutejszego.
 - Przepraszam! - mówię i osuwam się z drogi. Dopiero teraz go rozpoznaję.
 Zwaliłaś sprawę Kii, to Shizuo, potomek Alf.
 << Shizuo? >>

Od Kishimu C.D Seth'a

 - Ona nie ma zbyt wielu znajomych - spuszczam wzrok - pewnie jesteś jej przyjacielem, czy coś..?
 Seth najwyraźniej się zmieszał, gdyż zrobił zakłopotany uśmiech.
 - Słyszałam o wojnie. - mówię by zwrócić rozmowę na inny tor.
 - Tak, tak. - odpowiada pospiesznie
 - Myślę, że mogłabym się przydać. - odpowiadam bez wahania. Niby czemu nie? Jestem młoda, silna... Takich właśnie potrzebują!
 Jednak znaczenie tych słów do niego nie dociera. Widać, że jest zakłopotany, zmieszany czy jest w innym świecie.
 - Przepraszam za marnowanie czasu. - mówię i oddalam się w miejsce walk.
 Dookoła panuje totalne zamieszanie. Psy i wilki padają jak muchy, wszędzie huk, płacz i krew. Nienawidzę tego. Czy nie dałoby się załatwić sporu pokojowo? Przemoc wywołuje tylko większą przemoc...
 Zauważam szczeniaka błąkającego się obok zdechłych ciał wilków. Szczenię jest przygnębione i ma szklane oczy. Rozgląda się uważnie szukając kogoś bliskiego.
 I znajduje. Podbiega do sztywnego ciała wilczycy. Trąca ją nosem i szepcze coś. Czuję ukłucie w sercu. Coś jakby fala zimna przeszywa całe moje ciało. Gardło mi ściska a oczy napełniają się łzami. Z trudem połykam ślinę.
 On jest zły. Musisz go zabić. Waham się, czy muszę go zabić?
 - Tu jesteś. - Seth wyrywa mnie z zamyśleń. - Nie powinnaś tu przychodzić.
<< Seth? >>

Od Setha

Szedłem powoli lasem rozglądając się dookoła. Myślałem o Silent. To, co jej powiedziałem, było nieszczere. Ona mi się chyba jednak nie podoba. Po prostu bardzo ją lubię. Mimo, że wyśmiała mój genialny wynalazek. (O nim jest tutaj : http://sforapsiegospojrzenia.blogspot.com/2014/12/od-setha.html ) Był genialny, na pewno bym poleciał, gdyby nie ta ulewa! Głębokie przemyślenia przerwał nagły ból klatki piersiowej i pyska. Tak, to chyba znak, że na coś, lub na kogoś wpadłem. Szybko potrząsnąłem głową i spojrzałem przed siebie. Przede mną stała jakaś rudawa suczka.
-Sorki-Powiedziała szybko.-Nie zauważyłam się.
-Sorki, ja nie patrzyłem-Uśmiechnąłem się.
-Jestem Seth-Dodałem szybko.-A ty?
-Jestem Kishimu.-Odparła.-Dołączyłam niedawno...Moją matką zastępczą jest Silentium.
-Serio? Ja...Ja jestem znajomym Silentium.-Powiedziałem.

<Kishimu?>

Kishimu!

Dodaję sobie pieska znanego jako ''Kishimu''
zalecam sobie wpisać słownik japoński :)
Wiem, wiem, to miał być szczeniak...
ale to ja decyduje, ją zią.

Kishimu
Alarmujący

środa, 18 lutego 2015

Kirima odchodzi...

Kirima odchodzi na jakiś czas! Nie ma po co się żegnać, i tak wróci!

http://mascotas-static.hola.com/blogmascotas/files/2015/02/pet-565473_1280.jpg
Kirima
Potomkini Alf

Od Kirimy

Obudziły mnie krzyki psów. Wojna. Bezlitosna, krwawa, niekończąca się bitwa. Wzdrygnęłam się i wstałam. Wybiegłam z jaskini. Skoczył na mnie jakiś pies. Wyglądał tak :

 http://www.tapetus.pl/obrazki/n/126369_owczarek-niemiecki-drzewa-sucha-trawa.jpg
Zaczął warczeć, ale po 3 sekundach jednak zamilkł. Stał wciąż nade mną i powiedział :
-Hej, piękna.-Spojrzał mi w oczy i pogładził mnie łapą po policzku. Zbliżył się do mnie, dotknął mojego nosa swoim i oblizał się.
-Jak śmiesz!-Warknęłam osuwając pysk adoratora.-Może jestem nieśmiała, a ty przystojny, ale mam swoją godność. Jestem córką alf, poza tym, nie znam Cię! Kim ty w ogóle jesteś, że sobie na coś takiego pozwalasz!?
-Syn Astrid i Rixona. Mój ojciec został zabity przez jakąś Akitę. Właśnie po to tu jestem. Zdradził moją matkę z tą Akitą, rzucił ją, a ona go zabiła. Mieszkałem razem z Astrid, moją matką. Jestem tu, żeby zemścić się na Akicie.-Szepnął. W głowie cała ta historia, która opowiadała mi mama natychmiast przypomniała się mi.
-Ja...Ja jestem córką Ariany.-Powiedziałam. Nieznajomy zdziwiony powiedział :
-Wwwoooww....-Odchrząknął.
-Mam na imię Caramel.-Dodał.
-Imię jak dla jakiegoś cukiereczka.-Parsknęłam. Leżąc bezwładnie pod owczarkiem.
-A co, nie podobam Ci się?-Powiedział i uśmiechnął się. Spojrzałam na niego spode łba.
-Możesz ze mnie zejść!?-Krzyknęłam w końcu. Caramel zszedł ze mnie. Zaprosił mnie na polowanie. Nie miałam nic do roboty, więc poszłam.
-Jak masz właściwie na imię?-Zapytał w końcu.
-Kirima-Powiedziałam. Chyba jest z niego spoko gość. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest. Prawie codziennie spotykałam się z Caramelem. Pewnego dnia wieczorem zaprosił mnie w odosobnione miejsce. Poszłam za nim zadowolona.
-Mam pytanie...-Powiedział chwytając moją łapę.
-Hmh?-Mruknęłam z lekkim uśmiechem.
-Zostaniesz moją dziewczyną?-Zapytał mrużąc jedno oko. Podobał mi się. Nawet bardzo.
-Tak!-Powiedziałam i podniosłam łapy. Caramel zbliżył swój nos do jego. Już miał mnie pocałować..
-Ale...-Powiedziałam- Mama mnie zabije, jak się dowie, że jesteśmy parą...
-Nie musi o tym wiedzieć. Nikt nie musi. Kiedyś zabiorę Cię daleko stąd. Będziemy razem już zawsze.-Uśmiechnął się i znów zbliżył się do mnie. Znów miał mnie pocałować. Ledwo go znam. Jesteśmy od kilku sekund parą, a on już chce się całować.
-Nie wiem, czy jestem gotowa na coś takiego...-Powiedziałam w końcu. Caramel nieco zniecierpliwiony moim jojczeniem.
-Zgodziłaś się bez namysłu. Jesteś dorosła, na pewno jesteś gotowa.-Uśmiechnął się i znów się do mnie zbliżył. Tym razem przytrzymał mi głowę i mnie pocałował prosto w pysk. Nie chciałam czekać na "kiedyś".
-A może...Zamieszkamy razem już teraz?-Zaproponowałam.
-Ja chętnie-Pocałował mnie w czoło. Wyszliśmy poza tereny Sfór. W ostatniej chwili powiedziałam Secret o mojej przeprowadzce. Obiecała milczeć jak grób. Caramel zaprowadził mnie do jakiegoś lasu.
Spojrzałam ostatni raz na miejsce, w którym kiedyś mieszkałam. Ale kocham Caramel'a. I tak chciałam już odejść jakiś czas temu...



Nie martwcie się, to nie koniec z Kirimą!

niedziela, 15 lutego 2015

Od Setha

Wojna trwała. Czas ciągnął się bez końca. Nie będę siedział bezczynnie patrząc, jak wszyscy walczą. Takie myślenie związało ostatnio się z mym losem. Taka parka zafundowała mi ranę na szyi. Prawdopodobnie nigdy nie zniknie. Wstałem i wyszedłem z kryjówki w której byłem. Otrzepałem się i pobiegłem przed siebie. Padał deszcz. W głowie siedziała mi pewna piosenka : I don't wanna die.
Zacząłem ją śpiewać pod nosem. Nagle stanął przede mną brązowy wilk. Zaczął warczeć.
-Coś ty za jeden?-Warknąłem okrążając "władczo" nieznajomego.
-Beta. Jestem twoim wrogiem, wyrostku-Warknąłem obnażając kły.-Powinieneś to wiedzieć.
-Może powinienem. A co mnie to?-Rzuciłem znudzony.-Tak czy siak zginiesz. Jeśli mnie zabijesz, nie zdołam tego zrobić. Wtedy zrobi to za mnie kto inny. Nie będę żałować. Nie znam Cię.
-Jestem Loser, powinno Ci wystarczyć. Przynajmniej będziesz wiedzieć, kto Cię zabił.-Zaśmiał się złowieszczo.
-Seth-Szepnąłem-Jestem Seth.
-Imię jak dla kundla domowego-Zaśmiał się ponownie.
-Spadaj. Wiem o tobie więcej, niż myślisz. Mam do Ciebie pytanie : Czemu chcesz tak zabić Tamikę i Winnera, co Ci niby zrobili?-Wiele słyszałem o jego nienawiści, ale nie rozumiałem, czemu ich tak nienawidzi.
-Porzucili mnie. Udają, że myśleli, że nie żyję.-Warknął.-Tuż po tobie zabiję ich, pierd**lony szczeniaku.
-Nie!-Rzuciłem się na wilka. Drapnąłem go w oko. Zacisnął powiekę. Skorzystałem z okazji i ugryzłem go w pysk. Wtedy drapnął mnie w oko. Zaczęło krwawić. Złapałem go zębami za kark i uderzyłem o ziemię. Zamknął oczy. Puściłem jego kark. Wtedy otworzył oczy i wbił mi pazury w brzuch. Wydałem z siebie głuchy dźwięk.
-Nie pozwolę- Szepnąłem i przesunąłem się na brzuchu miałem mnóstwo krwi. Wilk zdezorientowany spojrzał za siebie. Wtedy ugryzłem go w szyję. Warknął ostatni raz, zamknął oczy i przestał się wyrywać. Kilka sekund po tym puściłem zwłoki. Chciałem się wyżyć na nim za to, że sądzi, że Winner i Tamika porzucili go specjalnie. Zmasakrowałem zwłoki wilka i odszedłem.
Oblizałem łapy z krwi martwego przeciwnika i przygotowałem się do kolejnej walki.

piątek, 13 lutego 2015

Od Secret C.D Alyson

-Stój. Złapałam siostrę za łapę.
-Nie mogę stać w miejscu.
-Bez planu się nie ruszę.
-A masz jakiś?
-Rozejrzyj się i powiedz mi jeśli widzisz tuman dymu,słyszysz huk powalanych drzew itp.
-Ty sobie jaja ze mnie robisz? Nie pora na twoje gry!
-Gra to moje życie. Uśmiechnęłam się. -Tam. Dodałam wskazując na drzewo lecące w dół.
-C-co?!
-Shizuo. Mruknęłam wstając.
-No przecież...
Ruszyłyśmy w tamtą stronę,zatrzymałyśmy się kilka metrów przed bratem.
-A teraz patrz. Uśmiechnęłam się i wyszłam kilka kroków w przód.
-Shizu-chaaan! Wydarłam się na cały głos.
Brat odwrócił głowę z tym chorym wyrazem twarzy.
-Gdzie Error?
-Wisi mi to gdzie on jest.
-Wyszliście razem,no nie?
-Ale rozeszliśmy się po chwili. Mruknął powalając kolejne drzewo.
-Mógłbyś nie niszczyć lasu?
-I tak jest tu za dużo drzew. Mruknął.
-Drzew nigdy za wiele.
-Więc na czym mam się wyżyć...wiem! Na tobie,siostrzyczko! Uśmiechnął się.
-Dobrze wiesz jak to się skończy.
-Nie wiem. Zadrwił.
-Secret! Shizuo! Przestańcie! Warknęła Alyson.
-To ona też tu jest?
-Nie zauważyłeś mnie?! Zdziwiła się.
-Nie. Odparł wskakując na powalony pień.
-Co robisz,Shizu-chan?
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz to łapy Ci powyrywam! Warknął.-Szukam tego odrzutka społecznego. Dodał po chwili.
-Nie mów tak o naszym bracie! Alyson wyglądała na wnerwioną.
-Wyluzuj siostra. Odparł z pustym wzrokiem.-On po prostu od zawsze był odrzutkiem.
-Mówi ten od którego wszyscy trzymają się z daleka na kilometr.
-Bo mają powód. Odparł. -A co do Errora,tam siedzi. Wskazał łapą na odległą polanę.
-To do niego podobne,siedzieć na odludziu.
-Ale siedzenie bez grupy jest niebezpieczne.
-Od kiedy? Mruknął Shizuo.
-Odkąd się urodziliśmy?
-Nie bezpieczne,zależy dla kogo.
-Dla Ciebie też.
-Kilka wilków nie jest dla mnie problemem.
-Jesteś zbyt pewny siebie!
-Bo mam powody. Uśmiechnął się pod nosem i zeskoczył z pnia.
-Gdzie idziesz?
-Chciałyście chyba znaleźć tego odrzutka społecznego,no nie?
-Przestań tak mówić! Zagotowała się Alyson.
Shizuo zrobił dziwną minę i powiedział "No dobrze,chodźmy poszukać naszego ukochanego braciszka Errorka bo się zawieruszył i wszyscy bardzo się o niego martwimy" Zadrwił.
-Nie ma co. Szepnęłam Alyson do ucha.
Ciężko westchnęła i podążyłyśmy za Shizuo,który torował nam drogę.

(Alyson? Poszukiwań ciąg dalszy XD)

Marshall odchodzi...

Marshall odchodzi ze sfory w wyniku śmierci podczas walki. Razem ze sobą z tego świata zabiera Winter Dead'a - przywódcę wrogiej sfory.

http://www.filemagazine.com/thecollection/archives/images/whippet.jpg 
Marshall
Beta III pokolenia, Nauczyciel samoobrony

czwartek, 12 lutego 2015

Kirima dorasta!

Z małym spóźnieniem Kirima dorasta!

http://mascotas-static.hola.com/blogmascotas/files/2015/02/pet-565473_1280.jpg
Kirima

Od Setha CD Ariany

Spojrzałem na zdenerwowaną Alfę. Podnosiłem łapy wysoko jak koń na ujeżdżaniu.
-Nie będziesz tak walczył, poza tym, jesteś Strażnikiem!-Krzyknęła Ariana.
-Ale po co Strażnik? Żeby zobaczyć, czy przybiegnie kolejna zgraja niedorozwojów wilczych?-Zaśmiałem się kłusując. Podbiegł do mnie jakiś wilk. Skoczyłem na niego, był dużo większy ode mnie. Ugryzł mnie w pysk. Zaczął krwawić (Mój pysk, nie ów wilk). Przegryzłem jego tchawicę, zabijając jegomościa.
-Jak?-Zapytała patrząc na mój pysk.
-Nie umie się bić-Zaśmiałem się.
-Nie zmienia to faktu, że nie powinieneś walczyć, Seth!-Warknęła.
-No błagam, co się może stać?-Zrobiłem oczy szczeniaka.
-To dla twojego dobra!-Krzyknęła.

<Ariana?>

Szczenięta Alf dorosły!

Alyson

Error

Secret

Shizuo

Od Ariany C.D Seth'a

-W takim stanie nie będziesz walczył... Mruknęłam siadając obok psa.
-Muszę walczyć! Nie będę bezczynnie czekał i patrzył!
-Nie masz wyboru.
-Jak to nie mam?!
-Najprościej w świecie nie masz wyboru,nawet się nie ruszysz.
-Ale-
-To nie była prośba,tylko rozkaz. Przerwałam mu i wstałam.
-Ale...
-Wypocznij porządnie. A teraz wybacz,muszę się zająć swoimi dziećmi.
Wyszłam z jaskini medyków i zmierzałam w stronę niewielkiej groty w której pozostawiałam szczenięta.
-Jestem,dzieci. Uśmiechnęłam się mimo trapiących mnie wciąż spraw.
-Mama! Córki od razu mi się na powitanie.
Error również mimo że nie lubił się kleić,podszedł.
Jedynie Shizuo siedział w kącie i patrzył mi w oczy.
-Co się stało,Shizuo? Zapytałam.
-Ilu umarło? Zapytał z niespotykaną w szczeniąt powagą.
-Nie powinno Cię to interesować...
-Powiedz mi,mamo.
-Szczerze?
-Tak.
-Nie znam dokładnej liczby,ale wielu...
-Wiedziałem. Piesek spuścił głowę.
Reszta rodzeństwa spojrzała na niego.
-Obiecaj mi jedno... Wykrztusił przez łzy spływające po jego pyszczku.
-Co?
-Obiecaj,że nie dasz się zabić,że wrócisz! Że tata wróci!  Że będzie jak kiedyś! Wykrzyczał.
Podeszłam do niego i objęłam syna łapą.
-Niestety nie mogę tego obiecać,nie mi dane jest rządzić nad życiem i śmiercią,ale postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy...
-Mamo... Szepnęła Alayson.
-Tak,kochanie?
-Wilki się wycofały?
-Wycofały,ale wrócą...na pewno wrócą...
-Boisz się? Zapytał Error.
-Boję się...Nie tego że wilki zaatakują,nie boję się ich. Jedyne czego się boję to to,że nie mam wystarczająco siły by Was chronić...
Nagle do nory wpadł Jared.
-Co jest? Zapytałam.
-Tata! Dzieci od razu go otoczyły.
-Widziałaś Seth'a?
-Jest w jaskini medyków.
-Nie ma go tam.
-Jak- to- go- nie- ma?! Wykrztusiłam.
-Najwyraźniej uciekł...
-Mówiłam mu że w takim stanie nie będzie walczył!
-Najwyraźniej nie chciało mu się Ciebie słuchać...
Wyszłam z nory.
-Seth! Wydarłam się. -Przysięgam,gdy Cię znajdę to wszystkie łapy Ci powyrywam i już więcej nie uciekniesz!

(Seth? Jared? Seth uciekaj,Ariana wpadła w furię XD)


środa, 11 lutego 2015

Od Setha

Alfy kazały mi pomóc opiekunom szczeniąt zabrać młode do bezpiecznego miejsca. Scooby i Lavenda nawet sami by sobie poradzili. Nie będę siedział tu jak baba i czekał, aż wojna się skończy.
-Poradzisz sobie, stary-Powiedziałem do Scooby'ego. Poklepałem go po grzbiecie i pobiegłem do centrum SPS. Wilki były wszędzie. Wszyscy walczyli. Silentium atakowały 4 wilki. Zdołała walczyć z 3, ale ostatni gryzł jej łapę. Podbiegłem do nich i skoczyłem na wilka. Ugryzłem jego łapę, oddał mi ugryzieniem w ucho. Chwilę się z nim siłowałem, chciałem ugryźć go w szyję, ale tym momencie ugryzł mnie w szyję. Silentium cofnęła się na łapach zszokowana. Otworzyłem szerzej oczy i pysk i odkaszlnąłem krwią. W końcu usłyszałem krzyk Silent :
-Seth!-Potem już nic nie widziałem. Obudziłem się w jaskini medyków. Obok mnie stała Ariana. Miała skrzywiony wyraz pyska.
-Coś nie tak?-Zapytałem miło.
-Twój...Kark-Powiedziała szybko. Spojrzałem na swój kark. Była tam wielka rana.

<Ariana?>

wtorek, 10 lutego 2015

Od Ariany C.D. Jareda

-To powinien być ktoś zaufany...
-Ktoś doświadczony...
-Może...
-Blaise?
-On jest nauczycielem,ale może...
-Seth?
-Strażnik.
-Reszta nie bardzo się nadaje...
-Zastanówmy się jeszcze między tymi dwoma,co?
-Dobry pomysł,w sumie to do Ciebie należy ostatnie słowo.
-Noo...
-Więc?
(Jared? Wena mi uciekła '-' )

niedziela, 8 lutego 2015

Od Marshall'a - To chyba koniec...

 Obudził mnie krzyk jakiegoś psa, a raczej suczki. Był zniekształcony przez echo. Ostatnio takich krzyków było coraz więcej. Wybiegłem ze swojej jaskini i ruszyłem w kierunku krzyku. Wbiegłem do lasu, a po chwili pojawiłem się na polanie niedaleko klifów.
Ujrzałem wilka z wrogiej sfory, która napadała na naszą od kilku lat. Dużo się o nim dowiedziałem. Od taty, między innymi. Śnieżnobiały i duży - zapewne Winter Dead. Nie był sam. Przed nim stała Marlene i równie biała niewysoka suczka, budową przypominała Arianę.
-Vapour, odsuń się od niej!-rozkazał wilk.
-Mówiłam ci, że masz ich zostawić w spokoju!-odparła Vapour. Szepnęła coś do Marlene. Siostra szybko coś odpowiedziała.
Wyszedłem zza krzaków w ich stronę.
-Zamknąć się! -warknął wilk i przygniótł do ziemi Marlene. -A ty wracaj walczyć! -powiedział do białej kishu.
-Chyba nie wiesz, że zmieniłam sojuszników wgryzła się w kudły wilka.
-Odwal się od nich!-krzyknąłem. Nie pozwolę tak traktować mojej siostry (ani tej panienki, która najwyraźniej chce nam pomóc). Rzuciłem się na wilka.
Po pierwsze: atakuj szyję.
Ma za grube kudły. To na nic.
Po drugie: połam mu nogi.
Z tym pójdzie łatwo. W końcu po kimś odziedziczyłem mocne zęby. Rzuciłem się na jego prawą nogę. Trzask. Wilk ryknął.
-Zabiję cię szczeniaku!
-Złap mnie!-zacząłem go okrążać. Spróbował mnie złapać i rzucał się w moją stronę. Marlene wyczuła odpowiedni moment i skoczyła w kierunku Wintera. Złamała mu drugą nogę. Nieźle się wkurzył. Odepchnął suczkę i ponownie się na nią rzucił.  Chciał ugryść ją w szyję. Nie ma mowy.
Rozpędziłem się i z całą siłą uderzyłem w bok wilka. Straciłem grunt pod nogami. Winter był zaskoczony i oszołomiony.
-Zabijesz nas!
-Już nas zabiłem-odparłem spokojnie.
Spadaliśmy z klifu prosto do morza i na ostre wystające skały.
Krzyk Marlene, zaskoczenie Vapour, wrzask wilka.

Zamknąłem oczy i uśmiechnąłem się. Czułem się jakbym umiał latać...

To chyba koniec... Powodzenia...

Od Errora i Alyson

Error
Mijają sekundy, minuty, godziny...
Leżę w kącie jaskini. Naprzeciwko mnie moje siostry, Alyson i Secret rozmawiają, co chwilę któraś z nich wybucha śmiechem. Nie rozumiem ich. One w ogóle wiedzą, co dzieje się na zewnątrz?!
- Z czego się tak śmiejecie? - warczę. Secret odwraca się w moją stronę.
- Chyba lepiej się śmiać niż być smutnym. - wzrusza ramionami.
Wywracam oczami i wbijam wzrok w krople wody, spadające na punkt znajdujący się kilka centymetrów ode mnie, ponieważ w górnej części groty jest niewielka dziura, a na zewnątrz pada deszcz.
Dookoła krzątają się dwie suczki, pewnie opiekunki szczeniąt. Na zewnątrz Leah, obrończyni szczeniaków, krąży wokół jaskini i uważnie wypatruje czegoś podejrzanego. Znając życie po drugiej stronie stoi Scooby.
Chcę wyjść na zewnątrz, opuścić sforę. Czuję to całym sobą. Już od jakiegoś czasu odliczam ten czas, gdy wreszcie skończę dwa lata i będę mógł wyruszyć gdzieś daleko. Z dala od irytującego rodzeństwa.

Alyson
Dziwi mnie odmienne zachowanie brata. Całe dnie spędza w tym kącie i nic nie robi.
- Eri! - wołam radośnie. - Pobawmy się!
Error jęczy.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś nie mówiła do mnie "Eri", Alyson?! - warczy. Odsuwam się lekko do tyłu.
- Jak wolisz. - mówię obojętnie. - Ale ciekawego życia to ty nie będziesz miał, niestety. Od początku tylko siedzisz i z nikim nie rozmawiasz, chyba, że musisz. - skarżę się.
Pies nie odpowiada. Odwraca się i mruczy coś o wkurzających siostrach. Wzdycham i zmierzam w kierunku drugiego kąta. Nagle mama wchodzi do jaskini.
- Jestem, dzieci. - uśmiecha się.
- Mama! - Ja i Secret rzucamy się jej na powitanie.

Error
Siostry zawsze były irytujące. Nigdy nie umiałem nic z tym zrobić. Gdybym miał kiedyś takie wychowywać, to chyba bym zwariował. Shizuo również nie wyglądał na zachwyconego ich entuzjazmem. Zaczął rozmawiać z mamą, a wtedy kompletnie się wyłączyłem.
Siadam pod "ścianą" groty i wpatruję się we wszystkich obecnych ponurym wzrokiem. Szczeniaki Erissy leżą blisko siebie. Rzadko z nimi rozmawiamy, a ja to już w ogóle. Kątem oka zauważam, że mój brat płacze. Starają się go pocieszyć. Wtedy korzystam z okazji i się wynoszę. Wybiegam na zewnątrz.
- Eri! - słyszę krzyk Alyson.
- Error! - Tym razem odzywa się Secret.
Nie odwracam się. Nie wiem, czy biegną za mną, ale mam nadzieję, że nie. Nareszcie mogę się stąd wynieść! Nie będę dłużej znosić tych walk. Jako szczeniak nic nie mogę zdziałać. Pomimo tego, że jestem synem Alf, do dziś nie wyjaśniono mi, dlaczego wybuchły te krwawe bitwy. To niesprawiedliwe.
Zatrzymuję się przy jakiejś norze. Na wszelki wypadek upewniam się, czy przypadkiem nikt mnie nie śledzi, lecz na szczęście tak nie jest. A przynajmniej tak mi się zdaje... Wchodzę do środka.
Spokój. Rozkoszuję się tą myślą, niestety nie na długo.
- Error! - Głos rozwścieczonych sióstr sprawia, że odwracam się w ich stronę.
- A wy czego chcecie? - pytam, nie ukrywając przy tym irytacji.
- Wracaj do domu! - Alyson kładzie uszy po sobie i odsłania kły. Musiała się nieźle zdenerwować.
- Niby po co? - Wiem, że jestem silniejszy od nich obu, ze względu na to, że jestem psem, a nie suczką, ale wolałbym się z nimi nie bić. Byłoby to oznaką tchórzostwa, czego nie popieram.
- Tu jest niebezpiecznie. - odpowiada Secret. - Wracaj. Proszę.
Taką Secret pamiętałem. Nieśmiała, cicha, delikatna. Mój mózg był w stanie zarejestrować tylko tyle, ale prawdopodobnie po prostu nie znałem jej zbyt dobrze, zresztą reszty też nie.
Alyson patrzy na mnie gniewnie. Z trudem powstrzymuję złośliwy uśmiech.
- No dobra. - Daję za wygraną. - Wracamy.

Alyson
Na szczęście nie zwiał za daleko. Mogłoby to skończyć się źle. Po pierwsze - wilki paradują po terenach sfory, myślę, że dla strażników to niełatwe zadanie, aby pozbyć się ich wszystkich. Po drugie - niedaleko trwa bitwa.
Nie czuję się dobrze z tym, że tam giną członkowie Sfory, której Alfą być może kiedyś będę ja, podczas gdy ja sama czekam sobie w bezpiecznym miejscu...
Error nie wygląda na przejętego tą sytuacją. Gdy tylko jesteśmy na miejscu, on kładzie głowę na łapach i rzuca mi olewcze spojrzenie. Idę z siostrą do innej części jaskini. Przyznaję się, ta akcja z ucieczką brata nieco mnie zdenerwowała. Mógł stracić życie... chyba, że mu na nim nie zależy... Mijam Kirimę, która śpi.
Cicho wzdycham i kładę się, aby również zasnąć. Zamykam oczy.
* * *
Dźwięk mojego imienia sprawia, że się otwieram. Zauważam Secret, która stoi przede mną.
- Cześć. - mruczę, jeszcze nie do końca przebudzona. - Co się stało?
- Zniknęli. - szepcze zmartwiona. Zdanie wypowiedziane przez nią sprawia, że podrywam się z ziemi.
- Jak to... zniknęli?! - krzyczę. - I... kto zniknął? - siadam, gdy uświadamiam sobie, że nie wiem, czym właśnie się przejęłam.
- Error i Shizuo. - odpowiada. Rozglądam się dookoła, ale naszych braci rzeczywiście nigdzie nie ma.
- Idziemy ich znaleźć. - mówię stanowczo, chociaż odczuwam niepokój.

Secret?

Od Jareda C.D. Ariany


  W oddali dostrzegam szarego wilka. Biegnę w jego stronę i rzucam się na niego. Zaciskam kły na szyi basiora, zaś on wyszarpuj się i zrzuca mnie z siebie. Patrzę mu prosto w jego duże, brązowe oczy.
Loser.
  Uderzam go łapą w pysk, po czym udaje mi się przewrócić wilka na ziemię. Chwyta mnie za kark i rzuca o drzewo. Kręci mi się w głowie, ale wstaję i odsłaniam rząd kłów. Nagle następuje coś, czego się nie spodziewałem - odwraca się. Uważałem Losera raczej za doświadczonego wojownika, ale mimo to teraz zrobił najgorszą rzecz, jaką mógł. Puszcza się biegiem w stronę jakiejś suczki rasy owczarek niemiecki, którą przed chwilą powalił członek mojej sfory.
  Zależy mu na niej?
 Wykorzystuję okazję i ruszam za basiorem. Moje kły ponownie wbijają się w jego kark. Zaczynam szarpać, a on usiłuje mnie zepchnąć. Kłapie zębami powietrze, jakby to miało coś dać. Przewraca się i dociska mnie do podłoża. Gryzie mnie i ciągnie w swoją stronę. Wyrywam się i ponownie atakuję. Wilk osuwa się na ziemię. Jego oczy są przepełnione pustką.
  Zmierzam dalej. Zauważam Ari, która walczy z Sephorą - Alfą wrogiej sfory.
  - Co się stało? - woła Ariana. Na jej "twarzy" maluje się przerażenie.
  Mam ochotę odpowiedzieć "No jak to co? Przecież trwa bitwa!", ale szybko uświadamiam sobie, że pewnie wyglądam jak zombie lub inna postać z horroru.
  - Zabiłem Losera. - odpowiadam.
  - Tego szczeniaka Erissy?! - Moja partnerka wytrzeszcza oczy i patrzy na mnie jak na potwora.
  - Nie! - krzyczę oburzony. - Tego z wrogiej sfory.
  - Aha. - Tym razem jej głos jest trochę spokojniejszy.
  - Ona... nie żyje? - wskazuję łapą na szarą wilczycę.
  - Jeszcze żyje. - mruczy akita. Niespodziewanie wadera wstaje i biegnie gdzie indziej. Staje przed dużym, białym wilkiem - chyba każdy wie, o kogo chodzi - i szepcze mu coś do ucha.
  - Odwrót! - rozlega się głos Winter Deada. Wrogowie wymieniają zdumione spojrzenia, ale posłusznie ruszają za swoim przywódcą.
  Zdezorientowany zerkam na Arianę. Ona patrzy na mnie wzrokiem mówiącym, że sama nie wie, o co chodzi.
  - Pewnie zaatakują jutro. - stwierdzam. Kiwa głową na znak zrozumienia. - Wracamy! - wołam. - Strażnicy zostają, musimy być czujni. Może być w tym jakiś podstęp.

* * *

  Wracając, rozmawiam z partnerką.
  - Ari... - zaczynam.
  - Hm? - odwraca głowę w moją stronę.
  - Jak pewnie wiesz, Rahim nie jest już dowódcą wojsk. - mówię. - Z tego powodu podczas bitew trudno ogarnąć wszystko i wszystkich. Przydałby się ktoś na to stanowisko. - wzdycham.
  - Masz rację. - Ariana zgadza się ze mną. - Ale kogo wybrać?
  Oboje zaczynamy intensywnie myśleć. Przypominam sobie wszystkich wojowników, zastanawiam się nad wyborem.
  - Dziś wieczorem go wybierzemy. - proponuje suczka.
  - Dobrze. - odpowiadam.
  Podczas reszty drogi żadne z nas nic nie mówi.

* * *

  Nadchodzi późny wieczór, a ja wciąż biję się z myślami. Gdy tylko wydaje mi się, że już na pewno jestem zdecydowany, zaraz coś mi się nie zgadza. Wtedy wchodzi Ariana.
  - Cześć. - odzywam się.
  - Cześć. - mruczy.
  - To... jak? - pytam. - Kogo wybierzemy na generała?

Ariana?

sobota, 7 lutego 2015

Miracles!

Przedstawiam Wam nowego psa w SPS - Miracles'a!
Mam nadzieję, że zostaniesz tu długo i będziesz mieć z tego dużo radości!

Miracles
Wojownik

Od Silnetium C.D Seth'a

 - Lepiej żeby to podobanie nie zamieniło się w zauroczenie. - mamroczę - Nie jestem z tych co lubią się przytulać i mówić słodkie słówka.
 - Okej, spróbuje! - mówi radosnym tonem.
 - Ciszej, wiesz, że mogą być wszędzie. - miałam na myśli wilki.
 Wstaję przeciągając się.
 - Komu w drogę, temu w czas. - zbieram się na uśmiech, ale wychodzi grymas. - Idę trochę powalczyć.
<< Seth? >>

Od Silentium ,,Potworek'' cz. 2

 - Patrz Joe! jaką ona ma śliczną obrożę! - czuję dotknięcie małej łapki na mojej szyi. Otwieram sennie oczy i widzę parę szczeniaków, chyba owczarka niemieckiego.
 - Uciekajmy, bo jeszcze coś nam zrobi! - szczeniaki uciekają i zostawiają mnie samą.
 Nie na długo.
 - Wiesz, że prawie każdy się ciebie boi? - owczarek niemiecki, uderzająco podobny do tamtych szczeniąt próbuje przybrać postawę odważnego, jednak za bardzo widać, że też się boi.
 - Ty mnie tu ściągnąłeś? - warczę i wrogo patrzę w jego stronę. - Bo wiesz, mam ochotę już stąd iść.
 Pies przewraca oczami.
 - Wstawaj - mówi - nasza alfa chce cię widzieć.
 - Sfora? - pytam od niechcenia - Myślałam, że sfory powstają na terenach bardziej... odludnionych.
 - Więc teraz zmienisz zdanie.
 ***
 Siadam na przeciwko dużego, zgniłozielonego kontenera na śmieci. Piękny ma tron myślę. Znikąd wskakuje na niego atletycznie zbudowany kundel w podeszłym wieku.
 - To ona? - pyta chyba swojego doradcę. Ten kiwa twierdząco łbem.
 - Myślę, że ta ona ma swoje imię. - rzucam obojętnie. Widać, że go zdenerwowałam.
 - Uratowaliśmy ci życie, a ty się tak zachowujesz? - pyta
 - Nie prosiłam o ratowanie mi życia. - sapię. - Z resztą, to trochę denerwujące gdy rozmawia się o tobie z boku.
 - Jak się nazywasz? - mówi udając, że tamtego nieporozumienia nie było.
 - Silentium. - chcę mieć to już za sobą. 
 - A więc, gdyby nie my... umarłabyś w szczękach tamtego wojownika. Ty, taka mała i bezbronna... chociaż z ciętym językiem... nie potrafisz przecież walczyć... - nie zaczyna kolejnego zdania, gdyż rzucam się na jego szyję. Zaciskam mocno szczęki. Czuję mocne ugryzienie w lewym udzie. Jego obrona? Instynktownie porzucam już martwe ciało alfy i zajmuję się dwoma kundlami atakującymi moje plecy. Mają złą taktykę... Robię nagły unik, psy zderzają się ze sobą łbami. Reszta sfory ucieka w popłochu. 
 Brawo Silentium, mogą zaraz zaatakować twoją sforę... Nie myślę nie odważą się. 
 Biegnę w stronę uciekających psów. Mijam szczeniaki, suki i psy. Wszystkie osuwają się mi z drogi. Odwracam łeb by zobaczyć czy mnie gonią. Wtedy uderzam w matkę ze szczeniakiem w pysku. Ta rozhisteryzowana porzuca szczeniaka i krzyczy.
 - Nie zabijaj mnie!
 Świetna z niej matka. Zatrzymuje się. 
 - Jak się nazywasz? - pytam przestraszone szczenie.
 - K-k... - przełyka głośno ślinę.
 - No? - próbuję zachować cierpliwość.
 - Kishimu. - spuszcza wzrok. - nie zjadaj mnie...
 - Nie jadam psów. - łapię suczkę za kark i biegnę w stronę SPS.
***
 - Czyli mówisz, że nawet gdyby chcieli, to nie zaatakują? - pytam szczeniaka. Rozmawiałyśmy właśnie o jej poprzedniej sforze. Dobrze, że nie zaatakują. Teraz SPS jest słaba, więc chyba byśmy sobie nie poradzili. 
 - Mogłabym z panią zamieszkać? - Kishimu wyrywa mnie z zamyśleń. 
 - Chyba nie mam wyboru, co? - uśmiecham się lekko. - Ale wiesz, teraz mamy wojnę.
 - Wojnę? - robi duże oczy.
 - Tak. Wilki atakują nas co chwila, ale nie martw się, ze mną jesteś bezpieczna.
C. D. N.
< tak tak, Kishimu będzie nowym członkiem SPS! :) >

Od Ariany C.D Jareda

~"Walka nigdy nie jest dobra,zawsze ktoś musi zginąć..."
-Ilu jeszcze musi zginąć w imię spokoju?! Warknął Jared.
-Dwoje,może troje...
-Kogo masz na myśli?
-Winter Dead,Sephora...i ja. Szepnęłam.
-Nie gadaj głupot! Warknął.
-Oddam choćby życie za śmierć tej dwójki,nie sądzisz że to dobra cena?
-Przestań!
-Dobra,jak chcesz... i tak zrobię swoje.
-Cała ty...
-Uśmiechnij się. Spojrzałam na ukochanego.
-Jak w takiej sytuacji mam się uśmiechać?!
-"Śmiej się zawsze i wszędzie,bo nie wiesz co będzie..." Odparłam i znów wkroczyłam na pole walki.
-Winter Dead,Sephora... Rozglądałam się wśród walczących psów i martwych ciał.
Nagle zobaczyłam niebieskooką wilczycę.
-Mam Cię! Uśmiechnęłam się szyderczo i rzuciłam się na nią.
-Osz ty! Warknęła zrzucając mnie z siebie.
-Już po tobie! Zaczęłam się szyderczo śmiać.
-Ta psychopatka... Szepnęła.
-Kto? Ja? Psychopatka? Pobłażasz mi. Zaśmiałam się ponownie i wgryzłam jej się w kark,ta odpowiedziała łapiąc mnie zębami za ucho i odrzucając.
Po chwili z polany nasza walka przeniosła się do lasu,miałam taką przewagę nad wilczycą,że byłyśmy na terenie który dobrze znałam.
-Już po tobie! Powtórzyłam ponownie wskakując jej na plecy.
-Jesteś taka pewna? Zadrwiła.
Wtedy usłyszałam kroki,ktoś złapał mnie za kark i ściągnął z wilczycy.
Rzucił mną o ziemię po czym szczerząc kły zawisł nade mną.
-Kai?  Zdziwiłam się.
-Ari?! To ty jesteś alfą SPS?!
-No dalej Kai! Dobij ją! Krzyknęła Sephora.
-Nie potrafię... Szepnął i puścił mnie.
-Czemu?! Kim ona takim jest?!
-Ona jest...moją siostrą. Pies stanął między mną a wilczycą.
-Jesteś strasznie słaby! Warknęła przeskakując go.
-Kai! Pomóż mi! Krzyknęłam do brata unikając jej ataku.
-Jak?! Nie mogę jej skrzywdzić!
-Po prostu rób to co ja!
Odskoczyłam i zaczęłam biegać wkoło wilczycy,brat zrozumiał i zaczął robić to samo.
Byliśmy tej samej barwy a szybki ruch uniemożliwiał rozróżnienie.
Zaczęliśmy śpiewać by jeszcze bardziej ją zdezorientować: kilk!.
-To działa! Krzyknęłam.
Wilczyca kręciła się w kółko próbując śledzić mój ruch,jednak gdy przyśpieszałam co raz stawała lub upadała. Widać było że ma dość.
-Przestańcie! Krzyknęła.
Ja tylko się roześmiałam i jeszcze bardziej przyśpieszyłam.
Wilczyca stanęła po środku,chwiała się na łapach.
Znalazłam dogodny moment i wyskoczyłam z "zabójczego kręgu",powaliłam wilczycę i próbowałam dobrać się do gardła.
-Niezła strategia... Wykrztusiła.
Udało mi się wgryźć w gardło,nagle nadbiegł Jared cały we krwi.
-Co się stało? Zapytałam puszczając ledwo żywą wilczycę (jeszcze nie umarła XD)

(Jared? Reszta?)

Od Jareda C.D. Ariany, Astry

 Ari wstała z ziemi. Rozeszliśmy się w swoje strony - każdy atakował kogoś innego. Zaczął padać ulewny deszcz, co utrudniało walkę.
 Lekko zirytowało mnie pytanie "Jared, czemu przyszedłeś?!", ponieważ jestem przywódcą Sfory, a nie lekarzem, lecz starałem się tego nie okazywać.
 Ruszyłem prosto na szarawego wilka, który... Chwila. Jego kły były wyraźnie mocno zacisnięte na szyi jakiejś suczki - Darlet... Zanim zdołałem zareagować, rzucił nią o drzewo. Uderzyła o ziemię, gdzie znieruchomiała. Wściekły wgryzłem się w kark zabójcy członkini mojej sfory, jednak on nie dał za wygraną. Co chwila albo ja byłem na ziemi, albo on. Po kilkunastu sekundach mój przeciwnik leżał w bezruchu.
 Martwy.
 Nie byłem w stanie nad sobą zapanować. Nie chciałem zabijać, nie byłem potworem i nie czułem satysfakcji z odbierania innym życia. Ale co zrobić? Jeśli tego nie zrobie, doprowadzę do nędznego upadku Sfory Psiego Spojrzenia. Ta myśl nieustannie krążyła mi po głowie. Musiałem robić to, czego nie chcę zrobić, aby było tak, jak ja chcę.
 Nie odpowiadało mi to.
 Gdy rzuciłem się na czarnego basiora, ktoś chwycił mnie zębami za szyję i ciągniął w swoją stronę. Zorientowałem się, że już nie stałem. Wyrwałem się i stanęłem przed wrogiem. Odsłoniłem kły i warknąłem.
 - Jared! - rozległ się głos za mną. A może to po prostu działo się w mojej głowie? Potrzebowałem chwili, aby rozpoznać, że to Ariana. - Jared! - Ponownie słyszałem jej krzyk. Odwróciłem się, ale wilk jedynie na to czekał. Przygniótł mnie do ziemi i wrzasnął:
 - Już po tobie!
 Wstałem i przewróciłem go na ziemię, ale on szybko się podniósł i zadrapał mnie w pysk. Zdenerwowany odwdzięczyłem się tym samym. Kątem oka dostrzegłem Arianę, która walczyła z jakąś śnieżnobiałą waderą.  Trudno było ocenić, która z nich wygrywa...
 Nagle suczka przybiegła do mnie.
 - Jest źle. - szepnęła mi do ucha zmartwiona. Pokiwałem głową. Usłyszeliśmy krzyk. Biało-ruda borderka bezwładnie opadła na mokrą trawę. Podbiegłem w jej kierunku. To Trisha. Potrząsnąłem nią.
 - Trisha! - zawołałem. Chwyciłem ją za szyję i zaciągnąłem za krzaki. Kiedy Ari przyszła, Trisha już nie żyła.
 - Ari... - zacząłem niepewnie. - Trisha przestała oddychać. - zacisnąłem zęby. Moja partnerka zamknęła oczy nieżywej suczce.
 - Wracajmy. Do walki. - powiedziała smutno.
 Nie była to jeszcze ostateczna bitwa, ale mimo to straszna w skutkach.

Ktoś z walczących?

piątek, 6 lutego 2015

Odchodzą...

Skoro już tak czyścimy,to muszę ogłosić że kilka z moich psów odchodzi:





Tamika
Samica Beta



Master
Potomek Bet


21 miesięcy

Anima
Potomkini Bet




Aomine
Beta III pokolenia 



Demon
Wojownik


Usuwam je ponieważ nic nimi nie piszę,a na miejsce psów rangi Beta lepiej dać już kogoś nowego,nie mogę wiecznie zajmować tego stanowiska :p
I tak dalej mam trzy psy,mam nadzieję że przynajmniej tymi uda mi się coś napisać...

~zuzunia203

Wyrzuceni.

Za brak aktywności wyrzucam dziś sporą ilość psów - członków, którzy od czasu dołączenia do sfory napisali tylko jedno opowiadanie dawno temu lub nic.

Natomiast kolejne upomnienia dostają:
- Rahim [spada ze stanowiska Dowódcy Wojsk]
- Erissa i jej szczeniaki

Przypominam, że 3 upomnienia to kick ze sfory (wyjątkiem jest baardzo duża nieaktywność - wówczas wywalam od razu).

Wyrzuceni zostają...

Darlet
Szpieg



Melania
Muzyk

Lord Epsilon
Łowca

Mia
Obrońca Bet

http://www.georgiadiscdogs.com/wp-content/uploads/2012/01/2012-Website-15.jpg
Trisha
Szpieg

poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Astry C.D. Ariany

Rozglądałam się po okolicy. Nie miałam co robić. Ruszyłam powoli w stronę afl. Chciałam odejść z tej sfory. Wogóle już tu nikogo nie spotykam. Nagle wyczułam wilki. Ruszyłam w tą stronę. Tam skąd pochodził zapach, zobaczyłam całą sforę, kontra wilki. Na środku stały afly i jakiś biały wilk. Podbiegłam do Lavendy, wiedziałam, że ona wie o co chodzi.
-Co tu się dzieje?- zapytałam
-Wilki- powiedziała
Dalej wszystko potoczyło się samo
<Alfy?, Lavenda?>

niedziela, 1 lutego 2015

Od Ariany C.D Jareda

-Jest za dużo rannych... Szepnęłam spoglądając kątem oka w ich stronę.
-Nie wiem co robić! Przeraził się Jared.
-Odwołaj wojska.
-Oszalałaś?! Wtrąciła Lavenda.
-Nie chcę więcej rannych.
-Ari... Szepnął Jared.
-Żadna wilcza łapa nie stanie już na moim terenie,zrozumieliście?!
Stanęli i wpatrywali się a to na mnie,a to na siebie nawzajem.
-Czemu jesteś tak zdenerwowana? Spytał Red.
-Zranili moje dziecko. Mruknęłam wskazując na zakrwawionego Demona.
-Co chcesz zrobić?
-Nic nie powstrzyma rozwścieczonej matki,choćby miała przegonić zgraję wilków.
A tak z innej beczki nie szukaj i nie wołaj dzieci,schowałam je gdzieś gdzie są zupełnie bezpieczne.
Wstałam i podeszłam do wejścia.
-Gdzie idziesz? Zapytała Lavenda.
-Red,zajmij się nimi. Zaraz wracam. Szepnęłam nawet już na nich nie patrząc.
Wyszłam i pobiegłam w stronę walk.
-Stop! Krzyknęłam stając na wzgórzu.
Wszystkie oczy skierowały się na mnie.
-SPS wycofujemy się! Krzyknęłam.
-Zwariowałaś?! Warknęły psy.
Zeskoczyłam z górki i podeszłam do jednego z zaufanych wojowników.
-Wezwijcie posiłki i opatrzcie rannych,uderzcie punktualnie za godzinę.
-Tak jest!
Psy odeszły ,wilki były lekko zmieszane sytuacją.
Stanęłam przed nimi i chwyciłam go za gardło.
-Przyprowadź mi tu waszą alfę! Ale już!
-N-niee...
-Coś ty powiedział?! Zaśmiałam się rzucając nim o ziemię.
Wilki cofnęły się.
-Wariatka... Szepnął.
-Dawać mi tu Winter Dead'a! Ale już.
-To na serio jest wariatka! Krzyknął jeden.
Po chwili był w moich zębach.
-Do wariatów ten świat należy.
Po chwili z lasu wyszedł wielki,biały wilk.
-Gdzie ta wariatka? Zaśmiał się.
-Tam. Wskazał  na mnie duży pies.
-O! Mówisz o Ari. Uśmiechnął się.-Co Cię sprowadza?
-Ty dobrze wiesz co!
-Ciśnienie skoczyło widzę,wy już się  a my się dopiero rozkręcamy!
-Szaleniec!
-Wariatka!
Stanęliśmy na przeciwko siebie.
-Pokaż mi na co Cię stać.
-Ja to zaczęłam i ja to zakończę.
W głowie miałam tylko jedną piosenkę klik!
Pod wpływem impulsu skoczyłam na wilka przewracając go jednak po chwili zostałam zębami odrzucona na pewną odległość.
Powtarzało się to kilka razy,aż nagle usłyszałam stukot łap.
-Jared! Krzyknęłam gdy pies stanął przede mną. -Czemu przyszedłeś?!
-Bo już za dobrze się znam,robisz wszystko na własną łapę!
-Jared...
-No wstawaj! Musisz nam pomóc!
-Nam?
Pies wskazał na wojowników za nami.
-Zakończmy tą rzeź. Szepnął.
-Tak. Odparłam wstając.

(Red? Lavenda? Reszta?  Pisanie z telefonu takie trudne...)


Od Seth'a CD Silentium

-Ja muszę lecieć, Maddox na mnie czeka.-Powiedziała Shooting Star.-Pozdrów ode mnie swoją dziewczynę, tą, no...Silentium!
-To nie moja dziewczyna!-Warknąłem cicho. Było niestety już za późno, bo Shooting już nie było. Poszedłem do Silentium siedzącą w krzakach i udającą przed sobą i mną, że jej nie ma.
-Jak ją spotkasz, ochrzań ją za mówienie, że jesteśmy parą-Prychnęła suczka.
-Nie narzekam-Szepnąłem do siebie.
-Co masz niby na myśli?-Mruknęła głośno. Skrzywiłem się.
-Nic-Powiedziałem szybko.
-Jak już coś palnąłeś, co może wytłumaczysz?-Prychnęła.
-yyy...Nic, nic.-Odparłem-Z resztą, ta rozmowa nie ma sensu.
-Ma sens, gadaj-Warknęła.
-No..Yyy...Taa..Bo..Jaaa..Ty..-Zaciąłem się.
-Hyymm?
-No...Ty...-Westchnąłem-Jest możliwość, że mi się tak odrobinkę, troszeńkę podobasz...


<Silentium?>