Strony

poniedziałek, 1 września 2014

Od Briki

Jestem Brica, pies rasy beagle. Jestem kuzynką Wróbelki. Lubię kopąc, gonić uciekać i szczekać, przez co ludzie myślą że jestem szczeniakiem. Pewnego dnia (po dołączeniu do SPS) wyszłam na krótki spacer by rozprostować nogi. Nagle natknęłam się na jakiegoś psa, a może sukę?
-Cześć, jestem Brica- zamerdałam ogonem.
Ktoś?

Od Assasino C.D Gāru

Kiwnąłęm głową i wyszliśmy. Nagle spotkaliśmy Sabę i Rudego. Gāru insdtynktownie schowała się za mną.
- Gāru znalazła chłopaka?! Nie wierzę! - pies szydził warcząc.
- Uczep się kogoś silniejszego psychicznie. - powiedziałem spokojnie. - Ach! Przepraszam, nie znasz tego słowa znaczenia...
 Rudy skoczył na mnie. Dlaczego tak zrobił? Nie mając ochoty walczyć odepchnąłem go od siebie.
- Wybacz, nie jestem damskim bokserem. - Saba zrobiła ponurą minę.
<< Gāru? Saba? Rudy? >>

Od Wróbelki

Byłam nad urwiskiem który rozpoczynał plażę. Była noc. Jako iż dopiero co rozpoczął się wrzsesień, jesień lekko dawała się we znaki. Noce były coraz to chłodniejsze, lecz ta odziwo była ciepła. Leżąc patrzyłam na niebo wypatrując gwiazd.
- Wróbelka? - głos Alfy przeszedł przez moje uszy, które zaeraz postawiłam. 
- Odejdź. - szepnęłam puszczając łzę.
- Jesdtem twoim przyjacielem. - jednak uparty Jared nie chciał mbie opuścić.
- Chcę pobyć sama. - powiedziałam tak, aby nie zabrzmiało to jakbym była smutna.
- Co się stało? - usiadł koło mnie.
- Moja mama. - popatrzyłam w gwiazdy. - Ona mnie nie kochała.
- Skąd ten pomysł?! Tamika opowiadała mi, że ona zawsze Cię kochała! - oburzył się.
- To dlaczego umarła? - westchnęłam tłumiąc łzy. Jared nie odezwał się. Położył się i schował pysk w łapy.
- Jesteś silny. Nie płacz. - odwróciłam się i z zadumą odeszłam. Jednak odwróciłam łeb by zobaczyć co robi pies.
<< Jared? :c Szkoła :c >>

Od Jared'a C.D. Armor King'a, Wild Killer'a

Przybiegłem ze Sforą. Zobaczyłem Wild'a i Armora, warczeli na siebie. Wtedy Wild odwrócił wzrok, patrzył na psa z gangu ulicznego. Ugryzł go w szyję.
- Należało ci się. - warknął cicho.
Nieznany mi pies miotał się, ale powoli tracił siły i w końcu padł... nieżywy. 
- Zostaw ich! - krzyknąłem. Nie posłuchał... Po chwili oprócz naszej Sfory nie było tu żywej duszy.
Parę psów pociągnęło Wild'a do mnie. Pies był ode mnie o wiele wyższy, przez co czułem się dziwnie. Warknąłęm tylko.
- Wild Killerz'e, czemu tak się zachowałeś? - spytałem poważnym tonem.
Odwrócił się i pobiegł gdzieś. Ja, razem z Arianą, Wróbelką i Armorem zaczęliśmy go gonić.
Pies odwrócił się do nas.
- Żegnam. - powiedział... i skoczył w przepaść.
- Wild! - wydarłem się. Ariana zatkała mi pysk łapą, patrząc na mnie wzrokiem mówiącym "Gdy będziesz tak wrzeszczał, to kamieni pospadają prosto na nas". No tak - jesteśmy w górach.
Zauważyłem, że znajduje się tam mało strome zejście w dół. Powoli schodziłem w dół, Ariana za mną. Parę innych psów też przybiegło i zbiegło w dół (co nie było mądre).
Wróbelka po chwili stała obok mnie.
- Ty jesteś lekarzem. - powiedziałem.
Kiwnęła głową. Podeszliśmy do Wild Killer'a, który leżał z zamkniętymi oczami.
- Jared! - usłyszałem za sobą.

Armor King? Wild Killer? Może jeszcze ktoś?

Ashkii!

Przedstawiam Wam nową suczkę w SPS - Ashkii!  Wybacz ten poślizg. :/
Muszę przyznać, że Ashkii jest bardzo ładna. Formularz też ciekawy... Co by jeszcze dodać... Witaj!

Ashkii
Zwiadowca

Od Wild Killer'a C.D. Armor King'a

Patrzyłem to na Jared'a, to na ten nędzny gang. Marduk zadawał się z jakimś słabiakiem!? No nie tego się po nim spodziewałem. Nauczyłem go wielu rzeczy ale jak widać niesłusznie. Nie mogłem wytrzymać. Już raz się z nim zmierzyłem. Nie chciałem go zabijać, więc on niemal wykorzystał do tego okazję. Ale teraz to ja chciałem go dobić, mogłem w końcu to skończyć. Rzuciłem się na przód. Potem wszystko działo się tak szybko, że nawet nikt nie zdążył się zorientować. Wbiłem szczęki w szyję Marduk'a.
- Należało Ci się... - warknąłem cicho
Czułem ciepłą krew spływającą mi po pysku. Skręciłem kark draniowi. Wziąłem się za jego kolegów. Z moją siłą nie było to trudne. Wkrótce wszyscy leżeli nie żywi na ziemi. Spojrzałem w oczy dalmatyńczykowi.
- Zabiję Cię! - krzyknąłem
Pobiegłem w jego kierunku. Już miałem dosięgnąć jego pyska zębami, gdy coś pociągnęło mnie w tył. Odwróciłem się. To było kilka psów ze sfory. Zaciągnęli mnie przed Jared'a. On tylko warknął. Doszedł do nas Armor King.
- Pi**** się! - wymamrotał i odszedł
Tchórz. Nie chciał walczyć sam. Bał się... Wolał przyprowadzić koleżków na pewną śmierć. Byłem wściekły. Ugryzłem jednego z psów który także mnie trzymał. Tamten jęknął z bólu a ja się uwolniłem. Stanąłem przed Alfą z poważną miną. Pies na chwilę stracił pewność siebie widząc, jaki jestem ogromny. Górowałem nad nim i mogłem go zabić. Gdybym chciał...
- Wild Killerz'e. Dlaczego się tak zachowałeś? - zapytał potężnym wzrokiem
Warknąłem. Odwróciłem się bezczelnie. Pobiegłem przed siebie. Reszta zaczęła mnie gonić. Nieopodal znajdowały się góry, toteż po kilkunastu minutach dotarliśmy tam. Stanąłem na znajdującym się wysoko klifie. Stanąłem przodem do sfory.
- Żegnam - powiedziałem
Postąpiłem krok w tył. Nagle nie czułem już pod łapami oparcia. Zacząłem spadać w otchłań kanionu. W ostatniej chwili zobaczyłem Armor King'a stojącego po drugiej stronie razem z tymi cholernymi psami z walk. Już miał nowych "kolegów". Dalmatyńczyk patrzył mi w oczy i śmiał się szyderczo. Poczułem ogromny ból, usłyszałem dziwny trzask. To moje żebra złamały się jak gałązka. Rozlała się kałuża krwi. Coraz bardziej walczyłem o kolejny oddech. Wreszcie nie miałem już sił. Teraz mógł pomóc mi tylko Jared i medycy z jego sfory. Jednak czy zrobi to po tym co zrobiłem?
<Jared?>