- Dobrze się nimi opiekowałem! - powiedział Scooby
Ruszyłam wolnym krokiem ku grocie. Wszystkie maluchy biegły za mną, niezdarnie stawiając łapy. Nagle usłyszałam zduszony pisk. Odwróciłam się. Ujrzałam pumę, która rzuciła się na Loser'a. Szłam dalej.
- Nic z tym nie zrobisz? - zapytał zdenerwowany pies
Wybuchnęła śmiechem.
- Nie. Gdyby to był Temptation, czy Beat, albo Love... - wskazywałam łapą na kolejne szczeniaki - Ale Loser nie jest mnie wart!
Mimo moich słów Scooby chciał pomóc psiakowi. Westchnęłam. No cóż, musiałam mu pomóc. Warknęłam głośno. Popatrzyłam kotowi w oczy. Podeszłam do mojego przeciwnika. Samica drapnęła mnie, po moim pysku spływała krew. Zacisnęłam szczęki na jej uchu, odrywając jego kawałek. W końcu walka nabrała tempa. Scoob nie mógł ogarnąć szamotaniny. Tarzałyśmy się po ziemi, ciągle było słychać szczekanie i ryki... Lała się krew, choć jak na razie w niezbyt obfitych ilościach. Poraniony Los uciekł na bok.
- Zawołaj medyka! - wrzasnęłam
Poczułam mocne uderzenie. Upadłam niemal nieprzytomna na ziemię. Ujrzałam kolejną, zamazaną sylwetkę - drugą pumę. Wiedziałam, że nie miałam z nimi szans. I co te głupie szczeniaki narobiły!? Jeden z kotów ugryzł mnie w szyję. Nic nie widziałam. Straciłam przytomność.....
<Scoob, lub jakiś medyk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.