Patrzyłem to na Jared'a, to na ten nędzny gang. Marduk zadawał się z jakimś słabiakiem!? No nie tego się po nim spodziewałem. Nauczyłem go wielu rzeczy ale jak widać niesłusznie. Nie mogłem wytrzymać. Już raz się z nim zmierzyłem. Nie chciałem go zabijać, więc on niemal wykorzystał do tego okazję. Ale teraz to ja chciałem go dobić, mogłem w końcu to skończyć. Rzuciłem się na przód. Potem wszystko działo się tak szybko, że nawet nikt nie zdążył się zorientować. Wbiłem szczęki w szyję Marduk'a.
- Należało Ci się... - warknąłem cicho
Czułem ciepłą krew spływającą mi po pysku. Skręciłem kark draniowi. Wziąłem się za jego kolegów. Z moją siłą nie było to trudne. Wkrótce wszyscy leżeli nie żywi na ziemi. Spojrzałem w oczy dalmatyńczykowi.
- Zabiję Cię! - krzyknąłem
Pobiegłem w jego kierunku. Już miałem dosięgnąć jego pyska zębami, gdy coś pociągnęło mnie w tył. Odwróciłem się. To było kilka psów ze sfory. Zaciągnęli mnie przed Jared'a. On tylko warknął. Doszedł do nas Armor King.
- Pi**** się! - wymamrotał i odszedł
Tchórz. Nie chciał walczyć sam. Bał się... Wolał przyprowadzić koleżków na pewną śmierć. Byłem wściekły. Ugryzłem jednego z psów który także mnie trzymał. Tamten jęknął z bólu a ja się uwolniłem. Stanąłem przed Alfą z poważną miną. Pies na chwilę stracił pewność siebie widząc, jaki jestem ogromny. Górowałem nad nim i mogłem go zabić. Gdybym chciał...
- Wild Killerz'e. Dlaczego się tak zachowałeś? - zapytał potężnym wzrokiem
Warknąłem. Odwróciłem się bezczelnie. Pobiegłem przed siebie. Reszta zaczęła mnie gonić. Nieopodal znajdowały się góry, toteż po kilkunastu minutach dotarliśmy tam. Stanąłem na znajdującym się wysoko klifie. Stanąłem przodem do sfory.
- Żegnam - powiedziałem
Postąpiłem krok w tył. Nagle nie czułem już pod łapami oparcia. Zacząłem spadać w otchłań kanionu. W ostatniej chwili zobaczyłem Armor King'a stojącego po drugiej stronie razem z tymi cholernymi psami z walk. Już miał nowych "kolegów". Dalmatyńczyk patrzył mi w oczy i śmiał się szyderczo. Poczułem ogromny ból, usłyszałem dziwny trzask. To moje żebra złamały się jak gałązka. Rozlała się kałuża krwi. Coraz bardziej walczyłem o kolejny oddech. Wreszcie nie miałem już sił. Teraz mógł pomóc mi tylko Jared i medycy z jego sfory. Jednak czy zrobi to po tym co zrobiłem?
<Jared?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.