wtorek, 23 września 2014

Od Siobhan C.D. Blaise'a

Loser uderza Blaise'a łapą. Na chwilę przestaję oddychać. Czuję jedynie wściekłość.
Nikt nie będzie tak traktował Blaise'a w mojej obecności, myślę.
Dużymi krokami zmierzam w stronę Losera. Kładę uszy po sobie. Gdyby moje oczy zmieniały kolor w zależności od nastroju, teraz byłyby wściekle czerwone. Obnażam kły i wydobywam z siebie dźwięk - warczenie. Jakiś głos w mojej głowie mi coś mówi...
Nie umiesz walczyć, Siobhan. Bójki z bratem to nie to samo, co walka z prawdopodobnie doświadczonym wojownikiem.
Mordercą? Gdyby moi rodzice nie pomyśleli, że Loser nie żyje, byłby moim bratem.
Ale prawdopodobnie, gdyby nie było tu Blaise'a, już bym nie żyła. Loser zabiłby mnie bez zastanowienia. Ja nie mam szans, żeby go zabić, ale wystarczyłoby jedno kłapnięcie zębami Losera, a ja już bym była martwa...
Mimo tego gdzieś w środku czuję potrzebę walki. Mogłam się tego nauczyć wcześniej. No właśnie - mogłam. Przecież Blai jest nauczycielem walk...
To na zawsze pokaże, kim jesteś. Nie będzie odwrotu. Nie da się wskrzeszać.
Co z tego?! Ten wilk... Przecież jego imię oznacza "przegrany".
Ale ma doświadczenie w walce. Łatwo cię zabije, Siobhan.
Nawet jeśli, to co?!
Nie sądzisz, że nie możesz sobie tak po prostu umrzeć?
Przegrany lustruje mnie wzrokiem. W jego żółtych oczach dostrzegam coś jeszcze, nie tylko nienawiść... Coś, co jest także we mnie... Ale co to jest?
To smutek.
Niby skąd wiesz?! Co mnie obchodzi twoje zdanie?!
Zastanów się. Kłócisz się sama ze sobą w towarzystwie kogoś, kto zaraz cię zabije. Gratuluję.
To mój głos. Tak, to mój głos. Kłócę się sama ze sobą i gratuluję sama sobie.
Mam na imię Siobhan. Jestem potomkinią Bet w Sforze Psiego Spojrzenia - Tamiki i Winnera. Właśnie stoi przede mną mój taki jakby brat, Loser-Przegrany.
Powienien to przegrać. Jest przegrany. I zaraz umrze.
Zamykam oczy.
***
Nigdy nie czułam takiej nienawiści do jednej osoby. Nigdy nie chciałam zrobić czegoś takiego. To zmieni mnie na zawsze. Pokaże, jaka jestem. Nie będę już tą samą Siobhan, co kiedyś.
Przypomniała mi się pewna piosenka:
***
Gdy już chcę się na niego rzucić, Loser mówi:
- Chłopaki, zajmijcie się nimi.
I odbiega. A ja za nim nie biegnę. Zamiast niego podchodzi do mnie inny wilk. Ma brązową sierść i ciemne oczy. Nie przypomina Przegranego, którego oczy są żółte, a sierść - szara.
Ponownie w głowie obija mi się ta sama myśl:
To na zawsze pokaże, kim jesteś. Nie będzie odwrotu. Nie da się wskrzeszać.
Wprawdzie to nie Loser, ale jego jakby sługa.
Nie trzęsę się. Już nie chcę zabić Losera. Coś mnie przed tym powstrzymuje. Nie będę go szukać.
Wykonuję jeden skok towarzysza Szarego Przegranego. Wgryzam się w jego kark. Zdezorientowany wilk próbuje mnie zrzucić. Kątem oka widzę, jak Blai atakuje drugiego.
Trzymam długo zaciśnięte kły na szyi brązowego. Szarpie się, w końcu udaje mu się mnie odepchnąć.
Uderzam się o ścianą jaskini. Wstaję i znów atakuję mojego przeciwnika. 
- Puszczaj! - wrzeszczy.
Nie odpowiadam. Nie puszczę. Czuję smak krwi na języku.
Wilk jeszcze chwilę się wyrywa, ale po chwili przestaje się ruszać.
Dociera do mnie to, co zrobiłam. Zabiłam go.
To na zawsze pokaże, kim jestem. Nie ma już odwrotu. Nie uda się go wskrzesić. A Loser zabije mnie bez zastanowienia.
Do moich oczu płyną łzy. Ale łzy nie są oznaką słabości, lecz bezsilności...
Wybiegam z groty. Biegnę przed siebie, nie zwracając uwagi na krzyki Blaise'a. Teraz nikt nie będzie chciał mnie znać, jestem tego pewna. Na 100%, może nawet więcej.
Gwałtownie zatrzymuję się przed klifem.

Blaise?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.