Pewnego słonecznego dnia wybrałem się na spacer.
Myślałem o wszystki,co się ostatnio działo i stwierdziłem że nie ma sensu dłużej się z tym męczyć...
Gdy nikt nie patrzył wymknąłem się i pobiegłem do miasta.
Szedłem jakby nigdy nic,po chwili skręciłem w ciemną,starą i zapuszczoną uliczkę.
Ciarki przeszły mi po plecach.
Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk i pisk.
Wiedziałem co to,ale mimowolnie stanąłem.
Po chwili namysłu chciałem już się odwrócić i jak naj szybciej odejść.
Niestety było za późno... Zobaczyli mnie.
-O... Proszę proszę,kogo my tu mamy?! Usłyszałem głos za sobą.
-Nic Ci do tego! Warknąłem.
-Młody,mamusia i tatuś Ci nie mówili,że to jest uliczka zagłady?!
-Uliczka psów bez serc.
-Dokładnie. Uśmiechnął się szyderczo pies.
Wiedziałem dokładnie co się teraz stanie...
Jeden z psów złapał mnie za kark,drugi za pysk,trzeci za łapę i zaczęli mnie gdzieś taszczyć.
Po chwili wrzucili mnie do czegoś w stylu klatki.
-Poczekasz tu na swoją kolej. Powiedział wielki pies.
Nagle zobaczyłem że w rogu eży jakaś suczka i trzęsie się.
-Spokojnie... Powiedziałem.
Suka spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
-Dla mnie nie ma już nadzieji... Ale dla niej...
-Jakiej niej? Tu nie ma nikogo oprócz nas.
Suka odsłoniła szczenię,malutkie i bezbronne.
-Nie dam rady jej obronić. Powiedziała.
-Ale co ja mam zrobić?!
-Weź ją,proszę...
Wziąłem szczenię i schowałem w mojej sierści.
Po chwili podszedł do nas ten pies i wyciągnął sukę z klatki.
Patrzyłem na to bezsilnie...
Pies zaniósł ją na ulicę,nadjeżdżał samochód i... Po chwili zobaczyłem jej martwe ciało na drodze,a ślady zamochodu to była jej krew.
Po chwili pies odwrócił się w moją stronę...
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.