- Należało ci się. - warknął cicho.
Nieznany mi pies miotał się, ale powoli tracił siły i w końcu padł... nieżywy.
- Zostaw ich! - krzyknąłem. Nie posłuchał... Po chwili oprócz naszej Sfory nie było tu żywej duszy.
Parę psów pociągnęło Wild'a do mnie. Pies był ode mnie o wiele wyższy, przez co czułem się dziwnie. Warknąłęm tylko.
- Wild Killerz'e, czemu tak się zachowałeś? - spytałem poważnym tonem.
Odwrócił się i pobiegł gdzieś. Ja, razem z Arianą, Wróbelką i Armorem zaczęliśmy go gonić.
Pies odwrócił się do nas.
- Żegnam. - powiedział... i skoczył w przepaść.
- Wild! - wydarłem się. Ariana zatkała mi pysk łapą, patrząc na mnie wzrokiem mówiącym "Gdy będziesz tak wrzeszczał, to kamieni pospadają prosto na nas". No tak - jesteśmy w górach.
Zauważyłem, że znajduje się tam mało strome zejście w dół. Powoli schodziłem w dół, Ariana za mną. Parę innych psów też przybiegło i zbiegło w dół (co nie było mądre).
Wróbelka po chwili stała obok mnie.
- Ty jesteś lekarzem. - powiedziałem.
Kiwnęła głową. Podeszliśmy do Wild Killer'a, który leżał z zamkniętymi oczami.
- Jared! - usłyszałem za sobą.
Armor King? Wild Killer? Może jeszcze ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
No, chyba nie trzeba przypominać, że zabronione jest obrażanie siebie nawzajem, obowiązuje tu zakaz kłótni. Proszę nie reklamować swoich blogów, jeśli nie zostanie uzgodnione to z głównym administratorem.